Pierwsze potyczki na przedmieściach Rzymu
Samochód pancerny Autoblinda 43 i niemieccy spadochroniarze na przedmieściach Rzymu. Ostatni wpis dzisiaj. Za tydzień będziemy kontynuować wątek walk włosko-niemieckich.
Generałowie i oficerowie sztabowi z Comando Supremo, którzy kreślili włoską strategię za pomocą kolorowych szpilek i map w bezpiecznym sztabie w Monterotondo, 20 km od Rzymu, teraz na własne oczy mogli zobaczyć prawdziwe oblicze wojny. O 9.00 9 września w rejonie sztabu desantowano batalion z niemieckiej 1. Dywizji Spadochronowej. Napotkano tak silny ogień włoskiej artylerii przeciwlotniczej, że spadochroniarzy zrzucano w promieniu jednego do czterech kilometrów od celu.
Spadochroniarze szybko się przegrupowali i rozpoczęli atak na obiekt. Natychmiast ogień otworzyli do nich karabinierzy. Do walki szybko dołączyli inni Włosi, od generałów po szeregowych. Podobnie uczynił cywilny personel sztabu.
Niemcy doskonale znali wszystkie słabe punkty obrony. Stało się tak za sprawą faszystów, którzy się do nich przyłączyli. Jednak walki były tak ciężkie, że po dwóch godzinach szturmu elitarni spadochroniarze Hitlera musieli użyć kobiet i dzieci jako żywych tarcz. Ostrzał Włochów wcale jednak nie zelżał. Cywile i spadochroniarze zostali rozproszeni wśród gradu kul. W samym sztabie także ponoszono ciężkie straty. Ponawiano wezwania o pomoc.
W sąsiednich Ponte del Grillo i Mentana inne tyłowe jednostki włoskie także były atakowane przez elementy 1. DSpad. One także stawiły twardy opór. Generał Tabellini z DP „Piave” usłyszał wezwania o pomoc i wysłał na ratunek dwa swoje bataliony. Około południa zaatakowały one niemieckich spadochroniarzy. Niebawem do walki włączyły się kolejne dwa bataliony z DP „Re”. Pod koniec dnia walczący w okolicy Niemcy znaleźli się w ciężkim położeniu, tracąc 600 ludzi.
Major Giovanni Licari wydawał się osobą niezwykłej charyzmy, za którym gotowi byli pójść inni. Major zebrał improwizowane siły złożone z żołnierzy Dywizji „Granatieri di Sardegna”, w tym kucharzy i kierowców, kadetów ze szkoły karabinierów, oraz chętnych do pomocy cywilów – mężczyzn i kobiety i na południowych przedmieściach Rzymu stworzył pozycję blokującą drogę w głąb miasta. Gdy nadeszli niemieccy spadochroniarze ludzie Licariego otworzyli ogień. Rozpoczęła się bitwa o Rzym. Obrońcy byli mocno naciskani przez Niemców. Jednak na czas z odsieczą przybyła kawaleria – batalion „Lancieri di Montebello” z jego samochodami pancernymi uzbrojonymi w armaty kal. 47 mm i odrzucił Niemców, w ślad za którymi ruszył włoski kontratak. Później włoska piechota i samochody pancerne ruszyły do kontrataku, którym dowodził mjr d’Ambrosio, zdołano odbić sporo terenu.
Generał brygady Dardano Fenulli, zastępca dowódcy w Dywizji „Ariete II”, wprowadził kolejną grupę bojową do dzielnicy Ciampino (obecnie jest to osobne miasto i pewnie było tak też w 1943 r.).
W La Magliana miało dojść do pertraktacji Dywizji „Granatieri di Sardegna” ze spadochroniarzami, ale Niemcy ponownie otworzyli ogień z broni maszynowej do parlamentariuszy. Pojmano przy tej okazji ppłk Giuseppe Ammassani, którego Niemcy prowadzili teraz przed sobą, żądając, by rozkazał skapitulować swoim ludziom, inaczej zostanie zastrzelony. Chociaż wiedział, że jest to samobójstwo, wykrzyczał do swoich ludzi, że mają walczyć nadal. Obie strony otworzyły ogień. Jakimś cudem żadna kula nie trafiła Ammassaniego i zdołał on ocaleć.
W południe gen. Cadorna zameldował, że „Ariete II” wszędzie wygrywa z Niemcami, „Lancieri di Montebello” osiągnęli Rzym. Niebawem dywizję pancerną miała zluzować na pozycjach DP „Re”, przez co „Ariete II” mogłaby wykonać rozkaz Roatty i udać się do Tivoli. W przeciągu godziny podjęto marsz i po południu dywizja weszła do Rzymu. Po drodze pozdrawiały jej żołnierzy dziesiątki tysięcy cywili, a z południa dochodziła kanonada, gdyż nadal trwała akcja lansjerów. Samochody pancerne także miały ruszyć na wschód w stronę Tivoli.
Po przybyciu do Tivoli Cadorna spotkał się z Carbonim. Musiał przyznać, że po drodze zdezerterowała część jego ludzi. Carboni słabo orientował się w sytuacji. Posiadano także ogólnikowe raporty z całego kraju. Niemcy zajęli Orvietro, Chiusi, Viterbo i Tarquinia. Dywizja „Re”, która zluzowała „Ariete II”, była atakowana, ale trzymała swoje pozycje. Wiele włoskich jednostek otrzymywało sprzeczne rozkazy, w wielu przypadkach z inspiracji faszystów. Część oficerów namawiała gen. di Bergolo, by przekazał DPanc. „Centauro II” do dyspozycji Niemców. Dywizja „Granatieri di Sardegna” otrzymała rozkaz niewiadomego pochodzenia do opuszczenia Rzymu. Carboni nakazał jej słuchać wyłącznie jego rozkazów i pozostać na pozycjach. Sardyńczycy dowodzeni przez Licariego i d’Ambrosio ponownie atakowali w południowych przedmieściach Rzymu, ale tym razem ponieśli ciężkie straty.
Niemcy aresztowali generała Italo Gariboldiego, który współpracował z nimi w Afryce i Rosji (gdzie u samych Włochów zyskał opinię zbytnio uległego w kontaktach z sojusznikiem i biernego wykonawcy ich rozkazów, m.in. ARMIR ruszając do ZSRR miała bronić odcinka nad Donem długości 100 do maks. 200 km, broniła prawie 300 km i Gariboldi nigdy nie zgłaszał wobec tego zastrzeżeń), i skazali go na śmierć, całe szczęście wyroku nie wykonano.
Z Ortony ewakuowano Badoglia i rodzinę królewską. Przewożące dygnitarzy okręty skierowały się do Bari będącego w rękach włoskich. Generał Nicola Bellomo zebrał ad hoc grupę policjantów, Czarnych Koszul, marynarzy oraz żołnierzy i odbił port z niemieckich rąk, przepędzając także niemieckich saperów, którzy zamierzali zdewastować jego infrastrukturę. Bellomo został ranny w walkach.