Ostatni utracony torpedowiec Regia Marina
Wrak torpedowca „Lince”, niedługo po ataku na niego. Druga część historii o tym zdarzeniu i ostatnia o „Lince”. Przerwa niestety, wpisy wracają w poniedziałek.
O 8.15 torpeda wystrzelona z „Ultor” trafiła w lewą burtę na rufie włoskiego torpedowca, eksplozja była tak silna, że Włosi uważali, iż trafiły ich dwie torpedy. „Lince” przełamał się, rufa, wraz z maszynownią wyleciała później w powietrze i zatonęła na pozycji 39°24’ N i 17°09’ E. Działo nr. 2 kal. 100 mm zostało, wraz z platformą i obsługą, wyrzucone w powietrze, szczątki spadły pomiędzy mostkiem i kominem. Odłamki zasypały pokład i plażę, na której tkwił okręt. Zginął dowódca i ośmiu członków załogi, siła eksplozji sięgnęła także łodzi rybackiej, znajdującej się 20-30 m od brzegu i kilka metrów od „Lince”. Zginął młody chłopiec Francesco Salvatore Tridico, a dwudziestokilkoletni Pietro Martino doznał poważnych obrażeń nogi, którą trafił fragment poszycia torpedowca. Oszołomiony Pietro spytał ojca: „Tato, dokąd poszedł kapitan?”, a później, już nieco oprzytomniawszy: „Tato, nie mam nogi, uderzyły mnie jakieś blachy”. Pietra na pokład wzięła łódź rybacka rodziny Malena, odwieziono go na brzeg i wsadzono do pociągu transportowego. Tą drogą chłopiec trafił do szpitala w Rossano, gdzie natychmiast amputowano mu nogę. W czasie ataku ciężko ranny został sottocapo meccanico Luciano Nicosia, który zmarł 30 sierpnia, podnosząc ilość ofiar wśród załogi torpedowca do dziesięciu.
Wśród ocalałych był marynarz Angiolo Mascalchi, który chwilę przed atakiem wspiął się na mostek, by napisać list do rodziny. Kolega, który niedawno pożyczył mu pióro, nie miał tyle szczęścia. Torpedowiec zamienił się we wrak, ale marynarze nadal mieli wolę walczyć. Gdy dostrzeżono, że w pobliżu próbuje wynurzyć się „Ultor”, prawdopodobnie Brytyjczycy uważali, że pokład ich ofiary został opuszczony, otworzono ogień z działa nr. 1 kal. 100 mm, znajdującego się na dziobie. Przeciwnik pojawił się jednak tak blisko, że włoskie pociski niegroźnie przelatywały nad jego kioskiem. „Ultor” nie chciał jednak ryzykować, zszedł pod wodę i oddalił się. To był koniec „Lince”, to co z niego zostało nie nadawało się do naprawy.
Istnieje także inna wersja ataku: „Ultor” miał najpierw zostać zmuszony do zejścia pod wodę, Włosi mieli wystrzelić do niego co najmniej dwukrotnie z działa na dziobie, a dopiero później odpalona została śmiertelna torpeda. Dowódca miał znajdować się na rufie i kierować celowaniem działa, miał zginąć w chwili uderzenia torpedy. Ta wersja podaje także większą ilość ofiar, 12-13 ludzi.
Nigdy nie odnaleziono ciał dowódcy i młodego chłopca. Pogrzeb ofiar odprawił ksiądz Ernesto Terminelli w kościele San Cataldo Vescovo w pobliskim Cirò Marina. Obecna była reszta załogi, która zmówił modlitwę marynarzy (wł. preghiera del marinaio). Marynarza Antonio Bagnato i sergente Renato Pedemonte pochowano w Crotone, pozostałych w Cirò Marina, a następnie przeniesiono ich ciała w miejsca ich pochodzenia. Zwinięto obóz na Punta Alice, a członkowie załogi „Lince” otrzymali nowe przydziały. Na miejscu pozostawiono jedynie marynarza Francesco Donnici z Cariati, miał on strzec wraku. Poznał tutaj swoją żonę i w Cirò Marina pozostał na resztę swojego życia. Jeden z maszynistów wyemigrował do Australii, ironią losu, miał tam za sąsiada członka załogi okrętu podwodnego „Unrivalled”, który w styczniu 1943 r. próbował zatopić „Lince” w czasie jego ucieczki z Trypolisu. Bruno Lombardi, okrętowy kucharz, dorobił się hotelu w San Mauro a Mare (Forlì), w 1993 r. wpadł na pomysł zorganizowania spotkania byłych marynarzy z torpedowca. W prześledzeniu powojennych losów załogi i zdobyciu adresów pomogli lekarz pokładowy Falco Lazzari, pochodzący z Turynu sergente Antonio Chiabotto oraz pochodzący z Gorizia sottocapo fuochista (palacz) Agostino Tacchinardi. Spotkanie miało miejsce we wrześniu 1993 r.
Sekcja dziobowa „Lince” przez kilka kolejnych lat tkwiła na mieliźnie, przypominając o tragedii. W latach 1949 i 1950 rozebrano ją na miejscu. Resztki zniekształconej rufy nadal leżą w różnych miejscach dna, rozrzucone dość szeroko. Wśród dużej ilości szczątków można rozróżnić wyrzutnię torped kal. 450 mm, znajdującą się ledwie na 4 m głębokości, oraz jedno z dział 100/47 mm. Niektóre z przedmiotów odzyskał nurek Vittorio Papaianni z Cirò Marina, są to: dzwonek, hełm i dwie brązowe litery z jego kodową nazwą – „LC”, w przyszłości mają być one przekazane do Museo del Mare di Cirò Marina (muzeum morskiego w tej miejscowości).
W sierpniu 2013 r. uroczyście obchodzono 60 rocznicę zatopienia torpedowca „Lince”. Obecni byli żyjący członkowie załogi (kilku), przedstawiciele władz cywilnych, w tym burmistrz Cirò Marina Roberto Siciliani, władz wojskowych, w tym ammiraglio Domenico De Michele (dowódca floty rejonu zachodniej Sycylii), przedstawiciele kleru oraz stowarzyszenia broni (można wyguglować artykuły z włoskiej prasy, na pewno byli członkowie ANMI – Associazione Nazionale Marinai d’Italia; narodowe stowarzyszenie włoskich marynarzy) i lokalnej ludności. Odprawiono mszę ku czci poległych, a łódź patrolowa Guardia Costiera (straży wybrzeża) złożyła wieniec w miejscu zatopienia okrętu, na pozycji 39°24’8.66″ N i 17°8’53.16″ E. Na pechowej mieliźnie umieszczono także tablicę pamiątkową. Nadbrzeże portu zostało utytułowane „Marinai d’Italia” (nadbrzeżem włoskich marynarzy). Brat chłopca, który wówczas poległ (Francesco Salvatore Tridico) oraz Pietro Martino, który stracił nogę, otrzymali pamiątkowe odznaczenia. Na ceremonii obecny był także ksiądz Ernesto Terminelli, który w 1943 r. odprawił ceremonię pogrzebową ofiar ataku. Ponadto odczytano dokumenty dotyczące zatopienia „Lince”, przechowywane w Ufficio Storico della Marina Militare (biurze historycznym marynarki wojskowej), odbyły się konferencja oraz wystawa przedmiotów wydobytych z wraku, a swoimi wspomnieniami podzielili się ocalali marynarze. Od 2010 r. w lokalnym muzeum (Museo Civico) można oglądać wystawę zdjęć dokumentujących zatopienie torpedowca „Lince”.