Włosi i operacja „Merkur”
Niemiecko-włoskie spotkanie na Krecie, wiosna 1941 r. (ekspertem w identyfikacji nie jestem i nie wiem jaki pojazd jest na zdjęciu, czy aby na pewno to coś włoskiego?)
Mała zmiana, z którą nosiłem się od jakiegoś czasu. Jednak postawię na tłumaczenia z włoskiego, będą to artykuły z mojej kolekcji włoskich magazynów, na pierwszy ogień idzie „Operacja Merkur i Dywizja ‚Regina'”. Mam także prośbę, w ostatnich „Militariach XX Wieku” Numer Specjalny 6(46)/2015 ukazał się nie tylko mój artykuł („Świerszcze…”), ale także ankieta w której możecie wypowiedzieć się na temat autorów, interesującej Was tematyki etc. Zachęcam do zabrania głosu, z mojej strony powiem krótko: żadnego tematu się nie boję i czekam na propozycje. Z góry dziękuję za sugestie i opinie. Ok, ruszamy na Kretę!
Niemiecki atak na Kretę był jedną z najbardziej spektakularnych akcji II Wojny Światowej, ponieważ została przeprowadzono niemal wyłącznie z powietrza. Rozkaz do przeprowadzenia operacji „Merkur” został wydany przez Hitlera 25 kwietnia 1941. Plan przywidywał zajęcie przez 7. Fligerdivision lotnisk w Maleme, Retimno i Heraklionie, a następnie rozwinięcie powodzenia ataku za pomocą wojsk przewożonych drogą powietrzną. Przewidziano także dowiezienie drogą morską dwóch niedużych grup wojska.
Włoskiemu dowództwu regionu Wysp Egejskich nie przekazano szczegółowego planu planowanej przez sojusznika na Krecie operacji. Z pewnością niektóre wydarzenia wskazywały na bliskość operacji przeciwko wyspie: rozmieszczenia na lotnisku na wyspie Karpatos (dla Włochów Scarpanto) kilku jednostek 4. Luftflotte; wysłanie włoskich okrętów z V Gruppo Sommergibili na polowanie na południe od Krety; a na koniec koncentracja włoskich torpedowców z rejonu egejskiego w porcie w Pireusie. Lokalnemu włoskiemu dowództwu nie była jednak znana data operacji i jej rodzaj.
21 maja na Wyspy Egejskie dotarły pierwsze wiadomości o początku niemieckiego ataku i o dramatycznych trudnościach, z jakimi natychmiast się on spotkał. Conrammiraglio Luigi Biancheri i generale Ulisse Longo, dowodzący odpowiednio siłami Regia Marina i Regia Aeronautica w rejonie egejskim, rozpoczęli studia nad możliwością wsparcia, w miarę posiadanych środków, sojuszniczej operacji. Wynikiem ich prac był wniosek, że włoski udział w operacji „Merkur” nie może wykroczyć poza desant niedużego kontyngentu wojsk na północno-wschodnim wybrzeżu Krety. Ten rejon wyspy był oddalony od miejsc, gdzie trwały wówczas najcięższe walki na wyspie. Miano jednak nadzieję, że włoska akcja będzie miała charakter dywersyjny i zmusi Brytyjczyków do podzielenia swoich sił i odciągnie ich część od rejonu decydujących walk.
Taki projekt przedstawiono generale Cesare Maria De Vecchi, gubernatorowi i naczelnemu dowódcy sił zbrojnych rejonu egejskiego, który natychmiast go zaakceptował. Podczas gdy rozpoczęto szczegółowe planowanie i niezbędne przygotowania do operacji, skontaktowano się także z dowództwem niemieckim i przedstawiono mu włoską propozycję, w pierwszej chwili odpowiedź była raczej chłodna. Jednak niebawem to negatywne stanowisko zmieniło się, sytuacja na wyspie była cały czas bardzo niepewna, katastrofą skończyło się wysłanie na Kretę wspomnianych dwóch konwojów z nowymi wojskami i zaopatrzeniem. Niemcy natychmiast zmienili swoją postawę i zaczęli zabiegać o włoską interwencję.
Plan operacji został ukończony 24 maja, przewidywał on koncentrację na Rodos dostępnych jednostek pływających i załadunek na nie około 2.500 piechurów. Konwój, który eskortować miały wszystkie torpedowce Regia Marina znajdujące się na Wyspach Egejskich, a także samoloty Luftwaffe i Regia Aeronautica, miał wysadzić desant w jeszcze niesprecyzowanym punkcie północno-wschodniego wybrzeża Krety.
Krótka podróż na linii Rodos-Kreta, około 140 Mm, była bardziej niebezpieczna niż mogło się to wydawać. Brytyjska Mediterranean Fleet, od momentu niemieckiego desantu z powietrza, patrolowała wody wokół Krety. Próbowały tej aktywności zdecydowanie przeciwdziałać siły powietrzne Osi, zwłaszcza lotnictwo niemieckie. Z powodu obecności brytyjskiej floty tragicznie skończyły się niemieckie próby dotarcia na wyspę drogą morską. Grupa trzydziestu kaików, lokalnych rybackich łodzi motorowych, z 2.300 żołnierzami III batalionu 100. pułku strzelców górskich i ciężkim sprzętem na pokładach, w eskorcie włoskiego torpedowca „Lupo”, została przechwycona około 23.00 21 maja przez brytyjski krążownik i kilka niszczycieli (według mnie „Lupo” walczył z trzema krążownikami), gdy znajdowała się o 10 Mm od wybrzeży Krety. Mały konwój nie miał należytej ochrony z powietrza z powodu ciemności, próbował zawrócić, ale nie miał szans uniknąć pościgowi i poniósł ciężkie straty.
Pomimo odważnej obrony w wykonaniu włoskiego torpedowca pod dowództwem capitano di corvetta Francesco Mimbelli wiele kaików zostało zatopionych ogniem brytyjskich okrętów. Straty wśród przewożonych żołnierzy były bardzo wysokie, chociaż część dotarła na łodziach pneumatycznych do brzegów Krety. Royal Navy przechwyciła także kolejny konwój, ale został on uratowany dzięki zdecydowanemu kontratakowi torpedowca eskorty „Sagittario” (tenente di vascello Giuseppe Cigala Fulgosi). Konwój powrócił do Pireusu, a jego rejs na Kretę anulowano. Stało się oczywistym, że włoski konwój musi uniknąć przechwycenia przez okręty przeciwnika, inaczej czekała go zagłada. Jednak aktywność Royal Navy została w kolejnych dniach znacznie osłabiona, a to za sprawą dużych strat zadanych jej przez samoloty Luftwaffe i Regia Aeronautica. Dzięki temu zapanował na Wyspach Egejskich nastrój ostrożnego optymizmu.
(CDN.)