Niezwykła historia Victorii Savs
1917 r.:
19-22 maja: seria austriackich ataków w rejonie Valsugana, Płaskowyżu Asiago i Monte Pasubio.
19 maja: po opuszczeniu Neapolu 6 maja, w Egipcie zeszli na ląd
bersalierzy z włoskiego kontyngentu wysłanego na Synaj, którym dowodził
Magg. Francesco d’Agostino.
22 maja: na Piccolo Lagazuoi
Austriacy, by wypchnąć Alpini z ważnej pozycji Ceniga Martini,
zdetonowali minę wypełnioną 30 400 kg materiałów wybuchowych. Wysunięta
pozycja włoska została całkowicie zniszczona. Blok skalny wysokości 200 i
szerokości 140 m odpadł od ściany skalnej, powodując śmierć czterech
Włochów. Pomimo to, aż do odwrotu po klęsce pod Caporetto, Włosi nadal
silnie trzymali pozycje na Ceniga Martini.
27 maja: W
Dolomitach, w sektorze Tre Cime di Lavaredo, ranny został żołnierz
Viktor Savs; włoski pocisk spowodował zejście lawiny skalnej, której
skutkiem było przygniecenie jednej z jego stóp. Nim stracił przytomność
Savs samodzielnie zdołał amputować zmiażdżoną stopę, która trzymała się
jeszcze nogi na kilku strzępach ścięgien. Po natychmiastowym
przetransportowaniu do szpitala w Sillian okazało się, że żołnierz w
rzeczywistości jest kobietą, Victorią Savs, która aż do tej chwili
zdołała ukrywać swoją płeć. Osierocona przez matkę, urodzona 27 czerwca
1899 r., Viktoria była bardzo związana z ojcem i gdy ten, w 1914 roku,
został powołany do wojska, także ona zgłosiła się na ochotnika, by być
bliżej niego. Po okresie służby na froncie wschodnim ojciec i córka
zostali przeniesieni na front włoski, do sektora Dolomiti di Sesto
(łańcucha górskiego). Zdolna narciarka, była w swoim oddziale gońcem i
przewodnikiem mułów. 11 kwietnia 1917 roku była bohaterką akcji na Sasso
di Sesto, która skończyła się wzięciem 20 włoskich jeńców. Nie nadając
się do służby z powodu rany, Victoria została pielęgniarką w szpitalu,
gdzie udzielono jej pomocy. Po wojnie osiadła w Salzburgu, gdzie zmarła w
1979 roku, tam pochowano ją z wszelkimi honorami przynależnymi
żołnierzowi.
3-7 czerwca: w wielu punktach frontu Austriacy
przeprowadzili kontrataki, testując nową technikę infiltracji, odnosząc
dobre rezultaty, zwłaszcza w rejonie Flondar i Hermada.
Trzema
miejscami, gdzie doszło do kontrataków były Monte San Marco na równinie
w pobliżu Gorizii, Monte Fajti w rejonie Krasu i kota 146 (Flondar) w
pobliżu Hermada (zwana też Monte Ermada, 323 m n.p.m.). Ataki na dwie
pierwsze lokalizacji zostały odparte, ale w rejonie Flondar sytuacja
przedstawiała się dla Włochów gorzej. Korzystając z momentu wymiany
oddziałów włoskich na pierwszej linii, Austriacy, dobrze poinformowani o
liniach rozgraniczających poszczególne jednostki, zaatakowali małymi
grupami wojsk szturmowych. Setki ludzi z czterech różnych brygad,
„Puglie”, „Verona”, „Siracusa” i „Ancona”, wycofały się ze swoich
pozycji. Wielu znalazło schronienie w dwóch tunelach kolejowych, które
okazały się pułapką. W trwającym kilka godzin starciu z walki wyłączono
ponad 10 tys. włoskich żołnierzy. Liczby porównywalne z niesławnym
atakiem gazowym na Monte San Michele z 29 czerwca 1916 roku.
Na pierwszą linię trzeba było ściągnąć przemęczonych żołnierzy, których
dopiero co zluzowano po ich turze na pierwszej linii; pechowcami byli
ludzie z brygad „Arezzo”, „Toscana” i „Murge”. Był to prawdziwy dzwonek
alarmowy dla armii włoskiej, ale nie zrozumiano jego prawdziwej wymowy
(Caporetto nadchodzi…). Przeciwnik z powodzeniem wykorzystał taktykę
małych grup szturmowych, odpowiednio do tego uzbrojonych i wyszkolonych.
Nie przeprowadzał kosztownych frontalnych szturmów, ale skupiał się na
najsłabszych punktach w włoskim froncie, wyzyskując do maksimum
korzystne warunki. Pomimo utraty Flondar nie wyciągnięto wniosków. W
sztabach zrzucono winę na żołnierzy obsadzających pierwszą linię, w
większości pochodzących z Sycylii.