Roma liberata!
—————————————————————-
Akapicik nieobowiązkowy dla osób zainteresowanych książką „Betasom…”. Kilka uwag/wniosków w odniesieniu do porannych informacji o tejże (http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5819).
Jeśli kogoś nie interesuje, to dwa ruchy rolką w dół i zapraszam
bezpośrednio na wpis. Ciężko o konstruktywne, wnioski, gdy wpis dotarł
do 1/4 czytelników fan page’a (za to dostałem maila od facebooczka:
„Poznaj 3 najważniejsze wskazówki, które pomogą Ci zwiększyć ruch na
stronie”, pewnie przypadkiem), ale coś już wiemy, padło kilka pytań, a
wyciągnąłem także wnioski. I tak:
-Nieśpiesznie, ale książki znajdują już swoich pierwszych nabywców (zbliżamy się do liczby 50).
-Cena 57 zł tyczy się jedynie pierwszego wydania w wysokości 500 sztuk,
ale jeśli będzie potrzebny dodruk, a zainteresowanie będzie mniejsze
(np. dalsze 250-300 sztuk), to naturalnie i cena pójdzie w górę do ok.
70 zł/szt. A realnie oceniając obecne zainteresowanie książką, to
zamkniemy się na tych 500 pierwszych egzemplarzach. Dlatego polecam
rozważyć dopisanie się do listy przedpremierowej (na PW, w komentarzach,
czy via mail: marek.sobski@interia.eu).
-Myślę, że wstępnie
mogę zadeklarować takie terminy: od 1 lipca zbieram pieniążki i wysyłam
egzemplarze przedpremierowe, a na 5 lipca wyznaczam premierę i
oficjalnie wrzucam krótką zajawkę i zdjęcia książki oraz ruszam ze
sprzedażą tych egzemplarzy, które do tego czasu mi pozostaną (w razie
dużego zainteresowania robimy dodruk) (daty mogą ulec przesunięciu na
np. odpowiednio 8 i 12 lipca).
-Fakt, że Afryka Wschodnia
sprzedałaby się na pniu, a tomiki lotnicze i morskie będą miały z tym
kłopot, ale nie jestem w stanie zmienić teraz kolejności, bo drukarnia
już czeka.
-Cieszę się, że niektórzy sugerują, że stać ich
kupić książkę i jeszcze wspomóc mnie na Patronite. Obiecuję, że
możliwość rozważę, ale zrobimy to po mojemu. Na przykład 1 sierpnia
rozpoczniemy ośmiomiesięczną zbiórkę w intencji wsparcia powstania
pierwszego tomu Afryki Wschodniej 1940-1941 r. Pięć, no może nawet
dziesięć, najhojniejszych osób otrzyma książkę za darmo i
przedpremierowo.
-Na tę chwilę pod hasłem trzytomowa
monografia kampanii wschodnioafrykańskiej mam na uwadze takie pozycje :
1. Ofensywa Włochów. 2. Imperium (Brytyjskie) Kontratakuje. 3.
Niszczenie ostatnich garnizonów włoskich i włoski ruch oporu. Tomik
lotniczy powstanie osobno, książka morska o kampanii czerwonomorskiej
też, ale ta dopiero za powiedzmy 10 lat, bo niedawno pisałem o tym w
Militariach i daję sobie czas na zebranie nowych materiałów.
A
ponad wszystko przystępuję do realizacji mojej najważniejszej
obietnicy: stronę traktuję czysto zawodowo i w każdym tygodniu będzie
przynajmniej pięć solidnych wpisów (w tym nawet siedem). Życzę wielu
wrażeń i miło spędzonego czasu przy zgłębianiu pełnej niesamowitego
kolorytu historii militarnej Włoch pierwszego półrocza XX wieku!
—————————————————————-
25 maja 1944 r. Corpo di Liberazione Utiliego dostał rozkaz, by ruszyć
naprzód (tłem jest zdobycie Monte Cassino i odblokowanie przyczółka pod
Anzio przez wojska idące z południa). Czołowe patrole Alpini poruszały
się szybko, choć pofałdowany teren i trudne górskie szlaki sprawiały im
kłopoty i na mapie ich marsz wcale nie wyglądał imponująco. 4. pułk
bersalierów, batalion 1/185. pspad., 4. pułk strzelców alpejskich i IX
jednostka szturmowa (IX Reparto d’assalto; ostateczny skład CIL można
podejrzeć tutaj: https://it.wikipedia.org/wiki/Corpo_Italiano_di_Liberazione) po ciężkiej walce zdobyły Picnisico (7000 stóp; coś chyba nie tak panie J.L. Ready, geograficznie pasowałoby do miejscowości https://en.wikipedia.org/wiki/Picinisco
ale nadal brakuje 4500 stóp, no i druga sprawa, że w Lacjum zwyczajnie
nie ma chyba tak wysokich wypiętrzeń, przynajmniej na pierwszy rzut
mojego oka). W wyniku późniejszych walk CIL wdarł się w dolinę Fondillo.
Kesselring ogłosił Rzym miastem otwartym. Niemcy i faszyści z
miejsca przystąpili do palenia dokumentów, tysiące pojazdów poruszało
się przez miasto na północ. Filmowiec Roberto Rosselini i jego asystent
Federico Fellini nie wierzyli własnym oczom. Ta dwójka i kilku ich
przyjaciół już wcześniej ryzykowało życie filmując Czarne Koszule
aresztujące podejrzanych, a teraz znowu wyszli z kamerą na ulice, by
utrwalić dla potomnych obrazy uciekających ze stolicy faszystów.
Uśmiechali się do siebie widząc dający nogę batalion policji pomocniczej
(chyba chodzi o tzw. bandę Kocha). Pietro Koch wskoczył do samochodu i
opuścił go dopiero w Mediolanie.
Na północ od miasta czaili
się partyzanci (were in clover w oryginale, co wg. translatora oznacza,
że siedzieli w koniczynach). Teraz nie uciekali od ryzyka, nie
zamierzali ponownie dać zepchnąć się na wzgórza. Na różne sposoby
próbowali utrudniać życie uciekającym żołnierzom Osi: urządzali pułapki,
prowadzili ogień snajperski, przestawiali tablice drogowe, blokowali
przejazd przecinkami etc. W Teramo partyzanci uniemożliwili niemieckim
saperom wysadzenie mostu. W Subiaco zadali poważne straty jednej z
kolumn.
Nieco po 6.00 4 czerwca jeepy z amerykańskimi i
kanadyjskimi żołnierzami wdarła się na Via Tusculona. Chwilę później
posypały się niemieckie kule, a alianccy piechurzy skryli się w
przydrożnych rowach. Rozpoczęła się druga bitwa o Rzym (dużo za duże
słowo).
Wydarzenia szybko przerodziły się w chaos. Faszyści
próbowali wyrwać się z otaczającego ich wściekłego tłumu cywilów.
Policjanci nie ufali sobie wzajemnie, mierząc do siebie z broni, ci
bardziej przytomni szybko wyczuli, że teraz bardziej opłaca się być
antyfaszystami. Ujawniali się partyzanci, podburzając tłum. Do miasta
wchodziły oddziały partyzanckie z prowincji. Na jednej ulicy
karabinierzy nadal poprawnie kierowali ruchem uchodzących Niemców, na
innej karabinierzy strzelali do okupantów. Gdzie indziej grupy
karabinierów ścierały się między sobą (przy okazji tego chaosu, pokuszę
się o opinię, że cała włoska klasa polityczna okresu 1915-1945 roku
skompromitowała się z kretesem, rząd liberalny nie potrafił wyzyskać
sukcesu I WŚ i został wywieziony na taczkach przez faszystów, tym
podziękowano w Dongo, zwłaszcza za udział w niechcianej i przegranej
wojnie, biernie tkwiący przy silniejszych król stracił monarchię w
wyniku powojennego referendum i emigrował do Egiptu, a na koniec chcieli
przyjść w roli wyzwolicieli komuniści, podpalając północne Włochy i
współpracując z partyzantami Tito, którzy w Istrii i Dalmacji dopuścili
się czystki etnicznej, tym także podziękowano – nigdy nie doszli do
władzy, a ostatnie czerwone bandy były zwalczane zbrojnie do końca lat
czterdziestych).
W końcu amerykańscy żołnierze zaczęli
przeciskać się przez wiwatujący tłum, choć od czasu do czasu kula
snajpera zmuszała wszystkich do poszukania schronienia. Walki na małą
skalę wybuchały w całym mieście, to Niemcy i faszyści próbowali torować
sobie drogę ku wolności. Osaczeni Niemcy najczęściej kapitulowali,
faszyści walczyli jak osaczone szczury, poddając się jedynie Amerykanom,
jeśli ci obiecali nie przekazywać jeńców partyzantom. Partyzanci
polowali na każdego faszystę, do strzelanin dochodziło nawet w
kościołach.
Przez cały 4 czerwca 1944 r. w Rzymie padały
strzały. Nikt nie jest w stanie określić ile było ofiar. Tysiące Niemców
i faszystów pojmali Amerykanie i partyzanci, w tym osiem tysięcy
wymagało pomocy medycznej. O świcie 5 czerwca Rzym był wolny.