Triumf włoskiej kawalerii
Żołnierze pułku kawalerii „Savoia Cavalleria” z pojmanymi sowietami, 1942 r. Okazało się, że moje plany sylwestrowe dokonały niespodziewanego zwrotu i jest to ostatni wpis w tym roku. Dla siebie chciałbym zwyczajnie spokojnego roku, bez żadnych przykrych niespodzianek. Tego życzę także Wam, a wszystko ponadto będzie naszym zwycięstwem. Zapraszam na wpisy już w nowym roku, w okolicach niedzieli/poniedziałku. Na koniec mała bomba, wiele stron sprzedaje kubki, koszulki i inne takie, Wojna Mussoliniego także zaoferuje coś swoim czytelnikom, jednak będzie to inny kaliber – książka, którą wydam własnym nakładem. Szczegóły w swoim czasie. Czas na wpis, tą historię już opisywałem z nieco lepszej literatury TUTAJ.
W sierpniu 1942 r. Włosi zaczęli docierać do wyznaczonych im celów. Część włoskich oficerów uważała za błąd pozostawianie za sobą grupek czerwonoarmistów, być może nie ufali Węgrom, którzy mieli likwidować wykryte zgrupowania przeciwnika. 21 sierpnia ich obawy potwierdziły się. Przeciwnik ujawnił się w rejonie Jagodnego (Yagodny) i zaatakował Włochów. Włoscy żołnierze odpowiedzieli ogniem artylerii, później włączyły się moździerze, ale przeciwnik nie ustępował i zbliżył się na kilkaset metrów od ich pozycji. W końcu Rosjanie podeszli na tyle blisko, że otworzono ogień z karabinów i broni maszynowej, kosząc przeciwnika niczym pszenice. Część Sowietów zdołała ujść pogromowi.
Wówczas gen. Messe nakazał Dywizji Szybkiej „Amadeo Duca d’Aosta” kontratak z użyciem kawalerii i czołgów L6. Jeźdźcy z pułku „Savoia Cavalleria” podróżowali konno, szykując się jednak do rychłego przystąpienia do walki pieszo. Wówczas pułkownik Bettoni zauważył wrogich piechurów. Nie było już czasu i nakazał 2. szwadronowi szarżę galopem. Kiedy kapitan De Leone otrzymał rozkaz nie spytał o jego potwierdzenie, to było marzenie każdego kawalerzysty. Artyleria przydusiła sowietów swoim ogniem, w tym czasie kawaleria uformowała się w szeregi i ruszyła kłusem. Część jeźdźców trzymała gotową do strzału broń w jednej ręce. Część przerzuciła broń na plecy i wyciągnęła szable. Niektórzy odmawiali modlitwę. Być może nie byli świadomi, że jest to ostatnia duża szarża włoskiej kawalerii w historii (dokładniej przedostatnia, ostatnia miała miejsce na Bałkanach przeciwko partyzantom i jak już rozmawialiśmy na facebooku, ta nie była ostatnią prawdziwą kawaleryjską szarżą w dziejach, choć często się tak podaje).
Najpierw kłusem, później cwałem, a następnie galopem Włosi zaszarżowali pod niebieskim niebem i oślepiającym słońcem poprzez wysoką trawę. Artyleria przerwała ogień, a sowieci podnieśli głowy by się rozejrzeć. Rosjanie krzyczeli do swoich dowódców widząc pędzących na nich jeźdźców. Trawa była zbyt wysoka by leżeć i swobodnie obserwować, więc wielu czerwonoarmistów przykucnęło na jedno kolano i otworzyło ogień z karabinów. De Leone spadł, jego koń został podziurawiony pociskami. Inni szarżowali dalej, wielu z Włochów krzyczało słowa zachęty. Sowieckie karabiny maszynowe otworzyły ogień i wiele koni padło na ziemię. W końcu jeźdźcy dopadli do rosyjskiej piechoty, szable błyszczały w słońcu, gdy spadały ku zadartym do góry twarzom przerażonych czerwonoarmistów. Do skłębionych na ziemi ciał padły też strzały karabinowe. Konie rżały, gdy uderzały w ciała spanikowanych żołnierzy.
Włosi przedzierali się przez sowieckie linie na tyły przeciwnika. Ocalali Rosjanie ponownie przykucnęli na jedno kolano z zamiarem strzelenia Włochom w plecy i przez to nie widzieli drugiej fali jeźdźców pędzącej ku nim. Zaskoczenie było całkowite, gdy na przeciwników spadły ciosy szabel i posypały się kule karabinowe. Także ta fala przeszła przez sowieckie pozycje. Ocaleli Rosjanie próbowali uporządkować swoje szeregi, wówczas spadł na nich kolejny cios. Kolejny szwadron pułku „Savoia” zsiadł z koni i ostrzeliwał ich teraz z flanki.
W końcu jeden po drugim sowieci zaczęli uciekać przed szalonymi jeźdźcami, rozpierzchli się niczym króliki. Kiedy wysunięci obserwatorzy artyleryjscy z Dywizji „Amadeo Duca d’Aosta” zobaczyli mrowie Rosjan uciekające ku rzece, skierowali na nich salwy dział, które wyrywały wielkie dziury we wrogich szeregach. Gdy ostatni z przeciwników uciekł już z pola walki, kawalerzyści naliczyli 150 poległych sowietów i 600 jeńców, w większości rannych. Zdobyto ponad tysiąc karabinów, kilka karabinów maszynowych i cztery działa. Ilu rannych było pośród Rosjan, którzy zdołali zbiec pozostaje zagadką. „Savoia Cavalleria” zniszczyła w ten sposób cały trzy-batalionowy pułk, za zwycięstwo płacąc 39 poległymi i 74 rannymi. Wśród czworonogich żołnierzy włoskiego pułku straty wyniosły 170 poległych koni. To było dobre podsumowanie dotychczasowych włoskich sukcesów w Rosji i propaganda miała z nich wiele pożytku.