Akcja Decima MAS w Aleksandrii (3)
W wyniku całej akcji włoskim komandosom udaje się umieścić ładunki wybuchowe z opóźnionym zapłonem pod pancernikami „Valiant” (31 000 t) i „Quen Elizabeth” (32 000 t oraz norweskim tankowcem „Sagoma” (7554 BRT). Tankowiec dostarczał właśnie paliwo niszczycielowi „Jarvis” (1700 t). Załogi dwóch pozostałych torped dostały się wpław na brzeg. De la Penne i Bianchiego wyciągnięto z wody, a następnie zamknięto w pomieszczeniu zaledwie pięć metrów od podłożonego przez nich ładunku na pokładzie „Valianta”. O zamknięciu Włochów tak głęboko pod pokładem zadecydował sam admirał Cunningham, miał to być środek rozwiązujący ich języki. Włosi zachowali jednak milczenie przez 2,5 godziny. Bianchi spał, de la Penne przemarznięty walczy z sobą. Gdyby zdradził Anglikom czego szukał w wodzie obaj mieliby szansę uratować życie, postanowił jednak milczeć. Gdy rozmyślał czy zabije ich wybuch, czy też prędzej utoną, wpada na pomysł. Na 10 minut przed eksplozją hrabia de la Pene zażądał spotkania z dowódcą pancernika. Na spotkaniu Włosi oznajmili kpt. Morganowi i jego tłumaczowi, że za chwilę jego okręt zatonie, jednocześnie nie zdradzając miejsca podłożenia ładunku. Anglicy wobec tego ponownie zamknęli obu Włochów w magazynie amunicji. Głośniki okrętowe wzywały wówczas załogę pancernika do zejścia na ląd. Kilka minut potem podłożone pod okrętami bomby eksplodowały. I w tym momencie pojawiają się dwie wersje wydarzeń. Przytoczę obie.
Na okręcie zgasły światła. De la Penne przeleciał bezwładnie przez pomieszczenie, i rozbił kolano. Bianchi zerwał się ze snu, drzwi były otwarte, zza nich sączy się dym. Włosi opuścili swoje więzienie, po stalowej drabince dotarli na pusty mostek. Potem obaj ruszyli na rufę, tam spotkali kilku oficerów brytyjskich. Wszyscy teraz spoglądali na „Queen Elizabeth”, który nagle unosi się nad wodę. Nastąpił huk eksplozji, ropa rozpryskuje się wokoło, a jej krople spadły aż na „Valianta”. Na pokładzie okrętu był dowódca Royal Navy w basenie Morza Śródziemnego adm. Cunningham, eksplozja miała wyrzucić admirała 1,5 m w powietrze…
Z kolei inaczej brzmi relacja samego De la Penne, wspomina on: „Poczułem eksplozję, a gdy znów przyszedłem do siebie, znajdowałem się w wodzie. Część okrętu była pęknięta. Wspiąłem się na pokład. Na okręcie było jeszcze kilku marynarzy, którzy wstali i oddali mi honory, gdy przechodziłem. Jeszcze dziś pamiętam, jak patrzył na mnie dowódca, podczas gdy jego okręt tonął…”.