Stanowisko ogniowe włoskiej armaty (cannone 65mm/17?) na stanowisku wysokogórskim. Przepraszam, że strona ma ostatnio ogromne problemy z regularnym działaniem. Spowodowane jest to ogromną ilością zamówionych przez wydawców tekstów – pisze się książka, piszą się artykuły i już mogę awansem dodać, że chcę zająć się także I wojną światową i to nie tylko Włochami. Kiedyś dostałem od Was zielone światło na tematy związane z Wielką Wojną. Dlatego zapraszam na małą serię wpisów o wojnie alpejskiej z książki A. Chwalby, Samobójstwo Europy. Wielka Wojna 1914-1918.
„Wszechmogący Boże, który wszystkim władasz, ocal nas przed nieugiętym zimnem, wirującą zamiecią, zejściem lawiny i kieruj naszą stopę w bezpieczne miejsce. Chroń nas na powodującej zawrót głowy grani, na pionowej ścianie, nad zdradziecką przepaścią” – tak oto modlili się włoscy strzelcy alpejscy. Wojna alpejska, zwana też wysokogórską, stanowiła w istocie osobliwą formę wojny pozycyjnej, gdyż odbywała się w ekstremalnych warunkach, na dużych wysokościach, w górskim krajobrazie, z licznymi przeszkodami w postaci ostrych szczytów, stromych wąwozów, wartkich potoków, w rozrzedzonym powietrzu i bardzo często w niskich temperaturach. Prowadzenie działań utrudniały także dobowe amplitudy temperatur: w południe panował upał, a nocą temperatura na dużych wysokościach spadała poniżej zera. Ta najbardziej szalona, absurdalna i trudna do wyobrażenia wojna była walką z potęgą natury.
O pogodzie i górach mówiono, że są dodatkowym przeciwnikiem. W wyższych rejonach warunki zimowe panowały przez większość roku, zadymki i zawieje śnieżne zdarzały się nawet latem, a w partiach najwyższych wojowano ponad granicą wiecznego śniegu. Z powodu opadów, mgły, ostrego słońca widoczność nieraz była bliska zeru. Żołnierze musieli się nauczyć z tym żyć, pamiętając o możliwości odmrożeń, ryzyku lawin, o konieczności noszenia z sobą w śniegowych tunelach trzydziesto-, czterdziestokilogramowych plecaków z zaopatrzeniem. W takich warunkach niezbędna była aklimatyzacja, gdyż w rozrzedzonym powietrzu żołnierze szybko się męczyli.
Szczęśliwie dla nich z reguły nie prowadzono działań wojennych w zimie, gdyż uniemożliwiały to śnieg, mróz i lawiny. Zamarzały zamki w karabinach i lufy w działach.
Z atakami czekano zazwyczaj do wiosny, ale zimowa aura nieraz i tak zaskakiwała w trakcie działań wiosną i jesienią. Do walki w wysokich górach należało przygotować właściwy sprzęt i ludzi. Od 1872 roku w armii włoskiej zaczęto szkolić strzelców alpejskich i do 1915 roku utworzono osiem pułków. Niemcy sformowali Korpus Alpejski, a Austro-Węgry kompanie wysokogórskie. Oddziały górskie powołali do życia także Francuzi, Rumuni i Bułgarzy. W formacjach alpejskich służyli najczęściej górale, którzy mieli ukończone kursy narciarskie
i wspinaczkowe. Byli wyposażeni w narty, czekany, raki, haki, liny i rakiety śnieżne. Zimą nosili ciepłe mundury z ochraniaczami. W czasie wojny strony wojujące organizowały liczne kursy dla zainteresowanych sztuką wojny alpejskiej.
Działania wojenne prowadzono na coraz większych wysokościach, gdyż oczywiste były korzyści z opanowania terenu górującego nad doliną i niżej położonymi szczytami, a tym samym nad wojskami wroga. Dobrze ulokowany na półce skalnej alpinista z bronią maszynową mógł powstrzymać atak nieprzyjacielskiej kompanii piechoty i spowodować olbrzymie straty. Na wojska przeciwnika można było spuszczać tak zwane bomby rolujące, kształtem przypominające beczki, z zapalnikiem czasowym, które miały wybuchać, gdy bomba docierała w miejsce stacjonowania oddziałów wroga.
Wojna alpejska jeszcze bardziej niż nizinna faworyzowała obrońców, gdyż niemal każdy atak musiał być skierowany na obiekty położone wyżej. Natomiast gdy walczące ze sobą oddziały znajdowały się na tej samej wysokości, niejednokrotnie dochodziło między nimi do pojedynków na półkach skalnych, które nazywano ścianami śmierci. W górach wrogie transzeje znajdowały się często tak blisko siebie, że doskonale słychać było rozmowy nieprzyjaciół, grzechot misek i jęki rannych. Co zrozumiałe, walczono wyłącznie w ciągu dnia. Boje toczyły się nawet na lodowcach, jak choćby w Passo del Tonale w czerwcu 1915 roku, na wysokości 1883 metrów n.p.m., na lodowcu Marmolada na wysokości 3342 metrów n.p.m., na Adamello, Presanelli, w masywie Ortles. I atakujący, i obrońcy poruszali się na nartach.
CDN.