Za króla i tricolore!
Erytrejscy askarysi byli według mnie najlepszymi żołnierzami kolonialnymi armii włoskiej (ale opcja somalijska też ma swoich entuzjastów). Ponoć, chociaż jeszcze to sprawdzę, podczas bitwy pod Amba Alagi, czyli finalnego starcia wojsk włoskich na tzw. froncie północnym kampanii w Afryce Wschodniej, głównodowodzący książę Aosty miał złożyć swoim wiernym askarysom ofertę rozpuszczenia oddziałów kolonialnych, a dalszą beznadziejną walkę mieli toczyć już tylko Włosi. Żaden askarys miał wówczas nie przejawiać chęci pójścia do domu i faktycznie do końca walczyli dla swojej flagi i swojego króla. Mam ciekawą książkę o Erytrejczykach i są tam dziesiątki podobnych wspomnień askarysów, mówiących o tym, że włoska tricolore i Wiktor Emanuel III byli przez nich traktowani jako ich barwy i ich władca. Musimy przecież pamiętać, że afrykański żołnierz wojny 1940-1941 r. nie postrzegał swojego życia jak my dzisiaj. Miał owszem świadomość bycia Erytrejczykiem etc. i Włosi wręcz zachęcali swoich podwładnych do manifestowania swojej odmienności – stąd duża różnorodność formacji ze względu na wyznanie i pochodzenie regionalne – z drugiej strony ta dbałość o szczegóły była świadomym zabiegiem: rozbudzanie nacjonalizmów i czasem podsycanie konfliktów na różnym tle tamowało powstanie jakiejś większej wspólnej świadomości ich poddanych. Jednak ze wspomnień askarysów wynika, że bardzo mocno akceptowali swoją przynależność do włoskiego imperium. A faszyzm i jego afrykańscy poddani? To, co dzisiaj nazwiemy rasizmem, a co w okresie europejskiego kolonializmu było smutną normą, czyli brak wstępu czarnoskórych do kin i teatrów, przedziały dla białych w tramwajach, europejska dzielnica w Asmarze, Massawie itp., było obecne w koloniach włoskich, także przed Mussolinim. Za faszyzmu zmianą były ustawy rasowe, które zamykały dla obcokrajowców (w równej mierze dla Erytrejczyka co i dla Niemca) niektóre zawody i to była ich główna reperkusja dla afrykańskich poddanych Wiktora Emanuela III i Benito Mussoliniego (i przyjęto to w koloniach z rozczarowaniem).
Wróćmy jednak pod Keren. Pierwsza faza bitwy miała miejsce pomiędzy 2-13 lutego 1941 roku. Włoska obrona znajdującego się tutaj pasma górskiego była słaba i Brytyjczycy natarli na nią z dużą siłą, zajmując szereg ważnych wzniesień i docierając aż na przedmieścia Keren (realnie groziło to katastrofą). Jednak seria brawurowych kontrataków askarysów i Włochów spowodowała, że na koniec tej fazy bitwy Brytyjczycy zostali z jedyną zdobyczą w postaci szczytu – koty 1616 m (nazwanej Camerons Ridge od szkockiego batalionu, który go zdobył). Dzisiaj taki fragment z tych walk:
Świt 12 lutego rozpoczął się od intensywnego ostrzału włoskich pozycji w rejonie gór Zelalè-Falestoh. W tym czasie naprzód ruszyły silne patrole indyjskiej piechoty. Batalion 4/11 Sikhs od południa związał włoską obronę, batalion 4/6 Rajputana Rifles skierował się na Falestoh, ponadto patrole poszukiwały innej drogi prowadzącej do szosy w kierunku Asmary. Włoską obronę stanowiły na tym odcinku X batalion kolonialny, 1. kompania grenadierów sabaudzkich, batalion „Toselli” (obsadzał górę Falestoh) i na lewej flance CLI batalion kolonialny (odcinek pomiędzy górami Agher i Becanà). Rezerwę stworzył IX batalion kolonialny.
Od początku walki miały niezwykle brutalny charakter. Hindusi ominęli górskie szczyty i przedzierali się w stronę osady Giufà, dopiero zdecydowany kontratak obrońców wyeliminował to zagrożenie. Włoska artyleria skupiła swój ostrzał na wykrytych pozycjach brytyjskich armat w dolinie Bogù, gdzie koncentracja środków ogniowych była bardzo duża. Dalsze natarcie na Keren zatrzymano. Z dużą siłą atakowano za to pozycje IV batalionu kolonialnego, który musiały wzmocnić dwie kompanie CVII batalionu i 1. kompania LII batalionu kolonialnego. IV batalion stracił 12 oficerów włoskich i ponad połowę swoich żołnierzy. Duże straty ponieśli także grenadierzy sabaudzcy. Od pierwszych godzin popołudniowych atak indyjskiej piechoty zaczął tracić na sile. W końcu Hindusi rozpoczęli się wycofywać, a włoscy askarysi ruszyli za nimi w pościg. Impet włoskiego kontrataku był tak duży, że w powietrze wysadzono wysunięte składy amunicji (ok. 40 000 pocisków) brytyjskiej artylerii, a w ręce Włochów dostała się liczna broń i inne materiały . Brytyjczycy uznali swoją porażkę – włoskiej obrony nie dało się obejść, obronę pod Keren trzeba było przełamać frontalnym atakiem.
—————————————————————-
Babu Singh, żołnierz batalionu 3/1 Punjab, który został ranny około 18.00 10 lutego 1941 r., wspomina: „Do tego momentu ponieśliśmy ciężkie straty. Nasz pułkownik… który także został ranny, ogłosił, że nie poczyniono żadnych przygotowań do ewakuowania poległych i rannych, wzywał, by każdy radził sobie sam i wycofywał się”.