Guastator spod El Alamein
XXXI
i XXXII batalionu Guastatori były specjalnymi oddziałami szturmowymi
saperów. Pod El Alamein działali na polach minowych i dzielnie walczyli.
Dostawy odzieży były ograniczone lub całkiem
zatrzymane działaniami RAF przeciwko żegludze Osi na szlakach do Afryki
Północnej. Na szczęście, w czerwcu 1942 roku, po odbiciu Tobruku,
przechwycono duże ilości mundurów brytyjskich. Przejęto nawet pidżamy ze
szpitali polowych. Brytyjskie koszule były bardziej przewiewne i lepiej
chroniły przed słońcem.
Sandały i mundur naszego szeregowca
wydają się dobrze przystosowane do warunków pustynnych. Żołnierz posiada
pistolet Beretta 9 mm, broń odpowiednią dla szturmowego sapera. Nie
zapomniał też przyszyć odznaki pułkowej (?) do swojej brytyjskiej
koszuli. Obaj żołnierze na rysunku chronią głowy hełmami M933. Hełmy te
były mocne, chociaż może zbyt ciężkie. Były stosowane we Włoszech do lat
dziewięćdziesiątych.
Żołnierz na pierwszym planie pomalował
swój hełm na kolor piaskowy, podczas gdy oficer w głębi nosi hełm w
oryginalnym kolorze szarozielonym z namalowaną na czarno odznaką
saperów. Oficer na dalszym planie to porucznik (Tenente) De Rita.
Rozbraja brytyjską minę Mk IV. Miny często układano w podwójnych
warstwach, by zwiększyć siłę niszczącą wybuchu. De Rita ubrany jest w
ładną białą saharianę z czarnymi naramiennikami z purpurową otoczką
saperów. Sztylet milicji faszystowskiej i skórzany pas oficerski
uzupełniają strój.
Chociaż „Folgore” i Guastatori nie posiadały
skutecznej broni przeciwpancernej, odważnie atakowały brytyjskie Granty
i Shermany butelkami z płynem zapalającym. Na rysunku przedstawiono ich
przykłady znalezione na polu bitwy pod El Alamein. Do niektórych
wykorzystywano brytyjskie butelki po piwie, których duże ilości zdobyto w
Tobruku. Obok butelki pokazano granaty oto (OTO M1935). Takie granaty
nazywano „czerwonymi diabłami”.
Włoski weteran walk w Libii
przypomina sobie, że w jego jednostce nie było nikogo, kto potrafiłby
strzyc włosy. Stąd żołnierze często nosili obfite czupryny. Doświadczeni
żołnierze dobrze wiedzieli, że drobne zranienia źle się goją w
afrykańskim klimacie. Dlatego wszystkie rany smarowali jodyną.