Odznaka VII Sektora Guardia alla Frontiera (G.a.F.; straż graniczna) z widocznym u góry mottem formacji „dei sacri confini guardia sicura” (taki super pewny tłumaczenia nie jestem, ale zaryzykujmy: pewna straż świętych granic). Formacja powstała 20 grudnia 1934 roku i za cel miała obronę granic, zwłaszcza umocnień tzw. Wału Alpejskiego (umocnienia miały ciągnąć się wzdłuż liczących 1851 km granic Włoch, a różnych fortyfikacji miało być aż 3325; chociaż w porównaniu do Linii Maginota wszystkie była malutkie…). Ciekawostką jest, że funkcjonariusze G.a.F. nosili kapelusze strzelców alpejskich (cappello alpino), ale bez piórka, przez co Alpini kpili nazywając je „wdowa” (la vedova).
Ukazał się właśnie drugi tom mojej autorskiej serii Mussolini’s War, tym razem przybliżyłem udział Włoskiego Korpusu Ekspedycyjnego w Operacji „Barabarossa” oraz okres sowieckiej kontrofensywy zimą 1941/1942 roku.
Książka w języku angielskim, dostępna na Amazonie. Polecam zakup na niemieckiej stronie (na tym tzw. „polskim Amazonie” jeszcze jej nie ma). I tak zostanie wydrukowana w polskich drukarniach Amazona i nie ma tutaj żadnej różnicy. Niemiecki Amazon ma polską wersję językową, więc zakup nie powinien nastręczać żadnych problemów (ale jeśli mogę w czymś pomóc, to bardzo proszę pytać).
Okręt podwodny „Scire” oraz ruszające na akcję żywe torpedy.
W grudniu 1941 r. „Ammirgalio Millo” odbył trzy rejsy z zaopatrzeniem do Afryki. Mniej szczęścia miał inny z „admirałów”. 8 grudnia 1941 z Tarentu wyszedł „Ammiraglio Caracciolo” (capitano di corvetta Alfredo Musotto), był to dziewiczy rejs tego okrętu. Od czerwca tego roku kompletowano i szkolono jego załogę. Na jego pokładzie znajdowało się 140 t amunicji i paliwa, głównie dla DAK. Już rankiem tego dnia idący na powierzchni, bez wywieszonej bandery, okręt zaatakował omyłkowo niemiecki samolot. W końcu pilot rozpoznał, że atakuje sojuszników i oddalił się. Na wodach afrykańskich okręt był ponownie atakowany przez samolot, tym razem brytyjski. Podczas ataku zginął jeden członek załogi – guardiamarina Milos Baucer. Włoscy strzelcy zdołali strącić wrogą maszynę do morza. „Caracciolo” stał się także obiektem ataku jednostek nawodnych, ale zdołał umknąć w zanurzeniu. Przed wejściem do portu oddano morzu ciało poległego, słowa modlitwy recytował przy tym dowódca sommergibile. O 18.00 10 grudnia okręt osiągnął Bardię, został rozładowany i opuścił szybko port z grupą włoskich i niemieckich żołnierzy na pokładzie (głównie oficerowie bersalierów i karabinierów oraz ranni).
Przypis: W międzyczasie załoga zjadła także kolację, znany jest nawet jadłospis: gotowane ziemniaki, tuńczyk, owoce z puszki oraz wino.
Od 23.00 okręt zmierzał do Zatoki Suda na Krecie, gdzie miał zostawić pasażerów, odebrać kolejny ładunek i znowu skierować się do Bardii. Około drugiej w nocy 11 grudnia w odległości ok. 30 Mm od Bardii „Caracciolo” natrafił na aliancki konwój TA-2 (Tobruk-Aleksandria). Morze było bardzo wzburzone, a prowadzenie obserwacji w całkowitych ciemnościach bardzo utrudnione. Około 2.40 Włosi zaatakowali z położenia nawodnego wystrzeliwując dwie torpedy z rufowych wyrzutni w stronę frachtowca, obie niecelnie. Musotto złamał tym samym rozkaz, który zakazywał mu podejmowanie ataków. Po wykonaniu zwrotu „Caracciolo” odpalił kolejne dwie torpedy, tym razem z wyrzutni dziobowych, do kontratakującego niszczyciela eskortowego HMS „Farndale”. Niszczyciel zdołał wyminąć torpedy i obrzucił pospiesznie zanurzony włoski okręt bombami głębinowymi. Włosi zeszli na 160 metrów, ale nie uniknęli ciosów. „Farndale” cierpliwie śledził ruchy okrętu podwodnego, starając się oszczędzać swoje bomby głębinowe i zadawać jedynie precyzyjne ciosy. Ataki nastąpiły o 3.12 i 3.45, dwie serie bomb wystarczyły. Poważnie uszkodzony „Caracciolo” wynurzył się, załoga próbowała odpowiedzieć ogniem, ale pociski przeciwnika były niezwykle celne, masakrując włoskich marynarzy. Sommergibile próbował uchodzić z maksymalną prędkością 18 w, ścigany przez pociski wroga. O 4.04 „Farndale” przeszedł 370 m przed dziobem włoskiej jednostki i zmniejszył prędkość. Brytyjczycy jeszcze dwukrotnie trafili kadłub okrętu podwodnego, a następnie zrzucili do wody trzy bomby głębinowe, które eksplodując tuż pod powierzchnią wody miały dobić uciekających Włochów. Marynarze z „Caracciolo” rozpoczęli procedurę samozatopienia swojej jednostki, po czym skakali w ciemne i wzburzone wody Morza Śródziemnego. Sternik Osvaldo Uttaro zobaczył jednego ze swoich kolegów, który zaplątał się na pokładzie, wrócił i oswobodził pechowca, sam jednak przepadł w morzu. Za swój czyn dwudziestojednoletni Uttaro otrzymał Medaglia d’Argento al Valor Militare. Niszczyciel ostrzelał opuszczających pokład Włochów. Zginęło 15 członków załogi (dowódca, który utonął, czterech podoficerów oraz 10 marynarzy) oraz 33 pasażerów, uratowało się 53 ludzi, których z wody podjął „Farndale”. Okręt zatonął na pozycji 32º09’ N i 25º19’ E.
Nocą z 14 na 15 grudnia, 30 mil na północny zachód od Aleksandrii, zatonął brytyjski krążownik lekki „Galatea” (5200 ton). Okręt wykrył włoski sommergibile „Dagabur” (capitano di corvetta Alberto Torri). Włosi wystrzelili dwie torpedy i usłyszeli dwie detonacje. „Dagabur” patrolował razem z U-557, który także wystrzelił torpedy. Która z załóg odniosła sukces nie zostało ustalone. Wraz z brytyjską jednostką zginęło 350 osób. Tajemnicę tego zatopienia zabrała ze sobą do grobu załoga niemieckiej jednostki. Niebawem po zatopieniu krążownika U-557 odszedł do bazy na Salaminie. Późnym wieczorem 16 grudnia 1941 r., 15 mil na zachód od Krety, spostrzegł go włoski torpedowiec „Orione”. Włosi uznali U-Boota za wrogi okręt, ruszyli na pełnej prędkości, strzelając ze wszystkich luf i taranując nieznaną jednostkę. U-557 zatonął z całą załogą (43 ludzi). „Orione” ledwo trzymał się na wodzie, ale zdołał powrócić do bazy. Gdy Włosi zameldowali zatopienie wrogiego okrętu podwodnego wysłano samoloty na poszukiwanie rozbitków, niestety nie odnaleziono nikogo z załogi U-Boota.
Pomiędzy 3 a 19 grudnia „Scirè” przeprowadzał Operację „G.A.3”, kolejny atak na Aleksandrię. Nocą 18 grudnia 1941 trzy torpedy wolnobieżne SLC wdarły się do portu w Aleksandrii, wykorzystały otwarcie siatki ochronnej dla wpływających okrętów. Brytyjczycy wiedzieli o tym, że jakaś akcja jest planowana, nie wiedzieli jednak jakiego rodzaju. Operację przeprowadziła 10 Flotylla Lekka (czyli słynna Decima).
„Scirè” opuścił „maiale” na wodę milę od wejścia do portu w Aleksandrii. Dowódcą okrętu podwodnego był capitano di corvetta Junio Valerio Borghese. Ten legendarny sommergibile wyruszył z bazy La Spezia, u wybrzeży Włoch przejął z transportowca „maiale” i umieścił w specjalnych pojemnikach chroniących przed uszkodzeniami w wyniku transportu. Potem okręt skierował się na Leros, gdzie na pokład wsiedli marynarze mający przeprowadzić atak. Leros opuszczono 14 grudnia. W drodze do Aleksandrii podwodni komandosi odpoczywali, pili bogate w witaminy soki owocowe i korzystali ze skromnych wygód okrętu podwodnego. Z powodu wzburzonego morza i by uniknąć brytyjskich samolotów „Scirè” szedł w zanurzeniu. W ciągu dnia 18 grudnia wynurzył się by odebrać najświeższe meldunki wysłane drogą radiową z Aten. Zwiad donosił o obecności w Aleksandrii wielu celów w tym dwóch pancerników. Okręt uciekł ponownie w głębiny morza, a załogi „maiali” wybrały sobie cele które pragnęły zaatakować.
Gdy „Scirè” wynurzył się, Borghese każdemu wyruszającemu na akcję, kiedy wspinali się po drabince w kiosku okrętu, dał kopniaka na szczęście. Po otwarciu zaworów aparatów tlenowych nurków, sommergibile opadł na muliste dno. Dziesięć metrów pod wodą załogi torped zaczęły wydobywać je z zasobników. Jedna z torped utknęła, udało się ją wyciągnąć dopiero po wielu próbach. Po 21.00 wszyscy zajęli swoje miejsce, uruchomiono silniki. W wynurzeniu Włosi ruszyli ku ciemnej linii brzegowej. Dalszy przebieg wydarzeń jest już dobrze znany, dwa ciężko uszkodzone pancerniki Royal Navy, uszkodzony tankowiec i niszczyciel. Wielkie zwycięstwo Włochów, ale częściowo niewykorzystane, pozwoliło jednak na zwiększenie dostaw do Afryki.
Wczesnym popołudniem 17 grudnia 1941, „Bragadin” opuścił Mar Piccolo w Tarencie i skierował się na Trypolis. Na pokładzie okrętu znajdowało się 40 t benzyny, 14 t amunicji i tona żywność. Z powodu słabej widoczności, o 23.30 24-go okręt wszedł na mieliznę w pobliżu afrykańskiego brzegu. Następnego dnia ok. 17.30 z pomocą przybył holownik „Ciclope”, trzy godziny później sommergibile został uwolniony z tej groźnej pułapki.
W grudniu 1941 r. „Santarosa”, „Squalo”, „Veniero”, „Ametista”, „Ascianghi”, „Galatea” i „Dagabur” operowały na wschód od Malty i na południe od Krety. Na Morzu Egejskim patrolował jedynie „Dessiè”, który miał przeciwdziałać ewentualnemu ruchowi wrogiej floty w rejonie Północnych Cykladów. Miniaturowe okręty „CB” ponownie patrolowały wody Kampanii, sektor ich działania rozszerzono o rejon w pobliżu portów Gaeta i Ischia.
W drugiej połowie roku sommergibili w 34 misjach przewiozły 3132 tony zaopatrzenia. W samym grudniu 1941 r. wykonano 17 misi, przewożąc 1.757,6 t zaopatrzenia – najwięcej w całej wojnie. W pozostałych miesiącach wyglądało to następująco: w kwietniu, maju i listopadzie wykonano po pięć misji, cztery w maju, trzy w sierpniu i październiku, po dwie w lutym i kwietniu oraz jedną we wrześniu.
Włoska piechota w rejonie Małej Przełęczy Świętego Bernarda, czerwiec 1940 roku; pierwsze działania Regio Esercito w II wojnie światowej.
Książka o Corpo di Spedizione Italiano in Russia bliskoooo, wierzę, że sierpień jest realny. Tymczasem wgryzam się już w Vol. 3 serii Mussolini’s War, czyli wojnę włosko-francuską w 1940 roku (ponownie kampania na lądzie). Mimo natłoku pracy coś zawsze uda mi się wrzucić na stronę i tak dzisiaj szybki, ale ważny cytat.
Benito Mussolini: „Nie chciałem wojny. Obserwowałem z najgłębszym niepokojem, jak nadchodzi. Czułem, że jest ona znakiem zapytania ciążącym nad całą przyszłością narodu. Trzy zbrojne przedsięwzięcia zakończyły się sukcesem: wojna abisyńska, hiszpańska wojna domowa i unia Albanii z Włochami. Byłem zdania, że teraz potrzebujemy przerwy, w celu rozwinięcia i udoskonalenia dzieła. Z punktu widzenia strat ludzkich liczby były skromne, ale nadwyrężenie finansowe i administracyjne – gigantyczne. Nie można też zapominać o napięciu nerwowym ludu, który poza krótkimi przerwami był na wojnie od 1911 roku! Właśnie z tych powodów nadeszła najwyższa pora, by dać nerwom narodu możliwość odpoczynku; nadeszła najwyższa pora, by energię narodu spożytkować na dzieła pokoju”.
Witam po przerwie spowodowanej odebraniem mi możliwości prowadzenia fan page’a (także drugiego, anglojęzycznego) przez administrację Facebooka. Stało się tak na skutek fali donosów na rzekomo niewłaściwe treści tutaj zamieszczane – sami oceńcie, czy miały one jakieś racjonalne podstawy, czy jest to jedynie jakieś żałosne tchórzostwo ludzi, którzy nie potrafią prowadzić debaty w cywilizowany sposób. Ja za nic przepraszać nie mam zamiaru – prowadzę stronę w taki sposób jaki uważam za atrakcyjny dla moich Czytelników. Tematyka strony powoduje, że zdarzają się treści kontrowersyjne. Ale bez przesady! Zajmuję się tylko i wyłącznie historią. Jeżeli skutkiem donosicielstwa będą dalsze bany lub usunięcie strony, to nie będzie ona odbudowywana.
No to na dobry początek garść ogłoszeń i informacji.
1. Najważniejsze: książka „East Africa 1940-1941…” bardzo ładnie obroniła się na zagranicznych rynkach. Zyskuje coraz więcej ciepłych opinii i kontynuowanie cyklu „Mussolini’s War” jest teraz moim zawodowym, a wręcz życiowym priorytetem. Amazon okazał się tak dobrym strzałem, że śmiało mogę publikacje we współpracy z nimi (jakby nie patrzyć: największy na świecie wydawca i księgarnia w jednym) mogę traktować jako własną działalność gospodarczą bez konieczności jej rejestrowania. O to chodziło! Dziękuję wszystkim, którzy pomogli kupując książkę. Od niedawna jest ona dostępna również na polskim Amazonie: https://www.amazon.pl/East-Africa-1940…/dp/B08QBRGJBG/
2. Książka „Mussolini’s Eastern Crusade. Italian Expeditionary Corps In Operation Barbarossa” jest bardzo blisko ukończenia. Czekam jeszcze na ostatnie książki, muszę także zamówić zdjęcia. Obecnie na te dwa cele przeznaczam m.in. pieniądze, które otrzymuję od Was za pośrednictwem Patronite.
3. Jeśli pozwoli mi zdrowie i czas, to strony będą działać normalnie. Bardzo proszę uzbroić się w cierpliwość: będą okresy bardzo dużej aktywności, ale też chwile ciszy. Pisanie książek to jest jednak ogrom pracy. Najbliższe wątki to „Barbarossa” oraz wojna włosko-turecka 1911-1912 (przy okazji powstawania artykułu na ten temat z myślą o publikacji w magazynie Technika Wojskowa Historia).
4. Często o to pytacie: Amazon w Polsce już jest, ale możliwości publikacji w języku polskim jeszcze nie ma. Według osób zajmujących się tymi sprawami jest to kwesta miesięcy lub lat, ale taka opcja będzie. Stworzę listę mailingową za pomocą której zbiorę osoby zainteresowane książkami: 250 „pewnych” chętnych = uruchamiamy maszynę (korekta, spolszczenie nazw i nazwisk, także map…). 250 egzemplarzy sprzedanych w krótkim czasie oznacza dla mnie przekroczenie progu opłacalności inwestycji (oprócz pieniędzy muszę przecież poświęcić sporo czasu).
5. Starego bloga pod koniec roku zastąpi strona poświęcona serii „Mussolini’s War”, gdzie będzie można ocenić poszczególne książki, dodać uwagi, pobrać erraty czy kolorowe mapy.
No i to chyba tyle. Za niezawinioną przez moją osobę przerwę przepraszam. Jedziemy dalej.
Niestety stało się to, czego zawsze się obawiałem. W wyniku „uprzejmych donosów” zablokowano mi możliwość prowadzenia obu fan page’ów na Facebooku. Nie mogę także tworzyć nowych stron.
Do żadnej winy się nie poczuwam. Decyzję traktuję jako afront, jest ona dla mnie niezrozumiała i absurdalna.
Muszę odpocząć i przemyśleć sprawę. Na obecną chwilę moim pomysłem nr. 1 jest strona internetowa z prawdziwego zdarzenia.
Ostateczne decyzje dotyczące mojej działalności internetowej podejmę po świętach. Obecnie kończę parce nad udziałem włoskiego korpusu ekspedycyjnego w Operacji „Barbarossa”.
Ukraiński chłop i strzelec alpejski na pamiątkowym zdjęciu. Komunizm i faszyzm, ideologie rewolucyjne, antydemokratyczne i rewizjonistyczne, czy jednak zawsze sobie wrogie?
Większość tekstu za: M. T. Giusti, La campagna di Russia 1941-1943, il Mulino, Bolonia 2016.
Już w chwili objęcia władzy Mussolini gotów był uznać rząd sowiecki, głównie celem złamania hegemonii Francji na kontynencie europejskim. Jeszcze w maju 1922 roku Kraj Rad i Królestwo Włoch podpisały w Genewie konwencję handlową, którą ZSRR ostatecznie nie ratyfikował z powodu braku uznania za legalny sowieckiego rządu ze strony Rzymu, a ponadto wydał się on niekorzystny, gdyż miał bardzo faworyzować Włochów.
Począwszy od 1924 rok roku miała miejsce normalizacja stosunków Włoch z ZSRR. 7 lutego podpisano traktat handlowy i konwencję celną. Rzym uznał rząd sowiecki za legalny, dokonano także wymiany ambasadorów. Sowiecki ambasador, pomimo nacisków włoskich komunistów i liberałów przyjął zaproszenie Mussoliniego na lunch, choć miało to miejsce krótko po morderstwie opozycyjnego polityka Giacoma Matteottiego.
W okresie pierwszego planu pięcioletniego ZSRR składał we Włoszech ogromne zamówienia na urządzenia przemysłowe, a włoscy przedsiębiorcy udzielali długoterminowych kredytów, poręczonych przez państwo.
W 1933 roku oba państwa podpisały traktat o nieagresji i wzajemnej przyjaźni. Sygnatariusze obiecywali nie uciekać się do wojny lub innej formy agresji oraz do poszanowania nienaruszalności terytorialnej drugiej strony. Mussolini oferował się nawet jako mediator w kontaktach Kremla z Hitlerem.
Dobre stosunki skończyły się pod koniec lat trzydziestych, gdy koła konserwatywne we Włoszech przeprowadziły antysowiecką kampanię medialną. Wcześniej, w 1928 roku na Kongresie Międzynarodówki komunistycznej uchwalono, że „prawdziwy wróg jest na lewicy”, co oznacza socjofaszystów (social-fascisti). W 1938 roku repatriowano Włochów zamieszkujących na Kaukazie, a sowiecka podejrzliwość wobec obcokrajowców paraliżowała pracę włoskich dyplomatów w Związku Radzieckim.
Sytuację zmienił wybuch wojny w Hiszpanii. Rozpoczął się wyścig z jednej strony Włoch i Niemiec, a z drugiej ZSRR w wojskowym wsparciu swoich politycznych stronników. Na niebie Hiszpanii walczyli ze sobą lotnicy z obu krajów, podobnie było na lądzie. W 1937 roku włoskie okręty podwodne zatopiły szereg statków pod czerwoną banderą, które Morzem Śródziemnym wiozły pomoc dla republiki. W odpowiedzi prześladowano włoskich robotników w Moskwie, zamknięto konsulaty, a w 1938 roku załamały się kontakty handlowe obu krajów.
Sytuację ponownie poprawiła konferencja Monachijska we wrześniu 1938 roku (Mussolini uratował pokój w Europie) i od 1939 roku nastąpiła zdecydowane ocieplenie radziecko-włoskich kontaktów. Sowiecka dyplomacja próbowała kupić Rzym dla swojej sprawy zwracając uwagę na nasilenie się niemieckich wpływów na Bałkanach, które były włoską strefą wpływów. 4 kwietnia odnowiono pakt o nieagresji i przyjaźni, a obie strony uzgodniły równowagę interesów w Europie południowo-wschodniej.
Kolejne załamanie przyszło wraz z podpisaniem paktu Mołotow-Ribbentrop, który zdestabilizował sytuację w Europie (Mussolini dowiedział się o nim jedenaście godzin przed jego zawarciem. Uznał, że wobec tego on także ma wolną rękę w kontaktach z Kremlem i nie musi niczego konsultować z Niemcami). Na przełomie 1939/1940 roku obie strony zamknęły swoje ambasady. Z obu stron prowadzono kampanię pomówień za pomocą prasy i radia.
Sytuację zmieniła interwencja niemieckiej dyplomacji, gdyż Rzesza prowadziła interesy zarówno z Rzymem jak i Moskwą, dążyła więc do stabilizacji. W maju 1940 roku obie strony ponownie wymieniły ambasadorów.
O okresie wojny z Grecją już pisałem: ZSRR naciskał na Włochów, by ją zgnieść. Oznaczało to bowiem odcięcie Niemców od wpływów w basenie Morza Śródziemnego (Metaksas był filonazistą). Po zakończeniu wojny, gdy Włosi panowaliby nad Kanałem Sueskim, z Kreml wywalczyłby przynajmniej swobodę żeglugi przez cieśniny tureckie, urządzono by stosunki handlowe w Europie Płd. (i dalej, panujące na Morzu Czerwonym Włochy to okno na Ocean Indyjski) od nowa.
W okresie poprzedzającym „Barbarossę” stosunki włosko-sowieckie były poprawne, a Mussolini robił sobie wielkie nadzieję na zakup surowców strategicznych. Od marca 1941 roku sposobiono się do podpisania nowego traktatu handlowego. Pomiędzy marcem a majem jego warunki negocjowali hrabia Ciano i Anastas Mikojan, minister handlu zagranicznego ZSRR. W zamian za surowce (miedź, cyna, nikiel, mangan, azbest długowłóknisty, dwutlenek manganu, stała parafina, oleje smarowe, mika, rafinacja żeliwa) Włochy miały wysłać do Moskwy delegację włoskich przemysłowców (w roli doradców) i techników oraz sprzedawać maszyny specjalistyczne (sygnalizacja kolejowa, lokomotywy elektryczne, maszyny księgujące, maszyny do pisania, maszyny do szycia, kondensatory, kable elektryczne, produkty chemiczne, bibułkę papierosową, kwas winowy, cytryny). 27 maja 1941 roku Mussolini ostatni raz naciskał hrabiego Ciano, by ten przyspieszył negocjacje…
Książka „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)” dostępna na Allegro, zamówić można także pisząc na marek.sobski@interia.eu Cena 40 zł + wysyłka
Cannone da 75/32 Modello 37, czyli pierwsza od 1918 roku armata nowej konstrukcji, która zasiliła park artyleryjski Regio Esercito.
Armii włoskiej zdarzało się rozpraszać nieliczne nowoczesne środki walki w dość niewytłumaczalny sposób i tak:
Według raportu Comando Supremo z sierpnia 1943 roku 510 na 1552 czołgów różnych typów oraz 115 z 348 samochodów pancernych znajdowało się w magazynach, jednostkach zapasowych, centrach szkoleniowych, a nie w jednostkach pierwszej linii, które nie były nawet w stanie uzupełnić poniesionych strat.
W Tunezji Dywizja Pancerna „Centauro” walczyła z aliantami na zdeklasowanych czołgach M14, miała niewiele dział samobieżnych (i to mało użyteczne Semovente L40 da 47/32) oraz artylerię pamiętającą Wielką Wojnę. Tymczasem w Grecji stała Dywizja Piechoty „Brennero”, której najpoważniejszym zadaniem były defilady w Atenach, a wiosną 1943 roku na stanie miała m.in. dwa dywizjony dział 75mm/32 Mod. 37, dywizjon przeciwlotniczy z armatami 75mm/46 mod. 34M i dywizjon dział samobieżnych Semovente 75/18.
Latem 1943 roku we Włoszech znajdowało się osiem dywizjonów armat polowych 75/32 i przeciwpancernych 75/43 Pak 40, przy czym oba modele były bardzo skuteczne w zwalczaniu czołgów. Armaty przeciwpancerne 75/34 Mod. 97/38, dostarczone przez Niemców w 1943 roku w ilości ponad 100 sztuk, miast zostać skupione w jednostkach z trakcją mechaniczną, trafiły na izolowane pozycje broniące rozległego włoskiego wybrzeża.
Daleko od rejonu działań znajdowały się też dwa dywizjony autocannoni 90/53 (pelotki zainstalowane na samochodach ciężarowych Lancia 3 Ro) i sześć dywizjonów haubic 149/19, które zgrupowano w Prowansji.
Książka „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)” dostępna na Allegro, zamówić można także pisząc na marek.sobski@interia.eu Cena 40 zł + wysyłka
Zapowiadałem aktywność, no to trzeba zasuwać. Przeglądam magazyn Storia Militare Dossier nr. 5 o armii włoskiej w 1943 roku, w tym bardzo ciekawy wątek ewolucji taktycznej od początku wojny. Najciekawsze ustalenia niebawem na stronie. Ponadto zabieram się za numer tegoż pisma dedykowany Alpini, myślę, że Grecja pójdzie na pierwszy rzut.
Wpisy będą krótsze, ale bardziej regularnie. Czytajcie, lajkujcie, komentujcie, udostępniajcie, osoby, które są w stanie udzielić choćby skromnego wsparcia zapraszam na Patronite, a zwłaszcza polecam moje publikacje! Zaczynamy rok 2021!
Latem 1943 roku armia włoska nadal była jedną z większych na świecie, liczyła ponad 3 650 000 ludzi, w tym 150 000 Czarnych Koszul. Brakowało nawet mundurów i butów, ale pomimo przeciwności na koniec roku planowano podnieść liczebność armii do 4 mln ludzi. W szeregach armii służyło wówczas także 292 600 czworonogów.
Klęski w Afryce i Rosji przyczyniły się do ogromnych strat materiałowych. W kwietniu 1943 roku przeprowadzono ostatni znany rejestr uzbrojenia i wyposażenia. Stwierdzono między innymi:
-130 000 różnych pojazdów (w tym czołgi itp.) -w terytorialnej obronie plot. ponad 2000 armat kal. 75-102 mm wspieranych przez kilkadziesiąt radarów niemieckiej konstrukcji. Na przykład Turynu latem 1943 roku broniły 42 baterie armat 88mm/55 i 90mm/53 (jakże potrzebne na frontach!), 13 baterii 75 i 76 mm, 10 baterii kal. 37mm/54, 136 armat kal. 20 mm, 26 zestawów radarowych i 134 reflektory, -artyleria obrony wybrzeża liczyła kilka tysięcy armat różnych kalibrów, oprócz i tak rozległych wybrzeży Włoch broniła ona także plaż na Bałkanach i licznych wyspach kontrolowanych przez Włochów, -w kwietniu na uzbrojeniu wojsk liniowych znajdowało się 340 000 pistoletów, 3 150 000 karabinów, 14 000 pistoletów maszynowych (włoskiej produkcji), 480 karabinów ppanc., 46 000 rkm, 39 000 ckm, 9700 moździerzy kal. 45 mm, 5600 moździerzy kal. 81 mm i 2400 armat ppanc. 47mm/32.
Z kolei Niemcy we wrześniu 1943 roku wyliczyli, że przejęli następującą ilość broni od oddziałów włoskich (pamiętamy, że część jednostek uniknęła rozbrojenia, zwłaszcza te na Korsyce, Sardynii i w Płd. Włoszech): -2 800 000 granatów -1 200 000 karabinów -14 000 pm -prawie 40 000 km -1100 karabinów panc. -1500 armat plot. -8700 moździerzy -ponad 900 czołgów i pojazdów opancerzonych -5500 armat polowych i pozycyjnych z zapasem 1 700 000 pocisków -900 000 t amunicji do broni strzeleckiej.
Książka „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)” dostępna na Allegro, zamówić można także pisząc na marek.sobski@interia.eu Cena 40 zł + wysyłka
Pragnę życzyć wszystkim czytelnikom zdrowych i wesołych świąt!
Pozwólcie, że jeszcze trochę odpocznę po procesie twórczym i dokończę reklamowanie mojej nowej książki (a praca to nie mniej ciężka). Po nowym roku chciałbym być bardziej aktywny, choć treści będą raczej krótsze za to bardziej regularnie, powinien wystartować Twitter, szykuję artykuły do pism, start serii Mussolini’s War także jest obiecujący. Powinno być dobrze!