Kłopoty w drodze nad Gibraltar
Torpedowe SM.79 z Aeronautica Nazionale Repubblicana w rejonie Anzio. Dalsza część wczorajszej historii o rajdzie lotników RSI na Gibraltar. To bardzo trudne tłumaczenie, jeśli są jakieś wątpliwości w zakresie terminologii technicznej, to proszę o poprawki.
Po wylądowaniu w Istres dokładnie sprawdzono samoloty, ich przyrządy pokładowe, silniki i torpedy. Wczesnym popołudniem 4 czerwca 1944 ogłoszono cel ataku: liczne statki handlowe przebywające na redzie Gibraltaru, dobrze widoczne na zdjęciach lotniczych zrobionych z pokładu niemieckiego samolotu zwiadowczego, który niedawno powrócił. Prawdopodobnie była to maszyna z dywizjonu rozpoznania taktycznego FA Gr.122. Zdjęcia pokazywały liczne statki zakotwiczone w dwóch-trzech rządach w północnej części wrogiej bazy. Start zaplanowano na wieczór tego samego dnia, zgodnie z planem zredukowano załogi do pierwszego i drugiego pilota, radiotelegrafisty i mechanika. Planowo zdemontowano także karabiny maszynowe, dzięki temu zdołano zabrać dodatkowo ok. 1000 l benzyny lotniczej, którą wtłoczono do skrzydłowych zbiorników za pomocą węży i specjalnych pomp.
Dwa samoloty – „B3-09” (M.M.22071) Ten. Ruggieri i „B2-07” (M.M.21487) Ten. Abbate, wraz z ich załogami, pozostały w Istres jako rezerwa. Cześć pilotów, np. Sottotenente Del Prete, oraz kilku specjalistów, brało już udział w ataku na Gibraltar przeprowadzonym w minionym roku. Taktyka ataku nie była więc dla wszystkich zupełnie nowa.
Od 21.34 dziesięć SM.79, pod dowództwem Cap. Marini, rozpoczęło startować w kilkuminutowych odstępach, w powietrzu maszyny utworzyły dwie formacje lecące w kolumnach, pierwszą prowadził Cap. Bertuzzi, drugą Cap. Chinca. Z góry ustalona trasa, różna nieco od pierwszego rajdu, przynajmniej w pierwszej jej części, musiała być niemal jednakowa dla wszystkich maszyn, tak by nad celem wszyscy pojawili się równocześnie. Przelot miał przebiegać wzdłuż hiszpańskiego wybrzeża, z punktami orientacyjnymi w postaci przylądków Nao, Palos i Gata, następnie na wysokości Malagi maszyny ANR miały wtargnąć nad hiszpańskie terytorium. Atlantyk zamierzano osiągnąć na południe od Kadyksu, a następnie wykonać zwrot w lewo, kierując się na przylądek Tarifa. Kolejnym punktem planu było przelecenie nad Algeciras i wtargnięcie nad brytyjską bazę z kierunku zachodni południowy zachód. Instrukcje dotyczące ataku przewidywały, że maszyny kolejno nadlecą nad redę portu na wysokości 300 m nad morzem i będą kierować się z południa na północ. Torpedy należało zrzucić z wysokości między 30-70 m i w odległości ok. 700 m od celu.
Niestety, natychmiast po starcie Ten. Merani został zmuszony do powrotu na lotnisko, pękła manetka gazu prawego silnika. Natychmiast w powietrze poderwano maszynę rezerwową – „B2-07” Ten. Ruggieri. Savoia dołączyła do wyprawy na około pół godziny lotu do celu, jednak niebawem i ta Savoia doznała awarii, nieprawidłowo działały pompy benzyny dodatkowych zbiorników. Ruggieri zawrócił i skierował się na lotnisko Perpignan, w pobliżu Pirenejów, które było bazą pomocniczą, na wypadek sytuacji alarmowych, tam lądujący samolot miał wypadek i odniósł poważne uszkodzenia.
Oprócz tego incydentu długi przelot odbywał się bez problemów, chociaż nie wszystkie maszyny trzymały się tej samej trasy. Na przykład, Cap. Chinca i Ten. Monaco pokonywali drogę lecąc cały czas nad morzem! Po osiągnięciu przylądka Gata skierowali się na południowy zachód, mając za punkt odniesienia półwysep Almina (w pobliżu hiszpańskiej enklawy w Maroku – portu Ceuta), następnie piloci przelecieli wzdłuż marokańskiego wybrzeża i obrali kurs północny, prosto na Gibraltar. Reszta SM.79 wdarła się nad Hiszpanie w innych niż planowano punktach.