„Torelli” obiera kurs na Nową Ziemię
„Torelli” w Saint-Nazaire, na jego pokładzie znajdują się rozbitkowie z niemieckiego korsarza „Atlantis”.
Pomiędzy 5-23 grudnia 1941 „Torelli” (nadal pod dowództwem De Giacomo, awansowanego do stopnia capitano di corvetta) brał udział, wraz z większymi od niego „Pietro Calvi”, „Giuseppe Finzi” i „Enrico Tazzoli”, w misji ratowania rozbitków z niemieckiego korsarza „Atlantis” (22 listopada zatopiony przez ciężki krążownik HMS „Devonshire”) i statku zaopatrzeniowego „Python” (podjął rozbitków z „Atlantisa”, ale 1 grudnia zatopił go „Devonshire”). Ze względu na duży zasięg oceanicznych jednostek Regia Marina, Karl Dönitz zwrócił się z prośbą o pomoc do sojuszników. Załogi sommergibili zmniejszono, by zrobić miejsce dla rozbitków. Okręty z pełną prędkością ruszyły na południe, rozkazy zezwalały atakować im jedynie samotne statki i tylko przy sprzyjających warunkach, a w czasie powrotu, w przypadku podjęcia rozbitków, zakazywały podejmować wszelkich akcji ofensywnych. Na wodach Wysp Zielonego Przylądka Włosi spotkali się z niemieckimi okrętami U-A, U 68, U 124 i U 129, które wzięły na pokłady 414 ludzi z zatopionych jednostek, w dniach 13-14 i 17-18 grudnia, przy stanie morza 4-5, przekazano Włochom, za pomocą gumowych tratw z U-Bootów, 254 rozbitków, w większości z „Atlantisa”.
14 grudnia U-A przekazał na „Torelli” 55 ludzi z „Atlantisa”, cztery dni później przekazał jeszcze 34 na „Tazzoli”. W drodze powrotnej „Torelli” został wykryty przez jakąś jednostkę wojenną przeciwnika i poddany ciężkiemu bombardowaniu za pomocą bomb głębinowych. 23 grudnia (lub 25., a nawet 29.) okręt osiągnął Saint-Nazaire. Tam pokład „Torellego” wizytował niemiecki kontradmirał Eugen Lindau, dowodzący Kriegsmarine w Północnej Francji. De Giacomo, podobnie jak pozostali włoscy dowódcy biorący udział w akcji, otrzymał niemiecki Wojenny Krzyż Zasługi z rąk admirała Karl Dönitz. Tego samego dnia „Torelli” przeszedł z Saint-Nazaire do Bordeaux.
„Torelli” był jednym z okrętów wytypowanych do walki na wodach w pobliżu Stanów Zjednoczonych, poddano go pracom mającym zwiększyć jego autonomię. Celem Włochów były liczne pojedyncze statki, lub grupy słabo chronionych jednostek, pływających po tamtejszych wodach. Jednak by tam dotrzeć trzeba było najpierw pokonać ponad 10 tys. Mm. Pracami kierował szef morskich służb inżynieryjnych Betasom (capo servizio Genio Navale), Maggiore del Genio Navale Giulio Fenu, udało mu się uzyskać pożądany efekt, ale uczynił to kosztem i tak już niewielkiego komfortu życia załogi. Trzeba było zrobić miejsce na paliwo (dotąd 191 t), smary, części zamienne, torpedy (wzrost zapasu z 12 do 14) i pociski artyleryjskie (210). Na pokład załadowano także podwójny zapas zaopatrzenia, mrożone mięso, wędliny, warzywa i owoce. Pokład do tego stopnia wypełniły różne produkty, że zdemontowano nawet prycze.
1 (lub 2.) lutego 1942 „Torelli” wyszedł z Pauillac i skierował się w stronę Martyniki, pierwszy raz ruszał ku wodom terytorialnym USA, nowego i owocnego rejonu polowania okrętów podwodnych Osi. Był to element operacji „Neuland” (nowa ziemia), wspólnego niemiecko-włoskiego uderzenia na żeglugę w pobliżu Karaibów. Wszystkie okręty biorące udział w akcji odniosły swoje zwycięstwa. „Torelli”, wraz z „Da Vinci”, „Finzi”, „Tazzoli” i „Morosini” stworzył grupę „Da Vinci”.
Do Azorów, czyli punktu, gdzie zmniejszało się prawdopodobieństwo spotkania wrogich samolotów i okrętów, płynięto z używając obu silników z prędkością 12 w, później zredukowano ją do 6 w. Rozkaz operacyjny n. 90 dla „Torellego” nakazywał działać przeciwko wrogiemu ruchowi wzdłuż szlaków komunikacyjnych i w wyznaczonej strefie, okręt mógł poruszać się także na północny-zachód od niej. Gdyby sommergibile miał kłopoty z brakiem paliwa, mógł uwzględnić tankowanie z pokładu włoskiego tankowca „Fulgor”, który dał się internować w Kadyksie. Na pokład zabrano kapitana lekarza Roberto Lo Schiavo, który miał przyjrzeć się warunkom życia załogi na dużo cieplejszych wodach i w razie jakichś niedogodności pomóc zaradzić takim problemom w przyszłości.