Odbudowa włoskiej armii w RSI
Niemieckie działo 7,5 cm PaK 40 było podstawowym sprzętem kompanii przeciwpancernych w dywizjach Esercito Nazionale Repubblicano. Właśnie o armii RSI będą kolejne wpisy.
W momencie swojego powstania, na terytorium włoskim pod niemiecką kontrolą – w Repubblica Sociale Italiana (Włoska Republika Socjalna), jednym z pierwszych problemów, z jakim musiało zmagać się nowe Ministerstwo Obrony, była rekonstrukcja sił zbrojnych.
Rozpad Regio Esercito (armii królewskiej) pozostawił po sobie złe wrażenie, zastanawiano się, czy nowa armia nie powinna zostać odbudowana jedynie w oparciu o zaciąg ochotniczy. Jednak wraz z D.L. 28.10.43 (ustawa zasadnicza sił zbrojnych) powrócono do poboru powszechnego, wraz z wszystkimi wynikającymi z tego problemami. W tym przypadku (dywagacjach nad armią ochotniczą) możliwy jest silny wpływ okupanta, który nie chciał tworzenia bardzo licznej armii, co wynikało z ograniczeń w broni i wyposażeniu, z którymi się zmagano. Po włoskim zawieszeniu broni wszystko, co był w stanie wyprodukować włoski przemysł zbrojeniowy, było rekwirowane przez niemieckie siły zbrojne.
Wszystkim, co marszałek Rodolfo Graziani mógł wyrwać Niemcom, była obietnica (protokół podpisany w OKW w Rastenburgu/Kętrzynie pod datą 16 października 1943) wyposażenia, uzbrojenia i przeszkolenia czterech dywizji (alpejskiej i trzech piechoty), które razem miały liczyć 52.000 żołnierzy. Spośród około 600.000 internowanych przez Niemców włoskich wojskowych (w tym 22.000 oficerów i 200 generałów) należało wybrać 12.000 podoficerów, absolwentów szkół wojskowych i doświadczonych żołnierzy, oczywiście ochotników, których zamierzano użyć jako instruktorów, dołączyć ich do ich niemieckich odpowiedników oraz przydzielić ich do czterech obozów szkoleniowych udostępnionych przez armię niemiecką.
W styczniu z Włoch powinna napłynąć wystarczająca liczba ochotników by rozbudować stany nowych włoskich dywizji oraz zwiększyć o 1/3 ich planowaną liczebność. Ich szkolenie miało potrwać cztery miesiące, w pierwszych dniach czerwca dywizje powinny wrócić do Ojczyzny, pozostawiając w obozach 1/3 przeszkolonych już ludzi, którzy mieli stworzyć zalążek drugiej serii czterech dywizji mających powstać pomiędzy lipcem i listopadem. Dziewiąta dywizja, pancerna, miała być gotowa pod koniec 1944 r., jednak pod warunkiem, że włoskie dowództwo zdoła wysłać do Wunsdorfu specjalistów, którzy mieli już do czynienia ze służbą w wojskach pancerno-zmotoryzowanych. W każdym przypadku sprzęt potrzebny do stworzenia dywizji mieli dostarczyć Niemcy. Umowy przywidywały także stworzenie, przez stronę włoską, pomocniczych jednostek artylerii i inżynieryjnych dla celów obrony przeciwlotniczej i obrony wybrzeża, gdzie miało służyć kolejnych 30.000 Włochów.
Mussolini wystąpił z dużo ambitniejszym planem, datowana na 8 października 1943 propozycja przywidywała powołanie 300.000 ludzi, którzy stworzyliby 10 dywizji piechoty, 10 dywizji grenadierów pancernych i 5 dywizji pancernych. Ponadto 100.000 ludzi miało zajmować się sprawami logistycznymi, a kolejne 100.000 miało stanowić rezerwę.
Włoskimi dywizjami miało zawsze dowodzić włoskie dowództwo, na wyższych szczeblach operacyjnych miały one podlegać jednak Niemcom.
W rzeczywistości nie stworzono nigdy nic poza czterema pierwszymi dywizjami. Nie stworzono jednostek zmotoryzowanych, także plan z 29 listopada 1944 o sformowaniu batalionu czołgów nie miał żadnych następstw.
Podobna sytuacja miała miejsce także na południu i na Sardynii, gdzie alianci pozwolili sformować najpierw ledwie włoską brygadę, którą następnie rozbudowano do siły małego, liczącego 25.000 ludzi, korpusu. Taki udział południowych Włoch nie zadowalał sojuszników. Postanowiono w końcu uzbroić w najlepszy dostępny sprzęt jednostki włoskie, które pozostały na południu i zachować ich dwupułkową organizację. W ten sposób powstało sześć Gruppi di combattimento (grupy bojowe), przy czym jedna z nich miała stać się centrum szkoleniowym dla pozostałej piątki. Także na południu wielkimi jednostkami dowodzili sami Włosi.