„Julia” przełamuje granicę

Przypominam, że od wczoraj książka „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk 1940-1945” jest dostępna w nowej cenie 30 zł na moim Allegro:
https://allegrolokalnie.pl/…/betasom-wloska-bron…
—————————————————
Jeszcze przed rozpoczęciem włoskiej operacji doszło do załamania pogody. 25 października, gdy gen. Girotti prowadził odprawę z dowódcami podległych mu pułków, ulewny deszcz zamienił kiepskie lokalne drogi w potoki błota. Wiele pojazdów nie dotarło na miejsce koncentracji oddziałów. Następnego dnia pododdziały „Julii” rozpoczęły formowanie grup i kolumn, według planu, który już przedstawiono. Zajmowano pozycje w rejonie granicy.
W kolejnych godzinach niebo nieco się wypogodziło, ale minione deszcze zmieniły leniwie płynące górskie strumyki w rwące rzeki, których nie dało się już przekroczyć w bród. Zwłaszcza Sarandaporos i Vojussa stały się poważnymi przeszkodami.
Wieczorem 27 października Alpini otrzymali rozkazy do rozpoczęcia nazajutrz operacji przeciwko Grecji. O 4.30 miał nastąpić atak na greckie posterunki graniczne. Pierwszym poległym wojny włosko-greckiej miał zostać strzelec alpejski Giovanni Vallar z Chievolis di Tramonti di Sopra (rocznik 1917, 69. Kompania Batalionu Alpejskiego „Gemona”).
Sztab „Julii” nakazał okrążać posterunki graniczne (w terenie wysokogórskim niejako z natury i tak były izolowane) i zrywać linie telefoniczne, by przeciwnik nie wszczął alarmu i nie wezwał posiłków. Pisemne rozkazy miały być zniszczone, tak się jednak nie stało i kilka dni później w greckim radiu odczytano rozkaz do ataku odnaleziony podczas walk z którymś pododdziałów „Julii”.
W Batalionie „Gemona” do zniesienia posterunków granicznych wyznaczono 69. Kompanię dowodzoną przez ten. Giovanniego Bernardisa. Wybrano pluton ochotników, którzy mieli zaatakować greckie koszary w rejonie punktu granicznego nr. 7. Ruszono o północy, mgła i lekki deszczyk skrywały ruchy Alpejczyków. Niesamowitą nocną ciszę przerwały serię erkaemów, wystrzały karabinów i okrzyki „Savoia!” idących do ataku Alpini. Naprzód wysunął się jeden z Włochów, który wyważył drzwi koszar i wrzucił do środka granat ręczny. Strzał z bliska zakończył życie strzelca alpejskiego, którym był wspomniany Giovanni Vallar. Jego zwłoki odesłano do Erseke, gdzie miał zostać pochowany z honorami. Pośmiertnie otrzymał brązowy Medal Waleczności Wojskowej. Jego kompania uderzyła teraz na górę Suares i poczęła wdzierać się w greckie terytorium.
Ruszających naprzód strzelców Batalionu „L’Aquila” błogosławił kapelan batalionu, kapucyn Carlo Poponessi, który w tym celu wspiął się na okoliczną skałę.
Batalion „Cividale” maszerował z 20. Kompanią w roli awangardy. Po przekroczeniu granicy nadal to ta kompania otwierała pochód, ale 76. Kompanii nakazano przeszukać teren. Alpejczycy dowodzeni przez ten. Desiderio Ebene przeszukali grecki posterunek. Okazało się, że jego obsada uciekła tunelem wykutym w skale. Pod jednym z łóżek odnaleziono przerażonego i drżącego Greka. Włoscy oficerowie odkryli także, że wrogie posterunki graniczne były wyposażone w koce z wełny khaki pochodzące z Wielkiej Brytanii (co w jakimś stopniu potwierdzało, że Grecja była „pieskiem Anglii”).
O świecie 28 października bataliony „Julii” przełamały opór na swoim odcinku granicy. Poniesiono niewielkie straty, wśród zdobyczy były m.in. erkaemy i zapasy amunicji.
Twardy opór napotkały bataliony „Tolmezzo” i „Gemona”. Osobną sprawą była postawa batalionu albańskich ochotników, który jako jedyny nie zrealizował zdania i został zatrzymany blisko pozycji wyjściowych.
Wspomóż autora za pośrednictwem Patronite:
https://patronite.pl/WojnaMussoliniego