Piekarze zbrodniarze!

Zdaję sobie sprawę, że dzisiejszy wpis będzie cieszył się powodzeniem i trafi do wielu czytelników (ale pamiętajcie, że każde polubienie, udostępnieni czy komentarz bardzo podbijają liczbę wyświetleń posta i są wielką pomocą dla autora). Dlatego zacznijmy od wypunktowania kilku spraw dotyczących najbliższej przyszłości strony i mojego pisarstwa.
1. W najbliższym czasie na stronie dokończymy wątek bitwy u Przylądka Stilo. Później w ramach cyklu powtórkowego przypomnę artykuły o Dywizji Spadochronowej „Folgore”, które ukazały się w Technice Wojskowej Historia. Z nowych rzeczy tłumaczę fragmenty książki o siłach zbrojnych RSI i także należy się ich spodziewać. Dodatkowo oczywiście podobne do dzisiejszego wpisu odkrycia.
2. Całkowicie leży regularność wpisów. Sprawy zawodowe, spore kłopoty zdrowotne, życie osobiste itd. sprawiają, że nie składam tutaj żadnych deklaracji. Jednak strona istnieje i będzie istnieć. Zwyczajnie proszę uzbroić się w cierpliwość.
3. Zapowiadany anglojęzyczny skrót książki „Betasom” spadł w harmonogramie na koniec roku. Stało się tak z przyczyn niezależnych od mojej osoby i jest kolejnym argumentem za tym, by za wszelką cenę unikać współpracy z wydawcami i iść swoją drogą.
4. Wobec powyższego moje kalkulacje finansowe na ten rok zostały całkowicie położone (książka miała być w kwietniu). Jak wielokrotnie wspominałem w przygotowaniu jest książka o kampanii w Afryce Wschodniej 1940-1941. Jej wykończenie pożera jednak coraz więcej środków finansowych (literatura, zdjęcia, tłumacz, skład, mapkarz, okładkowiec, promocja, organizacja sprzedaży na Amazon…). Dlatego osoby mogące udzielić mi takiej pomocy proszę o wsparcie za pośrednictwem Patronite lub zakup polskiej, pełnej wersji książki „Betasom”. Wszystkie informacje znajdziecie pod wpisem.
5. Na temat książki o Afryce Wschodniej mogę napisać na tę chwilę tyle: projekt na wyłączność Amazon kindle (ale będzie istniała możliwość zakupu wersji drukowanej w twardej oprawie), będzie to Vol 1 cyklu War of Mussolini (istniejące w Polsce prawo uniemożliwia kontynuowanie serii, którą miało zapoczątkować „Betasom”), na obecną chwilę będzie tylko wersja anglojęzyczna (jedynie w przypadku zgromadzenia odpowiednich środków i po uzbieraniu przynajmniej 300 chętnych będziemy mogli pomyśleć o wersji polskojęzycznej – ale będziemy w kontakcie), około 500 stron w najprawdopodobniej zwiększonym w stosunku do „Betasom” formacie, kilkadziesiąt zdjęć (w tym kolorowe), mapy dla każdej ważnej istotnej operacji, data wydania przełom 2020/2021. Bardzo chętnie dałbym podwójną cenę, niższą dla moich rodaków, ale nie wiem, czy da się to zorganizować (sprzedaż na Polskę prowadzi niemiecki Amazon i tutaj widzę światełko w tunelu…).
6. Na tę chwilę czterech najaktywniejszych patronów w przeddzień premiery Afryki Wschodniej znajdzie wersję na kindle na swoich adresach poczty internetowej, które podaliście na Patronite. Za każde rozpoczęte 500 zł wsparcia (z sumy ogółem przekazanej przez tę platformę na moje konto) odwdzięczam się przekazaniem jednej książki.
No to lecimy z wpisem: Regio Esercito vs US Army w kategorii zbrodnie wojenne popełnione na cywilach w Afryce Północnej.
Jedyny znany mi przypadek zbrodni wojennej popełnionej przez Włochów na ludności cywilnej w tej kampanii przybliża G. Rochat w wydanej przez Napoleona V książce „Włochy na wojnie 1935-1943”. 14 lutego 1943 roku jedna z sekcji włoskich piekarzy zdewastowała arabską wioskę, zabijając 8 ludzi i raniąc 13. Dochodzenie w tej sprawie wykonali karabinierzy królewscy. Sąd wojskowy wydał 5 wyroków śmierci i 12 wyroków więzienia. Wyroki śmierci dowództwo zamieniło na dożywocie. Całym autorytetem i swoją wiedzą potwierdzam, że tak kończyła się podobna działalność w armii włoskiej. Akcje odwetowe w wojnie przeciwko partyzantom to oczywiście inna, trudna prawda, ale samowola zawsze była piętnowana i surowo karana.
Tymczasem R. Atkinson (Pulitzer w 2003 roku) w książce Afryka Północna 1942-1943 wydanej przez Bellonę szeroko opisuje zachowanie żołnierzy amerykańskich, którzy (dalej cytuję pełny fragment):
„Stracili zbyt wielu przyjaciół. Wkrótce to zabijanie było tym, co ich ożywiało”.
Bardzo cienka granica oddziela usankcjonowaną urazę wojenną od zwykłego barbarzyństwa. W niektórych jednostkach strzelanie do Arabów stało się rodzajem sportu. Żołnierze przekonywali się wzajemnie, że tubylcy albo byli sprzymierzeńcami wroga, albo podludźmi. Nazywano ich „czarnuchami”, a miejsca, w których żyli „norami”.
„Staliśmy się wobec Arabów bezwzględni – pisał żołnierz z 1. Dywizji. – Jeśli znaleźliśmy ich tam, gdzie nie powinni przebywać, traktowaliśmy ich jak króliki w czasie sezonu polowań”. Inny żołnierz wyjaśnił: „Arabowie żyją tu wszędzie. Do niektórych strzelamy, innych przeszukujemy, a u jeszcze innych kupujemy kury i jajka”. Żołnierze przechwalali się, że wykorzystując tubylców w charakterze żywych celów, ważyli się strzelać do nadchodzących od strony wzgórz Arabów jak na strzelnicy. Inni strzelali do wielbłądów, obserwując spadających jeźdźców, albo pod stopy arabskich dzieci, które „zabawnie tańczyły ze strachu”.
W obozie szkoleniowym w Algierze wartownicy mieli przykazane strzelać do każdego, kto „był ubrany na biało i zwlekał z podaniem hasła”. Tubylców podejrzewanych o szpiegostwo lub sabotaż, zazwyczaj przekazywano w ręce Francuzów, lecz nie zawsze. „Kazaliśmy im wykopać sobie groby – opowiadał żołnierz z 1. Dywizji. – Ustawiliśmy ich w szeregu i rozstrzelaliśmy”. Jednostki brytyjskie operujące w pobliżu Zielonego Wzgórza na północy paliły „nory” tych mieszkańców, których podejrzewano o pomaganie Niemcom. „To nic przyjemnego stać wokół płonących chat, kiedy obok płaczą i wrzeszczą kobiety i dzieci” – przyznał pewien świadek.
Po batalii pod Kasserine, w czasie przemarszu spod Sbiby do Fondouk, „widziałem żołnierzy z innej jednostki, którzy strzelali do Arabów przyglądając się, jak podskakują i padają” – wspominał Edward Boehm. Boehm był porucznikiem z Montany, służył w baterii C 185 pułku artylerii polowej. „Słyszałem, jak za każdym razem krzyczą i śmieją się głośno, i nic nie mogłem na to poradzić… Widziałem, jak to robili, strzelali jak do kaczek. Słyszałem jak mówią: ‚Hej, trafiłem!’ Ci faceci byli mordercami”.
Tego rodzaju podłość popełniało bardzo niewielu amerykańskich żołnierzy, lecz dokumentacja komendanta żandarmerii polowej i sądu wojskowego zaświadcza o przykrym braku dyscypliny. Kiedy konwój ciężarówek wiozący posiłki dla II Korpusu zatrzymał się na lunch w algierskiej miejscowości Affreville, część żołnierzy upiła się miejscowym winem i zaczęła strzelać do Arabów, poruszających się autostradą numer 4. Jeden z szeregowców zabił mężczyznę jadącego na ośle, innego zranił, a następnie zabił jeszcze jednego; przechwalał się później, że „dostał trzech z pięciu Arabów”. Zdegradowany i zwolniony ze służby, został skazany na 20 lat ciężkich robót.
Jednak inne zbrodnie unikały kary. 31 marca Giraud wysłał do Eisenhowera list, w którym cytował przypadki „molestowania, atakowania i zabijania tubylców przez żołnierzy brytyjskich i amerykańskich”. Kilka tygodni później w tajnej notatce służbowej alianckiej Kwatery Głównej ponownie pisano, że szef sztabu Girauda „zwrócił naszą uwagę na sytuację, która powtarzała się w ciągu ostatnich miesięcy. Są to liczne przypadki gwałtów… na kobietach arabskich”. Inna wewnętrzna notatka dotyczyła „przestępstw popełnianych przez żołnierzy amerykańskich na wysuniętych placówkach”; czytamy w niej, że dla utrzymania porządku wysłano dodatkowy batalion żandarmerii.
Do najbardziej jaskrawych incydentów należały grabieże i gwałty w leżącej na północy Algierii wiosce Le Tarf, oddalonej o 11 kilometrów od granicy tunezyjskiej. W połowie kwietnia pijani żołnierze z amerykańskiej kompanii saperów przez dwa dni terroryzowali wioskę. W zeznaniach świadków przesłuchanych przez policję francuską, wysłanych do Kwatery Głównej, czytamy o zbiorowych gwałtach na sześciu Arabkach, wymienionych z nazwiska w raporcie, z których jedna (30 lat) była chora na tyfus, druga była 45-letnią wdową, trzecia miała 50 lat, czwarta 55; oprócz niej zgwałcono także jej synową. 40-letniej owdowiałej kobiecie z 15-letnią córką udało się uciec, chociaż ścigali je rozwścieczeni żołnierze. Wielu mężczyzn skarżyło się na pobicie rękojeściami karabinów i pięściami.
„Mieszkańcy okręgu, tubylcy i Europejczycy, żyją w ciągłym strachu na skutek incydentów powodowanych przez żołnierzy” – napisał przedstawiciel władz lokalnych. Francuski śledczy opisywał wizytę w kompanii amerykańskiej, stacjonującej trzy kilometry w górę szosy; zapewniano go, że nikt z tej jednostki nie brał udziału w przestępstwie. Jeśli nawet władze amerykańskie sprawdziły oskarżenia Francuzów – a dokumentacja alianckiej kwatery głównej świadczy o tym, że wszczęto dochodzenie – brak jakichkolwiek rezultatów na piśmie. Podczas drugiej wojny światowej 140 żołnierzy amerykańskich zostało skazanych za morderstwa i gwałt, lecz na temat ohydnych czynów popełnionych w Le Tarf dokumenty milczą.
—————————————————————-
Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)” w nowej cenie 45 zł. Kontakt przez fan page lub e-mail: marek.sobski@interia.eu
Ponadto książka dostępna na Allegro i w księgarniach:
https://allegrolokalnie.pl/oferta/betasom-wloska-bron-podwodna-w-bitwie-o-atlantyk
https://odk.pl/betasom-wloska-bron-podwodna-w-bitwie-o-atlantyk-1940-1945-,42169.html