Doktryna faszyzmu (cz.9)
Materiał ma tylko i wyłącznie charakter edukacyjny i poznawczy i tylko jako taki należy go traktować!
2. Lata, poprzedzające marsz na Rzym, były okresem, podczas którego konieczność działania nie pozwalała na dociekania lub wyczerpujące opracowania doktryny. Walczyło się po miastach i po wsiach. Dyskutowało się, lecz — co jest świętsze i donioślejsze — szło się na śmierć. Umiało się umierać. Mógł być brak doktryn — pięknie wykończonych z podziałem na rozdziały i paragrafy, przyprawionych objaśnieniami, lecz zastępowało doktrynę coś bardziej decydującego: wiara. Pomimo tego jednak każdy kto odświeża swe wspomnienia za pośrednictwem książek, artykułów, uchwał kongresu, przemówień dłuższych i krótszych, kto umie badać i wybierać, przekona się, że fundamenty doktryny zostały położone w czasach szalejącej walki. I właśnie to są lata, w których i myśl faszystowska zbroi się, wysubtelnia, postępuje ku swej organizacji. Zagadnienia jednostki i państwa; zagadnienia autorytetu i wolności; zagadnienia polityczne i społeczne i najbardziej specyficznie narodowe; walkę przeciw doktrynom liberalnym, demokratycznym, socjalistycznym, masońskim, demagogicznym prowadzono jednocześnie z „ekspedycjami karnemi“. Lecz ponieważ brakło „systemu“, przeciwnicy odmawiali w złej wierze faszyzmowi wszelkiej zdolności do stworzenia doktryny, gdy tymczasem doktryna powstawała, chociaż chaotycznie, wprzód w postaci gwałtownej i dogmatycznej negacji, jak to bywa z wszystkiemi ideami, które się rodzą, później w charakterze pozytywnym konstrukcji, która znajdowała kolejno w latach 1926, 1927, 1928, swe urzeczywistnienie w sprawach i w instytucjach ustroju.
Faszyzm jest dziś jasno określony nietylko jako ustrój, ale też jako doktryna. Słowo to należy tak rozumieć, że dziś faszyzm, stosując swą krytyką do samego siebie i do innych, ma swój własny niezamącony punkt widzenia i własne ustosunkowanie się — a więc i własny kierunek — wobec wszelkich zagadnień, które w dziedzinie faktów i w świecie myśli niepokoją narody świata.
3. Faszyzm przedewszystkiem, o ile chodzi w ogólności o przyszłość i rozwój ludzkości, niezależnie od wszelkich rozważań, dotyczących polityki bieżącej, nie wierzy w możliwość ani też w użyteczność wieczystego pokoju. Odrzuca więc pacyfizm, który ukrywa zrzeczenie się walki i upodlenie — w obliczu ofiary. Jedynie wojna wznosi do maksimum napięcia wszystkie siły ludzkie i znaczy znamieniem szlachectwa narody, które mają odwagę stawić jej czoło. Wszelkie inne doświadczenia są tylko namiastkami, które nie stawiają nigdy człowieka przed sobą samym w alternatywie życia i śmierci. Dlatego też doktryna, która wychodzi od postawionego zgóry postulatu pokoju, jest obca faszyzmowi; tak jak obce są duchowi faszyzmu, chociaż przyjmowane przezeń dla tej odrobiny korzyści, którą mogą przynieść w danych sytuacjach politycznych, wszystkie konstrukcje o charakterze międzynarodowo-zrzeszeniowym, które, jak wykazuje historja, mogą rozwiać się, gdy pierwiastki uczuciowe, ideowe i praktyczne rozpętają burzę w sercu narodów. Tego ducha antypacyfistycznego faszyzm przenosi także w życie jednostek. Dumna dewiza skadrysów „drwię z tego“ wypisana na opaskach opatrunkowych, jest aktem filozofji nietylko stoickiej, kwintesencją doktryny nietylko politycznej: jest wychowaniem do walki, przyjęciem ryzyka, które w niej się mieści; jest nowym włoskim stylem życia. Tak faszysta afirmuje, kocha życie, nie zna samobójstwa i piętnuje w niem tchórzliwość, pojmuje życie jako obowiązek, jako drogę wzwyż, jako zdobywanie: życie, które powinno być wzniosłe i pełne: przeżyte dla siebie, lecz przedewszystkiem dla innych, bliskich i dalekich, obecnych i przyszłych.
Link: Doktryna faszyzmu