Dalsze potyczki z Gideon Force
Orde Wingate (z prawej) w czasie narady z Hajle Selasje I (siedzi). Wracamy do zagmatwanej sytuacji w Afryce Wschodniej. Dalsza aktywność tzw. Gideon Force, czyli stworzonych przez Anglików sił etiopskich partyzantów.
Fort Mankusa znajdował się 10 km od Burie, Natale obsadził go dwiema kompaniami Ascari. Fort zaatakowały duże siły Gideon Force. Brytyjscy oficerowie wzywali za pomocą głośników, by askarysi porzucili swoją włoską sprawę. Przeliczono się, włoscy oficerowie zachęcali swoich ludzi do walki, Ascari walczyli dzielnie. W końcu etiopscy partyzanci wycofali się, kiedy omyłkowo ostrzelały ich moździerze armii sudańskiej. Dowódca fortu wysłał do Natale radiogram, że garnizon zdoła wytrwać.
W międzyczasie ofiarą alianckiego nalotu padło Burie. W panikę wpadli etiopscy i włoscy cywile. Etiopski książę Mammo zdecydował w tej sytuacji o wyprowadzeniu z miejscowości jego liczącej 1500 ludzi bande i ogłosił jej neutralność. Natale był zdegustowany tą zdradą, poprosił drogą radiową o możliwość wycofania się, Nasi wyraził zgodę.
4 marca 1941 garnizon Burie wycofał się, kolumna niebawem rozciągnęła się na długość mili (1,6 km). Maszerowano do Debra Markos, flanki zabezpieczała kawaleria i samochody pancerne. Natale miał 3500 Ascari, liczącą 4000 bande i 500 Włochów służących jako oficerowie, urzędnicy, technicy, sanitariusze, artylerzyści, załogi samochodów pancernych, czy kierowcy ciężarówek. Wraz z wojskiem maszerowały setki włoskich cywili, zwłaszcza kobiet i dzieci, oraz niektórzy tubylcy. Powyżej przelatywały włoskie samoloty, które wskazywały drogę na Debra Markos. W czasie pierwszych dwóch nocy panowało napięcie, aktywni byli snajperzy partyzantów. 6 marca doszło do niespodziewanego zdarzenia, ta głośna, powolna i niezgrabna kolumna zaskoczyła oddział etiopskich partyzantów dowodzony przez brytyjskich oficerów. Przodem Natale wysłał cztery samochody pancerne i trochę kawalerii. Dwa pojazdy zniszczono, ale pozostałe ostrzeliwały przeciwnika w otwartym terenie. Następnie do rejonu starcia dotarła kawaleria, askarysi rzucili się na przeciwnika. Jeden z włoskich samolotów zniżył pułap lotu, by z bliska obserwować pojedynek, przepłacił to zestrzeleniem. Do dzikiej walki dołączyła także piechota kolonialna Włochów. W końcu przeciwnik uciekł, jednak Natale był zdumiony, gdy dowiedział się o stratach własnych ludzi – nie mniej niż 250 zabitych i wielu rannych. Zła była sytuacja taktyczna grupy, starcie powstrzymało jej marsz, a główne siły Gideon Force znajdowały się o godzinę marszu za nią. Dlatego Natale pozostawił w pobliżu Fortu Dembecha 500 ludzi, przez 48 godzin siły te opóźniały marsz ludzi Wingate’a.
Gen. Nasi doszedł do wniosku, że Natale nie radzi sobie dobrze z tą sytuacją. Pozostawił sporo zaopatrzenia, wyprowadził swoje wojsko i cywili na otwartą przestrzeń, opuszczono też cztery forty. Gdy grupa dotarła w końcu do Debra Markos nastąpiła zmiana dowódcy, miejsce Natale zajął Col. Maraventano. Natale odesłano samolotem do Massauy, gdzie miał czekać rozkazów. Maraventano zebrał pod swoją komendą w Debra Markos 3. Brygadę Kolonialną, bande wycofaną z Burie, jego 19. Brygadę Kolonialną, kilka niezależnych batalionów askarysów, 10. Legion Czarnych Koszul, różne bande, artylerię, jednostki lotnicze i oddziały wsparcia. Razem 2 tys. Włochów, 3 tys. wojowników z bande i 10 tys. Ascari. To były duże siły, dodatkowo można było mieć nadzieję na wsparcie askarysów i bande Torelliego z Bahrdar (160 km na północ) i bandę rasa Hailu stacjonującą w górach Chokey, Maraventano czuł się bezpiecznie. Nasi był gotów atakować, szybko zdobyto Fort Emmanuel. Generał skontaktował się z Hajlu, zaproponował ludom zamieszkującym rejon Godżam, by wsparły jego walkę z najeźdźcą. Hajlu odpowiedział negocjacjami z… Wingatem. Nie taki był plan Nasiego.