Plany, plany, plany…
Plan na wpisy w najbliższym
czasie jest taki: a) okres po wrześniu 1943 roku, czyli armia Badoglia,
armia RSI, wojna domowa we Włoszech etc. b) Powrócimy na chwilę do
monografii 53. Stormo C.T., bo jesteśmy w najciekawszym okresie, a po
reakcjach wiszę, że wątek Wam się podoba. c) Wrócimy do książki o Regia
Marina w II WŚ. d) Dokończymy kalendarium I WŚ, czyli rok 1918. Myślę,
że dla każdego coś się znajdzie.
To teraz kilka słów o
„Betasom”. Dziękuję wszystkim, którzy zdecydowali się na jej zakup. W
trzy tygodnie na przełomie lipca i sierpnia praktycznie wyszła ona na
zero. Później niestety rozpoczął się kryzys, a obecnie sprzedaż
właściwie nie istnieje (4 egzemplarze wysłane we wrześniu). Całe
szczęście zainteresowanie księgarni i bibliotek uratowało sytuację i
możemy pomału rozmawiać o zysku. Jak wspominałem, Wydawnictwo Stratus
zakupiło prawa do anglojęzycznego skrótu (3/5 treści) tej książki, więc
decyzja o jej wydaniu na rynek polski nakładem własnym okazała się
słuszna, ale sukces jest dość umiarkowany. Osoby, które książki-cegiełki
ze wsparciem dla mnie w dalszym prowadzeniu strony nie zakupiły coś nie
chciały się wypowiedzieć o powodach tej decyzji, więc sam muszę
wyciągnąć garść wniosków. I tak:
-pomysł na wydanie książki
szeroko dostępnej i o dużym nakładzie (500+ egzemplarzy) raczej
zbankrutował (ale spokojnie będę ją sprzedawał po kilka egzemplarzy
przez najbliższe lata, więc krzywda nikomu się nie stała).
-wypada się zgodzić z opinią wydawców, że polski rynek wydawniczy jest
bardzo trudny, czytelnictwo wygląda słabo i być może kryzys się
pogłębia.
-osoby zainteresowane książkami jednak są i należy je
doceniać i dla nich pracować. Dlatego nie wycofuję się z pomysłu
wydawania własnym nakładem. Wprowadzę tylko kilka zmian. Własnym sumptem
wydam tylko te bardziej niszowe tematy, za które wydawnictwa nie
zaproponują mi godnego honorarium. Przy obecnym zainteresowaniu
„Betasom” jest oczywistym, że o żadnym rejestrowaniu działalności
gospodarczej mowy być nie może (a po lipcu i sierpniu traktowałem to
jako pewnik). Tutaj małe wyjaśnienie: każdy kto prowadzi sprzedaż
nastawioną na zysk i rozciągniętą w czasie prowadzi działalność
gospodarczą (prawo nie precyzuje, jaki okres czasu i jaki zysk równają
się wpadnięciu w ten przepis, jest to jedynie widzimisie urzędników) =
musi zarejestrować firmę i płacić ZUS (pełna składka to obecnie chyba
1800+ zł, więc kosmos). Przy jednej książce wygląda to trochę inaczej,
podatki mam zapłacone (a to też nie byle co, bo za lipiec i sierpień
musiałem oddać Państwu prawie 1000 zł), więc śpię spokojnie. Problem
pojawia się, gdyby tych książek miałoby być więcej, a ja miałbym widoki,
że co miesiąc miałby z ich sprzedaży istotnie zyski.
Wobec
tego kolejna książka wydana nakładem własnym będzie dostępna jedynie dla
osób, które wpiszą się na listę (to zdało egzamin, tylko ok. 10 osób z
listy przedpremierowej ostatecznie nie kupiło „Betasom”), księgarni i
bibliotek, które zapłacą za swoje egzemplarze z góry, a tylko
kilkadziesiąt egzemplarzy trafi do rezerwy dla spóźnialskich. Jednym
słowem nakład musi rozejść się w około miesiąc, a publikacje muszą
przydarzać się incydentalnie, by wszystko było zgodnie z prawem. Oznacza
to mały nakład i wzrost ceny (drukuję tylko tyle egzemplarzy, ilu jest
chętnych). Za to podniesiemy jakość: zdjęcia (w tym archiwalne, co
kosztuje), mapy (kolejne koszta; kolorowych nie obiecuję, bo przy
nakładzie 500+ sztuk te 8-16 kolorowych stron=800-1000 zł dodatkowych
kosztów), może twarda okładka (+5 zł/egz.). Jednym słowem cena pewnie
skoczy do 80-100 zł, ale będzie to już wydanie całkowicie porównywalne z
tym co proponują wydawnictwa (albumowe rzekłbym). Pierwszy temat jaki
chodzi mi po głowie, to „Chłopcy Mussoliniego w Afryce Północnej
(1941-1943)”. Czyli monografia najpierw grupy batalionowej, a potem
Dywizji Pancernej „Giovani Fascisti”, złożonej z młodzieży
uniwersyteckiej, która na ochotnika poszła walczyć za ideały
faszystowskie i zapisała na froncie świetną kartę (obok „Folgore” i
„Ariete” jest to chyba najbardziej powszechnie szanowana przez Niemców i
Aliantów jednostka włoska, spośród tych walczących w Afryce). Znajdą
się chętni? Pewnie!
-Niestety, to, że książka-cegiełka nie
wzbudziła spodziewanego zainteresowania oznacza, że nie mogę wiązać
dużych nadziej na zysk z prowadzeniem strony i wkomponować ją w sprawy
stricte zawodowe. Oznacza to, że ilość wpisów spadnie z 4-5 do 2-4
tygodniowo, gdyż nie mogę sobie pozwolić na poświęcenie jednego dnia
pracy na ich przygotowanie i muszą one powstawać popołudniami (a to jest
kłopotliwe, bo intensyfikuję naukę włoskiego i muszę na wszystko
znaleźć czas). Każdy z nas ma ambicje życiowe i zawodowe (a jako pisarz
nie mam emerytury i muszę już teraz zabezpieczyć swoją przyszłość na
wiele lat naprzód), więc jest oczywistym, że na działalność
nieprzynoszącą profitów finansowych nie mogę poświęcać zbyt wiele czasu.
-Przy czym nie chcę stwarzać wrażenia, że mam do kogoś pretensję lub
nikogo szantażować – strona będzie działać tak długo, jak tylko dam rady
ją prowadzić i jej najbliższa przyszłość jest niezagrożona. Po prostu
uczulam, że poświęcę jej tyle czasu, ile uda mi się wygospodarować bez
szkody dla spraw zawodowych.
Teraz już zdecydowanie bardziej pozytywnie.
-Pracuję nad książką „Caporetto 1917”. Dostałem bardzo dobrą (ale tylko
jak na polskie warunki) ofertę z wydawnictwa Napoleon V i najpewniej
wydam ją z tym wydawcą. Prace idą tak szybko, że aż się kurzy.
-Na dniach wystartuje Patronite i może zbiórka via PayPal w intencji
wsparcia powstania tej książki (o systemie nagród dla patronów wspomnę
inaugurując składkę). Jeśli będzie duże zainteresowanie taką metodą
wsparcia, to z pewnością przełoży się to także na ilość wpisów na
stronie.
-Awansem dziękuję Prezesowi Napoleona V za
wyrozumiałość i to, że nie widzi problemu bym tę samą książkę w obcych
językach (na pewno angielski, ale pewnie też włoski) wysłał na Amazona i
za jego pośrednictwem sprzedawał na całym świecie. Świetne rozwiązanie:
z polskiego rynku uda się zarobić akurat na materiały potrzebne do
powstania książki i pieniądze dla tłumacza, a zachowując prawa autorskie
w swoim ręku do końca życia zarabiam ze sprzedaży książek na rynku
zagranicznym. Tą samą drogą pójdą także książki wydane nakładem własnym.
-Oczywiście proszę nadal wyglądać moich artykułów w pismach wydawnictwa Magnum-X.
O wszystkim będę informował na bieżąco. Mam nadzieję, że o niczym nie
zapomniałem i nikogo nie uraziłem twardym przedstawieniem faktów. Dla
mnie moja praca jest całym życiem, dla części czytelników sprawą
naprawdę ważną, dlatego uważam, że winien Wam jestem szczerość i
uczciwość. Rzeczywistość jest trudna, ale korzystając ze wszystkich
dostępnych możliwości idziemy stale naprzód! Nie do końca udało się
drzwiami (wielonakładowe „Betasom”), no to wejdziemy oknem.
Z wyrazami szacunku,
Marek Sobski