Strach czy rozwaga?
Pancerniki „Italia” (eks „Littorio”) i „Roma”. Tak mnie naszło na drobne przemyślenie – mam wrażenie, że w dyskusji o możliwościach Regia Marina zbyt często padają ogólniki bez odniesienia do szerszej perspektywy.
Jak powszechnie wiadomo decyzja o wejściu Włoch do wojny została podjęta pospiesznie i w ostatecznym rozrachunku okazało się, że była mało rozważna doprowadzając do katastrofy. Włochy pierwotnie planowały wejść do wojny nie szybciej niż pod koniec 1942 r., a częściej podaje się rok 1943 r. W trakcie realizacji był także program wzmocnienia floty nowymi jednostkami.
Okręty wojenne Regia Marina podczas budowy lub modernizacji na dzień 10 czerwca 1940 r.:
Sześć pancerników – modernizacja dwóch pancerników typu Doria („Andrea Doria” i „Caio Duilio”) oraz nadal podczas budowy, w fazie testów lub szkolenia załogi cztery nowoczesne pancerniki typu „Littorio” („Littorio”, „Vittorio Veneto”, „Roma” i „Impero” – w czasie wojny rozebrany na części, a odzyskane materiały przeznaczono na wzmocnienie sił lekkich floty).
12 krążowników lekkich typu Capitani Romani.
Sześć oceanicznych okrętów podwodnych, w tym cztery duże i przygotowane do długich rejsów na Atlantyku typu „Ammiragli”. Niestety jesteśmy w włoskich realiach II WŚ i trzy z nich przepadły podczas misji transportowych do Afryki Północnej i nie wykonywały nawet ofensywnych patroli. Na Atlantyku działał tylko „Cagni”. Ogółem należy poczynić pewną uwagę – jedno z ostatnich pytań brzmiało – czemu jest tak, że kilka okrętów miało bardzo dobre wyniki zatopień, a inne mogły poszczycić się ledwie pojedynczymi sukcesami? Sukcesy odnosiły właściwie tylko duże okręty oceaniczne i najczęściej na Atlantyku. Okręty przybrzeżne nawet nie miały takich zadań – Morzem Śródziemnym podróżowały raczej silnie bronione konwoje, których mniejsze okręty nie miały nawet atakować. Z powodu braków paliwowych wychodziły w morze rzadko i najczęściej pełniły rolę „oczu” floty. Gdyby wziąć pod uwagę tylko duże okręty, które faktycznie prowadziły wojnę o tonaż, a nie wykonywały np. misji transportowych z zaopatrzeniem, to wynik włoskiej floty podwodnej mógłby okazać się bardzo ciekawy, a stosunek realnie zaangażowanych okrętów do zatopionego tonażu wysoki (np. do Bordeaux z Włoch wysłano 28 okrętów, tylko cztery nie odniosły żadnych sukcesów – trzy z nich zatonęły już w pierwszym rejsie z Francji w 1940 r., gdy Włosi nieco przesadzili i sami z siebie chcieli włączyć się do walki na Morzu Północnym – akwenie dla nich obcym i walcząc według zupełnie odmiennej niemieckiej doktryny).
16 kutrów torpedowych i ZOP MAS.
Szybkie awizo transportowe „Diana” – do dyspozycji słynnej 10. Flotylli Lekkiej i przewozu jej środków szturmowych.
Chciałem poczynić pewien wywód na temat pancerników. Dość często pojawia się zarzut, że unikały walki i potrafiły tylko „pójść na dno we własnym porcie” (jakby angielskie pancerniki nie zrobiły dokładnie tego samego podczas słynnego ataku żywych torped w Aleksandrii). Weźmy na tapetę rok 1940 i początek 1941. Jakąkolwiek dyskusję należy otworzyć sprecyzowaniem włoskich priorytetów – a w przeciągu omawianego okresu było to zapewnienie bezpieczeństwa dróg komunikacyjnych do Afryki Północnej (od których w mniejszym stopniu zależały losy armii w Afryce Wschodniej) oraz Albanii. Taka była geneza bitwy u Przylądka Stilo, na którą Włosi wysłali swoje jedyne dwa sprawne pancerniki – „Giulio Cesare” i „Conte di Cavour”. Utrata któregoś z nich oznaczała oddanie już na początku wojny inicjatywy w ręce przeciwnika, któremu nic już nie byłoby w stanie przeszkodzić w sianiu spustoszenia na włoskich liniach komunikacyjnych. Podczas bitwy „Cesare” został uszkodzony – wobec spadku jego prędkości i obecności wrogiego lotniskowca (duża szansa, że samoloty torpedowe dobiją pancernik) – Włosi starcie przerwali.
Później do linii zaczęły wchodzić kolejne włoskie pancerniki. W włoskim dowództwie (Supermarina) rodziła się koncepcja wydania przeciwnikowi decydującej bitwy – warunkiem były korzystne warunki – przechwycenie przeciwnika na morzu i najlepiej w sąsiedztwie własnych baz lotniczych, by zniwelować atut wrogich lotniskowców (lotnictwo torpedowe Włochów było w powijakach – w 1940 r. reprezentowało je… pięć SM.79, które do jego końca zdołały jednak ciężko uszkodzić trzy ciężkie krążowniki Royal Navy). Z biegiem czasu stawało się jasne, że wojna nie skończy się szybko – włoskie stocznie wobec jej przedłużania się w żadnym wypadku nie będą w stanie zwodować nowych ciężkich okrętów. Każda strata była bezpowrotna, a przeciwnikiem była największa potęga morska ówczesnego świata z doskonale rozwiniętym przemysłem stoczniowym. Dlatego też, i owszem, w gronie włoskiej admiralicji pojawiał się pogląd, że w otwartej bitwie „więcej jest do stracenia niż do wygrania”. W tym okresie wyprowadzano jednak okręty w morze i próbowano doprowadzić do starcia – bezskutecznie – i tak właśnie przepadł jedyny dogodny moment do zdobycia panowania na Morzu Śródziemnym przez Włochów.
Tak właśnie nastał 11 listopada 1940 – samoloty torpedowe z lotniskowa „Illustrious” zaskoczyły włoską flotę w jej bazie w Tarencie. Na stałe wyłączono z akcji pancernik „Conte di Cavour”. Dwa kolejne pancerniki – „Littorio” i „Caio Duilio” zostały wyłączone ze służby na odpowiednio sześć i siedem miesięcy. Włosi w tym momencie mieli gotowe do walki tylko dwa pancerniki – „Vittorio Veneto” i „Giulio Cesare” („Andrea Doria” w fazie szkolenia, „Roma” daleka od ukończenia). W tym czasie Mediterranean Fleet miała pięć pancerników i dwa lotniskowce.
Mimo wszystko 27 listopada 1940 Supermarina nie obawiała się stanąć do bitwy u Przylądka Spartivento i zaryzykować ostatnich dwóch pancerników (łatwo się domyślić, jakie skutki miała by ich utrata – właściwie koniec wojny). Włosi znów przerwali starcie z obawy przed lotniskowcem (Swordfishe nieudanie atakowały torpedami „Giulio Cesare”) (jedynym poważnie uszkodzonym okrętem podczas starcia był ciężki krążownik HMS „Berwick”).
W lutym do linii wszedł wreszcie „Andrea Doria” (zmodernizowany „staruszek” pamiętający Wielką Wojnę) – Regia Marina znowu miała trzy pancerniki. Pod koniec marca 1941 r. doszło do nieszczęsnej bitwy pod Matapanem – uszkodzony – a jakże, przez samoloty – wrócił „Vittorio Veneto”. Regia Marina znowu miała tylko dwa pancerniki…