Dzisiaj pozwolę sobie na kilka spraw organizacyjnych.
Pewnie większość z nas ma bardzo trudny rok, ja także. Ale zacznijmy od spraw pozytywnych.
Książka „East Africa 1940-1941 (land campaign). The Italian Army Defends The Empire In The Horn Of Africa. Mussolini’s War vol. 1” jest coraz bliżej. 16 z 21 rozdziałów wróciło z tłumaczenia. Jeszcze trochę spraw jest do załatwienia, w tym Amazon musi sprawdzić książkę nim będzie ona dostępna, ale myślę, że powoli można ją rozważać w kategoriach świątecznego prezentu, bo terminu listopadowo-grudniowego powinno udać się dotrzymać. Cena wersji drukowanej będzie zależna od tego, jakie wyjdą koszty druku (a przez wzgląd na kolorowe mapy będą wyższe). Natomiast cena wszystkich e-booków obu serii (szykuję także Wielką Wojnę) będzie stała – 9,99$ (odpowiednio mniej euro), czyli przy dzisiejszym kursie nieco poniżej 40 zł (jak na warunki Amazona mało, zwłaszcza za kilkaset stron porządnej lektury, zilustrowanej kosztem autora).
Tutaj od razu pojawia się miła sprawa upominków dla Patronów. Gdybym miał decydować dzisiaj, to wolałbym sprezentować najaktywniejszym wersję papierową (ale wtedy tych upominków byłoby mniej), nie będziemy jednak zmieniać reguł w trakcie gry. Pisałem, że za każde rozpoczęte 500 zł z pieniędzy, które otrzymałem na Patronite, osoby wpłacające najwięcej dostaną po elektronicznej wersji książki. Na tę chwilę licznik stoi na 2220 zł, więc nagrody pójdą do piątki Patronów. Bliżej wydania książki odezwę się drogą mailową, jeśli ktoś nie czyta po angielsku, to postaram się coś zaproponować (czasopismo z moim artykułem, albo będziemy cierpliwie czekać, aż Amazon pozwoli wydawać książki także po polsku – przy czym uprzedzam, że konkretów w tym temacie brak). Korzystając z okazji pragnę bardzo podziękować za wpłaty, mam nadzieję, że dobrze je wykorzystałem (np. z najbliższej kupię reklamę anglojęzycznego fan page’a na Japonię, by otworzyć sobie tamtejszy rynek).
Na początku roku chore dziki (zakaz wstępu do lasów), potem COVID (już nawet nie przypominam) i z aktywnego człowieka stałem się na poły kaleką. Kręgosłup i rwa kulszowa (nowość!) dają mi tak do wiwatu, że nie jestem w stanie poświęcać mojego czasu po południu na pracę. Dlatego oprócz trzech wpisów lotniczych dotyczących wojny włosko-greckiej przez jakiś czas na stronie będą tylko powtórki artykułów, które opublikowałem w magazynach. Ćwiczę, chodzę na zabiegi etc. Oby pomogło. Ale obecnie musiałbym tyrać dla wpisów ze łzami w oczach i zębami zaciśniętymi na kołku. Nie ma to sensu.
Jeden z czytelników („czytelników”) z braku własnych argumentów w dyskusji postanowił polecieć na skargę do administracji facebooka, która sprezentowała mi zablokowanie możliwości wykupywania reklam. Odwołanie przyniosło skutek, ale sytuacja mogłaby się powtórzyć. W obliczu wydania książki, gdy wykupienie reklamy jest dla mnie sprawą obowiązkową, nie mogę sobie na to powtórzyć. Dlatego całkowicie rezygnuję z publikowania wpisów dotyczących polityki, zbrodni wojennych, biografii polityków etc. Skupiam się na militariach. Oczywiście wszystko to odnajdziecie w książkach, bo one z natury rzeczy są skierowane do odbiorcy bardziej zaawansowanego intelektualnie, który zdaje sobie sprawę, że treści kontrowersyjne są częścią nauki, jaką jest historia.
Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego ————————————————— W szeregach Regio Esercito wyraźnie dało się wyróżnić trzy reakcje na deklaracje marszałka Pietro Badoglio dotyczącą zawieszenia broni z aliantami:
-jawny bunt: polegający na chęci dochowania wierności niemieckiemu sojusznikowi, ratowaniu honoru narodu i armii, czy wierności ideom politycznym.
-niedopełnienie poleceń lub luźna ich interpretacja: dotyczyło to zwłaszcza sztabów wyższego poziomu, które poszukiwały możliwości porozumienia się z Niemcami celem ratowania żołnierzy włoskich przed odwetem i poszukania możliwości ich bezpiecznego powrotu do ojczyzny. Postanowienia te właściwie nie weszły w życie z powodu: ucieczki części oficerów, którzy porzucili swoje oddziały (w kilku przypadkach zostali uwięzieni przez Niemców, a nawet pomordowani), bunt całych oddziałów, przekazanie broni partyzantom greckim lub jugosłowiańskim lub nawiązanie współpracy z alianckimi misjami.
-wykonanie rozkazów: oddziały włoskie pozostające pod bronią i deklarujące wierności królowi i marszałkowi Badoglio w pierwszej kolejności stały się celem dla Niemców, którzy już od 26 lipca (odsunięcie Mussoliniego od władzy) przygotowywały się do zniszczenia włoskich sił zbrojnych.
W pierwszej grupie należy rozpocząć od jednostek milicji (Czarne Koszule), które przyłączyły się do Niemców i kontynuowały walkę u ich boku; batalion spadochronowy cap. Sala, który w Kalabrii wycofywał się wraz z oddziałami niemieckimi; spadochroniarzy Dywizji „Nembo”, którzy zostali otoczeni przez inne oddziały armii włoskiej, ale mimo tej presji grupa taktyczna magg. Rizzatti dołączyła do Niemców ewakuujących się na Korsykę; oddziały armii w Grecji i Jugosławii, które powróciły do Włoch nie wpadając w ręce partyzantów; większa część X Regimento Arditi stacjonującego w Rzymie, korpus straży pożarnej, karabinierzy królewscy, organizacje terytorialne i rekrutacyjne armii, które po kilku tygodniach wznowiły działalność; tysiące żołnierzy, którzy w grupach lub samotnie dołączali do jednostek niemieckich.
Należy także poczynić podobne uwagi w temacie lotnictwa i floty. W Regia Aeronautica tylko ograniczona liczba maszyn przeleciała na południe (za alianckie linie). Co zaś tyczy się Regia Marina, bez dwóch zdań najbardziej monarchistycznego rodzaju sił zbrojnych, wielu kapitanów obrało kurs na porty neutralne bądź samozatopiło swoje statki, by te nie dostały się w ręce aliantów; wielu odmówiło wykonania rozkazów Supermariny i zostali uwięzieni. Marynarze z baz znajdujących się poza granicami ojczyzny – Bordeaux, Gdańsk czy nad Morzem Czarnym – w większości kontynuowali walkę u boku Niemców.
Poleceń Badoglia nie respektowali w pełni w pierwszej kolejności dowództwa 4. Armii w Piemoncie, 9. i 11. Armii, VI Korpusu Armijnego, oraz na Sardynii, gdzie gen. Basso porozumiał się z Niemcami i pozwolił im się ewakuować bez żadnego przeciwdziałania ze strony Włochów.
Ścisłe wykonanie poleceń Badoglia przybrało różne formy: walki zbrojnej przeciwko Niemcom, próby repatriacji oddziałów stacjonujących na Bałkanach i Wyspach Egejskich oraz współpraca z dotychczasowymi przeciwnikami, jak partyzanci greccy, albańscy i jugosłowiańscy. ————————————————— Zapraszam na anglojęzyczny profil promujący książki mojego autorstwa: https://www.facebook.com/War-of-Mussolini-books-by-Marek-Sobski-100807141516911
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)” w nowej cenie 40 zł. Kontakt przez fan page lub e-mail: marek.sobski@interia.eu
Ponadto książka dostępna na Allegro i w księgarniach:
22 sierpnia 1940 roku trzy samoloty Swordfish, z 824. Sqn FAA z lotniskowca „Eagle”, zaatakowały z lotniska pustynnego Ma’aten Bagush (k. Mersa Matruh) Zatokę Bomba (Bunbah), 100 km na północny zachód od Tobruku. Ich ofiarą padły okręt podwodny „Iride” (tenente di vascello Francesco Brunetti) oraz motorowiec, pełniący funkcję zaopatrzeniowca (na pokładzie miał między innymi paliwo) „Monte Gargano” (1976 BRT). Była to ustronna, ciasna i płytka zatoka. Z trzech stron otaczał ją ląd.
Na pokładzie „Iride” znajdowały się cztery „żywe torpedy” (SLC, popularne „maiale”), przygotowane do ataku na bazę w Aleksandrii. Okręt przeprowadzał operację o kryptonimie „G.A.1”, rozkaz do jej przeprowadzenia wydano w drugiej połowie lipca 1940 r. Dowódca Prima Flottiglia Mezzi d’Assalto (1. Flotylla Środków Uderzeniowych) capitano di fregata Mario Giorgini otrzymał go 10 sierpnia. Nocą 24/25 sierpnia „Iride” miał wysadzić nurków ok. cztery mile od wejścia do portu. Głównym celem miały stać się pancerniki „Malaya”, „Ramillies”, „Royal Sovereign” i „Warspite” oraz lotniskowiec „Eagle”. Załogi SLC stanowiło ośmiu nurków, w tym ich twórcy z korpusu technicznego floty, kapitanowie (Capitani del Genio navale) Elios Toschi i Teseo Tesei. Toschi oprotestował termin operacji. W La Spezii dopiero modernizowano torpedy i aparaty oddechowe. Także nurków należało jeszcze doszkolić. SLC i nurków do bazy dostarczył torpedowiec „Calipso”, w założeniu sztabowców miało to oszczędzić ludzi i broń. Torpedowiec opuścił port w La Spezia 17 sierpnia, podróżując trasą przez Trapani i Bengazi, 21 sierpnia dotarł do Zatoki Bomba. Tego samego dnia, jedynie pół godziny później, w bazie zjawił się również „Iride”. Sommergibile także podążał z La Spezzi, w morzu przebywał od 12 sierpnia (z dwudniową przerwą w Messynie, którą opuścił 16-go).
Już ok. 13.00 21 sierpnia nad zatoką przeleciały podążające na wschód wrogie bombowce. Jeden nawet obniżył lot i zatoczył koło nad zatoką. Nurkowie już wcześniej kontestowali taki wybór bazy, teraz ich obawy wzmogły się. O świcie 22 sierpnia samolot RAFu dokonał rozpoznania. Po potwierdzeniu informacji o znajdujących się tu jednostkach włoskiej floty, postanowiono zadać cios. W tym celu poderwano z ziemi wspomniane samoloty torpedowe. Brytyjczycy lecieli z międzylądowaniem na tankowanie w Sidi Barrani. Pilotami Swordfishów byli: kpt. Olivier Patch, por. Neville A.F. Cheeseman, i por. John W.G. Wellham.
„Iride” o 11.20 rozpoczął marsz na pełne morze, zamierzano bowiem sprawdzić mocowanie „maiali” („Iride” posiadał odpowiednio wyprofilowane, pozbawione osłon, uchwyty na poszyciu kadłuba lekkiego, w związku z tym nie mógł zanurzyć się głębiej niż 30 m (o ile broń miała pozostać nieuszkodzona). Taki sposób transportu mógł powodować uszkodzenia SLC, które musiały długo przebywać w wodzie. W jednostkach typu „Adua” – „Scirè” i „Gondar” – zastosowano specjalne pojemniki). Test polegał na próbnym częściowym zanurzeniu (woda miała zakryć torpedy) i pokonaniu pewnej odległości z dużą szybkością. Następnie okręt miał zejść na dwie godziny na 30 m, tak by sprawdzić jak zniosą to mechanizmy torped. W chwili ataku „Calipso” pobierał akurat paliwo z pokładu „Monte Gargano”, na którym była większość nurków. Czterej inni przebywali w tym czasie na pokładzie sommergibile.
Ze względu na płytki akwen atak nastąpił z pułapu 10 m. O 11.30 Włosi dostrzegli atakujące dwupłaty, były one wówczas w odległości 3500 m. Brytyjczycy zbliżali się prostopadle do lewej burty „Iride”. Brunetti nakazał natychmiast obsadzić karabiny maszynowe i otworzyć ogień. Nakazał też przejść na pełną prędkość silników elektrycznych, korzystano z nich gdyż okręt skrywał się już wówczas około metra pod wodą. Brunetti objął ster, wykonując zwrot w lewo, skierował się dziobem ku Swordfishowi kpt. Patcha. Manewr był obliczony na zmniejszenie sylwetki sommergibile. Torpeda jednak trafiła w kadłub przed kioskiem, na wysokości armaty, i rozszarpała go. Torpeda wyraźnie biegła w stronę okrętu, dlatego część załogi postanowiła szukać ratunku w wodzie. Sam dowódca został do wody po prostu zdmuchnięty. Gdy Brunetti odzyskał przytomność, w wodzie była już tylko plama oleju, szczątki i część załogi.
Pozostałe dwa Sworrdfishe wpadły pod ogień z „Calipso”, który był uzbrojony w sześć działek kal. 20 mm oraz cztery km kal. 13,2 mm. Trafiony dwukrotnie został samolot por. Wellhama. Pilot odniósł jedynie niewielką ranę w stopę. Przebity został zbiornik paliwa samolotu, jednak na jego resztkach doleciał on do bazy. Wellham zrzucił swoją torpedę w stronę lewej burty „Monte Gargano”. Trafiona jednostka zaczęła tonąć, a na jej pokładzie dochodziło do eksplozji. „Calipso” zdążył się nieco oddalić, a torpeda Cheesemana szczęśliwie nie była celna. Brytyjczycy bezpiecznie powrócili do Sidi Barrani ok. 15.00.
Po ataku „Calipso” ruszył w stronę miejsca zatonięcia „Iride”. Z wody podjęto trzech nurków, Brunettiego i jego ośmiu ludzi. Pod pokładem sommergibile znajdowało się 40 ludzi. Dzięki swoim umiejętnościom nurkowie ustalili, że okręt spoczywa z przełamanym kadłubem na głębokości mniej więcej 14 m, oraz, że położył się na burcie. Ok. 16.00 Tesei wrócił z kolejnego nurkowania z dobrą wiadomością. W rufowym przedziale torpedowym żyli ludzie. Dzięki nawiązanej komunikacji ustalono, że wewnątrz uwięzionych jest dziewięciu ludzi. Uwięzieni nie mogli skorzystać z komory bezpieczeństwa, gdyż kadłub prawdopodobnie był odkształcony z powodu wybuchu. Właz zewnętrzny nie dał się otworzyć, mimo iż nurkowie walczyli z nim przez całą noc.
W międzyczasie „Calipso” ruszył ku Tobrukowi. Tam zebrał wszelki sprzęt do nurkowania, jaki udało się odnaleźć w bazie i powrócił do Zatoki Bomba wieczorem. W ostatniej chwili, by wydobyć kogoś żywego z żelaznej trumny. Do włazu na pokładzie „Iride” przymocowano linę, którą wydobywano kabestanem torpedowca. Nurek, którym była przyszła legenda włoskiej floty por. Luigi Durand de la Penne – obecnie zaledwie rezerwowy sternik -, natrafił na ciała dwóch uwięzionych podoficerów. W nocy próbowali się ratować za pomocą aparatów oddechowych. Właz był otwarty, nurkowie zaś gotowi by asystować ratującym się ludziom w drodze na powierzchnię. Uwięzieni bali się jednak, że woda wedrze się do przedziału. Uważali też, że akcja jest skazana na niepowodzenie z braku aparatów tlenowych (jedyne jakie mieli użyli podoficerowie). Nurkowie podłączyli wąż do zaworu, którym dostarczano na dół powietrze, udusić się więc nie mogli. Zabójczy natomiast był dwutlenek węgla. Tesei zaszantażował ich, że za pół godziny przerywają akcję ratunkową i mają ostatnią szansę na ratunek. Gdy powrócił na powierzchnie nakazał, by jak najmniej hałasowano. Miało to stanowić dodatkowy środek szantażu. Po pół godzinie, wodę na lewej burcie przy dziobie wzburzył duży bąbel powietrza. W ślad za nim na powierzchni pokazał się pierwszy z uwięzionych. Udało się wydostać całej siódemce. W trakcie wynurzania się tracili przytomność, dwóch doznało tak dużych obrażeń płuc, że mimo pomocy zmarli.
W ataku zginął jeden z nurków – cywili Pietro Biradelli -, a torpedy SLC, przymocowane do uchwytów na „Iride”, udało się następnego dnia wydobyć i dostarczyć na pokład „Calipso”. Na pokładzie okrętu znajdowały się też skrzynie ze sprzętem. W ataku zginęło ok. 100 ludzi, w tym 35 na pokładzie sommergibile. Z operacji nie zrezygnowano. Doszkalano ludzi, a na innych nosicielach torped – „Scirè” i „Gondar” -, zamontowano po trzy cylindryczne, wodoszczelne pojemniki o wytrzymałości identycznej jak kadłub ciśnieniowy okrętów podwodnych. —————————————————————- Zapraszam na anglojęzyczny profil promujący książki mojego autorstwa: https://www.facebook.com/War-of-Mussolini-books-by-Marek-Sobski-100807141516911
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)” w nowej cenie 45 zł. Kontakt przez fan page lub e-mail: marek.sobski@interia.eu
Ponadto książka dostępna na Allegro i w księgarniach:
Szybka piłka na temat od dawna zapowiadanej książki o Afryce Wschodniej 1940-1941:
-cena każdego e-booka serii Mussolini’s War i serii dedykowanej Wielkiej Wojnie to 9,99$ (poniżej 40 zł). Do wyceny wersji papierowej potrzebuję złożonej książki, więc tego jeszcze nie wiem, ale będzie ona możliwie przystępna.
Dla porównania, moja jedyna konkurencja w temacie Afryki Wschodniej (ceny odpowiednio 19,99$ i 38$ – za książkę krótszą, a merytorycznie wolałbym nie oceniać):
-decyzja co do wydania polskiego zapadnie w sierpniu, rozmawiamy.
-nie będzie dwuznacznych sytuacji: jeśli nie uda się zrealizować koncepcji, o której wspomniałem wyżej, to książka ukaże się po polsku po wejściu na nasz rynek Amazona (wchodzi, wchodzi i wejść nie może…). W innym przypadku (nie doczekamy się tego Amazona) prawa do wersji polskiej spieniężę może za 10 lat (a może zrobią to moi spadkobiercy).
-w razie wejścia Amazona do Polski w przeciągu kilku tygodni nadrabiamy polskie wersje książek, które takiej się nie doczekały (w bardzo przystępnych cenach).
Oczywiście niebawem szerzej napiszę o dalszych decyzjach, o tym, czym są one motywowane, no i najważniejsze: o samej książce!
Kilkanaście dni jeszcze brakuje, ale „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)” właściwie kończy swój pierwszy roczek na tym świecie. Cena wynosi 45 zł + koszty wysyłki. Nadal dostępnych jest 309 z 560 wydrukowanych egzemplarzy. Liczbę tę podaję nieprzypadkowo, gdyż chciałbym odnieść się do naszych wczorajszych dyskusji na temat wydania książki na Amazone, a niektórzy przyjęli taką decyzję z rozczarowaniem.
Polski rynek wydawniczy jest trudny i nieprzewidywalny. Ja jako autor chcę godnie zarobić, a wydawcy tanio książkę kupić, bo boją się narobić sobie strat w przypadku niższej niż zakładana sprzedaży książki. Proste i oczywiste. Jestem jednak naprawdę otwarty na rozmowę i rozważę każdą ofertę wydania po polsku Afryki Wschodniej 1940-1941.
Uważam jednak, że największą szansę na polskie wydanie daje nam sam Amazone, który już od dłuższego czasu szykuje się ponoć do wejścia na polski rynek. Wznoszę modły żeby się to udało. Ja z chęcią przygotowałbym polską wersję na tę platformę, ale obecnie jej stanowisko jest jasne: nie jest wspierany język polski. W związku z tym, sprzedaż publikacji w języku polskim była kilkakrotnie blokowana. I nic z tym nie zrobimy.
Wydanie książki nakładem własnym, tak jak „Betasom” nie wchodzi w grę, gdyż musiałbym otwierać działalność gospodarczą: literalnie płacić prawie 2000 zł/mies. na ZUS. Absurd. System tak działa, że zmusza mnie do publikowania za pośrednictwem Amazone i podatki zamiast w Polsce będę płacił w USA…
Jeśli uda się coś zrobić z tą całą sytuacją, to natychmiast dam Wam znać. Jeśli Amazone wejdzie do Polski to obiecuję nadrobić wersję polską wszystkich książek w przeciągu kilku tygodni.
Przypominam, że od wczoraj zbieram zapisy na książkę „Land campaign in East Africa 1940-1941. War of Mussolini vol. 1”. Wszystkie szczegóły znajdziecie pod tym linkiem: http://wojna-mussoliniego.pl/?p=6238
Akcja wojsk brytyjskich koncentrowała się na wąskim odcinku w rejonie wzgórza (koty) 105 w centrum pozycji „Folgore”, kilka kilometrów na północ od Qaret el Himeimat. Saperzy mieli ustanowić przejścia przez pole minowe „January”, którym później miały ruszyć w kolumnach brygady 7. DPanc. 4. BPanc. miała na stanie czołgi „Stuart” i „Grant” oraz samochody pancerne, a 22. BPanc. czołgi „Grant”, „Crusader” i „Stuart”. Północną flankę zabezpieczał 7. batalion Queen’s Royal Regiment. Na południu RAF i brytyjska artyleria miały postawić gęstą zasłonę dymną. Długą na tym odcinku na trzy kilometry linię bezpieczeństwa za polem minowym „January” obsadziły trzy włoskie kompanie. 6., 19. i 22. kompanie miały razem 450 ludzi, 12 armat ppanc. 47mm/32 i wsparcie moździerzy. Ponadto kolejne cztery 47-mm armaty przydzielił tu 185. part. spad.
O 21.00 wyruszył z podstaw wyjściowych 7. batalion Queen’s. Anglicy wdarli się na pole minowe w miejscu, gdzie nie było włoskich pozycji. Jednak już dalszy marsz odbywał się po linii równoległej do występu frontu zajmowanego przez spadochroniarzy. W końcu Anglicy musieli dostać się pod ostrzał 22. kompanii guastatorów i 6. kompanii piechoty spadochronowej, które zajmowały pozycje na południe od linii marszu 7. batalionu. Wymienione włoskie kompanie zajmowały północno-wschodni narożnik pierwszej linii włoskiej obrony. Natychmiast do akcji włączyła się artyleria i moździerze z „Folgore”. Batalion Queen’s natychmiast znalazł się w fatalnym położeniu. Mimo wszystko kompanie „A” i „D” zdołały wedrzeć się na włoskie pozycje i zająć nawet jedną z głównych pozycji w tym sektorze włoskiej linii bezpieczeństwa. Zginęło tam 10 Włochów, a ośmiu trafiło do niewoli. Dalszy marsz w kierunku południowym został powstrzymany gwałtownym kontratakiem spadochroniarzy. Obie strony poniosły ciężkie straty. W końcu jednak Anglicy zostali odrzuceni, zostawiając za sobą małe grupki żołnierzy, których otoczono i wzięto do niewoli. Batalion nie dotarł do szlaku nazwanego przez Włochów „Whisky” i z dużymi problemami przeszedł do obrony. Stracił 76 zabitych, w tym swojego dowódcę ppłk Rodericka Burtona, oraz 104 rannych. Ponadto nieokreśloną liczbę żołnierzy wziętych do niewoli.
Główny atak poprzedziła nawała artylerii. Wszystkie dostępne brytyjskie haubicoarmaty 25-funtowe prowadziły ostrzał, co każde trzy minuty przenosząc ogień o 100 jardów (niecałe 100 metrów) do przodu. Ostrzał niszczył pozycje, przeciął linie telefoniczne, uniemożliwił także ewakuacje rannych. Ludzie czekali na swoich pozycjach na nieunikniony atak.
Walką przejścia przez pole minowe „January” próbowała otworzyć grupa zadaniowa (Task Force) z 7. DPanc. Składała się z 44. Reconnaissance Regiment (wydzielony ze skład 44. DP), dwóch kompanii 1. batalionu Rifle Brigade, dwóch drużyn saperów, plutonu czołgów „Stuart”, baterii dział przeciwpancernych i sześciu czołgów-trałów „Scorpion”. Jak na wielu innych odcinkach po stronie alianckiej doszło do opóźnień spowodowanych mało widocznym oznaczeniem bezpiecznych przejść przez pola minowe. Zawiodły czołgi „Scorpion”, które wyeliminowały uszkodzenia od ognia włoskich dział i eksplodujących min lub straty wśród ich załóg. Min trzeba było poszukiwać i wydobywać je w bardziej klasyczny sposób. Opóźnienie tych prac miało kluczowe znaczenie dla dalszego biegu wydarzeń. Około 1.30 przez dwa północne przejścia wdarła się kompania „A” z 1. batalionu Rifle Brigade, a korytarzem południowym kompania „B”. Kompania „A” zniszczyła szereg włoskich pozycji, ale już w pobliżu pola minowego „February” była kontratakowana i silnie ostrzeliwana. Kompanię „B” skutecznie powstrzymało włoskie gniazdo karabinów maszynowych, które zadało brytyjskiej piechocie silne straty, a próby jego uciszenia spełzły na niczym.
Pomiędzy 2.00 i 4.00 w nocy 23/24 października udało się w końcu wyznaczyć przejścia dla czołgów, które nadciągały, pokonując wcześniej dziesięć kilometrów przez ziemię niczyją. Po wyjątkowo zaciętej walce brytyjska piechota uchwyciła dwa przyczółki w pozycjach obronnych włoskich kompanii (6. i 19.). Szósta kompania z „Folgore” została niemal zniszczona, 19. trzymała się nieco lepiej. Generał Harding nie zaczekał na zakończenie prac przez saperów i rzucił naprzód 22. BPanc. Na jej prawym skrzydle 5. Royal Tank Regiment przedostał się przez pola minowe i penetrował tyły pierwszej linii włoskiej obrony, wpadając także na pozycje 22. kompanii guastatorów. Wiele włoskich pozycji zostało okrążonych. Czołgi podjęły próbę przebicia się do pozycji 16. kompanii na głównej linii obrony, ale zostały rozproszone i odpędzone przez celny ostrzał Włochów.
O wschodzie słońca cała brygada znalazła się już za polem minowym „January”, jednak 4. BPanc. nadal pozostawała na wschód od tej zapory. Anglicy zdołali wyeliminować całe wybrzuszenie włoskich pozycji, ale za cenę ciężkich strat, zwłaszcza w grupie zadaniowej oczyszczającej pola minowe. Mimo wszystko o 5.30 spróbowała ona wykonać przejścia przez położone bardziej na zachód pole minowe „February”, ale została powstrzymana przez ostrzał VI bspad. Atakować dalej próbowały także czołgi, ale ostrzelały je działa 75 mm i haubice 100 mm. Interweniowały także niemieckie czołgi oraz pięć dział samobieżnych Semovente da 75mm/18 z DPanc. „Ariete”. Zniszczenie trzech czołgów i kilku innych pojazdów zastopowało 22. Brygadę. Dalsze natarcie okazało się już niemożliwe.
Włoska 6. kompania liczyła na początku walki 130 ludzi, na drugą linię obrony ewakuowało się już ledwie 17 spadochroniarzy. Także 19. kompania przestała istnieć jako jednostka bojowa. Ogółem włoskie straty wyniosły 350 zabitych, rannych i wziętych do niewoli. 22. BPanc. straciła ok. 250 ludzi, 30 transporterów opancerzonych i trochę czołgów. Obie kompanie 1. batalionu Rifle Brigade straciły około 50% stanów wyjściowych. —————————————————————- Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)” w nowej cenie 45 zł. Kontakt przez fan page lub e-mail: marek.sobski@interia.eu
Ponadto książka dostępna na Allegro i w księgarniach:
Według danych podanych przez Giorgio Rochata w wydanej przez Napoleona V książce „Włochy na wojnie 1935-1943” w okresie od czerwca 1940 roku do 8 września 1943 roku do niewoli poszło 600 000 żołnierzy włoskich ze wszystkich rodzajów broni (z karabinierami i milicją faszystowską włącznie, ale z pewnością bez wojsk kolonialnych – chodzi tylko i wyłącznie o Włochów) na 4,5 mln zmobilizowanych. Wobec tego wychodzi, że w ciągu 38 miesięcy trwania wojny średnio co miesiąc broń składało 15 789.5 żołnierza włoskiego. Dużo to czy mało?
Tak się zamyśliłem jeszcze nad jedną ważną kwestią… Patronite. Bardzo dziękuję za wszystkie wpłaty i pora chyba pomyśleć nad jakimś sensownym systemem nagród, choć żyjemy w dziwnym kraju i ze wszystkim trzeba uważać. I tak:
Po pierwsze przypominam, że wpłaty są waszą wolną wolą, a prośbę motywuję pomocą na bieżące prowadzenie strony i zakup literatury, zdjęć i innych materiałów potrzebnych do powstania kolejnych publikacji. Istnienie strony nie jest zależne od tego, czy te wpłaty są, czy ich nie ma – inaczej byłoby to prowadzeniem działalności gospodarczej. Podobnież nie mogę przyznawać nagród zależnych od wysokości wpłaty (np. kto wpłaci 150 zł to książkę ma jak w banku), bo jest to ukryta sprzedaż, czyli znowu działalność gospodarcza. A ZUSu w wysokości prawie 2000 zł/miesiąc to ja raczej płacić nie chcę.
Ale regulamin Patronite przewiduje dobrowolne przekazanie nagród patronom. Uważam za zasadne za każde rozpoczęte 500 zł, które przekazaliście na moje konto (obecnie jest tego 770 zł + pieniądze zadeklarowane na kolejne miesiące) przekazać najaktywniejszemu patronowi jedną z książek mojego autorstwa. Portal Patronite udostępnia mi Wasze maile, więc mam do Was kontakt. Za pierwszą 500-kę książkę otrzyma Patron, który przekazał do tego czasu w sumie 300 zł (Pan Leszek. G., jeśli pamięć mnie nie myli). Liderem wyścigu o drugą książkę jest Pan. Marek Z. z sumą 270 zł (dotąd; liczymy to, co już realnie Patronite zaksięgował). Trochę to skomplikowane, ale Admin będzie czuwał i liczył.
Wybór książki pozostawiam oczywiście nagradzanym Patronom. A najbliższe plany to: anglojęzyczne wydanie „Betasom”, jeśli uda się to ogarnąć organizacyjnie, to „Kampania w Afryce Wschodniej 1940-1941. Część 1: Inwazja na Somali Brytyjskie” (anglojęzyczna z przeznaczeniem na Amazon) lub Caporetto 1917 (zobaczymy, jaka wersja będzie szybciej, Amazon czy Napoleon V). W każdym razie z osobami, które pragnę nagrodzić będę w kontakcie (dlatego proszę podawać aktualne maile!).
No i trzymajcie kciuki za mój projekt wydawania samemu za pośrednictwem platformy Amazone. Takie mamy prawo, że „Betasom” chyba zostanie jedynakiem w serii „Wojna Mussoliniego”, ale na zachodzie można wszystko i to tam będzie ona kontynuowana (na Amazonie można zamówić wersję na Kindle lub za dopłatą drukowaną). A wtedy wolność Tomku w swoim domku. Piszę co chcę i ile chcę, bez konieczności robienia skrótów etc.
Jednym słowem: potęga! Wszystkie książki chcę wydać także z polskimi wydawcami, ale znając realia, będą one raczej zainteresowane skrótami, a częścią tematów może nawet wcale (albo dadzą takie pieniądze, że wstyd wspominać, a nie dam się tak zaszufladkować, że będę oddawał prawa autorskie za grosze).
Wszystkie szczegóły będą podawane na bieżąco. Książka o Afryce Wschodniej to już być może perspektywa najbliższego lata!
Lato 1941 roku. Zdjęcie wykonano podczas ataku torpedowych SM.79 na jeden z maltańskich konwojów. Jedna z Savoi przedziera się pomiędzy pancernikiem i lotniskowcem. Sukcesy włoskiego lotnictwa torpedowego były istotne, ale mogły być zdecydowanie większe. Decydowało o tym kilka czynników: położenie priorytetu na atakowanie okrętów wojennych, a nie frachtowców i zbiornikowców, słabe wyszkolenie części załóg (oddziały torpedowe tworzono zmieniając specjalizację jednostkom bombowym czy rozpoznania strategicznego), ataki małą liczbą maszyn (ledwie po kilka, ekstremalnie rzadko kilkanaście), brak koordynacji z atakami konwencjonalnych bombowców (brak rozproszenia ognia plot. i sił myśliwców pokładowych), najczęściej brak eskorty własnych myśliwców (zwłaszcza w 1941 roku i do połowy 1942 roku, a to przez wzgląd na mały ich zasięg), długimi okresami brak celów (jeśli Malta była zaopatrzona, to na morzu nie działo się zbyt wiele), słabość przemysłu (ciągle bazowano na SM.79, SM.82 ogólnie rzecz biorąc zawiódł, a Cant Z.1018 nie zdążył wejść do służby), a nade wszystko siła przeciwnika – konwoje śródziemnomorskie były tymi najlepiej bronionymi (każdy okręt i statek „upychał” broń przeciwlotniczą w każdym wolnym kącie, eskortę wzmacniały krążowniki przeciwlotnicze, a osłonę dawały myśliwce pokładowe i te startujące z Egiptu). —————————————————————– Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)” w nowej cenie 45 zł. Kontakt przez fan page lub e-mail: marek.sobski@interia.eu
Ponadto książka dostępna na Allegro i w księgarniach: