Mussolini wypowiada wojnę Anglii i Francji
Benito Mussolini wraz z gen. Alfredo Guzzonim dokonują przeglądu artylerzystów z Dywizji „Aosta”, rejon Małej Przełęczy Świętego Bernarda, 28 czerwca 1940. Kolejne tłumaczenie, w kolejnych dniach będą się pojawiały wpisy w oparciu o książkę H. James Burgwyn, „Mussolini Warlord”.
O 18.00 w poniedziałek 10 czerwca 1940 drzwi balkonowe w Palazzo Venezia otworzyły się pierwszy raz od dziewięciu miesięcy. Benito Mussolini, Duce włoskiego faszyzmu, ukazał się zebranemu tłumowi. Stojąc za kamienną balustradą, z rękoma opartymi stanowczo na biodrach, mówił podniosłym głosem, jego dolna warga drżała. „Żołnierze na lądzie, na morzu i w powietrzu! Czarne Koszule rewolucji i legiony! Mężczyźni i kobiety Włoch, Imperium i Królestwa Albanii! Słuchajcie! Nad naszym krajem wybiła godzina przeznaczenia. Godzina nieodwracalnych decyzji. Wypowiedzenie wojny zostało już doręczone ambasadorom Wielkiej Brytanii i Francji. Wchodzimy do walki przeciwko reakcyjnym i plutokratycznym zachodnim demokracjom, które zawsze utrudniały postęp i często zagrażały istnieniu narodu włoskiego… Po rozwiązaniu problemu naszych granic na kontynencie, bronią rozwiążemy też sprawę naszych granic morskich; chcemy zerwać łańcuchy terytorialnej i wojskowej natury, które duszą nas w naszym morzu, ponieważ naród liczący 45 mln nie jest naprawdę wolny, dopóki nie uzyska wolnego dostępu do oceanów”.
Wojna, mówił Mussolini, była wojną „biednych i licznych ludów”, przeciwko tym którzy „ustanowili monopol na wszystkie bogactwa i złoto na ziemi, młodych i płodnych narodów przeciwko tym sterylnym i podupadłym, dwóch stuleci i dwóch idei”. Duce nawoływał: „Sięgnijcie po broń, okażcie upór, odwagę i męstwo”. Faszystowskie Włochy, pierwszy sojusznik Nazistowskich Niemiec, włączyły się do Drugiej Wojny Światowej.
Kraj był słabo przygotowany do nowoczesnej wojny. Żołnierze, wielu z nich niepiśmiennych lub pobieżnie przeszkolonych, mieli przestarzały i nieskuteczny sprzęt. Ale moment jaki wybrał Duce wydawał się słuszny. Kto mógł zakwestionować jego kalkulację, że Anglia po pogromie pod Dunkierką, oprze się sama gniewowi Hitlera? Istotnie, Niemcy opanowały Norwegię, Beneluks i Francję, wydawało się, że wygrały wojnę. Włochy, według gdybań Mussoliniego, powinny dołączyć do Hitlera w twardej ale krótkiej walce i, „po kilku tysiącach zabitych”, powinny wziąć udział w końcowym zwycięstwie. Wtedy byłby współautorem zmiany proporcji sił w basenie Morza Śródziemnego. Pomysł by Ameryka i ZSRR wzięły udział w krucjacie przeciwko dyktatorom był niewyobrażalny. Warto zauważyć, że Mussolini nie konsultował tej decyzji ani ze swoim gabinetem, ani z faszystowską Wielką Radą.