O literaturze słów kilka…
Dzisiaj kilka moich uwag i przemyśleń o literaturze z której korzystam i siłą rzeczy o tekstach które na tej bazie powstają. Mianowicie o dwóch książkach…
Pracując nad artykułem o froncie wschodnim natrafiłem na książkę Rolfa-Dietera Müllera – „Wspólnicy Hitlera”, wydawnictwa Bellona. Do autorów niemieckich mam duży dystans. Jakkolwiek nie jestem germanofobem, szowinistą, „Okręt” Lothara Günthera Buchheima i inne książki tego autora to najlepsze pozycje jakie miałem przyjemność czytać, w ogóle jeżeli chodzi o powieści to Niemcy zajmują na mojej liście autorów pierwsze miejsce. Pewien problem pojawia się gdy autorzy tej nacji przystępują do opisywania historii. Książka p. Müllera opisuje udział sojuszników Hitlera w wojnie z ZSRR. Kłopot w tym, że więcej miejsca zajmują antysemickie listy wyciągnięte z poczty polowej wysyłanej przez żołnierzy do Włoch, niż opis działań militarnych. Całość powstała na bazie niemieckojęzycznej literatury, tak by nie było wątpliwości, że Włosi w Rosji po raz kolejny zawalili sprawę. Natomiast o fantastycznej postawie Dywizji Strzelców Alpejskich „Tridentina” i całego Korpusu Alpejskiego nie ma słowa. Jakoś autor zapomniał napisać jak Włosi ratowali jego rodaków z okrążenia, zapomniał wspomnieć w jaki barbarzyński sposób nazistowscy żołnierze traktowali swoich sojuszników, którzy z narażeniem życia ratowali ich z opresji. Całe szczęście na te wydarzenia zupełnie inne światło rzucają autorzy polscy i rosyjscy! Wspomniane listy oczywiście przytoczę, podobnie jak wszystkie opisy które mówią o „szlachetności” włoskiej okupacji(min. za Władimir Bieszanow, „1943 – rok przełomu”, więc autorem rosyjskim) – to bardzo ciekawe jak opinie różnią się w zależności od miejsca pochodzenia autora. Jak zawsze wyciąganie wniosków pozostawię czytelnikom.
Drugą książką o której pragnę się wypowiedzieć są „Wojny Mussoliniego” Franka Joseph’a, także wydawnictwa Bellona. Już we wstępie znalazłem ostrzeżenie o tendencyjności autora, który broni Benito Mussoliniego. Nadrzędną cechą mojej pracy nad prezentowanymi tu tematami jest to, że odrzucam w całości wszelkie oceny autorów(patrz akapit wyżej). Jedyną sprawą na jakiej się skupiam są fakty! Te obdarte z komentarzy autorów fakty są jedynym składnikiem moich artykułów. Praca naukowa bez stawiania tez przez autora jest bezwartościowa, jednak na tą chwilę materiały zawarte na stronie należy traktować jako przygodę z pisaniem autora, więc, w żadnym wypadku nie czuję się zobowiązany do wysuwania żadnych teorii i ich obrony. No może poza jedną – powszechny obraz postawy żołnierza włoskiego jest fałszywy, walka z tym mitem jest podstawowym zadaniem strony. Dlatego lepszej pozycji niż „Wojny Mussoliniego” nie mogłem sobie wyśnić, obiecuję jednak zachować wszelką uwagę przy korzystaniu z tej i innych pozycji…by nie zostać nigdy ocenionym przez nikogo tak jak Rolf-Dieter Müller w akapicie powyżej.
Żołnierz włoski ma strasznego pecha do propagandy. Angielska przedstawiała go na potrzeby frontu wewnętrznego jako tchórza. Rosyjska biła we wszystkich sojuszników przedstawiając ich jako mięso armatnie Hitlera, słabo wyposażone, wysłane na front by biło się za obce im nazistowskie ideały. Niemiecka propaganda we Włochach znalazła główny powód swoich porażek militarnych, bo przecież Wehrmacht nie mógł tak po prostu z własnej winy przegrać bitwy. A jaka jest moc propagandy? Przecież wszyscy do teraz używamy sloganu dr. Goebbelsa o „Kampanii Wrześniowej”, a przecież nasi żołnierze walczyli z najeźdźcą także w październiku! Sam zresztą używam tego określenia, każdy przecież wie o co chodzi, tyle razy się je słyszało, kłamstwo w nim zawarte pozostaje jednak kłamstwem…
Na koniec zapraszam jeszcze do komentowania! Komentarze są co prawda moderowane, jednak nie cenzurowane! Na stronie panuje absolutna wolność wyrażania swoich opinii (choć oczywiście nie biorę za nie odpowiedzialności). Jedynym powodem moderacji postów jest chęć obrony przed zalewającym mnie anglojęzycznym „spamem”, chyba, że komuś potrzebne są te wszystkie linki o Viagrze to chętnie podeślę.
W tygodniu pierwszy artykuł z zapowiadanego, owianego tajemnicą, cyklu. Zapraszam!
3 Responses to O literaturze słów kilka…