Stojąc
pod presją pilnych żądań dostarczenia zaopatrzenia do Afryki,
Supermarina opracowała nowy plan, nazwany „M.42”, jednak wzorowany na
poprzednim „M.41”.
15 grudnia 1941 roku admirał Iachino wydał
generalny rozkaz operacyjny nr. 56, który przewidywał wysłanie do Libii
konwoju L stworzonego przez motorowce „Monginevro”, „Pisani” i „Napoli”
(w międzyczasie naprawił awarię steru) w
bezpośredniej eskorcie niszczyciela „Vivaldi” (flagowiec formacji, na
pokład zaokrętował kontradmirała Amadeo Nomis di Pollone), „Malocello”,
„Da Noli”, „Da Recco”, „Pessagno” i „Zeno”, a także konwoju N z
motorowcami „Ankara” w towarzystwie niszczyciela „Saetta” i torpedowca
„Pegaso”.
Statki przewoziły następujące materiały:
-„Napoli”: 103 tony oleju w beczkach, 476 ton benzyny w beczkach (w
oryginale „nafta”, co akurat w języku włoskim ma wiele znaczeń, a nie
chcę strzelać), 541 ton amunicji i 2557 materiałów różnych (wszystko z
przeznaczeniem dla Regio Esercito).
-„Monginevro”: 251 ton
amunicji, 1598 t materiałów różnych (dla wojsk niemieckich); 192 pojazdy
i 1446 t materiałów różnych (dla wojsk włoskich).
-„Pisani”:
1601 ton paliwa w beczkach, 1317 ton materiałów różnych (dla Włochów);
791 ton paliwa w beczkach i 94 t materiałów różnych (dla Niemców).
-„Ankara”: 283 ton benzyny w beczkach (ponownie „nafta”), 345 t
amunicji, 1397 t materiałów różnych (dla Niemców); 120 pojazdów i 2000 t
materiałów różnych (dla Włochów).
Imponującą grupę dalekiego
wsparcia, która miała trzymać się na wschód od konwojów (ubezpieczać od
strony Aleksandrii), tworzyły pancerniki „Littorio” (z adm. Iachino na
pokładzie), „Doria” i „Cesare” oraz krążowniki ciężkie 3. Dywizjonu
(„Gorizia” i „Trento”), które eskortowały niszczyciele 10. Eskadry
(„Maestrale”, „Oriani” i „Gioberti”), 12. Eskadry („Corazziere”,
„Carabiniere” i „Usodimare”) i 13. Eskadry („Granatiere”, „Alpino”,
„Bersagliere” i „Fuciliere”).
Celem zapobiegnięcia
niepotrzebnego rozproszenia sił, jak miało to miejsce przy okazji
operacji „M.41”, oba konwoje miały ruszyć z Tarentu i płynąć razem aż do
wód w pobliżu Misraty, gdzie miały rozdzielić się i skierować do
Trypolisu (konwój L) i Bengazi (konwój N).
W
centralno-wschodniej części Morza Śródziemnego rozmieszczono okręty
podwodne „Ascianghi”, „Dagabur”, „Galatea”, „Santarosa”, „Squalo” i
„Topazzio”, podczas gdy kilka niszczycieli uzupełniło pola minowe
postawione wcześniej na wodach Trypolitanii.
Zadanie
postawione przed jednostkami Regia Aeronautica i Luftwaffe, czyli
eskorta konwojów, rozpoznanie i gotowość do przeprowadzenia akcji
ofensywnych na wykryte zespoły morskie przeciwnika, pozostały w zasadzie
niezmienione.
W końcu, po południu 16 grudnia, z Tarentu
wyruszyły cztery motorowce wraz z bezpośrednią eskortą, której śladem w
krótkim czasie ruszyła bliska grupa wsparcia, a o 20.00 także główne
siły floty z pancernikami. —————————————————————- Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń
podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)”! Wszystkie szczegóły
znajdziesz tutaj: http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5897
Wystarczy zgłosić taką chęć w komentarzach lub na PW na fan page’u lub napisać na e-mail: marek.sobski@interia.eu
Wraz
z rozpoczęciem operacji „M. 41” działania podjęło także lotnictwo i
włoskie okręty podwodne, już późnym popołudniem 13 grudnia 1941 roku
Supermarina została poinformowana o dużym zespole morskim zaobserwowanym
na wysokości Tobruku, który kierował się na zachód. Ponieważ wydawało
się, że wśród zaobserwowanych okrętów znajdują się także pancerniki, w
sztabie Regia Marina zadecydowała około
20.00 o odwrocie do portów początkowych konwojów wraz z eskortą i obu
grup wsparcia, a główna grupa wsparcia miała skierować się do Tarentu.
Odkrytymi jednostkami w rzeczywistości były cztery krążowniki adm.
Philippe’a Viana, ale nawet gdyby okazało się, że w morzu znalazły się
także pancerniki „Queen Elizabeth”, „Valiant” i „Barham” (Supermarina
wciąż nie była pewna, czy został on zatopiony przez U-331 25 listopada),
to wydaje się, że Włosi mogli zaryzykować starcie mając w morzu cztery
pancerniki, pięć krążowników i 16 niszczycieli, nie wspominając o
bezpośredniej eskorcie konwojów.
Rozkaz Supermariny z jednej
strony niósł z sobą pewność, że bezcenne konwoje nie zostaną
przechwycone przez przeciwnika, z drugiej jednak doprowadził do dwóch
negatywnych zdarzeń, nie wspominając już o kolejnym opóźnieniu w
dostarczeniu pilnie oczekiwanego w Afryce zaopatrzenia.
Do
pierwszego takiego zdarzenia doszło w konwoju N, w którym podczas
manewru powrotu do Argostoli doszło do zderzenia „Iseo” i „Capo d’Orso”,
w którym oba parowce odniosły poważne uszkodzenia. Oba były w stanie
kontynuować rejs o własnych siłach i do 9.00 14 grudnia osiągnęły
Kefalonię.
Do dużo groźniejszej sytuacji doszło w głównej
grupie wsparcia, która począwszy od 7.00 14 grudnia rozpoczęła przejście
Cieśniną Messyńską kierując się w stronę Tarentu. Godzinę później,
celem wzmocnienia eskorty, do formacji dołączyły torpedowce „Centauro” i
„Clio” wraz z kilkoma hydroplanami i myśliwcami, ale to nie
przeszkodziło brytyjskiemu okrętowi podwodnemu HMS „Urge”, który
zajmował pozycję około trzynaście mil na południowy wschód od Przylądka
Armi, zaatakować formację. „Urge” wystrzelił wachlarzem trzy torpedy, z
których jedna trafiła pancernik „Vittorio Veneto” w rufę na lewej burcie
na wysokości wieży artylerii głównego kalibru.
Eksplozja
torpedy, oprócz zabicia 40 i zranienia 16 członków załogi, spowodowała
duże rozdarcie opancerzenia kadłuba, a wdzierająca się woda spowodował
wzrost zanurzenia jego rufy o ponad dwa metry. „Vittorio Veneto” na
kilka minut wytracił prędkość, ale wysiłki załogi szybko sprawiły, że
zdołał kontynuować rejs do Tarentu, gdzie dotarł wieczorem 14 grudnia
wraz z „Littorio”, 13. Eskadrą Niszczycieli i różnymi jednostkami
eskorty wysłanymi mu na spotkanie.
Uszkodzenia odniesione
przez „Vittorio Veneto”, „Capo d’Orso” i „Iseo” w jakiś sposób wyrównała
utrata przez przeciwnika jednego z krążowników, których zaobserwowanie
skłoniło Supermarinę do przerwania operacji „M. 41”. Otóż późnym
popołudniem 14 grudnia, gdy formacja Viana sposobiła się do wejścia do
portu w Aleksandrii, została zaatakowana przez U-557, który dwoma
torpedami zatopił krążownik „Galatea”.
U-557 nie zdołał zebrać
należnych mu laurów zwycięstwa. Wieczorem 16 grudnia 1941 roku, gdy
powracał na Salaminę, został staranowany na wodach wysepki Cerigotto
przez włoski torpedowiec „Orione”, który nie został uprzedzony o
obecności Niemców na tych wodach. U-Boot zatonął natychmiast, nikt
spośród załogi nie zdołał się uratować. —————————————————————- Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń
podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)”! Wszystkie szczegóły
znajdziesz tutaj: http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5897
Wystarczy zgłosić taką chęć w komentarzach lub na PW na fan page’u lub napisać na e-mail: marek.sobski@interia.eu
—————————————————————-
Trwają Targi Książki Historycznej w Arkadach Kubickiego na Zamku
Królewskim w Warszawie. Jeśli ktoś chciałby zaopatrzyć się w moje
artykuły, które ukazały się na łamach Techniki Wojskowej Historia i
Lotnictwa to zapraszam na stoisko Magnum-X (stoisko nr. 115). A tutaj ściągawka co i gdzie się ukazało: http://wojna-mussoliniego.pl/?page_id=1951 —————————————————————-
O 2.10 13 grudnia 1941 roku, około 15 Mm na południe od Przylądka San
Vito, gdy niszczyciele „Da Recco”, „Usodimare” i dwa motorowce szykowały
się do wejścia na wytrałowany trakt prowadzący do Tarentu (rotta di
sicurezza), formacja została zaatakowana przez brytyjski okręt podwodny
HMS „Upright”. Okręt wystrzelił salwę torpedową (uzbrojony był w 6 x 533
mm, wszystkie wyrzutnie na dziobie, w „Betasom” pisałem o tej szalonej
różnicy – Anglika nauczono strzelać wachlarzem; Włoski dowódca miał
strzelać pojedynczymi torpedami, w głównej mierze z oszczędności; w
artykule napisano o tej salwie „fortunata salva”, tłumaczyć chyba nie
trzeba), dwa pociski dosięgły „Del Greco”, kolejne dwa „Filziego”. Ten
drugi, najpewniej nadmiernie obciążony ładunkiem (wiózł czołgi), zatonął
w przeciągu ledwie siedmiu minut, podczas gdy drugi, pomimo odniesienia
ciężkich uszkodzeń, wydawał się być w stanie dojść do Tarentu, dlatego
„Da Recco” spróbował podjąć się holowania. Tymczasem „Usodimare” ruszył w
stronę prawdopodobnej pozycji okrętu podwodnego (pamiętamy, o azdyku to
sobie taki włoski kapitan mógł tylko pomarzyć – mimo to włoskie siły
eskortowe mają na koncie kilkadziesiąt zatopionych okrętów podwodnych) i
rozpoczął zrzucać bomby głębinowe, bez wyraźnego efektu. W
międzyczasie, po godzinie bezskutecznych prób holowania, zatonął także
„Del Greco”. „Da Recco” wraz z jednostkami przybyłymi z Tarentu zdołał
wyłowić z morza 432 osób z 649 zaokrętowanych na oba motorowce.
Pomimo utraty „Filziego” i „Del Greco”, tego samego dnia (13 grudnia)
rozpoczęto operację „M.41”, która w międzyczasie została nieco
zmodyfikowana; z tych powodów z Tarentu wyruszyła grupa wsparcia konwoju
L, złożona z pancernika „Duilio”, 8. Dywizjonu Krążowników
(„Garibaldi”, „Gorizia” i „Montecuccoli”), 10. Eskadry Niszczycieli
(„Maestrale” i „Gioberti”), 12. Eskadry Niszczycieli („Corazziere” i
„Oriani”) i 15. Eskadry Niszczycieli („Carabiniere” i „Zeno”). Z tej
samej bazy ku Libii wyruszył konwój L złożony z motorowców „Pisani” i
„Monginevro” – podczas gdy „Napoli”, z powodu awarii steru, został
zmuszony do pozostania w porcie – w bezpośredniej eskorcie konwoju
płynęły niszczyciel „Pessagno” i „Usodimare” oraz torpedowiec „Pegaso”.
Z Tarentu wyszła także grupa wsparcia konwoju N, stworzona przez
pancernik „Andrea Doria”, 7. Dywizjon Krążowników („Duca d’Aosta” i
„Attendolo”), 11. Eskadrę Niszczycieli („Aviere”, „Camicia Nera” i
„Geniere”), 14. Eskadrę Niszczycieli („Vivaldi” i „Da Noli”) i jedną
jednostkę 16. Eskadry Niszczycieli w postaci „Da Recco”. Ostatecznie to z
Tarentu, a nie Navarino, wyruszyła też część konwoju N, czyli niemiecki
motorowiec „Ankara” z bliską eskortą w postaci niszczyciela „Saetta”, a
z Argostoli ruszyła reszta konwoju N, czyli parowce „Capo d’Orsa” i
„Iseo” w towarzystwie niszczycieli „Strale” i „Turbine”.
Z
Neapolu w morze wyszła główna grupa wsparcia z pancernikami „Littorio”
(na pokładzie którego znalazł się ammiraglio di squadra Angelo Iachino,
naczelny dowódca floty „w morzu”; szefem sztabu Regia Marina był wówczas
ammiraglio d’armata Arturo Riccardi) i „Vittorio Veneto”, eskortowanymi
przez 13. Eskadrę Niszczycieli („Granatiere”, „Alpino”, „Bersagliere” i
„Fuciliere”). —————————————————————- Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń
podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)”! Wszystkie szczegóły
znajdziesz tutaj: http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5897
Wystarczy zgłosić taką chęć w komentarzach lub na PW na fan page’u lub napisać na e-mail: marek.sobski@interia.eu
W
obliczu operacji „M. 41” także Superaereo (dowództwo operacyjne Regia
Aeronautica) wydał dnia 10 grudnia rozkaz, który przewidywał
zaangażowanie w akcję oddziałów podległych Comando dell’Aeronautica
della Grecia, della Sicilia, della
Sardegan, IV i V Squadra Aerea (kolejno dowództwo lotnictwa włoskiego w
Grecji, na Sycylii i Sardynii oraz dwóm flotom powietrznym) i niemieckim
II i X Fliegerkorps. Samoloty miały zostać zaangażowane celem
przeprowadzenia rozpoznania centralnej części basenu Morza Śródziemnego,
nad Maltą i nad Aleksandrią, sygnalizować ruchy przeciwnika,
zagwarantować powietrzną osłonę konwojów i ubezpieczających je zespołów
morskich floty, zarówno przed atakami z powietrza, jak i przez okręty
wojenne podwodne i nawodne, obrony portów, w których grupowano konwoje,
portów docelowych, a także zbombardować maltańskie pasy startowe oraz
ewentualnie La Valettę w przypadku wykrycia kotwiczących tam okrętów
przeciwnika.
Dla wypełnienia tych celów przerzucono eskadrę
bombowców SM.79 z 46. Stormo z Pizy do Castelvetrano (zachodnia
Sycylia), a kolejna eskadra tegoż pułku został tymczasowo przebazowana
do Castelbenito (Libia); dwie eskadry myśliwców 13. Gruppo C.T. (wówczas
dywizjon latał na MC.200) opuściły Ceselle na rzecz Reggio Calabria,
gdzie skoncentrowano także Fiaty CR.25 z 173. Squadriglia R.S.T.
(rozpoznania strategicznego); eskadra 36. Stormo Aerosiluranti
(torpedowa) uzbrojona w SM.79 została przeniesiona z Sardynii na
Pantellerię, zastępując część 278. Sq., która miała operować z
Castelvetrano (także torpedowa, także z SM.79) (mowa tylko o dyslokacji
jednostek na potrzeby operacji, ogółem siły lotnicze postawione w stan
gotowości były oczywiście dużo większe).
W ramach przygotowania
do operacji, motorowiec „Del Greco”, który od początku grudnia
znajdował się w Trapani oczekując rozkazu wypłynięcia do Trypolisu w
eskorcie dwóch niszczycieli, a według nowych rozkazów Supermariny został
przypisany do konwoju A, przeszedł z Trapani do Messyny będąc
eskortowanym przez niszczyciele „Malocello”, „Saetta” i „Usodimare”. W
tym sycylijskim porcie miał znaleźć się także motorowiec „Filzi”, który
niedawno powrócił z Libii i w tamtej chwili znajdował się w Neapolu,
gdzie pobierał materiały, które miał przewieźć do Afryki Północnej;
ukończywszy załadunek, „Filzi” ruszył do Messyny w eskorcie niszczyciela
„Da Recco” i torpedowca „Papa”, ale w międzyczasie Supermarina
zmodyfikowała rozkaz „M. 41” łącząc konwój A, mający wyruszyć ku Libii z
Argostoli, z konwojem L, który miał wyruszyć z Tarentu. Dlatego o 10.20
12 grudnia „Filzi” i „Del Greco” opuściły Sycylię i obrały kurs na
Tarent, a towarzyszyły im niszczyciele „Da Recco” i „Usodimare”, do
których na kilka godzin, gdy pokonywano trakt morski na południe od
Cieśniny Messyńskiej, dołączył torpedowiec „Dezza”.
Pokonawszy
obszar, w którym atak wrogich okrętów podwodnych był najbardziej
prawdopodobny, oba motorowce w eskorcie niszczycieli kontynuowały rejs
do Tarentu i, chociaż Supermarina została poinformowana o przechwyceniu
sygnału wskazujących na odkrycie konwoju przez wrogie samoloty wczesnym
popołudniem 12 grudnia, nakazała kontynuowanie podróży. Na podjęcie
takiej decyzji miały wpływ utrudnienia, jakie przyniosłoby z sobą
odwołanie operacji „M.41” dla sytuacji wojsk Osi walczących w Afryce.
Postanowiono zatem zaufać środkom bezpieczeństwa podjętym w Zatoce
Tarenckiej w postaci kutrów torpedowych MAS, uzbrojonych trawlerów,
łodzi patrolowych i samolotów… —————————————————————- Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń
podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)”! Wszystkie szczegóły
znajdziesz tutaj: http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5897
Wystarczy zgłosić taką chęć w komentarzach lub na PW na fan page’u lub napisać na e-mail: marek.sobski@interia.eu
18
listopada 1941 roku brytyjski generał Alan Cunningham, dowódca 8.
Armii, rozpoczął ofensywę „Crusader”, która przysporzyła niemało
problemów wojskom Osi walczącym w Afryce. W związku z wydarzeniami w
Cyrenajce, na początku grudnia Regia Marina stanęła w obliczu pilnych
żądań dostarczenia do Libii zaopatrzenia, czyli przeprowadzenia do
portów w Bengazi i Trypolisie załadowanych już materiałami statków
eskortowanych przez jak największą liczbę okrętów wojennych.
9
listopada, tuż przed rozpoczęciem „Crusadera”, Brytyjczykom udało się
rozbić konwój „Duisburg” i zatopić wszystkie siedem płynących w nim
frachtowców, ponadto na dno poszły dwa niszczyciele eskorty, a trzeci
został uszkodzony. Mniejsze konwoje, wysłane już po rozpoczęciu
ofensywy, zostały zniszczone lub zmuszone do zawrócenia z powodu groźby
ataku przeciwnika.
8 grudnia Supermarina (dowództwo operacyjne
Regia Marina) wydała dyrektywy mówiące o wysłaniu kolejnych statków do
portów północno-afrykańskich i, ponieważ dokument nosił numer 41,
operacja zyskała kryptonim „M. 41”.
Włosi zamierzali
równocześnie wysłać w morze trzy konwoje, oznaczone literami A, L i N.
Konwój A miały stworzyć motorowce „Carlo Del Greco” (6837 BRT) i „Fabio
Filzi” (6836 BRT) z bliską eskortą w postaci niszczycieli „Da Recco” i
„Usodimare”; konwój L składał się z motorowców „Monginevro” (5324 BRT),
„Napoli” (6142 BRT) i „Vettor Pisani” (6339 BRT) w eskorcie niszczycieli
„Freccia” i „Pessagno” oraz torpedowca „Pegaso”; konwój N został
podzielony na dwie formacje i płynęły w nim niemiecki parowiec „Ankara”
(4768 BRT) w eskorcie niszczyciela „Saetta” i torpedowca „Procione” oraz
(druga grupa) parowców „Capo d’Orso” (3149 BRT) i „Iseo” (2366 BRT) w
eskorcie niszczycieli „Strale” i „Turbine”.
Supermarina
postanowiła, że trzem konwojom, oprócz bliskiej eskorty, będzie
towarzyszyć silny zespół floty, w godzinach dziennych mający w zasięgu
wzroku motorowce i parowce, a nocą zbliży się do nich. Ponadto, dla
zapewnienia bezpieczeństwa parowców, postanowiono o stworzeniu grupy
wsparcia w postaci pancerników „Littorio” i „Vittorio Veneto”, dwóch
największych jednostek Regia Marina, mających zapobiec możliwemu atakowi
pancerników Mediterranean Fleet z Aleksandrii.
Szczególną
uwagę położono na właściwy dobór tras, którymi miały podążać konwoje,
ostatecznie decydując, że konwój A zostanie zgrupowany w porcie
Argostoli na Kefalonii i stąd ruszy do Trypolisu; konwój L wyruszy z
Tarentu i także przedrze się do Trypolisu; a obie formacje tworzące
konwój N, po osiągnięciu Navarino na Peloponezie i Argostoli, wyruszą w
stronę Bengazi. —————————————————————- Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń
podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)”! Wszystkie szczegóły
znajdziesz tutaj: http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5897
Wystarczy zgłosić taką chęć w komentarzach lub na PW na fan page’u lub napisać na e-mail: marek.sobski@interia.eu
Publikuję jeszcze kilka fragmentów książki J. Sadkovicha o włoskiej flocie w II WŚ. Na jej przykładzie widać, że nie należy iść na łatwiznę (proste tłumaczenie, niewiele danych technicznych etc.) i sam muszę respektować poziom narzucony na stronie w poprzednich latach. A w przypadku cytowanych fragmentów słusznie zwróciliście uwagę na wiele błędów rzeczowych amerykańskiego autora, które powieliłem. Dlatego trzeba wyciągnąć konstruktywne wnioski: od poniedziałku zaczynamy nowy wątek morski, na razie jest to niespodzianka. Obecnie jestem w stanie przygotować trzy dobre jakościowo wpisy w tygodniu i na więcej nie jestem w stanie się porwać. Możemy jednak zawrzeć pewne porozumienie: jeśli w jakimś okresie rozliczeniowym (obecny to około 15 listopada – 15 grudnia) wpływy z Patronite przekroczą 500 zł (na wspomniany okres na obecną chwilę zadeklarowane jest 240 zł), to zwiększę liczbę wpisów do pięciu. Czas na dodatkowe wpisy musiałbym urwać z godzin przeznaczonych na pracę zawodową, a zdrowie już dało mi żółtą kartkę i na żadne siedzenie po nocach się nie piszę, więc myślę, że jest to uczciwe przedstawienie sprawy.
No to jedziemy z tym nieszczęsnym Sadkovichem, ale uprzedzam, że traktujemy ten wpis raczej jako nieformalny cykl „opinie”, bo Amerykanin pewnie znowu coś uprościł.
W rzeczywistości nie było wielkiej różnicy pomiędzy krążownikami włoskimi i francuskimi. Typ La Galissonnière, powstały między 1931 a 1935 rokiem, wypierał 7600 ton, jego opancerzenie burtowe to 120 mm a pokładu 50 mm, było podobne do typu Garibaldi, ukończonego pomiędzy 1933 a 1937 rokiem, który wypierał 10 000 t i miał opancerzenie burtowe 130 mm. Francuskie typy Tourville i Duguay-Trouin, skonstruowane dla wykorzystania czynnika prędkości, były bardzo słabo opancerzone, podczas gdy krążowniki ciężkie typu Suffren, ukończone pomiędzy 1926 i 1930 r., miały pancerz burtowy ledwie 60 mm, analogicznie jak Trento (1928-1931), który miał 75 mm. Galissonnière (1931-1935) miał pas pancerny 120 mm i opancerzenie burtowe 50 mm, gdy hybryda „Tour d’Auvergne” (1928-1931; http://www.2wojna.pl/encyklopedia-fr-okr-019.html) miał tylko cztery armaty kal. 138 mm, jedną mniej niż niszczyciele typu Lion, które włoskie krążowniki uczyniły przestarzałymi (chodzi o francuskie krążowniki, a nie niszczyciele; trochę zbyt długie i chaotyczne jest to zdanie). I tak: Typ Tourville (1925-1928) wypierał 11 900 t, miał osiem armat kal. 203 mm i prędkość 33,7 w; typ Duguay-Trouin (1922-1926) wypierał 9350 t, posiadał osiem armat 155 mm i prędkość 33 w. Pomimo tego, że Włochy za prawdopodobnego przeciwnika uważali Francję, to nie mogło ujść ich uwadze, że starcie z Wielką Brytanią, inną potęgą śródziemnomorską, także jest prawdopodobne. Jednak inicjatywy dyplomatyczne w rodzaju Gentelmen’s Agreement z 1937 roku i Porozumienia Wielkanocne z 1938 roku wskazywały na zmniejszenie włosko-brytyjskiego napięcia będącego efektem wojny w Etiopii, sugerując, że starcie z Royal Navy jest dużo mniej prawdopodobne niż z Marine Nationale. Dlatego włoskie dążenie do równowagi z Francją ma racjonalne podstawy, a i tak osiągnięto to dzięki nadzwyczajnym wyrzeczeniom i dzięki przyznaniu flocie pierwszeństwa przed innymi rodzajami sił zbrojnych.
Krytyka włoskich okrętów wydaje się zbyt daleko posunięta. Podobnie jak wiele z włoskich krążowników, 35 000-tonowe pancerniki typu Littorio były wyśmienitymi jednostkami, więcej krytyki spada na okręty liniowe typów Cavour i Duilio, uważane za zbyt małe, zbyt słabo chronione i mało użyteczne. Jednak także w tym przypadku odniesienie włoskiej polityki morskiej do tej francuskiej jest fundamentem w zrozumieniu genezy tych okrętów, gdyż powstały w odpowiedzi na francuskie projekty. Dunkerque, którego budowę rozpoczęto w 1932 roku, wypierał 26 500 ton, uzbrojony był w armaty 330 mm, rozwijał prędkość 29,5 w, jego opancerzenie burtowe to 280 mm a pokładu 125 mm. Włoską odpowiedzią był typ Cavour, który po rekonstrukcji (oba pancerniki służące w II WŚ weszły do służby jeszcze w 1915 roku, ale Włosi budowali solidnie, a modyfikowali skutecznie) mającej miejsce pomiędzy październikiem 1933 roku a czerwcem 1937 roku wypierał 29 100 ton, uzbrojony był w 10 armat 320 mm, osiągał prędkość 27 w, a opancerzenie to odpowiednio 250 i 80 mm. Analogicznie, francuski Richelieu powstawał od 1935 roku, wypierał 35 000 ton, uzbrojony był w osiem armat 381 mm, rozwijał prędkość 31,5 w i miał opancerzenie 330/210 mm; różnił się od włoskiego typu Vittorio Veneto przez fakt, że ten miał opancerzenie burtowe 350 mm a pokładu maksymalnie 207 mm.
Pomiędzy rokiem 1931 a 1941 (moment, w którym włoska flota miała zakończyć rozbudowę; warunki wojenne były oczywiście inne i części ciężkich okrętów nie ukończono, gdyż Regia Marina toczyła głównie wojnę eskortową i to siły lekkie zyskały priorytet, działania wojenne wymusiły także próbę budowy lotniskowców, jednak słabości ekonomicznej kraju nie dało się w takich warunkach w żaden sposób nadrobić) Włochy zdołały zmniejszyć przewagę francuską z proporcji 1:1.62 do 1:1.25. W 1940 roku Włochy miały więcej okrętów wojennych (280:240), a w sumarycznym tonażu zbliżała się do Francji, gdyż Regia Marina to w sumie 661.931 t (plus 38 791 t okrętów całkowicie przestarzałych) w porównaniu z francuskimi 827.972 t. Obie floty miały też 300 000 t okrętów pomocniczych, co po zsumowaniu daje nam po stronie włoskiej 970.930 przeciwko 1.128.257 po stronie francuskiej. ————————————————————- Niszczyciele utracone przez największe potęgi morskie, 1940-1945:
Kolejno: flota, okręty stracone, posiadane niszczyciele, straty wyrażone w procentach:
Spośród 140 utraconych przez Royal Navy niszczycieli na Morzu Śródziemnym zatopiono 46.
Także włoskie niszczyciele zostały skrytykowane jako jednostki o małej dzielności morskiej (?, sono criticati in quanto poco marini) i słabo nadające się do eskortowania konwojów. Jest to o tyle łatwiejsze, że krytyka ta opiera się na analizie wydarzeń, ale zapomina, że włoskie niszczyciele nie były projektowane do celów eskortowych. W porównaniu do innych potęg morskich, Włochy nie projektowały lekkich jednostek przeznaczonych do tych zadań; w 1939 roku, gdy Wielka Brytania miała 83 jednostki eskortowe, Francja miała ich 29, a Włochy ledwie pięć. Niemcy, ZSRR i USA nie miały ich wcale. W konsekwencji, włoskie niszczyciele często angażowano do celów innych niż przewidziane im podczas budowy. Brały udział w 24,6% wszystkich przejść konwojów do celu lub podczas ich powrotu (452 na 1844 takie przypadki), 222 razy przewoziły ludzi i materiały, ale w swojej specjalizacji jednostek torpedowych w latach 1940-1943 zostały użyte ledwie pięć razy (domyślam się, że chodzi o większe starcia), i w ogóle bardzo rzadko miały okazję używać torped (także w odosobnionych przypadkach). Zamiast torped częściej używały swojej broni przeciwlotniczej. Z powodu potrzeb operacyjnych stały się prawdziwymi końmi roboczymi floty (choć to torpedowce Regia Marina naharowały się zdecydowanie najbardziej).
Charakterystyki włoskich niszczycieli były bardzo różnorodne, po części z powodu eksperymentowania z różnymi projektami – nie wszystkie okazały się zadowalające – i po części z powodu zapotrzebowania zgłaszanego flocie oraz stoczniom, determinowanego potrzebami wojen w Hiszpanii i Etiopii (w tym przypadku chodzi szerzej o jednostki kolonialne). Dlatego na przykład typ Freccia, zapoczątkowany w 1929 roku, a później rozwinięty w typ Folgore, nie spełnił stawianych mu oczekiwań. Dziewięćdziesiąt ton balastu potrzebne dla ustabilizowania, nowa i cięższa broń i inne modyfikacje spowodowały ograniczenie jego szybkości oraz stratę przestrzeni, która mogła być lepiej spożytkowana na cele stricte bojowe. Także autonomia, początkowo porównywalna do niszczycieli marynarek „oceanicznych”, została z czasem bardzo ograniczona.
Typ Maestrale, ulepszona i bardziej stabilna wersja typu Freccia, a także jego następcy w postaci typów Oriani i Soldati, były już dużo lepszymi okrętami. „Libeccio”, dla przykładu, w 1941 roku zderzył się z frachtowcem tracąc rufę; siedem miesięcy później zatonął w wyniku storpedowania, gdy znowu stracił rufę ratując ocalałych z rozbitego konwoju „Duisburg”. Ale także nowe typy niszczycieli miały swoje wady, ciężko też było równocześnie używać niszczycieli różnych typów.
Podstawowym uzbrojeniem włoskich niszczycieli stanowiły dwa stanowiska podwójnie sprzężonych armat kal. 120 mm. Z jednej strony oznaczało to oszczędność masy i przestrzeni, z drugiej strony załadunek i prowadzenie ognia były wolniejsze. Najważniejszym jest jednak, że włoskie armaty 120/50 – w przeciwieństwie do amerykańskich 127/38, japońskich 127/50 i brytyjskich 120/50 – nie miały podwójnego zastosowania armaty do zwalczania celów morskich i równocześnie samolotów, przez co okręty musiały otrzymać dodatkową broń przeciwlotniczą, co oczywiście zwiększało ich obciążenie (argument o zagraceniu pokładów włoskich niszczycieli jest często podnoszony przez różnych autorów, dodajmy do tego żołnierzy lub zaopatrzenie na pokładzie i mamy przepis na kłopoty). Niemniej jednak, włoskie niszczyciele osiągnęły dobre wyniki; duży poziom strat wynikał bardziej z ich nadmiernego angażowania i faktu, że stale były narażone na niebezpieczeństwo, niż z błędów popełnionych przy projektowaniu typów Maestrale, Oriani i Soldati. —————————————————————- Niszczyciele i torpedowce flot brytyjskiej oraz włoskiej:
Jednostki o wyporności 500-999 t: Włochy – 78, UK – 11 Jednostki o wyporności: 1000-1499 t: Włochy – 31, UK – 128 Jednostki o wyporności 1500-1900 t: Włochy – 28, UK – 60 Lata wodowania 1914-1929: Włochy – 76, UK – 75 Lata wodowania 1930-1939: Włochy 61, UK – 124
Uwaga do powyższych danych: nie zostało to sprecyzowane, ale musi chodzi o jednostki użyte na Morzu Śródziemnym, bo oczywiście globalne dane dla Royal Navy byłyby ogromnie większe.
Podczas trwania wojny Włosi zaangażowali liczne torpedowce wypierające poniżej 1000 ton i uzbrojone w armaty kal. 100 mm. Pomiędzy 1937 i 1940 rokiem położono stępki pod trzydzieści dwa, pierwszy raz od 1919 roku; do nich dołączyło kolejnych 16 zbudowanych podczas wojny. Nie były to jednostki pozbawione wad: w bitwie nie nadawały się do równie agresywnych zadań, jak te przypisywane niszczycielom, słabo nadawały się do obrony konwojów, a na wypełnianie zadań właściwych kutrom torpedowym MAS były nieco zbyt duże. Posiadanie przez przeciwnika radaru oznaczało, że nie dało się ich użyć do śmiałych ataków torpedowych, czyli celu dla którego je zbudowano, dlatego od 1940 roku zadania te wypełniały okręty podwodne, MAS-y czy mniejsze jednostki. Jednak Włosi znaleźli dla niech zastosowanie podczas różnorodnych misji, chociaż brak radaru ograniczał skuteczność działań nocnych, a słabość uzbrojenia czynił je łatwym celem w starciu z samolotami i lekkimi okrętami wroga.
Chociaż małe i wrażliwe, włoskie torpedowce okazały się ekstremalnie wytrzymałe. „Sagittario” wykonał do końca 139 misji a w maju 1941 roku na wodach Krety zdołał umknąć sześciu większym okrętom wojennym (angażując je na tyle, że ocalał konwój z niemieckimi strzelcami górskimi, który próbował przedrzeć się na wyspę); „Perseo” z powodzeniem wykonał 81 misji i zatopił dwa okręty podwodne, nim został utracony w maju 1943 roku; „Circe” ukończył 79 misji, zapisując na swoje konto trzy zatopione okręty podwodne, nim zatonął w listopadzie 1942 roku; „Lupo” z sukcesem wypełnił 130 misji i zatopił frachtowiec, nim zatonął w grudniu 1942 roku; „Climente” wywiązał się ze 100 powierzonych mu misji i zatopił okręt podwodny, nim został zatopiony w kwietniu 1943 roku. Jednak dzielność włoskich załóg nie może przesłaniać faktu, że brytyjskie odpowiedniki były najczęściej większe, nowocześniejsze i lepiej uzbrojone, zarówno od torpedowców jak nawet niszczycieli Regia Marina. —————————————————————- Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)”! Wszystkie szczegóły znajdziesz tutaj: http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5897
Wystarczy zgłosić taką chęć w komentarzach lub na PW na fan page’u lub napisać na e-mail: marek.sobski@interia.eu
O
lekkich krążownikach Regia Marina należy poczynić podobne uwagi, jak w
przypadku tych ciężkich. Typ Condottieri, pod który stępki położono po
1931 roku, wypierały pomiędzy 5000 a 7000 ton i były uzbrojone armaty
kal. 152 mm. Podczas prób okręty tego typu osiągały prędkość 36/37
węzłów, opancerzenie burtowe zawierało się w przedziale 52-105
mm, a opancerzenie pokładu w przedziale 20-35 mm. Garibaldi z 1937 roku
był pierwszym mającym dobrą ochronę, odpowiednio 130 i 60 mm, ale jego
prędkość maksymalna na próbach to zaledwie 33,6 w a operacyjna 31 w.
Niemniej jednak, lekkie krążowniki włoskie zbudowane po 1937 roku były
porównywalne do brytyjskich odpowiedników; Garibaldi był nawet lepszy.
„Fiji” z typu Kenia (słusznie przy okazji poprzedniego wpisu zwrócono mi
uwagę, że cytowany James Sadkovich myli typy brytyjskich okrętów, w
rzeczywistości wspomniany krążownik należał do typu Crown Colony) miał
opancerzenie burtowe 53 mm a osłonę pokładu 51 mm i osiągał 33 węzły;
podobnie było z krążownikami typu Arethusa i innymi krążownikami
zaangażowanymi na Morzu Śródziemnym; jak typ Dido mający opancerzenie 76
i 51 mm a prędkość 32,5 w. W 1939 roku Regia Marina rozpoczęła budowę
jeszcze lżejszych krążowników, które wypierały ledwie 3747 ton i były
uzbrojone w osiem armat kal. 135 mm. Z powodu lekkiego opancerzenia
mogły przekroczyć prędkość 40 węzłów i były szybsze od większości
niszczycieli swojej epoki. Jednak typy Zara i Garibaldi były podobne do
odpowiedników służących w brytyjskiej flocie; jednym z możliwych powodów
tego, że Pridham-Wippell uchylił się od walki na wodach wyspy Gaudo w
marcu 1941 roku, jest to, że okręty z „blachy i kartonu” dorównywały
jednak jego okrętom ze stali.
W okresie międzywojnia Włosi nie
rywalizowali z Brytyjczykami, raczej próbowali uzyskać równowagę morską z
Francją; położenie większego znaczenia na szybkość miało swoje
uzasadnienie w przypadku wojny prowadzonej na Morzu Śródziemnym, gdzie
samoloty bazujące na lądzie mogły z łatwością skutecznie zaatakować
floty wojenne. Decydującą próbą dla polityki morskiej faszyzmu stałaby
się więc wojna przeciwko Francji. Ponadto, jak w połowie lat
trzydziestych twierdził Fioravanzo (admirał; https://en.wikipedia.org/wiki/Giuseppe_Fioravanzo),
a co potwierdziła wojna, ówczesne pancerniki były mało wrażliwe na atak
z powietrza i miały budzące grozę uzbrojenie przeciwlotnicze
(oczywiście nie jest to teza jednoznacznie do przyjęcia, ale akurat
włoskie pancerniki potrafiły wytrwać wszystkie ataki samolotów, które
zaskoczyły je na morzu; wyjątkiem jest oczywiście atak na Tarent).
Jednak mniejsze jednostki musiały przede wszystkim ufać swojej
prędkości, będąc uzbrojonymi w stosunkowo małą ilość armat
przeciwlotniczych, w szczególności w Regia Marina, której korpus
oficerów zajmujących się morską bronią plot., powstały w 1926 roku celem
nadzoru rozwoju technicznego uzbrojenia dla floty, opierał się o ludzi
mających małe doświadczenie w służbie na pokładzie, przez co odrzucono
propozycję użycia armat morskich kal. 120 mm w podwójnej roli.
Dlatego też flota włoska bazowała na czynniku, jakim była szybkość,
który zamierzano wykorzystać w starciu z francuskim odpowiednikiem. Siły
lekkie floty miały być wobec tego szybkie, a ciężkie okręty zarówno
szybkie, jak i dobrze opancerzone. Ponadto rywalizacja z Francją
wymusiła na Włochach powstanie ogromnej floty podwodnej, która miała
zagrozić francuskim pancernikom i budowę krążowników „szybkich”, ale
słabo opancerzonych typu Trento i dwóch pierwszych serii typu
Condottieri, wraz z dziesięcioma wolniejszymi, ale solidniejszymi
krążownikami typów Zara, Garibaldi i Eugenio di Savoia. I tak: Typ
Trento powstał pomiędzy 1925 a 1929 rokiem, a pierwsze serie krążowników
typu Condottieri powstały pomiędzy 1928 a 1931 rokiem, w podobnym
okresie powstał francuski typ Tourville (1925-1928), który był niemal
pozbawiony opancerzenia, a nieco wcześniej Trouin-Duguay (1922-1926),
cechujący się słabym opancerzeniem. —————————————————————- Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń
podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)”! Wszystkie szczegóły
znajdziesz tutaj: http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5897
Wystarczy zgłosić taką chęć w komentarzach lub na PW na fan page’u lub napisać na e-mail: marek.sobski@interia.eu
—————————————————————-
Jeszcze krótki komunikat dla najwierniejszych czytelników: z powodu
moich kłopotów zdrowotnych w najbliższych tygodniach/miesiącach wpisy
będą ukazywać się w cyklu poniedziałek-środa-piątek. —————————————————————-
Kiedy, już po wojnie, krytykowano włoską politykę morską, Giamberardino
(umówmy się, że nie przybliżam dorobku cytowanych przed Sadkovicha
historyków; wspomnę jedynie gdy głos zabierze jakaś persona z epoki –
admirał etc.) szydził z krążowników ciężkich „Trento” i „Trieste”
określając je mianem „okrętów z blachy i kartonu”, wyrażając tym to, co
było powszechnym przekonaniem dotyczącym okrętów włoskiej floty: Włosi
poświęcili opancerzenie na rzecz szybkości, czyniąc tym samym swoje
okręty łatwym łupem dla Brytyjczyków.
Ale nawet jeśli „Trento”
i „Trieste” miały słabą ochronę, opancerzenie burtowe zaledwie 75 mm i
opancerzenie pokładu 50 mm (umawiamy się także, że nie wnikamy w
szczegóły, bo budowa okrętu wojennego nie jest oczywiście jednolita,
chodzi zwyczajnie o ukazanie pewnych prawidłowości i wyważenie z
zawiasów pewnych schematów myślenia), to „Zara”, „Fiume”, „Pola” i
„Gorizia” miały lepsze opancerzenie: opancerzenie burtowe 150 mm i
pokładu 70 mm. Teoretycznie, krążowniki typu Trento (warto wspomnieć, że
w włoskiej terminologii w tym miejscu pojawia się słowo classe – klasa
-, ale trzymamy się słownictwa znanego z naszego podwórka) były w stanie
rozwijać prędkość 35 węzłów a typ Zara 32 w, ale według większości
badaczy poświęcenie opancerzenia na rzecz szybkości nie było najlepszym
ruchem.
Asumptem do tej krytyki jest zwłaszcza utracenie trzech
krążowników ciężkich w bitwie u Przylądka Matapan i dwóch krążowników
lekkich u Przylądka Bon – w dwóch akcjach, w których silniejsze
opancerzenie i przewaga prędkości zdałyby się na nic – oraz strata
krążownika lekkiego u Przylądka Spada, gdzie prędkość zdołała ocalić
przynajmniej jeden z włoskich krążowników, a drugi został utracony po
uszkodzeniu aparatury napędowej odniesionym w sytuacji, gdy miast
wykorzystać swoją prędkość do ucieczki, zdecydowano się przyjąć starcie.
Z tuzina krążowników straconych przez Włochy w czasie wojny, tylko
jeden stracono w starciu dziennym, dosięgnięty przez wrogą artylerię.
Sześć zostało trafionych przez samolotu i/lub okręty podwodne, dwa przez
artylerię w starciu nocnym, dwa przez torpedy już po zmroku i jeden
został samozatopiony („San Giorgio” w Tobruku, ale ze względu na wiek
był on już raczej pływającą baterią obrony wybrzeża i plot.). Spośród
czternastu krążowników utraconych przez Brytyjczyków na Morzu
Śródziemnym, jedenaście zatopiły samoloty lub okręty podwodne, jeden
zginął na minie, jeden został zatopiony przez kutry torpedowe MAS i
jeden na skutek akcji sił szturmowych X Flottiglia MAS (wybuchowa
motorówka i „York” w Zatoce Suda).
Poświęcenie opancerzenia nie
wydaję się zatem bardzo znaczącym: nie z tego powodu Włosi niechętnie
angażowali swoje krążowniki. W rzeczywistości włoskie krążowniki są
porównywalne do ich brytyjskich rywali. Typ Berwick, w ramach którego
zbudowano „Kent”, wypierał 10 000 ton i miał osiem armat 203 mm, osiągał
32 w, a jego opancerzenie burtowe to 91 mm i pokładu 76 mm; typ Exeter,
w ramach którego powstał „York”, wypierał 8250 t, miał tylko sześć
armat 203 mm, a jego opancerzenie to odpowiednio 76 i 51 mm, podobne do
75 i 50 mm w przypadku typu Trento.
Typ Southampton miał lepsze
opancerzenie (127 i 57 mm), ale był wolniejszy od typu Zara, który
ponadto miał lepszą ochronę (150 i 70 mm). Dlatego krytyka włoskich
ciężkich krążowników wydaje się nadmierna, zwłaszcza, że przewaga
prędkości była istotna dla słabszej floty, a taką w starciu z Royal Navy
i sojusznikami Regia Marina z pewnością była, i nawet „Trento” i
„Trieste” nie zostały utracone z powodu niewłaściwego opancerzenia
(odpowiednio samoloty + okręt podwodny i samoloty podczas nalotu na La
Maddalena). —————————————————————- Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń
podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)”! Wszystkie szczegóły
znajdziesz tutaj: http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5897
Wystarczy zgłosić taką chęć w komentarzach lub na PW na fan page’u lub napisać na e-mail: marek.sobski@interia.eu
Oficjalnie! Wojna Mussoliniego (aka Marek Sobski) przedstawia
pierwszą książkę wydaną własnym nakładem: „Betasom. Włoska broń podwodna
w bitwie o Atlantyk (1940-1945)”. O możliwościach jej zamówienia piszę w
drugim akapicie wpisu. Wszystkie najważniejsze informacje zawarto w FAQ
(zwłaszcza w punktach na końcu): http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5869. Namiary na zdjęcia: http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5895.
Najważniejszą informacja: Tak! Książka jest droższa o jakieś 12 zł i
jest to suma przeznaczona na dalsze działanie bloga i fan page’a, zakup
materiałów i przygotowanie drugiej książki wydanej tą drogą: „Afryka
Wschodnia 1940-1941. Tom 1. Okres aktywności Włochów”. (ich ataki na
pogranicze Sudanu i Kenii. inwazja na Somali Brytyjskie, ale też
pierwsze kontrofensywy Brytyjczyków). Samemu autorowi nie wypada dużo
pisać o własnej pracy, ale serdecznie ją polecam, bo mam odczucie, że
niesie z sobą sporo wartości. W sierpniu 2013 roku debiutowałem jako
autor artykułem „Sommergibili na Atlantyku” zamieszczonym w
nieistniejących już „Okrętach” (wszystkie moje publikacje: http://wojna-mussoliniego.pl/?page_id=1951).
Od tamtego czasu trwały prace nad książką i z efektu końcowego jestem
bardzo zadowolony. Nie jest to kolejna identyczna publikacja o bitwie o
Atlantyk, gdzie Włosi stanowią dalekie tło. Jest to bardzo szczegółowa
monografia atlantyckiego zgrupowania broni podwodnej Regia Marina (od
nazwy bazy znanego jako Betasom) i swój koncept zrealizowałem w 100%.
Teraz o mojej pracy będą się wypowiadać już tylko czytelnicy, do czego
serdecznie zapraszam. Także do zadawania pytań merytorycznych. Wpis
zostanie zareklamowany i przypięty u góry fan page’a, więc łatwo go
znajdziecie, by sprawdzić, co pisze się o mojej propozycji.
Jak zamówić książkę? Najłatwiej najpierw skontaktować się ze mną za
pomocą prywatnej wiadomości (z Wojną Mussoliniego lub osobą prywatną),
zgłosić zapotrzebowanie w dowolnym komentarzu na fan page’u Wojna
Mussoliniego (wtedy to ja się odezwę) lub najpewniejsza metoda, czyli
e-mail: marek.sobski@interia.eu. Co dalej? Jeśli jesteś zainteresowany
zakupem to poproszę 65 zł i 40 gr (57 książka + 8,4 przesyłka na terenie
Polski Pocztą Polską) na konto: Marek Sobski, Kokosowa 4/11, 65-120
Zielona Góra, 64 1090 1551 0000 0001 0897 2923 (Santander), chętnie z
tytułem przelewu „Betasom”, a w razie płatności z konta firmowego etc.
proszę dodać imię i nazwisko, bym mógł zidentyfikować płatnika. Proszę o
podanie adresu (przy kontaktowaniu się ze mną lub w tytule przelewu),
po zaksięgowaniu wpłaty wyślę książkę (dowód wpłaty przyspieszy sprawę).
Wysyłka zagraniczna to 57 zł + 22,7 zł = 79 zł i 70 gr. Ewentualnie
kurierem GLS – Polska: 15,98 zł, Europa: od 69,00 zł. Inne formy wysyłki
są do uzgodnienia. Rezygnuję ze sprzedaży poprzez Allegro i E-Baya.
Książka jest też formą buntu przeciwko rodzimemu rynkowi wydawniczemu,
więc teraz oddawać 10% wpływów innemu pośrednikowi średnio mi się
uśmiecha. Jeśli będą takie głosy, że taka forma sprzedaży jest
potrzebna, to ją wprowadzę, ale książka będzie w cenie 63 zł 40 gr +
koszty przesyłki.
Marek Sobski, rocznik 1983, urodzony w
Krośnie Odrzańskim, absolwent Uniwersytetu Zielonogórskiego, historyk.
Autor książek „Lictorian Fasces over England. Regia Aeronautica in
action against England 1940–1941” i dwutomowej „Crickets against Rats.
Regia Aeronautica in the Spanish Civil War 1936-1939”, a także
kilkudziesięciu artykułów popularnonaukowych w magazynach Technika
Wojskowa Historia, Militaria, Militaria XX Wieku, Lotnictwo i Okręty. Od
końca 2011 roku propagator wiedzy o historii włoskiej wojskowości w
pierwszej połowie XX wieku udostępnianej czytelnikom za pomocą bloga
„Wojna Mussoliniego” i mediów społecznościowych.
Książka
przybliża działania włoskiego zgrupowania broni podwodnej biorącego
udział w zmaganiach atlantyckich podczas drugiej wojny światowej. Przez
umiejscowioną we francuskim porcie Bordeaux bazę Betasom przewinęły się
ogółem 32 okręty podwodne pływające pod trójkolorową banderą Marynarki
Królewskiej (Regia Marina). Przedstawiono ze szczegółami niemal dwieście
wykonanych przez nie patroli bojowych, omówiono wszystkie zwycięstwa i
porażki. Praca przybliża również historię samej bazy, doktrynę włoskich
podwodników, biogramy dowódców, okręty oraz inne czynniki mające wpływ
na sukcesy i niepowodzenia. Włosi działania na Atlantyku rozpoczęli źle,
z powodu braku wcześniejszych doświadczeń okazali się nieprzygotowani
do czekających ich działań, jednak uporem i ciężką pracą zdołali
przekształcić swój kontyngent atlantycki w bardzo skuteczną machinę
wojenną. W dużej mierze dzięki wysiłkom marynarzy z Betasom włoska
marynarka może szczycić się mianem szóstej najskuteczniej floty
podwodnej w historii istnienia tego rodzaju broni.
Spis treści:
Wstęp 1. Powstanie Betasom 2. Doktryna, okręty, dowódcy 3. Droga do Bordeaux 4. Pierwsze patrole z Betasom 5. Ciężka zima na północnym Atlantyku 6. Na wodach pomiędzy Azorami i Gibraltarem 7. Przełom lat 1941/1942 na południowym Atlantyku 8. Na amerykańskich wodach 9. Zmierzch Bogów 10. Włosi na Dalekim Wschodzie Zakończenie Aneks 1 – los okrętów wchodzących w skład włoskiej Grupy Atlantyckiej Aneks 2 – Statki zatopione przez okręty Regia Marina w bitwie o Atlantyk Aneks 3 – Statki i okręty uszkodzone przez okręty Regia Marina w bitwie o Atlantyk Aneks 4 – Najważniejsze daty z historii okrętów, ich stocznie macierzyste oraz znaczenie ich nazwy Bibliografia
Pierwsi przedpremierowicze książki „Betasom. Włoska broń podwodna na Atlantyku (1940-1945)” powinni dzisiaj znaleźć ją w swoich skrzynkach pocztowych. Dlatego pora podlinkować Wam trochę zdjęć. Jak wiecie, kupić ich dla tej książki nie byłem w stanie. Koszty wydruku wzrosły – zmiana układu tabel i nowa czcionka spowodowały, że rozrosła się ona ze 180+ stron do 200. Ponadto wydrukowano 60 dodatkowych egzemplarzy i dano mi wybór – na przemiał albo kupuję. Cóż było czynić. Dodajmy do tego koszty zakupu kopert, znaczków etc. i tym sposobem na moim koncie bankowym do bieżącego życia został ledwie tysiączek. Kończąc ten wątek: sprzedaż „Betasom” i niebawem uruchomienie Patronite ma w moim zamyśle pomóc przygotować kolejne propozycje już z ilustracjami (zdjęciami, mapami). Stawka sprzedaży tej pierwszej książki wydanej własnym nakładem to operacja ratująca życie moje i strony, albo gwóźdź do trumny, bo niestety tak skończyło się dla mnie pokładanie wiary w jednego z wydawców. Ale mniejsza z tym. Obiecałem w kwestii zdjęć, że pójdziemy trochę na około i umieszczę je na blogu, poniżej linkuję wspomnianą galerię (link do niej umieszczono we wstępie do książki) i kilka kolejnych:
http://dati.acs.beniculturali.it/SecondaGuerraMondiale/
(z listy pod tytułem „Luogo” należy wybrać Bordeaux i mamy fotorelację z
powrotu okrętu „Barbarigo” dowodzonego przez Enzo Grossiego do Betasom –
czytelnicy książki szybko dowiedzą się, czemu temu wydarzeniu nadano
taką pompę; koszt zdjęcia to ok. 10 €/szt.).
Ceny zdjęć podaję
trochę z premedytacją, bo nie chcę, by ich brak stanowił zarzut w moją
stronę. Bez wsparcia czytelników nie podołam z ich zakupem, choć zdjęcia
dla tego tematu są tak kosmicznie drogie (najtańsze po 6 €/szt.), że tu
chyba tylko wsparcie ministerialne by pomogło.
Oficjalna
premiera książki w najbliższą środę około południa. Na obecną chwilę
wyszło ode mnie 70 książek. Kilka przelewów nie zostało zaksięgowanych
(zwłaszcza te z poczty i w obcych walutach), ale dzisiaj powinny
dotrzeć. Wszystkie egzemplarze są wysyłane na bieżąco. Mam nadzieję, że
kontakt ze mną jest bezproblemowy i wszystkie sprawy pomału
poukładaliśmy. Oczywiście zamówienia można składać nadal (w
komentarzach, na PW i na maila: marek.sobski@interia.eu), ale w dniu
premiery będzie już Allegro i E-Bay i to powinno bardzo usprawnić całą
sprawę.