Men meu?
Wymowna pocztówka z okresu włoskiej inwazji na Etiopię – żołnierze agresora przynoszą z sobą koniec niewolnictwa.
Dzisiaj tak króciutko chciałem Was uczulić przed popełnianiem pewnego zgubnego skrótu myślowego. Etiopczyków za żadne skarby nie należy postrzegać jako jednolity naród (oczywiście w interesującym nas okresie). Cesarstwo było teatrem wewnętrznych rozgrywek pomiędzy przedstawicielami różnych ludów i wyznań. A sam Hajle Sellasje utopił we krwi niejedno powstanie. Te nastroje podczas inwazji doskonale wykorzystali zresztą Włosi, w czym gigantyczna zasługa ich wywiadu wojskowego S.I.M.
Żeby nie być gołosłownym, taki przykład – mamy dzień 16 lutego 1936 roku, armia włoska odnosi właśnie pierwsze wielkie zwycięstwo. Z pola bitwy pod Amba Aradam uchodzi 10-15 000 pobitych wojsk etiopskich. Uciekają przez obszar zamieszkany przez lud Azebu Galla. Ci ośmieleni włoskim triumfem chwytają za broń (w tym kobiety) i atakują cofające się wojsko etiopskie. Ktokolwiek na pytanie „men meu?” (kim jesteś?) odpowiedział w języku amharskim (najbardziej uprzywilejowanego ludu Etiopii) był na miejscu mordowany. Atakowana była także kolumna z dowodzącym pokonaną armią rasem Mulugetą, który zginął z ręki „rodaków” lub podczas jednego z nalotów Regia Aeronautica. Azebu Galla sformowali swoje oddziały wojskowe (w włoskiej nomenklaturze tzw. bande), które do końca wojny walczyły u boku Włochów.