Czy publikacje nakładem autora mają rację bytu?
Na facebookowej Wojnie Mussoliniego trwa ankieta, której celem jest wysondowanie zainteresowania czytelników zakupem publikacji mojego autorstwa wydanych nakładem własnym. Nie będę jej powielał także na blogu, ale moi drodzy czytelnicy, wierni tej stronie, powinni mieć wiedzę na ten temat. Dlatego kopiuję Wam tekst, w którym wyjaśniam, w czym rzecz.
Drodzy czytelnicy! Mam do Was pytanie, strategicznie ważne dla mojej przyszłości. Załóżmy, że za kilka miesięcy w specjalnie do tego stworzonym sklepie na mojej stronie pojawiłby się e-book (pdf, mobi, epub) pod roboczym tytułem „Caporetto 1917 r. Anatomia największej klęski w dziejach armii włoskiej”. Temat ten wybrałem dlatego, że mam świetną literaturę dla tej bitwy i byłbym w stanie przygotować książkę na absolutnie światowym poziomie.
Chciałbym bardzo iść takim tropem także później. Wybierać te tematy, na które mam najlepszą literaturę i przygotowywać kolejne książki. Chodzi mi także po głowie niecykliczne pismo „Wojna Mussoliniego” (np. ok. 100 stron, dwa artykuły o wojskach lądowych, jeden o flocie, jeden o lotnictwie – wszystkie jednoczęściowe).
Byłyby to pełnokrwiste książki (lub pisma). Ze zdjęciami, aneksami, indeksami, mam nadzieję mapami. Z nadanym numerem ISBN i ISSN (pismo). Nie kosztowałyby drożej niż e-booki historyczne dostępne na rynku. A myślę, że może nawet byłyby tańsze (myślę nad takim wzorem obliczenia ceny – każde 10 stron za 1 zł + podatek jaki muszę zapłacić od zysku wliczony w cenę). Pomyślę także nad korektą.
Dla chętnych byłaby możliwość wydania wersji papierowej. Ale to byśmy sobie jakoś uzgodnili. Chociaż lojalnie uprzedzam, że wtedy oczywiście cena będzie odpowiednio większa, choć zależna od ilości chętnych i ostatecznie nie musiałaby być jakaś przerażająca.
Plusy: Wszystkie pieniążki, jakie taka publikacja przyniesie, trafiają do mojej kieszeni, a nie kieszeni pośredników. Jestem w stanie inwestować więcej w materiały, pisać lepsze rzeczy. Także mieć więcej czasu na prowadzenie strony i myślę, że w razie sukcesu ilość wpisów skoczyłaby do 4-5 tygodniowo.
Minusy: Zasadniczo brak.