Tito idzie na Czarnogórę
Włoska kolumna zniszczono przez partyzantów nad Neretwą, 16 luty 1943. Pytanie, czy tylko włoska, o ile w głębi może stać spalony Fiat 626, to trzeci pojazd „od dołu” nie wygląda mi na nic włoskiego. Trzecia i ostatnia część o walkach w Bośni.
Od 19 lutego 1943 przez trzy kolejne dni niemiecka 717. Dywizja Ochrony była zatrzymywana przez straże tylne, aż włoskie siły nie dotarły do Neretwy w mieście Konijc. Ktokolwiek przekroczyłby rzekę jako pierwszy oflankowałby główną kolumnę Tito. Okazało się, że padło na Niemców, którzy zmusili partyzantów do porzucenia ich linii obrony na rzece.
Włoscy żołnierze w zaśnieżonych górach życzyli sobie, by ich generałowie porzucili ciepłe wille i mogli spróbować na własnej skórze, z jakimi trudnościami i warunkami muszą się zmagać ich podwładni. Dla przykładu góra Prenj, która górowała nad okolicą na południe od rzeki, wznosiła się na 1000 metrów ponad dno doliny.
Ponownie włoscy generałowie oczekiwali, że jeden z ich garnizonów może zatrzymać partyzantów, dokładniej chodziło o kilkuset żołnierzy w Jablanicy, gdzie strzegli oni mostu. 22 lutego został on całkowicie przytłoczony przez atak kilku tysięcy partyzantów. Wówczas Tito wydał niemieszczący się w głowie rozkaz, by zniszczyć most, nim przekroczyła go jego główna kolumna. Wkrótce zdał sobie sprawę z błędu, ale było już za późno. Jego ludzie zostali uwięzieni po złej stronie rzeki. To była jego największa pomyłka w czasie wojny. Tito nie był Robertem E. Lee i posłużył się słabymi wymówkami, by odsunąć winy od siebie. (do jakiego zdarzenia nawiązuje amerykański autor cytowanej książki?)
Ribotti i jego generałowie byli uszczęśliwieni nowinami. Wprawdzie część partyzantów zdołała wspiąć się po złamanych przęsłach mostu, ale inni obciążeni np. noszami z ładunkiem lub karabinem maszynowym musieli zawrócić i iść kilka mil pod bombami z samolotów Osi i szukać kolejnego mostu.
Począwszy od 2 marca, przez trzy kolejne dni niemiecka 717. Dywizja Ochrony i grupa Czetników próbowała przedostać się przez Vilica Guvno, ale uniemożliwiły to straże tylne partyzantów. Dopiero wzmocnieni brygadą Ustaszy i chorwacką 369. DP, Niemcy zdołali przebić się. 6 marca ostatni ludzie Tito przedostali się przez rzekę po drewnianym moście.
Partyzanci myśleli, że są już bezpieczni, ale generalicja Osi była przygotowana na taką ewentualność, 12.000 Czetników czekało już na przeciwnika. Z wielką odwagą, ale bez wyszukanej taktyki, Czetnicy rzucili się na ludzi Tito. Wśród tysięcy jeźdźców powiewały gigantyczne flagi, a reszta postępowała za nimi. Partyzanci porzucili większość swojej artylerii, ale nadal mieli mnóstwo broni automatycznej i teraz kosili szeregi Czetników. Pod koniec dnia Czetnicy wycofali się, pokonani i zdemoralizowani.
Tito mógł obrać tylko jeden kierunek marszu i była nim rzeka Drina na wschodzie. W ciągu następnego tygodnia włoski garnizon dystryktu Foca-Brod walczył z przedzierającymi się partyzantami. Czetnicy atakowali flanki przeciwnika. Gdy nastał kwiecień, włoskie dowództwo zezwoliło ewakuować się swoim ludziom i wpuścić partyzantów do Czarnogóry. To oczywiście spowodowało, że zagrożony został znajdujący się w tym kraju włoski XIV KA z 9. Armii. W stan gotowości postawiono dywizje: „Ferrara” + 82. Legion CC.NN., „Venezia” + 72. Legion CC.NN., „Perugia” + 29. Legion CC.NN. oraz alpejskie „Taurinense” i „Alpi Graie”. Pierwsi zostali pokonani włoscy obrońcy Podgoricy.
Planiści po stronie Osi byli wściekli na swoją porażkę i tradycyjnie obwiniali siebie nawzajem. Niemcy i Chorwaci twierdzili, że Włosi poruszali się zbyt wolno, a ich poleganie na tym, że kilka odizolowanych garnizonów powstrzyma fanatycznych partyzantów, było głupie. Z kolei Włosi chcieli wiedzieć, czemu każdy samotny snajper przeciwnika potrafił zatrzymać Niemców i Chorwatów na wiele godzin. Chorwaci uważali, że Niemcy zawsze to ich wysyłali przodem, dlatego ponieśli ciężkie straty. Było zauważalnym dla wszystkich, że młody ochotnik SS z Dywizji „Prinz Eugen” nie spisywał się lepiej od 35 i 45 letniego niemieckiego rezerwisty z 717. Dywizji Ochrony. Wszyscy chwalili Michailovicia i jego Czetników, ale jedynie po to, by utrzymać ich po swojej stronie. On sam był w głębokiej depresji, ofiary i dezercje spowodowały, że jego siły stopniały do 9.000 ludzi. Po stronie Osi cieszono się, że udało się chociaż odrzucić Tito od Bihacia i znajdujących się tam kopalni boksytu, cennego dla wojennego przemysłu.