Chaos pierwszych godzin po desancie
Żołnierze Dywizji Piechoty „Livorno” kontratakują w czasie walka na Sycylii. Dalej o walkach na wyspie.
O 4.00 Guzzoni wiedział, że Amerykanie uchwycili solidne przyczółki w trzech sektorach. 3. DP USA gen. Truscotta wylądowała na odcinku długości siedmiu mil (ok. 11 km) w pobliżu Licaty. Dwanaście mil (19 km) dalej na wschód 1. DP USA (gen. Terry Allen) wylądowała na odcinku długości pięciu mil (8 km) ciągnącym się na wschód od Geli. Dziesięć mil (16 km) dalej na wschód lądowała pod Scoglitti 45. DP USA (gen. Troy Middleton), która uchwyciła przyczółek długości pięciu mil.
206. Dywizja Obrony Wybrzeża (gen. d’Havet) meldowała lądowanie podobnych sił brytyjskich 25 mil (40 km) na wschód od Amerykanów. Kanadyjska 1. DP (gen. G.G. Simonds) lądowała pomiędzy Pozallo i Przylądkiem Passero w południowo-wschodnim rogu wyspy. Kanadyjczycy praktycznie nie napotkali oporu, szczęśliwie dla nich, ponieważ była to ich pierwsza akcja bojowa. Na prawo od nich lądowała 51. Highland Division (gen. Douglas Wimberley), dwa bataliony Royal Marines i 231. BP, które desantowały się na samym przylądku. Na północ od Capo Passero, na wschodnim brzegu wyspy, lądowała pod Avola 50. DP (gen. Sidney Kirkman). Dalej na północ, w rejonie Syrakuzy, lądowała jeszcze 5. DP (gen. Horatio Berney-Ficklin) i komandosi.
Jednostki brytyjskie i kanadyjskie tworzyły 8. Armię Montomery’ego. Amerykańskie 7. Armię Pattona. Obie kontrolowała 15. GA (gen. H. Alexander).
W tym momencie była to największa operacja desantowa w dziejach. Składało się na nią ponad 2.500 statków i łodzi (wg. moich danych nawet 3.300). Osłaniało je sześć pancerników, 15 krążowników i 128 niszczycieli (J.L. Ready słabo sobie radzi z tematami morskimi, liczba uwzględnia na pewno niszczyciele i torpedowce, a może i coś innego, wcześniej Amerykanin pod „niszczyciele” podciągał także kanonierki). Nad nimi przelatywało ponad 3.400 samolotów (wg. moich danych do operacji zgromadzono ogółem 3.700-4.000 bojowych i 1.500 transportowych samolotów). Włosi i Niemcy mieli w rejonie 1.700 samolotów, jednak tylko około połowa znajdowała się w sprawności bojowej.
W głębi wyspy w bardzo wielu miejscach dochodziło do starć z żołnierzami alianckich wojsk powietrzno-desantowych. Ostrzał artylerii okrętowej dewastował rejony nadbrzeżne. Wszędzie panowało zamieszanie. Na dokładkę wielu mówiących po włosku Amerykanów dzwoniło do włoskich jednostek rozkazując im kapitulację (takie cudo w oryginale, ale różne rzeczy mogły się zdarzyć, powszechnie wiadomo przecież, że alianci zaangażowali w dość brudny sposób w inwazję nawet włoską mafię z USA). Bateria nadbrzeżna na Monte Desusino została starta w proch prze 713 sześciocalowych pocisków, nim włoscy artylerzyści w ogóle zdołali otworzyć ogień. Guzzoni kazał gen. Rossiemu, by jego XVI Korpus wysłał swoje mobilne jednostki dla wzmocnienia rejonu Augusta-Syrakuzy.
O 4.30 dwa dywizjony włoskich myśliwców wystartowały, by zaatakować nadal skryte w mroku wody w pobliżu Scoglitti. Piloci musieli czuć się jak moskity atakujące krokodyle.
W pierwszych promieniach słońca włoska bateria artylerii w pobliżu Avola została ostrzelana przez holenderskie okręty. Zniszczono działa i wyposażenie oraz zabito wielu ludzi i koni. W pobliżu Torre di Gaffe kilka włoskich baterii zgotowało Amerykanom piekło, ich obsługi szybko chciały pozbyć się swojego przydziału amunicji, nim wstrzelą się w ich pozycje amerykańskie okręty. W końcu czterocalowe pociski zaczęły spadać im na głowy. W przeciągu kilku minut zniszczona została cała bateria.
O 5.30, gdy szybko zbliżał się świt, spadochroniarze ponownie zaatakowali włosko-niemiecki posterunek w pobliżu Piana Lupo. Tym razem Amerykanie mieli z sobą moździerze, których ogień przydusił do ziemi obrońców. W końcu skoczkowie natarli i wdarli się na ich stanowiska. Ocalali żołnierze Osi skapitulowali.