IX batalion zastawia pułapkę
Jeńcy odprowadzani na tyły. Drugi dzisiaj wpis o Operacji „Braganza”.
O 4.15 30 września 1942, wojska brytyjskie rozpoczęły marsz w stronę włoskich pozycji, wówczas gwałtownie ostrzeliwanych przez dziewięć pułków artylerii polowej. W przeciągu 20 minut 240 dział dużych i średnich kalibrów skupiło swój ostrzał na pozycjach IX batalionu z „Folgore”, niszcząc wiele z włoskich stanowisk.
5. Queen’s Battalion dostał kluczową rolę podczas szturmu – miał wedrzeć się głęboko w pozycje spadochroniarzy i zająć dwie najważniejsze pozycje ogniowe na wzgórzach. Bataliony 6. i 7. miały przejąć kontrolę nad terenem i oczyścić go z nieprzyjaciela. Kompania „C” 5. batalionu miała zaatakować frontalnie wzgórze 94, kompania „A” wzgórze 92, a kompania „D” miała opanować wzgórze 101 obchodząc znajdujące się na nim pozycje Włochów od południa. Kompanii „B” przydzielono rolę wsparcia, miała skonsolidować pozycje na wzgórzu 101, gdy to zostanie oczyszczone z przeciwnika. Operacja rozpoczęła się pomyślnie, piechota 5. batalionu przemieszczała się w gęstej zasłonie dymnej i zdołała uczynić wiele przejść przez zapory z drutu kolczastego. Najdalej wdarła się kompania „A”, która obchodziła wzgórze 92, ale gdy kompania „C” przekraczała pole minowe, Włosi wystrzelili wiele „oil mortar bombs” (no właśnie – cóż to jest, ktoś wie?) – oświetlając w ten sposób pole bitwy. W końcu na kompanii „C” skupiono silny ostrzał broni maszynowej i moździerzy. Mimo to kompania spróbowała podjąć atak na wzgórze 94, ale napotkała silny ogień obrońców, a w końcu nadziała się na kontratak spadochroniarzy rzucających granaty ręczne. Kompania „A” miała się jeszcze gorzej, wyszła na tyły głównej pozycji ogniowej Włochów znajdującej się na wzgórzu 92, ale wówczas odezwał się silny ostrzał broni maszynowej i moździerzy z pozycji rozrzuconych w okolicy wzgórza. Znajdująca się w otwartym terenie kompania została ostrzelana z tyłu i flanek, została „niemiłosiernie zdziesiątkowana”. Nielicznych ocalałych wzięto później do niewoli.
Nowa taktyka spadochroniarzy sprawdziła się doskonale. Uwięziona na włoskich liniach kompania miała wszędzie dookoła włoskie stanowiska strzeleckie. Ogień ze wszystkich kierunków zablokował wszelką możliwość dalszego prowadzenia ataku, jak i odwrotu. Ernest Norris, podoficer w kompanii „A” wspomina, że przyduszeni do ziemi Anglicy słyszeli włoskie głosy, gdy skoczkowie koordynowali swoje działania, a sami bezradnie leżeli na ziemi. W końcu spadochroniarze stali już nad leżącymi przeciwnikami, wykrzykując polecenia o odrzuceniu broni. „Dokładnie to zrobiliśmy”, wspomina Norris.
Dowodzący włoskim batalionem kapitan Chiappa wspomina: „Kiedy ustał ostrzał wrogiej artylerii zobaczyliśmy sześć samochodów pancernych i liczną piechotę zbliżającą się ku nam. Pozwoliliśmy im przejść przez zapory z drutu nie oddając przy tym żadnego strzału. Kiedy nie napotkali żadnej reakcji z naszej strony, przeciwnicy przeszli zapory i weszli w perymetr naszej obrony. Zaryzykowałbym twierdzenie, że weszli tak głęboko w nasze pozycje, bo myśleli, że zostały one opuszczone. Gdy już znaleźli się za zaporami z drutu otworzyliśmy ogień. Wielu z nich padło na ziemię i zaczęło odpowiadać ogniem, ku nam ruszyły samochody pancerne. Jedno z naszych dział przeciwpancernych, które zajmowało pozycję o około 200 metrów od pojazdów, otworzyło ogień i unieruchomiło dwa z nich. Pozostałe cztery najpierw spróbowały przedrzeć się przez nasze stanowiska, a później wycofały się”.