Libijczyków stosunek do Europejczyków
Włoskie samochody pancerne AB 41 przejeżdżają przez afrykańską miejscowość (raczej jest to Tunezja w 1943 r.). Zastanawiający jest fenomen wierności włoskich wojsk kolonialnych. W przypadku Etiopii sprawa jest dość jasna, obawiano się powrotu niewolnictwa i systemu feudalnego (powrócił po „wyzwoleniu”), także kolejnych wojen domowych o władzę. Kto poszedł za Włochami, ten stawiał wszystko na jedną kartę, wraz z ich porażką czekała go śmierć lub w najlepszym przypadku oberżnięcie prawej ręki i lewej stopy, tradycyjny zwyczaj w tej stronie świata, taki delikwent nie był już w stanie dosiąść konia i walczyć, był „bezużyteczny”. Niezbadane dla mnie są natomiast motywy Libijczyków, z pewnością na ich postawę miały wpływ powstania Senussi (angielska Wikipedia: https://en.wikipedia.org/wiki/Senussi), których powrotu można było się obawiać. Dużo mówi tu fakt, że skryli się oni w Egipcie i politycznie wykorzystywali ich Brytyjczycy.
Wydarzenia zimy 1940/1941 w Afryce Północnej były oczywiście bardzo dobrą pożywką dla brytyjskiej propagandy, która próbowała napuścić żołnierzy libijskich na ich włoskich dowódców. Brytyjska agitacja odniosła praktycznie zerowy skutek. Stosunek miejscowych do sprawy precyzyjnie opisują wspomnienia francuskiego generała François Joseph Jean Ingolda, pisał on w swoich wspomnieniach o komunikacie otrzymanym od tubylczego przywódcy („mudir”) w jednej z wiosek w rejonie Fezzan: „Jesteście naszymi nowymi panami, my nic nie wiemy, ale słyszeliśmy wiele dobrego o was. Witamy was z radością. Widziałem okupację turecką, okupację włoską, ucieczkę Włochów, ich powrót i znowu, dzisiaj, ich ucieczkę…”.