Gorycja w włoskich rękach!
1916 r.:
6-17 sierpnia: szósta bitwa nad Isonzo, bitwa o Gorizię. CD. Wieczorem 7
sierpnia także w rejonie Krasu dowództwo austriackie nakazało odwrót na
wschód, porzucano silne pozycje, które od dłuższego czasu okazywały się
nie do zdobycia dla Włochów, by zaryzykować organizację obrony w nowym
miejscu. W ten sposób w włoskie ręce wpadł spory obszar Krasu.
W południe 8 sierpnia poddali się ostatni obrońcy Monte Podgora. W
powietrze wysadzono mosty w Lucinico, ale nie z tej przyczyny włoska
ofensywa stanęła. Przeprawiwszy się przez rzekę brodami i za pomocą
budowanych naprędce kładek, żołnierze brygad „Casale” i „Pavia”, od
początku zaangażowanych w walkach pod Gorizią i złożonych głównie z
Romańczyków, zaczęli się przedzierać do miasta, tocząc walki z
austriackimi ariergardami.
W tym momencie sprzeczne rozkazy i
zwłaszcza całkowite zignorowanie faktu istnienia nowej linii obrony
austriackiej spowodowały wyhamowanie impetu włoskiego natarcia w rejonie
Gorizii. Włosi stanęli naprzeciwko kolejnej silnej pozycji obronnej.
Zwycięstwo w tej bitwie zawdzięczano przede wszystkim udanej współpracy
trzech rodzajów broni Regio Esercito: piechoty, artylerii i saperów. Od
szóstej bitwy nad Isonzo zmienił się cały charakter walk toczonych na
froncie nad Isonzo, a cała wojna włosko-austriacka weszła w nową fazę.
We Włoszech zapanował duży entuzjazm po zwycięstwie, ale nie brakowało
też w ocenie sytuacji wojennej głosów nie mniej gorzkich od tego
wyrażonego przez Paolo Caccia Dominioniego w pamiętniku: „Dziś jesteśmy
w punkcie wyjścia, z wyjątkiem Gorizii i kawałka Trentino. I kilkuset
tysięcy poległych”.
Paradoksalnie szósta bitwa nad Isonzo,
która doprowadziła do zdobycia Gorizii, była jednym z najwspanialszych
zwycięstw Ententy w 1916 roku: wszystkie ofensywy anglo-francuskie, że
wspomnimy tylko Sommę, stały się krwawą łaźnią bez szans na uzyskanie
przełomu. Ogółem, zwłaszcza na froncie zachodnim, przebieg konfliktu
przybrał kształt wojny na wyczerpanie, z jaskrawym przypadkiem w postaci
bitwy pod Verdun.
6 sierpnia: na północ od Monfalcone zmarł
Enrico Toti. Rocznik 1882, pochodzący z Rzymu, Toti nie był oficjalnie
żołnierzem Regio Esercito. Od 1908 roku inwalida, gdy trzeba było
amputować jego nogę na skutek wypadku na kolei, jego zgłoszenie do
wojska zostało trzykrotnie odrzucone. Znany był zwłaszcza z pokonania w
latach 1911-1913, pomimo kalectwa, w siodełku swojego roweru, długich
tras, docierając aż do Laponii i Sudanu oraz wszystkich ówczesnych
stolic europejskich. Dzięki zainteresowaniu księcia d’Aosta, pozwolono
mu dołączyć do Brygady „Acqui”, a następnie rowerowego III batalionu
bersalierów, gdzie służył jako cywilny ochotnik bez przydzielania mu
zadań na pierwszej linii. Podczas ataku na kotę 85 w rejonie Monfalcone,
wielokrotnie trafiony, miał według legendy wznieść kulę inwalidzką ku
przeciwnikowi i zakrzyknąć „Nun moro io!” (nie umrę!), by po chwili paść
od wrogiej kuli. Postawę Totiego docenił Wiktor Emanuel III, który
przyznał mu złoty Medal Waleczności Wojskowej.