Bonomi przejmuje stery

Do
momentu wyzwolenia Rzymu armia współwalcząca po stronie aliantów miała
około tysiąca poległych. Król Wiktor Emanuel III dotrzymał słowa i
zrzekł się tronu. Badoglio, zdając sobie sprawę, że nie ma poparcia
ludu, zrezygnował. Na pierwszy plan włoskiej polityki wysunął się teraz
Ivanoe Bonomi, który nigdy nie popierał
Mussoliniego. Natychmiast zwołał zjazd partii politycznych w Rzymie.
Alianci zwrócili się do niego z prośbą o przysłanie dodatkowych 30 tys.
karabinierów, którzy mieli pomóc utrzymać prządek w mieście. Ich
pierwszym zadaniem był pozbawienie broni SAP (wg. mnie GAP) i
partyzantów.
Na spotkaniu z przedstawicielami partii Bonomi
musiał odpowiedzieć zwłaszcza na jedno pytanie: kto będzie rządził we
Włoszech? Z fanfarami i pełnym poparciem aliantów przybył hrabia Sforza.
Bonomi zbył go powierzając pomniejszą rolę gabinetową. Bonomi był już
premierem 20 lat wcześniej i miał pewne doświadczenie. Na Ministra Wojny
wybrał liberała, Marchese (markiza) Alessandro Casatiego. Casati miał
syna walczącego w szeregach CIL.
Jednym z ważniejszych wydarzeń
było wystąpienie papieża, który pojawił się publicznie błogosławiąc
żołnierzy alianckich, którzy oswobodzili Rzym i byli „w drodze na
północ, by zabić faszyzm”. Większość Włochów widziała w tym hipokryzję,
bo papież wcześniej błogosławił żołnierzy włoskich idących na wojnę w
interesie tegoż faszyzmu (na pewno było tak z Etiopią, Hiszpanią i
ZSRR). W kontaktach z Watykanem doszło do pewnego zgrzytu. Generał Clark
kazał strzec perymetru Watykanu, by komunistyczni partyzanci nie
poważyli się przypuścić ataku na papieża. Watykan poprosił Clarka o
zdjęcie posterunków, gdyż żołnierze byli czarnoskórzy. W końcu
zastąpiono ich białymi Amerykanami.
Bonomi powtórzył żądanie
Badoglia, by alianci zwolnili tzw. Cooperators (jeńców włoskich
wykorzystywanych w przemyśle, na roli etc.) i pozwolił ich wcielić do
armii współwalczącej. Jednak w przeciwieństwie do Badoglia domagał się
zwolnienia także „opornych”, czyli jeńców, którzy odmówili jakiejkolwiek
współpracy z Badogliem i aliantami. Takich jeńców było 20 tys. w
amerykańskich obozach na terenie Włoch, 16 tys. w Australii, 53 tys. w
obozach w Afryce Północnej, 36 tys. w Afryce Wschodniej, 66 tys. na
Środkowym Wschodzie, 39 tys. w Związku Południowej Afryki, 33 tys. w
Indiach, 47 tys. w USA, 154 tys. w Wielkiej Brytanii i około 3000
rozproszonych w innych miejscach (może u Francuzów). Najchętniej
wysłuchał Bonomiego Roosevelt, który jeszcze raz poprosił „opornych” o
współpracę, ale nie zgadzał się na ich służbę na terenie Włoch,
obawiając się dezercji.
Skracamy: wyzwolenie Rzymu szybko
spadło na ostatnie strony gazet, bo rozpoczęło się lądowanie w
Normandii. Z Włoch szybko wycofano szereg najlepszych dywizji, a
zastąpiły je m.in. kontyngent brazylijski czy amerykańska dywizja
sformowana z murzynów. Tutaj otwierała się szansa na pokazanie się dla
włoskiej armii współwalczącej (a ta pokazać się chciała z powodów
politycznych: jako użyteczny sojusznik Włosi mogli liczyć, że nie
zostaną po wojnie okrojeni i nie będą długo lub nawet wcale okupowani i
szybko wrócą na łono tych „dobrych” narodów międzynarodowej społeczności
– choć od tego były pewne wyjątki: Tito miał dostać ile zdoła zająć,
podobnie Francuzi nie mieli zamiaru oddawać czegokolwiek, co zdołają
zająć ich wojska – to są ważne czynniki, które warto mieć w pamięci,
wymuszą współpracę RSI i rządu z południa oraz ciekawe sojusze armii RSI
i nie-czerwonych partyzantów, ale mam nadzieję, że J.L. Ready nam o tym
wspomni).
Messe przeorganizował swoją armię, rozwiązano
dywizje „Aosta”, „Assietta”, „Livorno” i „Napoli”, ale ich personel
zamierzano wykorzystać. Bonomiego poinformowano, że alianci są bardzo
dobrego zdania o współwalczących lotnictwie i flocie. Włoska flota brała
udział w ataku Chariotów (wzorowanych na włoskich żywych torpedach) na
krążownik „Bolzano” stojący na kotwicy w La Spezii (poszedł na dno).