Nieudany wypad na Bardię
Żołnierze 7. pułku bersalierów wypoczywają na tyłach, po pięciomiesięcznym pobycie na linii frontu wokół Tobruku, lato 1941 r. W ramach przerwy od wątku lotniczego i morskiego wracamy na chwilę do książki amerykańskiego historyka J.L. Ready.
Nocą 16 kwietnia 1941 włoska piechota i niemieckie oddziały rozpoznawcze uwieczniły swój długi marsz przez pustynię zajęciem portu Bardia. Prawie natychmiast spadł na nich ostrzał brytyjskich okrętów. Nocą 18 kwietnia bombardowanie powtórzyło się. Kolejnej nocy nie tylko zbombardowano port, ale także wysadzono desant komandosów. Włoska artyleria na brzegu podjęła pojedynek z okrętami i ostrzelała lądujących. Lądujący komandosi natrafili na brzegu na mieszankę najróżniejszych włoskich formacji: lotników, marynarzy, armijnych jednostek tyłowych, Czarnych Koszul, piechoty morskiej i Karabinierów. Cały ten konglomerat włoskich pododdziałów różnych specjalności, zaskoczony na tyłach, chwycił za karabiny i broń maszynową stawiając opór. Twarda obrona Włochów zmusił komandosów do wycofania się. To był drugi raz, kiedy włoski opór okazał się zbyt silny dla tych elitarnych wojsk (Ready zapewne ma na myśli klęskę operacji „Abstention”, atak na wyspę Kastelorizo; ale mniejszych i większych wpadek naliczyłbym jeszcze co najmniej kilka). Siła tego oporu zmusiła Brytyjczyków do przemyślenia całej strategii użycia wojsk specjalnego przeznaczenia. (Dalej jest bardzo słabo napisany wątek morski, np. przypisujący storpedowanie krążownika „Capetown” przez MAS 213 na Morzu Śródziemnym, podczas gdy akcja rozegrała się w pobliżu Massauy… ale warto także dodać ciekawą uwagę – operacja zajęcia Krety wg. autora to także próba Hitlera wywarcia wrażenia na Turcji i wciągnięcia jej do Osi) [Ciekawa jest także uwaga dotycząca lądowania na Krecie, słynny konwój, który eskortował włoski torpedowiec „Lupo”, został rozbity przez trzy krążowniki i cztery niszczyciele, dane dotyczące strat są różne praktycznie w każdej książce, Ready podaje, że wspólna akcja torpedowca „Lira”, choć nazywa go niszczycielem, oraz włoskich wodnosamolotów, uratowała 1615 Niemców, dzięki temu straty wyniosły tylko 300 zabitych].
Po tym jak ściśle cenzorowane włoskie gazety, magazyny, kroniki filmowe pokazywane w kinach i audycje radiowe ogłosiły wielkie zwycięstwa Mussoliniego, jest zrozumiałym, że nawet większość antyfaszystów musiała uwierzyć, że wygra on wojnę z Wielką Brytanią. Oczywiście, to nie rekompensowało matkom, wdowom i sierotom żałoby po najbliższych.
Rommel nie poświęcał doniesieniom prasy z Berlina i Rzymu wiele uwagi. Jego głowę zaprzątał bezkarny ruch Royal Navy do Tobruku, dzięki któremu zaopatrywano okrążony garnizon. Także on otrzymał posiłki, do Afryki przybyła niemiecka 15. Dywizja Pancerna. 30 kwietnia 1941 ponownie wysłał swoje czołgi przeciwko obronie twierdzy, wsparcia udzieliły włoskie i niemieckie samoloty i artyleria. Czołgi posuwały się naprzód pomimo ognia alianckiej artylerii, a za nimi, dla bezpieczeństwa, poruszali się grenadierzy pancerni. Po pokonaniu mili (1,6 km) Niemców przydusił do ziemi ogień wrogich czołgów, dział ppanc. i artylerii, o zmroku musieli się wycofać. Niemcy byli wściekli, zamiast poszukać winy u siebie, oskarżyli włoskie czołgi, które ich nie wspierały. Włosi ripostowali, że nie brali udziału w natarciu, ponieważ sami Niemcy twierdzili, że jest to zbędne. Partnerzy z Osi spierali się nadal. Gariboldi wydał parę rozkazów Rommlowi, ale wiedział, że ten i tak postąpi po swojemu. Prawda była taka, że Niemców pokonały miny, australijska artyleria i brytyjskie czołgi.
Nocą 3 maja Australijczycy kontratakowali, zmierzyli się z niemieckimi grenadierami pancernymi oraz włoskimi dywizjami „Pavia” i „Trento”. W swojej pierwszej prawdziwej akcji bojowej dobrze spisała się „Pavia”, przeciwnik został odrzucony. Od teraz oblężenie Tobruku przemieniło się w nocną służbę patrolową, wymianę ognia na dużych odległościach, okazjonalny ostrzał artylerii, prowadzone regularnie naloty powietrzne, dławiące burze piaskowe, nieznośny upał, dzielone z muchami jedzenie, lisie nory dzielone z pustynnymi pchłami, półsłoną wodę, choroby i doprowadzającą do szaleństwa nudę. Niebawem Niemcy nauczyli się poruszać tak wolno jak Arabowie i Włosi, odrabiając lekcję, że w takim klimacie należy oszczędzać energię.