Odważna decyzja dowódcy „Lince”
Port w Trypolisie, około połowy stycznia 1943 r. Trzy widoczne torpedowce to od lewej „Lince”, prawdopodobnie jego bliźniak „Perseo” i w głębi „Calliope”. Ponadto, z prawej i nieco głębiej, wojskowy zbiornikowiec „Tanaro” oraz trałowiec/jednostka zwalczania okrętów podwodnych „Eso”. No i oczywiście Cant Z.506 ratownictwa morskiego. „Eso” i „Tanaro” w przeciągu kilku kolejnych dni zostały zatopione przez alianckie lotnictwo, kiedy próbowały przedrzeć się do Włoch… Dalej wątek torpedowca „Lince”.
W listopadzie 1942 r. „Lince” eskortował konwoje do Trypolisu, Bengazi i Tobruku. 22 listopada torpedowiec znajdował się w Trypolisie, trwała ostatnia faza bitwy o szlaki zaopatrzeniowe do Libii. Okręt oczekiwał by odprowadzić do Włoch kilka frachtowców, które właśnie rozładowano w porcie. Tego dnia miało miejsce brytyjskie bombardowanie, jedna z bomb spadła w pobliżu „Lince”, ciężko go uszkadzając (być może trafiono nawet w rufę).
Odłamki podziurawiły poszycie kadłuba, otwierając drogę wodzie, która w paru miejscach groźnie zalała pokład okrętu, w tym komorę amunicyjną. Odnotowano także uszkodzenia w maszynowni, doszło do wycieku paliwa. Wyłączona z użycia była niemal cała broń torpedowca, za wyjątkiem jednego działa i działek kal. 20 mm. Nie działały także instrumenty nawigacyjne, tachometry, radio oraz kompas. By zapobiec zatonięciu „Lince” posadzono go na mieliźnie wewnątrz portu, w pobliżu Molo della Gazzella. Dowódca oraz połowa załogi została zabita lub ranna, wiele osób trafiło do szpitala. Dowodzenie przejął pierwszy oficer, sottotenente di vascello Vitaliano Rauber, pod którego okiem rozpoczęto pierwsze naprawy.
Miejsca, w których doszło do przebicia kadłuba, zdołali załatać płetwonurkowie, jednak nadal zalana pozostała komora amunicyjna. Okręt odzyskał pływalność, a w grudniu podjęto próbę odholowania go do Włoch. Już na morzu okazało się jednak, że woda jednak wdziera się do wewnątrz, do tego z taką prędkością, że trzeba było ustawić ludzki łańcuch z wiadrami by odciążyć nieco pracę pomp. Kulawy „Lince” musiał zawrócić do Trypolisu.
Wydawało się, że jest to już koniec okrętu. Ciężko uszkodzony i unieruchomiony w Trypolisie, było mało prawdopodobnym, by zdołał opuścić miasto, do którego nieubłaganie zbliżały się wojska alianckie, ścigające pobite pod El-Alamein wojska Osi. Nawet w normalnych warunkach szybkie przywrócenie mu sprawności byłoby ciężkie, co dopiero w porcie będącym coraz bliżej frontu i przy niepełnej załodze. Wszystkie porty Osi w Afryce były pod szczelnym nadzorem alianckiego lotnictwa, które w styczniu 1943 r. wręcz masakrowało włoskie jednostki próbujące przejść z Trypolisu do Włoch.
Podobnie jak inne uszkodzone jednostki, które nie mogły wyjść w morze, „Lince” musiał czekać smutny los: samozatopienie. Żadna jednostka nie mogła wpaść w ręce wroga. W styczniu 1943 r. Rauber otrzymał rozkaz posłania własnej jednostki na dno, postanowił jednak zrobić inaczej. 18 stycznia zebrał pozostającą do dyspozycji załogę, zaledwie około 30 ludzi i przedstawił im żałosny stan ich okrętu. Nie tylko szkody spowodowane nalotem były kłopotem, nie było torped i bomb głębinowych, nie było możliwości użycia dział. Dowódca przedstawił podkomendnym czekające na nich na morzu zagrożenia. Rauber zaproponował, że dopłynie do Włoch po omacku, czuł się na siłach dokonać tego, czekał na decyzję załogi. Marynarze jednogłośnie poparli plan swojego dowódcy. Rauber udał się do Comando di Marina Tripoli (lokalne dowództwo Regia Marina) i tam przedstawił swój ryzykowny plan.
W sztabie wysłuchano z uwagą przedsiębiorczego oficera i zaakceptowano jego zamiar. Wieczorem 18 stycznia, kiedy port znowu był bombardowany przez wrogie lotnictwo, na pokład „Lince” dostarczono wodę i paliwo. O 19.30 torpedowiec ostatecznie opuścił największe miasto kraju, który przez lata był „czwartym brzegiem” Włoch (“Quarta Sponda”), zdając się na bardzo niepewny los. Niewiele jednostek opuszczających wówczas Trypolis (upadł 23 stycznia) docierało do Ojczyzny.