Maski przeciwgazowe w Regio Esercito
Twórcami widocznej na zdjęciu maski byli prof. Giacomo Ciamician, ormiańskiego pochodzenia, który stał na czele rzymskiej centralnej komisji badania gazów duszących (przy okazji: stał za odrzuceniem maski prof. Icilio Guareschi, wg. wielu opinii dużo lepszej, a także projektów zagranicznych), a Pesci był jego kolegą po fachu i współpracownikiem. Maska miała prostą budowę, kształt stożka, zawierającego wielowarstwowy filtr, składający się z gazy, dochodzącej do 10 warstw, każda nasączona innym reagentem, takimi jak olej rycynowy, nadmanganian potasu, sulfonian cynku itp., które miały neutralizować działanie substancji toksycznych, ale w rzeczywistości były skuteczne tylko przeciwko chlorowi. Maska nie była lubiana przez żołnierzy, gdyż ogromnie utrudniała oddychanie. Oddychało się w niej gorzej niż „z przyciśniętym grubym kocem do twarzy”. Okulary mające osłonić oczy nie były integralną częścią maski, były zakładane osobno, trzymając się na elastycznej gumce. W raporcie wiceszefa Sztabu Generalnego, generała Porro, znalazło się ostrzeżenie, że Austriacy, zainspirowani działaniami Niemców na froncie zachodnim, w końcu użyją gazów bojowych. Efektem tego było zamówienie 600 000 masek Ciamician-Pesci, ale do lata 1916 roku odebrano ich ledwie 35 000. Wówczas miał miejsce pierwszy atak gazowy.
Ten wątek już na stronie był, więc krótko przypomnę: 29 czerwca 1916 roku przeprowadzono atak gazowy w rejonie Monte San Michele (275 m n.p.m.). Włosi dzięki kontratakowi utrzymali cały teren. W przeciągu kilku godzin, pomiędzy atakiem gazowym i końcem starcia, Włosi stracili 182 oficerów i 6250 żołnierzy. Austriacy przyznali stratę w poległych 23 oficerów i 1549 żołnierzy.
Maski Ciamician-Pesci okazały się praktycznie bezużyteczne. Kolejnym etapem było wprowadzenie „maski wielofunkcyjnej” MZ-1, wzorowanej na francuskiej M-2. Gumowa maska miała zintegrowane z resztą struktury okulary, wykonane z miki. Filtr był wielowarstwowy, ale lepiej opracowany niż w swojej poprzedniczce. MZ-1 składała się aż z 32 warstw gazy, a zneutralizować działanie środków trujących miały pomóc węglan sodu, siarczan niklu, czy urotropina.
Włosi pierwszy raz użyli gazów, częściowo łzawiących, częściowo duszących, w szóstej bitwie nad Isonzo w sierpniu 1916 roku. Szczególnie intensywnie używali Włosi gazów bojowych w jedenastej bitwie nad Isonzo w sierpniu i wrześniu 1917 roku, powoli oswajając się z tym rodzajem broni, a do przenoszenia gazu na wrogie pozycje użyto także pocisków ciężkiej artylerii (210 i 305 mm). Nie odczuwano w Regio Esercito wielkiej satysfakcji ze skutków jej użycia, co zemściło się zignorowaniem znaczenia tego rodzaju broni.
Jakość włoskich masek gazowych była tak niska, że żołnierze ledwo wytrzymywali w nich 10-15 minut, a uduszenie podczas ich stosowania było realnym zagrożeniem. Żołnierzom wydano instrukcje zachęcające do nieustannych ćwiczeń w użyciu masek, odpowiedniego ich przechowywania i dbania o ich szczelność (np. poprzez smarowanie wazeliną).
Dopiero po Caporetto Włosi zdecydowali się na zakup masek zagranicą. W Wielkiej Brytanii zamówiono 2 mln masek SBR (Small Box Respirator), które dostarczono w 1918 roku.
—————————————————————–
Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)” w nowej cenie 45 zł. Kontakt przez fan page lub e-mail: marek.sobski@interia.eu
Ponadto książka dostępna na Allegro i w księgarniach:
https://allegrolokalnie.pl/oferta/betasom-wloska-bron-podwodna-w-bitwie-o-atlantyk
https://odk.pl/betasom-wloska-bron-podwodna-w-bitwie-o-atlantyk-1940-1945-,42169.html