Dobra marynarka drugiej kategorii
Kwestia
lotniskowca pozostała otwarta do 1936 r., nawet jeśli w grudniu 1928 r.
Mussolini opowiedział się przeciwko stworzeniu sił lotniczych floty, i
pomimo pokazania się z dobrej strony przez Regia Aeronautica podczas
wspólnych manewrów morsko-lotniczych we wrześniu 1929 r. Duce uważał za
przestarzałe pancerniki, uważał za kluczowe uzyskanie parytetu
(tonażowego) z Francją i uniknięcie wyścigu zbrojeń. Kładł za to akcent
na ciężkie krążowniki, kutry MAS i okręty podwodne. Ale to nie Mussolini
i jego reżim zdusił debatę na ten temat, zrobił to Cavagnari i jego
Sztab Generalny floty.
W 1927 r. Instytut Wojny Morskiej
(Istituto di Guerra Marittima; IGM) w Livorno – przy którego powstaniu w
1921 r. partycypował Bernotti – poparł potrzebę posiadania floty dobrze
zrównoważonej i na poziomie innych flot, skupionej na Morzu Śródziemnym
i wspartej silnym lotnictwem. Podczas Wielkiej Wojny flota miała
znaczenie drugorzędne, prowadząca wojnę „partyzancką”, wygraną nie
dzięki ciężkim okrętom czy lotnictwo morskie, ale dzięki okrętom
podwodnym (w oryginale jest sic, i należy potwierdzić, że był to wniosek
dalece zbyt idący), dzięki minom, okrętom lekkim i innym mniejszym
jednostkom pływającym (MAS-y). Cytowane już opinie adm. Iachino
(należało postawić na wojnę „podstępną”) dowodzą, że z drugiej wojny
światowej wyciągał on podobne wnioski.
Przed 1936 rokiem Regia
Marina całkowicie wykluczała możliwość wojny przeciwko Royal Navy, za
głównego przeciwnika uważając Francję, której z pomocą miały iść Grecja i
Jugosławia. Także po 1936 r. (kryzys etiopski) nie uważano wojny z
Anglią za specjalnie realną (Mussolini uważał, że Anglia broni
kolonialnego tortu jak pies kości, ale wojny z tego powodu nie
zaryzykuje, a jedynie wykorzysta środki nacisku międzynarodowego – Ligę
Narodów, prasę, radio). Demonstracją tego, że Mussolini zdoła dogadać
się z Anglikami było Gentelsmen’s Agreement z 1937 roku i tzw. accordi
di Pasqua (porozumienie wielkanocne) z 1938 roku.
I tak w 1937
r. mamy m.in.: 2 stycznia 1937 – układ włosko-brytyjski regulujący
interesy obu mocarstw w obrębie Morza Śródziemnego. Oba państwa
„ożywione pragnieniem przyczynienia się w większym stopniu w interesie
ogólnej sprawy pokoju i bezpieczeństwa” uznały, że „swoboda wejścia i
wyjścia oraz przejazdu przez Morze Śródziemne stanowi żywotny interes
dla różnych części Imperium Brytyjskiego jak i dla Włoch, oraz że
interesy te w żadnym stopniu nie są sprzeczne ze sobą”. Artykuł drugi
podkreślał, że obie strony „wyrzekają się wszelkiego pragnienia
dokonania zmiany lub, o ile ich to dotyczy, dopuszczenia do zmiany
status quo w zakresie narodowej suwerenności terytorialnej w rejonie
Morza Śródziemnego”. Trzeci (ostatni) punkt zobowiązywał do szanowania i
respektowania wzajemnych interesów w tym akwenie. (uczciwie
przyznajmy, że to w dużej mierze zakłóciła włoska interwencja zbrojna w
Hiszpanii, jakkolwiek Londyn też nie chciał czerwonej Hiszpanii i trwała
cała szopka polityczna związana z ograniczeniem pomocy z zewnątrz dla
obu stron konfliktu)
A w 1938 r.: 16 kwietnia – „Pakt dwóch
imperiów”, jak nazwała go włoska prasa. Ambasador angielski Lord Perth i
hrabia Ciano podpisują traktat w Palazzo Chigi. Otwarty konflikt,
wywołany przez włoską agresję na Etiopię, zostaje zakończony.
Potwierdzał on deklarację z 2 stycznia 1937 r. oraz rozszerzał ją o
kwestie związane z Kanałem Sueskim, Morzem Czarnym i włoską propagandą w
krajach arabskich. W załączonych do protokołu listach Włosi
potwierdzali gotowość „proporcjonalnej ewakuacji z Hiszpanii ochotników
obcych”, rząd włoski zobowiązał się „dokonać ewakuacji w sposób
praktyczny i istotny w czasie i na warunkach, które będą określone przez
Komitet Nieinterwencji”. Po zakończeniu wojny wszyscy włoscy ochotnicy
mieli opuścić Hiszpanię wraz ze swoim sprzętem. Włosi potwierdzali
także, że nie zamierzają anektować żadnego terytorium Hiszpanii, jej
wysp czy kolonii. (czyli także Londyn klasnął w rączki mówiąc: kończcie
spokojnie z czerwonymi i wracamy do normalności, choć brytyjska
dyplomacja oficjalnie dalej tupała nóżkami).
Ponadto wydawało
się, że Regia Aeronautica będzie w stanie zapewnić dominację nad wodami
włoskimi, gdzie nawet małe okręty wojenne wroga mogły okazać się groźne
dla włoskiej żeglugi (stąd setki budowanych hydroplanów – mających
rozpoznawać i atakować lekkim ładunkiem bomb – jeszcze raz podkreślam:
musimy zawsze brać pod uwagę znaczenie czynnika zabezpieczenia własnego
wybrzeża, co dla Włoch było priorytetem i wymuszało różne decyzje –
budowa ok. 60 przybrzeżnych okrętów podwodnych – i absorbowało duże
środki finansowe i materiałowe – stal etc.). Dlatego zrozumiałym jest,
że lotniskowca nie traktowano jako priorytet. I jeśli Włochom udało się
wystawić – używając słów Bernottiego – „dobrą marynarkę wojenną drugiej
kategorii”, bez broni lotniczej, to ta flota była w zupełności w stanie
stawić czoła Marine Nationale, według wszelkich przewidywań największemu
przeciwnikowi. (i to podkreślamy na czerwono! konflikt z Anglią i jej
Royal Navy był tylko i wyłącznie wynikiem wytworzenia się korzystnej dla
Włoch sytuacji – upadkiem Francji, a nie stanem planowanym od lat)