Afrykanerzy wirtualnie gromią DAK
Armaty 75mm/27 Mod. 06 holowane przez ciągniki Fiat-SPA TL.37. Ciąg dalszy wątku z książki I. W. Walker, Iron Hulls, Iron Hearts – Mussolini’s Elite Armoured Divisions in North Africa o włoskiej pancerce w Operacji „Crusader”.
24 listopada 1941 wojska pancerne Osi rozpoczęły operację, która zaprowadziła je aż pod egipską granicę. Oczywiście to DAK otwierał marsz, niszcząc napotkane po drodze brytyjskie kolumny zaopatrzeniowe. W tym czasie „Ariete” udała się na południową flankę Niemców, poruszając się szlakiem Trigh el Abd. Po drodze zabrano oddziały pozostawione wcześnie pod Bir el Gubi. To miejsce obsadziły teraz drobne siły z RECAM, gdzie pilnowały między innymi zapasów paliwa włoskiej dywizji pancernej. Przez cały dzień „Ariete” poruszała się na południowy wschód, aż wieczorem zameldował napotkanie przed sobą „dużej brytyjskiej formacji” na południe od siebie. Włosi zatrzymali swój marsz i wkrótce ich artyleria ostrzelała przeciwnika. Okazało się, że była to południowoafrykańska 1. BP, która po zniszczeniu jej siostrzanej 5. BP wycofała się spod Bir el Gubi. Afrykanerzy zameldowali wkrótce duże „prawdopodobnie niemieckie” siły w swoim pobliżu. Przez całą noc Włosi intensywnie oświetlali teren flarami, co wprowadziło Południowoafrykańczyków w błędne przekonanie, że zostali otoczeni. Następnego dnia Rommel chciał wspólnymi siłami DAK i „Ariete” zaatakować aliantów, którzy w pobliżu granicy z Egiptem znajdowali się naprzeciwko pozycji włoskiej 55. DP „Savona”. Nie wiedział, że „Ariete” została z tyłu i DAK będzie musiał atakować sam. Rozkazał włoskiej dywizji natychmiast ruszać ku granicy, ale od kiedy zgubił kontakt ze swoją jednostką łączności, jest nieprawdopodobnym, że to polecenie kiedykolwiek dotarło do Balotty lub Gambary.
25 listopada „Arieta” weszła w kontakt bojowy z formacją przeciwnika zlokalizowaną poprzedniego dnia, która zajmowała Taieb el Esem. W narastającej paranoi Afrykanerzy błędnie odnotowali dużą grupę czołgów 2-3 mile na wschód od swoich pozycji, 15 czołgów na północ od nich i siły przeciwnika na południu. Pamiętając o losie ich rodaków nie wydaje się dziwnym, że brygadier Pienaar postanowił pozostać na miejscu do czasu wyjaśnienia sytuacji. O 7.00 artyleria „Ariete” ostrzelała Południowoafrykańczyków, którzy uznali, że jest to zapowiedź generalnego szturmu na ich pozycje. Złożyli raport mówiący o kontakcie z dużą grupą czołgów, a godzinę później kolejny dramatyczny meldunek o tym, że są „atakowani przez czołgi”. Wydarzenia, które były powodem wysłania tego sygnału, rozpoczęły się od zbliżenia się do alianckich pozycji około 40-50 czołgów M13. Włoskie wozy zatrzymały się 5 km przed pozycjami przeciwnika i stąd wysłano patrole na południe. Główne siły „Ariete” pozostały bardziej na północy, gdzie samochody pancerne Afrykanerów meldowały dostrzeżenie około 100 pojazdów. Południowoafrykańczycy dostrzegli grupę patrolujących 12 włoskich czołgów i wówczas wysłano wspomniany raport o ataku. Ostrzelane intensywnie przez artylerię włoskie pojazdy wycofały się.
O 9.15 zachowujący się nerwowo Pienaar zażądał wsparcia własnych czołgów. Generał Brink, dowodzący 1. DP, który stracił już jedną brygadę, w pełni poparł prośbę podkomendnego. O 10.35 ten wydumany kryzys minął, gdy samochody pancerne doniosły, że ogień artylerii skłonił przeciwnika do wycofania się. Raport zawierał także informację, że „włoskie czołgi są kierowane przez Niemców i mają 50 mm działa”. Dywizja południowoafrykańska z jakiegoś powodu upierała się, że nawiązała kontakt z Niemcami i tak zrodził się mit, że Afrykanerzy powstrzymali cały DAK. W rzeczywistości niemiecki korpus był daleko od tego miejsca, a naprzeciwko stała jedynie włoska „Ariete”.
Po włoskiej stronie także „Ariete” ogłosiła odparcie przeciwnika i przez cały dzień pozostawała nieaktywna. Włosi podchodzili ostrożnie do przeciwnika, nie chcąc nieostrożnie wejść w kontakt z nierozpoznanym ugrupowaniem. Dochodziło jedynie do wymiany ognia artylerii i mniejszych potyczek. Ostrożne włoskie próby rozpoznania przeciwnika stoją w rażącej sprzeczności z raportami przeciwnika, który widział w nich trwający niemal godzinę atak na pełną skalę z użyciem czołgów, wpartych piechotą zmotoryzowaną z moździerzami i intensywnym ogniem artylerii. Opisano w nich jak własna artyleria odrzuciła przeciwnika z dużymi stratami i bez ofiar po własnej stronie. Przypadek przynajmniej przesady!