Nie ma czasu na jeńców…
Ataki Ardytów z zasady bazowały na szybkości i miały sterroryzować obrońców. Gdy ci bili się zdecydowanie, nie było czasu i „wolnych rąk” by brać jeńców. Gdy załamywał się cały odcinek frontu, wówczas Arditi okazywali litość, by pokazać przeciwnikom, że składając broń ocalą skórę (oczywiście spełniano w ten sposób bez walki najważniejszy cel akcji: błyskawiczne przełamanie wrogich linii, na które jak najszybciej powinna dotrzeć własna piechota). W drugim z przypadków jeńców na tyły eskortowali lżej ranni włoscy szturmowcy.
Udokumentowano jedną masakrę jeńców, gdy Arditi wybili do nogi personel baterii, która wsławiła się ostrzeliwaniem miasta Bassano del Grappa. Protestującemu austriackiemu oficerowi kazano najdelikatniej mówiąc spadać, na co nie omieszkał pożalić się w zeznaniach.
Wspomóż autora za pośrednictwem Patronite:
https://patronite.pl/WojnaMussoliniego
Książka „Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)” dostępna na Allegro, zamówić można także pisząc na marek.sobski@interia.eu
Cena 40 zł + wysyłka