Wspomnienia podporucznika Giuseppe Fassio (cz.2)
Pocztówka poświęcona Ardytom z Corpo Truppe Volontarie. Druga część wspomnień podporucznika Giuseppe Fassio z Hiszpanii:
W trakcie walk o Guadalajarę batalion został praktycznie rozbity, wobec czego przeniesiono mnie do 2. Compagnia 1. Battaglione 1. Reggimento Frecce Azzurre Divisione. Między Włochami a Hiszpanami współpraca układała się dobrze na wszystkich szczeblach. Żołnierzy cechowało wysokie morale; tyle że nasza broń pochodziła ze starych zapasów i nie byliśmy z niej zadowoleni.
Pod Sierra Grana (Cerro del Toro) otrzymałem rozkaz rozpoznania doliny na okoliczność obecności wroga. Ktoś jednak zapomniał powiedzieć żołnierzom o mojej misji i wkrótce ostrzelali mnie z pobliskich gór. Wtenczas nieprzyjaciel zaczął do mnie strzelać z przeciwległego pasma.
Padłem plackiem na ziemię, żeby nie zginąć. W końcu nasi ludzie dowiedzieli się o moim zadaniu, lecz nie mogłem ruszyć się przed zmrokiem, gdyż nieprzyjaciel także wiedział o mojej obecności. Tak czy owak chyba dobrze wykonałem misję, albowiem wróg nie strzelałby, gdyby jego żołnierze znajdowali się w dolinie.
Zostałem ranny pod Sierra Grana 21 kwietnia, kiedy chroniłem się przed ogniem nieprzyjaciela i kula przeszyła mi tylną niewymowną część ciała. Otrzymałem za to brązowy Medal Walecznych.
Podczas oblężenia Bilbao, 13 czerwca 1937 roku, w pobliżu Sierra Altezuela zostałem ponownie ranny. Zdarzyło się to w czasie porannego ataku; pocisk dum-dum trafił mnie w prawą nogę. Na szczęście mój ordynans miał ze sobą sznur, więc obwiązał mi nogę i ukrył w okopie.
Tymczasem samoloty faszystów bombardowały pozycje komunistów i odłamek zranił mi lewe ramię. Zabrano mnie do opatrzenia dopiero późnym popołudniem. Trafiłem do szpitala w Sewilli, a następnie, w lipcu, wróciłem do Włoch na pokładzie pływającego szpitala „Gradisca””.