Kulawa armada
Nowi żołnierze włoskiego garnizonu na Krecie dowiezieni na wyspę na pokładzie kutra torpedowego MAS, zima 1942 r. CD. wątku o włoskim desancie na wyspę.
Dowódcą włoskiej ekspedycji (konwoju i eskorty) został capitano di vascello Aldo Cocchia, który dopiero co przybył z Włoch by przejąć dowodzenie na wyspie Leros i nad tamtejszą bazą morską. Cocchia wcześniej dowodził operującym na Atlantyku okrętem „Luigi Torelli”, a następnie został Szefem Sztabu w włoskiej bazie atlantyckiej Betasom w Bordeaux.
Skład konwoju, który miał dowieźć włoskich żołnierzy na Kretę, był następujący:
-trawlery „Sant’Antonio”, „San Giorgio”, „Plutone” (V 310, 32 BRT) i „Navigatore”,
-małe parowce „Giorgio Orsini” (F 110, 220 BRT) i „Tarquinia” (749 BRT),
-parowiec rzeczny „Porto di Roma” (G 30, 470 BRT), który przebudowano do roli transportera czołgów,
– małe rybackie motorowe chłodniowce „Assab” (525 BRT) i „Addis Abeba” (514 BRT),
-prom przybrzeżny „Giampaolo”,
-mały tankowiec wojskowy „Nera” (typ „Adua”, 214 t, rok budowy 1914),
-małe zbiornikowce portowe „CG 89” i „CG 167”,
-holowniki „Aguglia” i „Impero” (F 22, 86 BRT).
Były to praktycznie wszystkie jednostki pływające znajdujące się na Wyspach Egejskich, które nadawały się do przewozu i wysadzenia desantu żołnierzy. Na dziobach trawlerów umieszczono kładki, które miały umożliwić sprawne przeprowadzenie desantu. Takie rozwiązanie okazało się jednak nieskuteczne, te małe statki miały duże przegłębienie na dziób, zachodziła obawa, że nie będą w stanie zbliżyć się dostatecznie blisko brzegu, by wysadzić desant za pomocą kładek. Ponadto były one powolne i niewiele mieściło się na ich pokładzie.
Lepiej prezentowały się parowce, do tego stopnia, że „Orsini”, wcześniej używany jako jednostka wsparcia dla kutrów MAS, został teraz wybrany na siedzibę naczelnego dowództwa na czas przebywania włoskiego zespołu na morzu.
Jedyną jednostką dobrze nadającą się do tej misji był „Porto di Roma”. Była to jednostka rzeczna, którą z wybuchem wojny zabrano z wód Tybru i przeniesiono na Dodekanez, gdzie służyła jako trałowiec. Statek miał nieduże zanurzenie, dlatego mógł podejść blisko plaży i umożliwić wyładunek sprzętu ciężkiego na ląd. Jednostka miała ponadto pojemne ładownie i przestronny pomost.
Dwa chłodniowce miały dobre zdolności transportowe, ale okazały się one mało przydatne, ponieważ ładownie były podzielone na małe komory chłodnicze. Prom przybrzeżny był oczywiście nieodpowiedni do rejsu po otwartym morzu. Na jego pokładzie było zainstalowane działo kal. 76 mm. Była tam także niespotykana na innych jednostkach konwoju wygoda – ławki, na których zajęli miejsca zaokrętowani żołnierze. „Nera” posiadał duży pomost, ale oczywiście nie posiadał ładowni. Zbiornikowce portowe były bardzo małych rozmiarów i wyprawa na otwarte morze była dla nich nie lada wyzwaniem.
Cocchia dopytywał się także o inne statki, ale z różnych powodów odmówiono ich przydzielenia. Były to: parowiec „Apuania” (281 BRT), stawiacz min „Lepanto” (typ Azio, 708 t, znajdował się w dyspozycji gubernatora) i kanonierka „Caboto” (1.050 t). Jak wspomina sam Cocchia, jednostki wojskowe nie zostały udostępnione do operacji, ponieważ w przypadku ich utraty, co było całkiem prawdopodobne, przeciwnik mógłby się przechwalać zniszczeniem okrętu wojennego. Chodziło zatem o prestiż garnizonu Dodekanezu.
Większość zaokrętowanych żołnierzy musiała przebywać na otwartym pokładzie statków konwoju. Wszystkie jednostki nie posiadały odpowiedniego zaplecza higienicznego, ani odpowiednich kuchni. Całkowicie niewystarczający był sprzęt radiokomunikacyjny. Ten ostatni czynnik był szczególnie istotny z wojskowego punktu widzenia. Trawlery i zbiornikowce portowe nie posiadały żadnego sprzętu łącznościowego, reszta mogła komunikować się na falach średnich. Jedynie „Orsini”, „Porto di Roma” i „Tarquinia” miały nadajniki radiowe umożliwiające komunikację za pomocą fonii. W takich warunkach komunikacja pomiędzy jednostkami konwoju odbywała się głównie za pomocą sygnałów optycznych, środka niedostatecznie skutecznego, zwłaszcza w godzinach nocnych.
(CDN.)