Ortigara: rzeź strzelców alpejskich
1917 r.:
10 czerwca: na Monte Rotondo, na odcinku frontu wokół Monte Zebio,
wysadzono drugą minę przygotowaną przez Włochów w związku z nadchodzącą
bitwą o Ortigara. Pomimo miny i przeprowadzonego zaraz po tym ataku
austriackiej pozycji nie dało się przełamać. Austriacy opanowali krater i
zrekonstruowali swoje pozycje.
Na Monte Zebio odnotowano tego dnia kolejny przykład wymierzenia
sprawiedliwości doraźnej. Tym razem chodziło o żołnierzy słynnej Brygady
„Sassari”. Kilka chwil przed atakiem artyleria włoska otworzyła ogień,
jak się okazało zbyt krótki, który spadł na pozycje 151. pp z „Sassari”.
Zaskoczeni żołnierze 3. kompanii z okrzykiem „jaskinia się zapada,
wszyscy na zewnątrz!” rozpoczęli przedzierać się w stronę wyjścia z
pułapki. Major dowodzący batalionem I/151. pp, Francesco Marchese, wraz
ze swoimi oficerami zaczął zatrzymywać żołnierzy, przy okazji poszukując
prowodyrów zajścia. Gdy nie znaleźli współpracowników pośród żołnierzy,
oficerowie uznali, że mają do czynienia z wyraźną niesubordynacją i
zarządzili decymację żołnierzy zajmujących miejsca w jaskini. Wybrano
czterech ludzi. Pluton egzekucyjny wystrzelił w powietrze, gdyż jego
członkowie nie zamierzali strzelać do swoich kolegów. Major Marchese z
własnej inicjatywy zaczął strzelać do wybranej czwórki, zabijając
Giuliano Marceddu. Dalsze wydarzenia są niejasne, ale major Marchese
niebawem sam padł od strzału. Historycy Paolo Pozzato i Lorenzo Cadeddu
są pewni: do oficera wystrzelił por. Salis, ale żaden z obecnych nie
zeznał ani słowa przeciwko niemu. Incydent przez lata był zatajany, aż
nie napisał o nim Emilio Lussu w „Un anno sull’altipiano”. Zdarzenie
zostało zobrazowane także w filmie Francesco Rosi „Uomini contro”. Do
tego czasu Marchese i Marceddu byli powszechnie uważani za poległych w
walce.
10-26 czerwca: ofensywa nowopowstałej 6. Armii pomiędzy
Valsugana i Płaskowyżem Asiago, tzw. bitwa o Ortigara (2105 m n.p.m.),
która stała się symbolem poświęcenia włoskich wojsk alpejskich. Bitwę
ocenia się jako jedną z większych porażek armii włoskiej w I wojnie
światowej. Akcja zaczepna Włochów miała przełamać silną pierwszą linię
austriackiej obrony na Płaskowyżu Asiago i odzyskać teren stracony
podczas Strafexpedition. Dla realizacji tych celów Comando Supremo
stworzyło 6. Armię. Operację miano przeprowadzić w terenie
wysokogórskim, więc nowa armia otrzymała 18 batalionów strzelców
alpejskich, które walczyły kilka kilometrów od swoich domów.
Austriacy, świadomi, że nie mają dobrze przygotowanych pozycji, na które
mogliby się wycofać, dostali rozkaz bronić się za wszelką cenę.
Dowództwo austro-węgierskie wysłało w zagrożony obszar swoje
najwartościowsze jednostki w rodzaju 14. pp Hessen (https://pl.wikipedia.org/wiki/14_Pułk_Piechoty_Austro-Węgier) i 59. pp Rainer (https://pl.wikipedia.org/wiki/59_Pułk_Piechoty_Austro-Węgier).
Dowódcy włoscy, obawiający się, że podobnie jak wcześniej, w
decydującej chwili zabraknie rezerw i uzupełnień (ciężki górski teren),
na kilku zaledwie kilometrach kwadratowych skoncentrowali tak wielu
ludzi, że zablokowali drogi, sprowokowali chaos w zaopatrzeniu i
wymieszanie oddziałów, powodując bałagan organizacyjny, dużo groźniejszy
niż spóźnione wejście do akcji rezerw, którego tak się obawiano.
Samo natarcie poprzedziło dodatkowo załamanie się pogody, mgła i burze,
które ograniczyły widoczność, a co za tym idzie skuteczność ostrzału
włoskiej artylerii. Jednak machina wojenna była już wprawiona w ruch. O
5.15 10 czerwca 1917 roku odezwały się włoskie baterie, które umilkły po
dziewięciu godzinach nieprzerwanego ognia. Rozpoznanie doniosło, że
austriackie zapory z drutu prawie wcale nie ucierpiały, ale i tak wydano
rozkaz do ataku. O 15.00 poderwano piechotę, a ckmy Schwarzlosse z
miejsca poczęły zbierać krwawe żniwo, przyduszając Alpini do ziemi.
Sytuacja stała się jeszcze gorsza, gdy nad polem bitwy wyjrzało słońce,
ułatwiając austriackim celowniczym pracę. Wśród Alpini doszło do
niezliczonych aktów odwagi.
11 czerwca ponowiono atak. Sztaby
włoskie były oddalone od pierwszej linii i nie zdawały sobie sprawy ze
skali trudności, jakie czekały posyłanych do ataku żołnierzy. Choć Włosi
przynajmniej na chwilę wdarli się na kotę 2105 na Monte Ortigara, to
późnym popołudniem ataki powstrzymano, także na skutek dalszego
załamania się pogody. Z dużym trudem powstrzymano austriackie
kontrataki, które wykorzystywały taktykę małych oddziałów szturmowych
stosowaną już w walkach o Flondar.
19 czerwca ofensywę
wznowiono, ale włoskie sztaby popełniły dokładnie te same błędy. Mimo
silnego przygotowania artyleryjskiego, artyleria austriacka zawsze
odpowiadała, na dużą skalę korzystając też z pocisków gazowych. Tak w
Val Caldiera (dolinie), jak i na Monte Campigoletti ataki włoskie
kierowały się na kotę 2105 m (szczytowi Ortigary). W końcu cel osiągnął
batalion alpejski „Sette Comuni”. Zdobycz świętowano jako wielki sukces,
ale celem ofensywy była Monte Portule odległa jeszcze o kilka
kilometrów. Batalionowi alpejskiemu wysłano z pomocą duże odwody, które
spowodowały bardzo duży tłok w rejonie zdobytego szczytu. Wówczas
kontratak z użyciem miotaczy ognia przeprowadziły austriackie oddziały
szturmowe. Alpini nie zdołali utrzymać zdobytych pozycji.
25
czerwca ponownie kazano odbić kotę 2105. Wyczerpani żołnierze nie byli w
stanie tego dokonać. 26 czerwca ostatecznie zawieszono dalsze ataki.
Porzucono przy okazji wiele zdobytych z ogromnych poświęceniem pozycji.
Oficjalne dane włoskie mówią o 28 000 żołnierzy włoskich wyłączonych z
walki, a austriackie o 8828 poległych, rannych i zaginionych.