Włoskie możliwości w A.O.I. okiem amerykańskiego historyka
Bitwa pod Keren, luty-marzec 1941 r., od lewej: żołnierz 11. pułku grenadierów Dywizji „Granatieri di Savoia”, Bulucbasci (sierżant) z 5. erytrejskiego batalionu kolonialnego, kapral z batalionu strzelców alpejskich „Uork Amba”. Dzisiaj dwa wpisy z książki J.R. Ready’ego o końcowych walkach w Afryce Wschodniej.
W maju 1941 r. Włosi usłyszeli wiadomość, że książę Aosta skapitulował w Addis Abebie, ale zewsząd napływało tyle dobrych wiadomości, że nie było powodu ogłaszać żałobę narodową. Zwłaszcza, że poddały się tylko wojska dowodzone bezpośrednio przez Aostę pod Amba Alagi. Niewiele garnizonów nadal walczyło w Etiopii, ale i pobicie tych nadal walczących musiało kosztować Brytyjczyków wiele czasu, a nawet więcej, gdyby czekali aż same skapitulują.
Pośród Brytyjczyków pojawiały się oczywiście głosy by pozostawić te garnizony samym sobie, ale były trzy powody dla których nie można było sobie na to pozwolić. Po pierwsze, rząd brytyjski uznał reżim Hajle Sellasje za sojusznika, a jego partyzanci byli za słabi by samemu zgnieść Włochów. Po drugie, odcięte garnizony mogły zdołać połączyć swoje siły i spróbować zaatakować na lotniska lub erytrejskie porty i ponownie zablokować bezpieczne podejście do Kanału Sueskiego. Po trzecie, idea włoskiego ataku z południa Libii, z zadaniem uratowania tych garnizonów, nie wydawała się zupełnie nierealna, zwłaszcza, że Włosi ponownie stanęli na granicy z Egiptem. Z pewnością był kolejny powód. Brytyjska propaganda konsekwentnie zaniżała włoskie możliwości, brytyjscy generałowie nie mogli znieść myśli o przerwaniu zabijania. Myśleli, że włoski garnizony będą upadać jeden po drugim jak dojrzałe jabłka.
W rezultacie Brytyjczycy nie przestali naciskać włoskich garnizonów w Etiopii. Pod koniec maja zmusili do poddania garnizon w Colito, wysyłając kolejnych 4089 Włochów i 3000 Ascari za obozowe druty. W kolejnych dniach zdobyli Siolo. Garnizonowi Abalti dano wybór: kapitulacja przed 23. Brygadą Nigeryjską, będącą częścią Britsh Army, która zobowiązała się zadbać o nich, lub oczekiwanie na tysiące etiopskich bojowników, którzy będą ich torturować aż do śmierci. Włosi wybrali kapitulację przed Nigeryjczykami.
Nadal twardo walczył generał Soddu, jego 21., 25. i 101. Dywizja Kolonialna kolejny raz zatrzymały Etiopczyków i 12. Dywizję Afrykańską. Jednak także temu garnizonowi kończyła się żywność i amunicja. Także tutaj padła propozycja, kapitulacja przed cywilizowanymi Brytyjczykami, albo przed mściwymi Etiopczykami. Garnizon skapitulował.
Liczący 2500 ludzi garnizon w Chilga odparł 17 maja atak Etiopczyków i Sudańczyków. Pięć tysięcy obrońców przełęczy Wolchefit nie tylko zatrzymało zmasowane etiopskie natarcie, ale jeszcze wzięło do niewoli rasa Ayalew Birru (kuzyna cesarza).
Na końcu tego sznura był Col. Maraventano. Jego kolumna liczyła 8 tys. mundurowych różnych służb i dwa tysiące cywili. Zatrzymał się w Addis Dera, do jego planowanego spotkania z księciem Aostą nie doszło, ludzie byli wyczerpani i chorzy. Wzgórza, które otaczały Włochów, były zajęte przez nieznaną liczbę żądnych krwi Etiopczyków. Sezonowe deszcze spowodowały wzrost zachorowań na bronchit (użyto określenia bronchial ailments), poziom odporności wszystkich okrążonych był alarmująco niski. Pomimo wszystko, gdy zaatakowali Etiopczycy i Sudańczycy, Maraventano zarządził kontratak i przez trzy dni jego żołnierze wykonywali rozkazy z niesamowitym hartem ducha, w końcu odrzucając przeciwnika. Następnie pułkownik nakazał swoim ludziom maszerować kolejnych 65 km do Fortu Agibar. Gehenna trwała, cywile i żołnierze cierpieli ogromnie. Gdy tylko przybyli na miejsce, natychmiast zaatakowali ich partyzanci. Tylko najzdrowsi nadawali się do walki, ale zdołali odeprzeć atak.
19 maja w forcie zjawił się emisariusz od Wingate’a, który poinformował Maraventano o kapitulacji Aosty, dodatkowo postraszył tysiącami partyzantów rasa Kassa, którzy oczekiwali na okolicznych wzgórzach na sygnał do rzezi. Wingate oferował kapitulację przed nim, co miało zapobiec masakrze. 23 maja włoski pułkownik skapitulował.
W międzyczasie gen. Torelli, który był poważnie ranny, zdecydował się opuścić Bahrdar i maszerować do Gondaru, by tam połączyć się z gen. Nasi. Ten 160 km marsz udało się zakończyć z powodzeniem.