Nieudany atak na konwój HG. 73
„Torelli” powraca do bazy Betasom w Bordeaux, początek 1941 r. Na pomoście, w białym szalu, widoczna postać capitano di fregata Primo Longobardo. Z nadbrzeża przygląda się adm. Angelo Perona, dowódca atlantyckiego zgrupowania włoskiej broni podwodnej. Dzień z „Torellim”, to jeden z lepiej obfotografowanych sommergibili, dlatego każdy patrol będzie w osobnym wpisie.
7 września 1941 „Torelli” wyszedł z Bordeaux i ruszył na zachód od Gibraltaru. Znalazła się tam wówczas duża grupa sommergibili, także „Archimede”, „Comandante Cappellini”, „Morosini”, „Alessandro Malaspina”, „Maggiore Baracca” i „Leonardo Da Vinci”.
18 września, na podstawie obserwacji dokonanej przez Focke-Wulfa FW 200 “Condor”, rozpoczęto poszukiwania dużego konwoju HG. 73 (25 frachtowców, w eskorcie pięciu niszczycieli, slupa i ośmiu korwet), który poprzedniego dnia ruszył z Gibraltaru i kierował się w stronę Wysp Brytyjskich. Statków poszukiwały „Torelli”, „Da Vinci”, „Morosini” i „Malaspina”. Wieczorem 20. konwój odkrył „Torelli” i natychmiast wysłał wiadomość o dokonanej obserwacji. Statki niebawem znikły z pola widzenia Włochów.
21 września „Torelli” odnalazł konwój i zaatakował o 22.30. Wynurzony okręt wystrzelił niecelną torpedę w stronę jednego z frachtowców. Natychmiast do kontrataku przystąpiły niszczyciele „Vimy” (kmdr ppor. Henry Graham Dudley De Chair) i „Wild Swan”. „Torelli” pospiesznie zszedł na 100 m, a w ślad za nim zaczęły opadać także bomby głębinowe. Polowanie trwało przez niemal całą noc, w tym czasie konwój oddalał się. W końcu Włosi zdołali umknąć z opresji.
Następnego dnia okręt powrócił na powierzchnię i podjął pościg za konwojem. O 0.30 „Torelli” ponownie spróbował swojego szczęścia, z położenia nawodnego wystrzelił pojedynczą torpedę do frachtowca. Do kontrataku ponownie ruszył „Vimy”. Włosi pospiesznie zeszli pod wodę, bomby głębinowe eksplodowały blisko. „Torelli” zszedł aż na 180 m. W kilku punktach do kadłuba wdarła się woda, pojawiły się różne uszkodzenia. De Giacomo naradził się ze swoimi oficerami, postanowili spróbować starej sztuczki z celowym wyciekiem ropy, który miał utwierdzić przeciwnika, że zniszczył okręt podwodny. Z powodu awarii nie udaje się jednak tego zrobić. Kolejne bliskie eksplozje powodują, że niektórym marynarzom zaczęły puszczać nerwy, na pokładzie słychać przekleństwa i krzyki, jeden człowiek stracił panowanie nad sobą, rzucił się z krzykiem do składu z bronią, chciał popełnić samobójstwo, ale został powstrzymany. Kończył się tlen, baterie silników elektrycznych były bliskie wyczerpania, ruch na okręcie ograniczono do absolutnego minimum. De Giacomo krążył po przedziałach, próbując podnosić ludzi na duchu, jednak większość marynarzy pogrążyła się w apatii.
W końcu wokół „Torellego” zapanowała cisza. Dowódca poczekał kilka godzin, po czym nakazał wyjść na głębokość peryskopową. De Giacomo powoli omiatał wzrokiem powierzchnię morza, w końcu rzucił do swoich ludzi: „horyzont wolny!”, co wywołało zrozumiały wybuch radości. Opróżniono zęzy, naprawiono uszkodzone instalacje, jednak było wiele zbyt poważnych szkód, by naprawić je środkami dostępnymi na pokładzie. Na okręt zrzucono około 30 bg. 25 września powrócono do Bordeaux.