Konie robocze floty
Dzisiaj długo, co nie zawsze znaczy, że dobrze.
Publikuję jeszcze kilka fragmentów książki J. Sadkovicha o włoskiej flocie w II WŚ. Na jej przykładzie widać, że nie należy iść na łatwiznę (proste tłumaczenie, niewiele danych technicznych etc.) i sam muszę respektować poziom narzucony na stronie w poprzednich latach. A w przypadku cytowanych fragmentów słusznie zwróciliście uwagę na wiele błędów rzeczowych amerykańskiego autora, które powieliłem. Dlatego trzeba wyciągnąć konstruktywne wnioski: od poniedziałku zaczynamy nowy wątek morski, na razie jest to niespodzianka. Obecnie jestem w stanie przygotować trzy dobre jakościowo wpisy w tygodniu i na więcej nie jestem w stanie się porwać. Możemy jednak zawrzeć pewne porozumienie: jeśli w jakimś okresie rozliczeniowym (obecny to około 15 listopada – 15 grudnia) wpływy z Patronite przekroczą 500 zł (na wspomniany okres na obecną chwilę zadeklarowane jest 240 zł), to zwiększę liczbę wpisów do pięciu. Czas na dodatkowe wpisy musiałbym urwać z godzin przeznaczonych na pracę zawodową, a zdrowie już dało mi żółtą kartkę i na żadne siedzenie po nocach się nie piszę, więc myślę, że jest to uczciwe przedstawienie sprawy.
No to jedziemy z tym nieszczęsnym Sadkovichem, ale uprzedzam, że traktujemy ten wpis raczej jako nieformalny cykl „opinie”, bo Amerykanin pewnie znowu coś uprościł.
W rzeczywistości nie było wielkiej różnicy pomiędzy krążownikami włoskimi i francuskimi. Typ La Galissonnière, powstały między 1931 a 1935 rokiem, wypierał 7600 ton, jego opancerzenie burtowe to 120 mm a pokładu 50 mm, było podobne do typu Garibaldi, ukończonego pomiędzy 1933 a 1937 rokiem, który wypierał 10 000 t i miał opancerzenie burtowe 130 mm. Francuskie typy Tourville i Duguay-Trouin, skonstruowane dla wykorzystania czynnika prędkości, były bardzo słabo opancerzone, podczas gdy krążowniki ciężkie typu Suffren, ukończone pomiędzy 1926 i 1930 r., miały pancerz burtowy ledwie 60 mm, analogicznie jak Trento (1928-1931), który miał 75 mm. Galissonnière (1931-1935) miał pas pancerny 120 mm i opancerzenie burtowe 50 mm, gdy hybryda „Tour d’Auvergne” (1928-1931; http://www.2wojna.pl/encyklopedia-fr-okr-019.html) miał tylko cztery armaty kal. 138 mm, jedną mniej niż niszczyciele typu Lion, które włoskie krążowniki uczyniły przestarzałymi (chodzi o francuskie krążowniki, a nie niszczyciele; trochę zbyt długie i chaotyczne jest to zdanie). I tak: Typ Tourville (1925-1928) wypierał 11 900 t, miał osiem armat kal. 203 mm i prędkość 33,7 w; typ Duguay-Trouin (1922-1926) wypierał 9350 t, posiadał osiem armat 155 mm i prędkość 33 w. Pomimo tego, że Włochy za prawdopodobnego przeciwnika uważali Francję, to nie mogło ujść ich uwadze, że starcie z Wielką Brytanią, inną potęgą śródziemnomorską, także jest prawdopodobne. Jednak inicjatywy dyplomatyczne w rodzaju Gentelmen’s Agreement z 1937 roku i Porozumienia Wielkanocne z 1938 roku wskazywały na zmniejszenie włosko-brytyjskiego napięcia będącego efektem wojny w Etiopii, sugerując, że starcie z Royal Navy jest dużo mniej prawdopodobne niż z Marine Nationale. Dlatego włoskie dążenie do równowagi z Francją ma racjonalne podstawy, a i tak osiągnięto to dzięki nadzwyczajnym wyrzeczeniom i dzięki przyznaniu flocie pierwszeństwa przed innymi rodzajami sił zbrojnych.
Krytyka włoskich okrętów wydaje się zbyt daleko posunięta. Podobnie jak wiele z włoskich krążowników, 35 000-tonowe pancerniki typu Littorio były wyśmienitymi jednostkami, więcej krytyki spada na okręty liniowe typów Cavour i Duilio, uważane za zbyt małe, zbyt słabo chronione i mało użyteczne. Jednak także w tym przypadku odniesienie włoskiej polityki morskiej do tej francuskiej jest fundamentem w zrozumieniu genezy tych okrętów, gdyż powstały w odpowiedzi na francuskie projekty. Dunkerque, którego budowę rozpoczęto w 1932 roku, wypierał 26 500 ton, uzbrojony był w armaty 330 mm, rozwijał prędkość 29,5 w, jego opancerzenie burtowe to 280 mm a pokładu 125 mm. Włoską odpowiedzią był typ Cavour, który po rekonstrukcji (oba pancerniki służące w II WŚ weszły do służby jeszcze w 1915 roku, ale Włosi budowali solidnie, a modyfikowali skutecznie) mającej miejsce pomiędzy październikiem 1933 roku a czerwcem 1937 roku wypierał 29 100 ton, uzbrojony był w 10 armat 320 mm, osiągał prędkość 27 w, a opancerzenie to odpowiednio 250 i 80 mm. Analogicznie, francuski Richelieu powstawał od 1935 roku, wypierał 35 000 ton, uzbrojony był w osiem armat 381 mm, rozwijał prędkość 31,5 w i miał opancerzenie 330/210 mm; różnił się od włoskiego typu Vittorio Veneto przez fakt, że ten miał opancerzenie burtowe 350 mm a pokładu maksymalnie 207 mm.
Pomiędzy rokiem 1931 a 1941 (moment, w którym włoska flota miała zakończyć rozbudowę; warunki wojenne były oczywiście inne i części ciężkich okrętów nie ukończono, gdyż Regia Marina toczyła głównie wojnę eskortową i to siły lekkie zyskały priorytet, działania wojenne wymusiły także próbę budowy lotniskowców, jednak słabości ekonomicznej kraju nie dało się w takich warunkach w żaden sposób nadrobić) Włochy zdołały zmniejszyć przewagę francuską z proporcji 1:1.62 do 1:1.25. W 1940 roku Włochy miały więcej okrętów wojennych (280:240), a w sumarycznym tonażu zbliżała się do Francji, gdyż Regia Marina to w sumie 661.931 t (plus 38 791 t okrętów całkowicie przestarzałych) w porównaniu z francuskimi 827.972 t. Obie floty miały też 300 000 t okrętów pomocniczych, co po zsumowaniu daje nam po stronie włoskiej 970.930 przeciwko 1.128.257 po stronie francuskiej.
————————————————————-
Niszczyciele utracone przez największe potęgi morskie, 1940-1945:
Kolejno: flota, okręty stracone, posiadane niszczyciele, straty wyrażone w procentach:
Japonia: 136 192 71,2%
Włochy: 43 66 65,1%
Niemcy: 27 40 64,3%
UK: 140 363 38,6%
USA: 82 909 9,0%
Spośród 140 utraconych przez Royal Navy niszczycieli na Morzu Śródziemnym zatopiono 46.
Także włoskie niszczyciele zostały skrytykowane jako jednostki o małej dzielności morskiej (?, sono criticati in quanto poco marini) i słabo nadające się do eskortowania konwojów. Jest to o tyle łatwiejsze, że krytyka ta opiera się na analizie wydarzeń, ale zapomina, że włoskie niszczyciele nie były projektowane do celów eskortowych. W porównaniu do innych potęg morskich, Włochy nie projektowały lekkich jednostek przeznaczonych do tych zadań; w 1939 roku, gdy Wielka Brytania miała 83 jednostki eskortowe, Francja miała ich 29, a Włochy ledwie pięć. Niemcy, ZSRR i USA nie miały ich wcale. W konsekwencji, włoskie niszczyciele często angażowano do celów innych niż przewidziane im podczas budowy. Brały udział w 24,6% wszystkich przejść konwojów do celu lub podczas ich powrotu (452 na 1844 takie przypadki), 222 razy przewoziły ludzi i materiały, ale w swojej specjalizacji jednostek torpedowych w latach 1940-1943 zostały użyte ledwie pięć razy (domyślam się, że chodzi o większe starcia), i w ogóle bardzo rzadko miały okazję używać torped (także w odosobnionych przypadkach). Zamiast torped częściej używały swojej broni przeciwlotniczej. Z powodu potrzeb operacyjnych stały się prawdziwymi końmi roboczymi floty (choć to torpedowce Regia Marina naharowały się zdecydowanie najbardziej).
Charakterystyki włoskich niszczycieli były bardzo różnorodne, po części z powodu eksperymentowania z różnymi projektami – nie wszystkie okazały się zadowalające – i po części z powodu zapotrzebowania zgłaszanego flocie oraz stoczniom, determinowanego potrzebami wojen w Hiszpanii i Etiopii (w tym przypadku chodzi szerzej o jednostki kolonialne). Dlatego na przykład typ Freccia, zapoczątkowany w 1929 roku, a później rozwinięty w typ Folgore, nie spełnił stawianych mu oczekiwań. Dziewięćdziesiąt ton balastu potrzebne dla ustabilizowania, nowa i cięższa broń i inne modyfikacje spowodowały ograniczenie jego szybkości oraz stratę przestrzeni, która mogła być lepiej spożytkowana na cele stricte bojowe. Także autonomia, początkowo porównywalna do niszczycieli marynarek „oceanicznych”, została z czasem bardzo ograniczona.
Typ Maestrale, ulepszona i bardziej stabilna wersja typu Freccia, a także jego następcy w postaci typów Oriani i Soldati, były już dużo lepszymi okrętami. „Libeccio”, dla przykładu, w 1941 roku zderzył się z frachtowcem tracąc rufę; siedem miesięcy później zatonął w wyniku storpedowania, gdy znowu stracił rufę ratując ocalałych z rozbitego konwoju „Duisburg”. Ale także nowe typy niszczycieli miały swoje wady, ciężko też było równocześnie używać niszczycieli różnych typów.
Podstawowym uzbrojeniem włoskich niszczycieli stanowiły dwa stanowiska podwójnie sprzężonych armat kal. 120 mm. Z jednej strony oznaczało to oszczędność masy i przestrzeni, z drugiej strony załadunek i prowadzenie ognia były wolniejsze. Najważniejszym jest jednak, że włoskie armaty 120/50 – w przeciwieństwie do amerykańskich 127/38, japońskich 127/50 i brytyjskich 120/50 – nie miały podwójnego zastosowania armaty do zwalczania celów morskich i równocześnie samolotów, przez co okręty musiały otrzymać dodatkową broń przeciwlotniczą, co oczywiście zwiększało ich obciążenie (argument o zagraceniu pokładów włoskich niszczycieli jest często podnoszony przez różnych autorów, dodajmy do tego żołnierzy lub zaopatrzenie na pokładzie i mamy przepis na kłopoty). Niemniej jednak, włoskie niszczyciele osiągnęły dobre wyniki; duży poziom strat wynikał bardziej z ich nadmiernego angażowania i faktu, że stale były narażone na niebezpieczeństwo, niż z błędów popełnionych przy projektowaniu typów Maestrale, Oriani i Soldati.
—————————————————————-
Niszczyciele i torpedowce flot brytyjskiej oraz włoskiej:
Jednostki o wyporności 500-999 t: Włochy – 78, UK – 11
Jednostki o wyporności: 1000-1499 t: Włochy – 31, UK – 128
Jednostki o wyporności 1500-1900 t: Włochy – 28, UK – 60
Lata wodowania 1914-1929: Włochy – 76, UK – 75
Lata wodowania 1930-1939: Włochy 61, UK – 124
Uwaga do powyższych danych: nie zostało to sprecyzowane, ale musi chodzi o jednostki użyte na Morzu Śródziemnym, bo oczywiście globalne dane dla Royal Navy byłyby ogromnie większe.
Podczas trwania wojny Włosi zaangażowali liczne torpedowce wypierające poniżej 1000 ton i uzbrojone w armaty kal. 100 mm. Pomiędzy 1937 i 1940 rokiem położono stępki pod trzydzieści dwa, pierwszy raz od 1919 roku; do nich dołączyło kolejnych 16 zbudowanych podczas wojny. Nie były to jednostki pozbawione wad: w bitwie nie nadawały się do równie agresywnych zadań, jak te przypisywane niszczycielom, słabo nadawały się do obrony konwojów, a na wypełnianie zadań właściwych kutrom torpedowym MAS były nieco zbyt duże. Posiadanie przez przeciwnika radaru oznaczało, że nie dało się ich użyć do śmiałych ataków torpedowych, czyli celu dla którego je zbudowano, dlatego od 1940 roku zadania te wypełniały okręty podwodne, MAS-y czy mniejsze jednostki. Jednak Włosi znaleźli dla niech zastosowanie podczas różnorodnych misji, chociaż brak radaru ograniczał skuteczność działań nocnych, a słabość uzbrojenia czynił je łatwym celem w starciu z samolotami i lekkimi okrętami wroga.
Chociaż małe i wrażliwe, włoskie torpedowce okazały się ekstremalnie wytrzymałe. „Sagittario” wykonał do końca 139 misji a w maju 1941 roku na wodach Krety zdołał umknąć sześciu większym okrętom wojennym (angażując je na tyle, że ocalał konwój z niemieckimi strzelcami górskimi, który próbował przedrzeć się na wyspę); „Perseo” z powodzeniem wykonał 81 misji i zatopił dwa okręty podwodne, nim został utracony w maju 1943 roku; „Circe” ukończył 79 misji, zapisując na swoje konto trzy zatopione okręty podwodne, nim zatonął w listopadzie 1942 roku; „Lupo” z sukcesem wypełnił 130 misji i zatopił frachtowiec, nim zatonął w grudniu 1942 roku; „Climente” wywiązał się ze 100 powierzonych mu misji i zatopił okręt podwodny, nim został zatopiony w kwietniu 1943 roku. Jednak dzielność włoskich załóg nie może przesłaniać faktu, że brytyjskie odpowiedniki były najczęściej większe, nowocześniejsze i lepiej uzbrojone, zarówno od torpedowców jak nawet niszczycieli Regia Marina.
—————————————————————-
Wesprzyj autora za pośrednictwem portalu Patronite: https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Zapraszam do zakupu książki mojego autorstwa: „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)”! Wszystkie szczegóły znajdziesz tutaj: http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5897
Wystarczy zgłosić taką chęć w komentarzach lub na PW na fan page’u lub napisać na e-mail: marek.sobski@interia.eu
Książka dostępna jest także w księgarniach:
https://www.stara-szuflada.pl/BETASOM-Wloska-bron-podwodna-w-bitwie-o-Atlantyk-1940-1945-Wojna-Mussoliniego-vol-1-p5261
https://odk.pl/betasom-wloska-bron-podwodna-w-bitwie-o-atlantyk-1940-1945-,42169.html