Brytyjskie
raporty o CIL i DSpad. „Nembo” były skrajnie korzystne. Utiliemu
przekazano pod rozkazy batalion „Grado” z pułku piechoty „San Marco”,
który umieszczono w 2. Brygadzie. CIL poruszał się
na północ będąc podporządkowany brytyjskiemu V KA. 11 czerwca Włosi
zajęli Sulmona i dotarli do Popoli. Stąd część wojska poszła ku
wybrzeżu, zamierzając zająć Chieti i Pescarę, a druga ku L’Aquila, którą
zajęto 13. tm. Kolumna północna 15 czerwca przekroczyła rzekę Tordino
pod Teramo, ale ułatwiała to kontrola, jaką nad rejonem sprawowali
partyzanci.
Tego dnia wycofano z linii V KA, ale Brytyjczycy
nadal nie chcieli pozostawić CIL niezależności, więc z powodów
propagandowych umieścili Włochów pod rozkazami gen. Andersa z polskiego
II KA (by uniknąć ewentualnych kontrowersji przypominam, że są to
cytaty, druga sprawa – nie mam w małym paluszku historii naszego korpusu
i ewentualne nieścisłości proszę prostować pozbywszy się uprzednio
niepotrzebnych emocji). Anders i jego sztab niemal przepraszali
Utiliego, gdy informowali go o tym podporządkowaniu. Ponieważ Polacy nie
odczuwali żadnej niechęci do Włochów, traktowali Utiliego i jego
żołnierzy jako równych sobie, szybko zrodziły się pomiędzy nimi bardzo
dobre relacje.
Anders chciał skupić się na zajęciu Pescary,
zwłaszcza, że 18 czerwca Włosi zajęli Ascoli Piceno 65 km na północ od
Pescary i właśnie atakowali na Macerata. Trzy dni później, pokonawszy 48
km pofałdowanego terenu, Alpini pokonali niemieckie ariergardy w Fermo.
Włosi zatrzymali się dopiero 25 czerwca, gdy dotarli do głównej linii
obrony Niemców na rzece Chienti, której linię obsadzał LI Korpus Górski.
Postępy aliantów zatrzymano też na zachód od pozycji CIL: na wschód od
Jeziora Trazymeńskiego niemiecki LXXVI KA odrzucił brytyjskie X i XIII
KA; na zachód od jeziora aż po Sienę niemiecki I Korpus Spadochronowy, w
tym włoskie batalion SS „Dębica” i SS Sturmbrigade „Italien”, zatrzymał
Francuzów, choć życiem przepłacił to mjr Rizzati; a stąd do zachodniego
wybrzeża Włoch niemiecki XIV KPanc. zatrzymał amerykański II KA.
Alexander nie chciał używać partyzantów na pierwszej linii. Gdy tylko
przechodził front, rozbrajano ich. Co więcej, włoska armia współwalcząca
nie chciała ich w swoich szeregach. Powodem tego była niechęć Badoglia
do wcielenia do szeregów komunistów. Zasadę tę czasem jednak łamano,
podobnie partyzanci czasem zostawali przy swoich wyzwolicielach w roli
przewodników, zwiadowców i tłumaczy. Części zezwolono nawet na
infiltrację na niemieckie tyły. W czerwcu 8. Armia napotkała Brygadę
„Maiella”, którą powołał Ettore Troilo, a która przez osiem miesięcy
walczyła z Niemcami i faszystami. To nie był tłum na poły zagłodzonych
nędzników, ale dobrze zdyscyplinowana jednostka, chętna słuchać
rozkazów. Dlatego generał Leese zignorował rozkazy i cała brygada miała
posłużyć mu w roli rozpoznawczej forpoczty.
Partyzanccy
przywódcy opracowali nowy system dowodzenia. CLNAI nadal miał podejmować
decyzje polityczne, ale decyzje militarne były teraz w gestii CLN, na
czele którego stanął profesjonalny żołnierz gen. Raffaele Cadorna, który
dowodził Dywizją „Ariete II” (w fazie mobilizacji) w walkach przeciwko
Niemcom (po zawieszeniu broni przez Włochy). Był on synem włoskiego
głównodowodzącego z I WŚ. Jego najważniejszymi współpracownikami byli
Luigi Longo, komunistyczny weteran hiszpańskiej wojny domowej, i
Ferruccio Parri, polityk. Cadorna mający kierować ruchem partyzanckim
mógł pozostawał bezpieczny prze alianckim sztabie na południu Włoch, ale
zdecydował się na skok na spadochronie za niemieckimi liniami.
—————————————————————- Akapicik nieobowiązkowy dla osób zainteresowanych książką „Betasom…”. Kilka uwag/wniosków w odniesieniu do porannych informacji o tejże (http://wojna-mussoliniego.pl/?p=5819).
Jeśli kogoś nie interesuje, to dwa ruchy rolką w dół i zapraszam
bezpośrednio na wpis. Ciężko o konstruktywne, wnioski, gdy wpis dotarł
do 1/4 czytelników fan page’a (za to dostałem maila od facebooczka:
„Poznaj 3 najważniejsze wskazówki, które pomogą Ci zwiększyć ruch na
stronie”, pewnie przypadkiem), ale coś już wiemy, padło kilka pytań, a
wyciągnąłem także wnioski. I tak:
-Nieśpiesznie, ale książki znajdują już swoich pierwszych nabywców (zbliżamy się do liczby 50).
-Cena 57 zł tyczy się jedynie pierwszego wydania w wysokości 500 sztuk,
ale jeśli będzie potrzebny dodruk, a zainteresowanie będzie mniejsze
(np. dalsze 250-300 sztuk), to naturalnie i cena pójdzie w górę do ok.
70 zł/szt. A realnie oceniając obecne zainteresowanie książką, to
zamkniemy się na tych 500 pierwszych egzemplarzach. Dlatego polecam
rozważyć dopisanie się do listy przedpremierowej (na PW, w komentarzach,
czy via mail: marek.sobski@interia.eu).
-Myślę, że wstępnie
mogę zadeklarować takie terminy: od 1 lipca zbieram pieniążki i wysyłam
egzemplarze przedpremierowe, a na 5 lipca wyznaczam premierę i
oficjalnie wrzucam krótką zajawkę i zdjęcia książki oraz ruszam ze
sprzedażą tych egzemplarzy, które do tego czasu mi pozostaną (w razie
dużego zainteresowania robimy dodruk) (daty mogą ulec przesunięciu na
np. odpowiednio 8 i 12 lipca).
-Fakt, że Afryka Wschodnia
sprzedałaby się na pniu, a tomiki lotnicze i morskie będą miały z tym
kłopot, ale nie jestem w stanie zmienić teraz kolejności, bo drukarnia
już czeka.
-Cieszę się, że niektórzy sugerują, że stać ich
kupić książkę i jeszcze wspomóc mnie na Patronite. Obiecuję, że
możliwość rozważę, ale zrobimy to po mojemu. Na przykład 1 sierpnia
rozpoczniemy ośmiomiesięczną zbiórkę w intencji wsparcia powstania
pierwszego tomu Afryki Wschodniej 1940-1941 r. Pięć, no może nawet
dziesięć, najhojniejszych osób otrzyma książkę za darmo i
przedpremierowo.
-Na tę chwilę pod hasłem trzytomowa
monografia kampanii wschodnioafrykańskiej mam na uwadze takie pozycje :
1. Ofensywa Włochów. 2. Imperium (Brytyjskie) Kontratakuje. 3.
Niszczenie ostatnich garnizonów włoskich i włoski ruch oporu. Tomik
lotniczy powstanie osobno, książka morska o kampanii czerwonomorskiej
też, ale ta dopiero za powiedzmy 10 lat, bo niedawno pisałem o tym w
Militariach i daję sobie czas na zebranie nowych materiałów.
A
ponad wszystko przystępuję do realizacji mojej najważniejszej
obietnicy: stronę traktuję czysto zawodowo i w każdym tygodniu będzie
przynajmniej pięć solidnych wpisów (w tym nawet siedem). Życzę wielu
wrażeń i miło spędzonego czasu przy zgłębianiu pełnej niesamowitego
kolorytu historii militarnej Włoch pierwszego półrocza XX wieku! —————————————————————-
25 maja 1944 r. Corpo di Liberazione Utiliego dostał rozkaz, by ruszyć
naprzód (tłem jest zdobycie Monte Cassino i odblokowanie przyczółka pod
Anzio przez wojska idące z południa). Czołowe patrole Alpini poruszały
się szybko, choć pofałdowany teren i trudne górskie szlaki sprawiały im
kłopoty i na mapie ich marsz wcale nie wyglądał imponująco. 4. pułk
bersalierów, batalion 1/185. pspad., 4. pułk strzelców alpejskich i IX
jednostka szturmowa (IX Reparto d’assalto; ostateczny skład CIL można
podejrzeć tutaj: https://it.wikipedia.org/wiki/Corpo_Italiano_di_Liberazione) po ciężkiej walce zdobyły Picnisico (7000 stóp; coś chyba nie tak panie J.L. Ready, geograficznie pasowałoby do miejscowości https://en.wikipedia.org/wiki/Picinisco
ale nadal brakuje 4500 stóp, no i druga sprawa, że w Lacjum zwyczajnie
nie ma chyba tak wysokich wypiętrzeń, przynajmniej na pierwszy rzut
mojego oka). W wyniku późniejszych walk CIL wdarł się w dolinę Fondillo.
Kesselring ogłosił Rzym miastem otwartym. Niemcy i faszyści z
miejsca przystąpili do palenia dokumentów, tysiące pojazdów poruszało
się przez miasto na północ. Filmowiec Roberto Rosselini i jego asystent
Federico Fellini nie wierzyli własnym oczom. Ta dwójka i kilku ich
przyjaciół już wcześniej ryzykowało życie filmując Czarne Koszule
aresztujące podejrzanych, a teraz znowu wyszli z kamerą na ulice, by
utrwalić dla potomnych obrazy uciekających ze stolicy faszystów.
Uśmiechali się do siebie widząc dający nogę batalion policji pomocniczej
(chyba chodzi o tzw. bandę Kocha). Pietro Koch wskoczył do samochodu i
opuścił go dopiero w Mediolanie.
Na północ od miasta czaili
się partyzanci (were in clover w oryginale, co wg. translatora oznacza,
że siedzieli w koniczynach). Teraz nie uciekali od ryzyka, nie
zamierzali ponownie dać zepchnąć się na wzgórza. Na różne sposoby
próbowali utrudniać życie uciekającym żołnierzom Osi: urządzali pułapki,
prowadzili ogień snajperski, przestawiali tablice drogowe, blokowali
przejazd przecinkami etc. W Teramo partyzanci uniemożliwili niemieckim
saperom wysadzenie mostu. W Subiaco zadali poważne straty jednej z
kolumn.
Nieco po 6.00 4 czerwca jeepy z amerykańskimi i
kanadyjskimi żołnierzami wdarła się na Via Tusculona. Chwilę później
posypały się niemieckie kule, a alianccy piechurzy skryli się w
przydrożnych rowach. Rozpoczęła się druga bitwa o Rzym (dużo za duże
słowo).
Wydarzenia szybko przerodziły się w chaos. Faszyści
próbowali wyrwać się z otaczającego ich wściekłego tłumu cywilów.
Policjanci nie ufali sobie wzajemnie, mierząc do siebie z broni, ci
bardziej przytomni szybko wyczuli, że teraz bardziej opłaca się być
antyfaszystami. Ujawniali się partyzanci, podburzając tłum. Do miasta
wchodziły oddziały partyzanckie z prowincji. Na jednej ulicy
karabinierzy nadal poprawnie kierowali ruchem uchodzących Niemców, na
innej karabinierzy strzelali do okupantów. Gdzie indziej grupy
karabinierów ścierały się między sobą (przy okazji tego chaosu, pokuszę
się o opinię, że cała włoska klasa polityczna okresu 1915-1945 roku
skompromitowała się z kretesem, rząd liberalny nie potrafił wyzyskać
sukcesu I WŚ i został wywieziony na taczkach przez faszystów, tym
podziękowano w Dongo, zwłaszcza za udział w niechcianej i przegranej
wojnie, biernie tkwiący przy silniejszych król stracił monarchię w
wyniku powojennego referendum i emigrował do Egiptu, a na koniec chcieli
przyjść w roli wyzwolicieli komuniści, podpalając północne Włochy i
współpracując z partyzantami Tito, którzy w Istrii i Dalmacji dopuścili
się czystki etnicznej, tym także podziękowano – nigdy nie doszli do
władzy, a ostatnie czerwone bandy były zwalczane zbrojnie do końca lat
czterdziestych).
W końcu amerykańscy żołnierze zaczęli
przeciskać się przez wiwatujący tłum, choć od czasu do czasu kula
snajpera zmuszała wszystkich do poszukania schronienia. Walki na małą
skalę wybuchały w całym mieście, to Niemcy i faszyści próbowali torować
sobie drogę ku wolności. Osaczeni Niemcy najczęściej kapitulowali,
faszyści walczyli jak osaczone szczury, poddając się jedynie Amerykanom,
jeśli ci obiecali nie przekazywać jeńców partyzantom. Partyzanci
polowali na każdego faszystę, do strzelanin dochodziło nawet w
kościołach.
Przez cały 4 czerwca 1944 r. w Rzymie padały
strzały. Nikt nie jest w stanie określić ile było ofiar. Tysiące Niemców
i faszystów pojmali Amerykanie i partyzanci, w tym osiem tysięcy
wymagało pomocy medycznej. O świcie 5 czerwca Rzym był wolny.
22
kwietnia 1944 r. Hitler spotkał się z Mussolinim w Klessheim. W
stworzonych w RSI siłach zbrojnych, GNR (odpowiednik dawnej MVSN,
Czarnych Koszul), lotnictwie i marynarce było razem 270 tys. ludzi
noszących włoskie mundury. Jednym z tematów rozmowy byli
Włosi służący w niemieckich mundurach. Armia niemiecka przyznawała, że
ponad 100 tys. włoskich hiwisów i kawisów służyło w formacjach
przeciwpartyzanckich na terenie Włoch, Grecji, Albanii i Jugosławii, a
pewna ilość walczyła na froncie we Włoszech. Luftwaffe miała 51 tys.
hiwisów, w większości w obronie plot., w tym część broniła miast w
Rzeszy. W Kriegsmarine było kilka tysięcy włoskich hiwisów, w tym tych
służących na pokładach okrętów. W SS były 22 tys. hiwisów i kawisów, ale
nie jest pewnym, czy liczba ta uwzględnia żołnierzy batalionu SS
„Dębica” i SS Sturmbrigade „Italien”. Jednostki policyjne na ziemiach
włoskich wcielonych do Rzeszy miały 3000 włoskich funkcjonariuszy.
Gestapo i SD nie ujawniało takich danych, ale na ich usługach z
pewnością byli Włosi liczeni w tysiącach. Ponadto liczni Włosi byli w
NSKK, RAD i Organizacji Todta. Przynajmniej 190 tys. Włochów nosiło
niemieckie mundury. Razem po stronie Osi było więc ok. 450 tys. Włochów.
(dla porównania w połowie kwietnia 1945 r. było 130 tys. partyzantów, a
pod koniec miesiąca ich maksymalna liczba – 250 tys., choć większość
„partyzantów ostatniej godziny” nie zdążyła nawet raz wystrzelić do
wrogiego żołnierza)
Następnego dnia Mussolini wizytował Dywizję
„San Marco” (3ª divisione di fanteria di marina „San Marco”) na
niemieckim poligonie. Farina (Amilcare, generał dywizji) i jego
piechurzy morscy oświadczyli, że chcą wracać do Włoch i bronić swoich
domów.
Dalej skracam… aż kolejny ciekawy wątek się trafia:
Faszyści odkryli, że generał karabinierów Filippo Caruso w
rzeczywistości był głównym przywódcą partyzantów. Poddano go torturom,
zmarł niczego nie zdradzając swoim oprawcom (błąd J.L. Ready’ego: Caruso
założył tzw. „Banda Caruso”, która później połączyła się z Fronte
Clandestino di Resistenza dei Carabinieri – grupą oporu rekrutowaną
spośród karabinierów – 30 maja 44′ aresztowała go niemiecka policja i
umieściła w więzieniu SS na via Tasso w Rzymie – faktycznie brutalnie
torturowany, ale potem zwolniony, a na dodatek przywrócony na
głównodowodzącego karabinierami w Rzymie, zmarł dopiero w 1979 r.).
W maju 1944 r. 16 tys. żołnierzy Osi z kilku formacji antypartyzanckich
przeszukało góry na północny zachód od Lago Maggiore i okrążyło resztki
partyzanckiej brygady Dionigiego. Kazał on rozproszyć się swoim ludziom
i spróbować przedrzeć się przez linie przeciwnika. Większość przeżyła i
połączyła się później gdzie indziej, ale walki trwały przez kilka
tygodni.
Także w maju, w obszarze pomiędzy La Spezią, Modeną i
Montefiorino Brygada Ricci-Poppi zaatakowała niemiecki garnizon w
Carradolo i zniszczyła go. Później zajęto Fanano. To rozzuchwaliło
innych partyzantów i wspólnie otoczono Montefiorino, gdzie bronili się
Niemcy i GNR.
Równocześnie mjr Enrico Martini-Mauri wyprowadził
cztery tysiące weteranów z byłej 4. Armii z Alp Liguryjskich pomiędzy
Turynem i morzem, by zaatakować tyły niemieckich i faszystowskich
jednostek obrony wybrzeża. Do tej grupy szybko dołączył Giovanni Latilla
dowodzący 16., 18. i 48. Brygadami Garibaldiego, czyli kolejnymi 2000
partyzantów. Część z nich była Prowansalczykami mówiącymi po włosku lub
Włochami mówiącymi po francusku, a byli też mówiący po włosku Francuzi,
odbicie źle nakreślonych granic (dobra, nie spróbuję wytłumaczyć myśli
J.L. Ready’ego…). 21 maja partyzanci zaatakowali sztab karabinierów w
Vicenzie. Tylko w maju siły porządkowe odnotowały nie mniej niż 2000
różnych incydentów z udziałem partyzantów, począwszy od uszkodzeń
samochodów po szturmy na różne posterunki.
Nocą
3/4 czerwca 1944 roku, gdy wojska alianckie od południa zbliżały się do
Rzymu, Niemcy załadowali do dwóch ciężarówek więźniów z więzienia SS na
via Tasso i zamierzali przewieźć ich do Werony. Zatrzymani w większości
byli socjalistami i członkami Fronte
militare clandestino (tajnego frontu wojskowego, tak chyba byłoby
najbliżej prawdy). Pasażerowie pierwszego pojazdu, m.in. dowódca Brygady
„Matteotti Giuseppe Gracceva, docent Arrigo Paladini (oficer
łącznikowy z wywiadem wojskowym rządu Badoglia) oraz grafik i malarz
Sergio Ruffolo (socjalista, wraz z bratem Nicolą aresztowany za
fałszowanie dokumentów wydawanych prześladowanym politykom), ocaleli,
gdyż ich pojazd miał awarię mechaniczną i nie chciał ruszyć. Na północ
ruszyła za to ciężarówka SPA 38 z 14 kolejnymi więźniami.
Konwój zatrzymał się na noc w pobliżu miejsca znanego jako „La Storta”
(może chodzi o jakiś lokal itp.) na via Cassia. O świcie 4 czerwca, na
14 km via Cassia więźniów zabrano do magazynu (składu, szopy – rimessa) w
posiadłości rodziny Grazioli, a po południu wymordowano ich strzałem z
pistoletu w głowę. Katem był (starszy wiekiem) oficer SS, Hans Kahrau,
ale nie jest pewnym, czy była to jego inicjatywa, czy rozkaz Ericha
Priebke (https://pl.wikipedia.org/wiki/Erich_Priebke).
Ciała odnaleźli kilka dni później alianci, powiadomieni o mordzie przez
miejscowych rolników. Zwłoki zabrano do szpitala Ducha Świętego
(Ospedale Santo Spirito), a pogrzebu dokonano 11 czerwca przy Chiesa del
Gesù (https://it.wikipedia.org/wiki/Chiesa_del_Gesù), nie ujawniono przy tym tożsamości zabitego angielskiego agenta.
Lista ofiar (są też informacje o pochówku w miejscach innych niż wskazane, ale pomijam):
-Gabor Adler, węgierski ochotnik, alias kpt. British Army „John
Armstrong”‚, alias „Gabriele Bianchi”, niedoszły agent MI6 w Rzymie (w
styczniu 44’ wysadził go na brzeg okręt podwodny P228, ale został
schwytany), -Eugenio Arrighi, porucznik (Fronte militare clandestino), – Frejdrik (Fryderyk?) Borian, polski inżynier z żydowskimi korzeniami (Brygada Matteotti),
– Alfeo Brandimarte, maggiore delle Armi navali (no niby inżynier i
major floty, ale dla personelu pływającego nie przywidziano stopnia
majora i nie wiem, jak to interpretować) (Fronte militare clandestino,
zadenuncjowany i aresztowany w maju 44′) – pośmiertnie odznaczony
najwyższym odznaczeniem państwowym: Medaglia d’oro al valor militare
(MOVM), – Bruno Buozzi, syndykalista, były deputowany z ramienia PSI (partii socjalistycznej) (Brygada Matteotti). – Luigi Castellani, urzędnik (Brygada Matteotti), – Vincenzo Conversi, księgowy (Brygada Matteotti), -Libero De Angelis, mechanik (Brygada Matteotti),
-Edmondo Di Pillo, inżynier, porucznik rezerwy, nawiązał kontakt ze
sztabem alianckiej 5. Armii, organizator przerzutu agentów i akcji
sabotażu na terenie Rzymu, aresztowany w maju 44′ (Brygada Matteotti),
(MOVM), – Piero Dodi, generał rezerwy specjalizacji kawaleria, schwytany w maju 44′, (Fronte militare clandestino), (MOVM), -Lino Eramo, prawnik, -Alberto Pennacchi, drukarz, (Brygada Matteotti), -Enrico Sorrentino, kapitan, (Fronte militare clandestino), -Saverio Tunetti, nauczyciel w szkole podstawowej, (Brygada Matteotti).
Rekonstrukcja wydarzeń nie dała ostatecznych rozstrzygnięć w temacie
przebiegu wydarzeń, być może ciężarówka zatrzymała się z powodu awarii
lub sabotażu, a więźniowie stali się niebezpiecznym ciężarem podczas
ucieczki Niemców na północ, być może rozkaz zamordowania więźniów padł
przed odjazdem lub został doręczony (świadkowie mieli widzieć motocykl).
Paolo Monelli w książce „Roma 1943” jest zdania, że mordu dokonano
jedynie po to, by mieć miejsce na rabowane po drodze mienie.
Wielu Włochów celowo szkodziło wysiłkowi zbrojnemu Osi uciekając się do
biernego oporu. Najbardziej szkodliwe były strajki w przemyśle.
Strajkujący zawsze próbowali znaleźć niepolityczny powód swoich
wystąpień. W końcu Hitler miał już dość odmów Mussoliniego, by w
zdecydowany sposób policzyć się ze strajkującymi, i 6 marca 1944 r.
rozkazał Gruppenfuhrerowi Karlowi Wolfowi ukarać strajkujących w
następujący sposób: podżegacze (rabble-rousers) mieli trafić do obozów
koncentracyjnych, 20% strajkujących miano aresztować i zmusić do pracy
przymusowej, a każdy strajkujący rozpoznany jako komunista miał zostać
stracony. Chwilę po ogłoszeniu tych zasad strajkujący powrócili do
pracy.
Dla faszystów zwycięstwo aliantów oznaczało zwłaszcza
triumf związku sowieckiego i ateistycznego komunizmu. Papież i kościół
nadal wspierali faszyzm. Wielu katolickich księży i zakonnic zostało
zamordowanych przez komunistycznych partyzantów, a co gorsza wyjęte spod
prawa bandy szalały po prowincji gwałcąc, kradnąc i mordując, tytułując
się przy tym partyzantami. Mussolini był twardym dyktatorem, ale nigdy
nie zmasakrował robotników na ulicy, jak zrobił to marionetkowy rząd
Badoglia.
Faszyści odpowiadali czasem terrorem, tak jak Mario
Carita we Florencji. Dla niego i jego 200 Czarnych Koszul każdy, kto nie
stał u boku Mussoliniego był wrogiem. Dokonywał aresztowań na podstawie
słabych dowodów. W najlepszym wypadku zatrzymany był bity lub musiał
wypić olej rycynowy, co było ulubioną torturą faszystów. Czasem Carita
posuwał się do egzekucji. Nawet dowódca niemieckiego garnizonu wzniósł
protest do rządu RSI w sprawie jego brutalności. By uwolnić
Florentczyków od jego brutalności Mussolini odwołał Caritę do Padwy,
gdzie kontynuował on swoje dzieło.
W Mediolanie podobne
praktyki były dziełem Francesco Colombo. Mając poparcie Legionu Muti i
innych faszystów miał właściwie wolną rękę. Miasto opuszczały jedynie
silnie eskortowane konwoje, a Czarna Koszula załapana przez partyzantów
mogła być pewna, że przed śmiercią czekają ją brutalne tortury.
W Rzymie przywódcą Czarnych Koszul był Pietro Koch, który będąc pół Niemcem zdobył sobie respekt okupantów.
Co kilka dni ogłaszano stracenie jakichś antyfaszystów. Z nazwiska
wymieniano jedynie wysoko postawione figury. Admirałowie Inigo Campioni i
Luigi Mascherpa, którzy poddali się Niemcom, ale najpierw zadbali, by
nie przekazać im floty, a ich podwładni w wielu miejscach stawili twardy
opór, zostali straceni przez Czarne Koszule.
W faszystowskiej
części Włoch doszło do poważnego kryzysu zaufania, zwłaszcza gdy
ogłoszono aresztowanie takich osobistości jak Luciano Gottardi, Emilio
de Bono, Carlo Pareschi, Giovanni Marinelli, Tullio Cianetti i Galeazzo
Ciano. Osadzono ich w Weronie i sądzono za zagłosowanie przeciwko
Mussoliniemu na ostatnim posiedzeniu Wielkiej Rady Faszystowskiej.
Cianetti wyraził skruchę, więc dostał najlżejszy wyrok… 30 lat
więzienia. Resztę skazano na karę śmierci. Mniej niż dobę później pluton
egzekucyjny GNR zabrał skazanych do Fortu San Proccolo, posadził ich na
drewnianych krzesłach przywiązanych przodem ciała do oparć, a następnie
zgładził salwą wymierzoną w plecy.
Partyzanci dotąd nie
zdołali jeszcze poważniej zaistnieć w dużych miastach, poza
szpiegowaniem lub dokonywaniem małego sabotażu. Himmler wysłał elementy
pułku policyjnego SS „Bozen” do Bolonii, Florencji, Perugii i Rzymu, W
stolicy jego kompania każdego dnia maszerowała tą samą trasą, w rażący
sposób lekceważąc postanowienia zawieszenia broni zawartego przez
Carboniego po walkach we wrześniu poprzedniego roku. Reichsführer SS
chciał w ten sposób przypomnieć Włochom, kto teraz rządzi. Sprawa miała
też drugie dno – pułk rekrutowany był z etnicznych Austriaków, do
niedawna zamieszkujących na terenie Włoch (Bozen to niemiecka nazwa
Bolzano), i będących ich obywatelami, teraz obecność tych żołnierzy
miała przypominać Włochom o ich tradycyjnym wrogu. Tak też odczytywali
tę prowokację członkowie ruchu oporu.
25 marca 1944 r., w
dwudziestą piątą rocznicę założenia partii faszystowskiej, grupa
mężczyzn i kobiet z SAP (nie wiem skąd taki skrót, w rzeczywistości byli
to komuniści z Gruppi d’Azione Patriottica, może to S do od Squadre –
drużyny, bo to nazewnictwo u partyzantów też ewoluowało) podłożyła bombę
w pobliżu Schodów Hiszpańskich. Jej wybuch spowodował masakrę: 32
zabitych i 102 ciężko rannych. I tutaj dochodzimy do słynnego odwetu,
ale chyba lepiej poczytać ten artykuł z Wikipedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/Masakra_w_Grotach_Ardeatyńskich – bo amerykański autor dość mocno skraca i ogółem skupmy się jednak na poszukiwaniu nowych i włoskich wątków.
Na Piazza Giuseppe Mazzini Niemcy atakowali ze wsparciem czołgów
(ponownie pisze się o Tygrysach, ale z dużą pewnością były to Pz IV), a
broniło się nie więcej niż 50 powstańców. Straty Włochów wyniosły tutaj
12 poległych i 15 rannych.
Dzielnica robotnicza Ponticelli została silnie ostrzelana, po czym Niemcy rozpoczęli masakrę ludności cywilnej.
Wybuchły walki na lotnisku Capodichino i na Piazza Ottocalli, gdzie zginęło m.in. trzech włoskich lotników.
W ciągu dnia w niemieckiej kwaterze głównej przy alei Vittorio Emanuele
(wielokrotnie już atakowanej przez powstańców) doszło do rozmów płk
Waltera Scholla i por. Enzo Stimolo. Niemiec zażądał dla oblężonych
ludzi mjr Sakaua wolnej drogi, a w zamian obiecał zwolnić zakładników
przetrzymywanych w Campo Sportivo del Littorio. Po raz pierwszy w
Europie Niemcy paktowali z powstańcami jak z równymi sobie. Obie strony
zawarły porozumienie, które było przez nie respektowane.
Wśród
ofiar tego dnia był Mario Menichini (18 lat, rok wcześniej na ochotnika
wstąpił do milicji faszystowskiej, a dzień przed śmiercią na wieść o
powstaniu zdezerterował i wrócił walczyć o swoje miasto), który zginął
atakując granatem niemieckie czołgi.
30 WRZEŚNIA:
Niemcy każdą możliwą drogą próbowali ewakuować się z Neapolu. Walki nie
wygasały. Niemieckie działa zajmujące pozycje na stokach Capodimonte
przez cały dzień ostrzeliwały obszar między Port’Alba i Materdei. Do
intensywnych strać dochodziło w rejonie Porta Capuana.
Profesor Antonio Tarsia in Curia ogłosił się przywódcą powstania, przejmując pełnię władzy cywilnej i wojskowej.
Okupanci kontynuowali zniszczenia, np. podpalono Archiwum Państwowe w Neapolu
1 października 1943 r. o 9.30 czołówki 7. DPanc. weszły do Neapolu. W
tym momencie miasto było już ewakuowane przez Niemców i nie toczyły się o
nie dalsze walki. Według większości autorów w ciągu trwającego 76
godzin powstania zginęło 168 żołnierzy i partyzantów oraz 159 cywilów, a
rany odniosło 162 Włochów, było też 19 nierozpoznanych ofiar
śmiertelnych; powojenna komisja doliczyła się 155 ofiar wśród
partyzantów, ale rejestry Cimitero di Poggioreale (cmentarza) mówią z
kolei o 562 pochowanych tam ludziach. Starty Niemców są mi na tę chwilę
nieznane.
Skutkiem militarnym było oddanie Neapolu i jego
portu w alianckie ręce bez konieczności prowadzenia ciężkich walk
ulicznych, co z pewnością oszczędziło miastu wielu zniszczeń i ofiar
wśród jego mieszkańców. Uniknięto także zaplanowanej przez Niemców
masowej deportacji. Oficjalnie status wojownika o wolność uzyskało 1589
uczestników powstania, choć z bronią w ręku miało walczyć ponad 2000. —————————————————————-
Odrzuciwszy emocje należy odpowiednio umiejscowić powstanie
neapolitańskie w historii kampanii włoskiej. Było ono oczywiście jedynie
epizodem i dla powstańców miało szczęśliwy przebieg. Główną
okolicznością ułatwiającą jego przeprowadzenia był aliancki desant pod
Salerno, którego oczywistym celem było zdobycie portu w Neapolu. Gdyby
nie zwycięstwo wojsk anglo-amerykańskich w tej bitwie, to Niemcy z całą
pewnością pokonaliby słabo uzbrojonych powstańców i spacyfikowaliby
miasto. Zwraca też uwagę, że na ulicach miasta w dużej mierze walczyli
nastolatkowie, prosta matematyka: miasto miało w 1940 r. około miliona
mieszkańców, w 1943 r. zarządzający przymusowy pobór do pracy Niemcy
wyliczyli, że w Nepolu pozostało ok. 30 tys. mężczyzn w wieku 18-33 lat.
Reszta zasiliła szeregi armii (poległa, trafiła do niewoli alianckiej
lub niemieckiej, lub pod bronią pozostawała z wojskiem włoskim w całym
basenie Morza Śródziemnego) lub służyła w flocie handlowej (uwagi z
grubsza jak w przypadku żołnierzy). Potencjał ludzki powstanie miało
więc wyjątkowo ograniczony (jak w każdym masowo bombardowanym mieście
wielu mieszkańców schroniło się też na prowincji).
A sam port?
Już cztery dni później zawinął tam pierwszy statek typu Liberty, ale
zniszczenia (część powstała wcześniej) były ogromne: Ponad 140 (130?)
widocznych lub całkowicie zatopionych wraków zaścielało dno portowe.
Były to wielkie oceaniczne liniowce, tankowce, niszczyciele, pływające
dźwigi, holowniki, promy czy nawet kutry rybackie. Mało tego, Niemcy
dołożyli do tego złomowiska lokomotywy i ciężarówki, butle ze sprężonym
tlenem, skrzynie z amunicją, miny. Cały port pokrywał też gruby kożuch
rozlanej ropy. 73 elektryczne żurawie wysadzono w powietrze, zburzono
elewatory zbożowe i budynki administracyjne. Nawet przystań rybacka i
jachtowa zostały zniszczone.
W ciągu dnia Niemcy przeprowadzili wielkie łapanki, aresztując ok. 8000 ludzi, bez względu na ich wiek. 400-500 ludzi chwyciło za broń i stawiło im opór. Jednym z pierwszych miejsc, gdzie doszło do walk, była dzielnica Vomero. Zatrzymano tam niemiecki samochód i zabito prowadzącego go chorążego.
W ciągu dnia walki wybuchły na terenie całego miasta, a powstańców ośmielały plotki o alianckim lądowaniu w Bagnoli.
Porucznik włoskiej armii, Enzo Stimolo (jedyna osoba, którą można uznać za przywódcę powstania), który stanął na czele ok. 200 powstańców, odznaczył się podczas szturmu na zbrojownię Castel Sant’Elmo (dzielnica Vomero), którą zdobyto wieczorem. Atakowani zewsząd Niemcy zabarykadowali się w Villa Floridiana i Campo Sportivo del Littorio (obecnie Stadio „Collana”, w sercu Vomero).
Wieczorem zaatakowano i splądrowano składy broni w koszarach przy via Foria i via Carbonara. Broń wydobywano z wszystkich możliwych miejsc, takich jak klasztor sióstr zakonnych przy via Conte della Cerra i Albergo dei poveri (schronisko dla bezdomnych?) na piazza Carlo III.
28 WRZEŚNIA:
Coraz więcej ludzi przystępowało do powstańców, walki w całym mieście nasiliły się. Wydarzenia po stronie włoskiej nie były koordynowane, doszło do dziesiątek niezależnych od siebie potyczek.
W dzielnicy Materdei niemiecki patrol musiał skryć się w jednym z domów, gdzie przez wiele godzin był oblężony, aż do przybycia posiłków. W starciu straciło życie trzech powstańców.
W rejonie Porta Capuana grupa 40 ludzi uzbrojonych w karabiny i pistolety maszynowe zorganizowała blokadę drogową, zabijając sześciu niemieckich żołnierzy i biorąc do niewoli kolejnych czterech.
Grupa włoskich marynarzy uniemożliwiła niemieckim saperom wysadzenie mostu ponte della Sanità.
Niemcy nie ustawali w próbach przeprowadzenia łapanek, próbując wedrzeć się m.in. do dzielnicy Vomero, gdzie zgromadzono 47-49 zatrzymanych w rejonie Campo Sportivo del Littorio. To wywołało reakcję ludzi por. Enzo Stimolo, którzy zaatakowali obiekt sportowy i otoczyli znajdujących się tam Niemców. O negocjacje poprosił niemiecki mjr Sakau, który wyszedł z białą flagą i został przez powstańców odstawiony do niemieckiego sztabu głównego.
12-letni Gennaro Capuozzo pomagał obsłudze karabinu maszynowego na via Santa Teresa, gdzie Niemcy atakowali ze wsparciem czołgów. Młody chłopak poległ na posterunku, gdy rzucał granat w stronę wrogich pojazdów pancernych. Otrzymał najwyższe włoskie odznaczenie.
Filippo Illuminato (13 lat) i Pasquale Formisano (17 lat) atakowali dwa samochody pancerne, które z via Chiaia próbowały przedrzeć się na via Roma. Obu skosiły karabiny maszynowe, gdy biegli w kierunku samochodów pancernych z granatami w ręku. Obaj otrzymali najwyższe odznaczenie państwowe.
W rejonie Moiarello di Capodimonte powstańcy zdobyli baterię działek 37mm/54 (https://it.wikipedia.org/wiki/Breda_37/54) i przez cały dzień powstrzymywali kolumnę Tygrysów (być może było jak w bitwie pod Salerno: dziesiątki meldunków o Tygrysach, a były tam tylko Pz IV, czy np. pod Studziankami było identycznie) i samochodów pancernych przed wkroczeniem do miasta od strony Capodichino. Gdyby ten zamysł się powiódł, powstanie mogło mieć dużo bardziej krwawy przebieg.
W ciągu dnia powstanie zaczęło się organizować. Na piazza Nazionale wzniesiono pierwszą barykadę, niebawem powstały dziesiątki kolejnych. Powstańcy próbowali zablokować ulice miasta w taki sposób, by Niemcy nie mogli wydostać się z niego na północ, czyli jedyną dla nich drogą ku wolności, gdyż rozpoczęli już odwrót z rejonu Salerno i byli ścigani przez aliantów. Nie poluje się już na pojedynczy Niemców czy patrole. Atakowane są posterunki i koszary. Powstańcy zdobywają armaty (pisze się i o czołgach, ale nie zaryzykuję podania tego jako informacji pewnej).
Tego dnia czołówki brytyjskiej 7. DPanc. dotarły nad rzekę Sarno, której brzeg obsadzała Dywizja „Hermann Göring”. Jedynym niewysadzonym w powietrze mostem był ten na drodze S.S.18, którym miały wycofać się niemieckie ariergardy. Przy wsparciu grupy włoskich partyzantów udało się go uchwycić Anglikom, którzy wyszli na tyły obrońców i zmusili ich do porzucenia dogodnej pozycji obronnej. Nietknięty most bardzo przyspieszył dalszy marsz „Szczurów Pustyni”.
23 września 1943 r. płk Scholl zastosował nowy środek represji: do 20.00 tego dnia cały pas nadmorski miasta do 300 m w głąb lądu miał zostać ewakuowany z mieszkańców; razem ok. 240 tys. ludzi miało porzucić swoje domy, by mogła zostać stworzona „wojskowa strefa bezpieczeństwa”, co zwiastowało niemiecką próbę zniszczenia portu.
W tym samym czasie włoski prefekt Neapolu wydał manifest wzywający do obowiązkowej pracy wszystkich mężczyzn w wieku 18-33 lat, co w praktyce oznaczało deportację w głąb Rzeszy.
Na wezwanie odpowiedziało 150 na 30 tys. zobowiązanych do tego Neapolitańczyków. Odpowiedzią Scholla było wysłanie na ulice miasta patroli, które miały dokonać łapanek i rozstrzelać nadal sprzeciwiających się wykonaniu niemieckich poleceń. Wcześniej w ramach odwetu deportowano z miasta ok. 8000 jego mieszkańców. Ogłoszono nową proklamację niemieckiego dowództwa:
„Łącznie około 150 ludzi odpowiedziało na dekret o pracy obowiązkowej, podczas gdy według stanu cywilnego powinno zgłosić się ponad 30 000 osób.
Oznacza to sabotaż rozkazów niemieckich sił zbrojnych i włoskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Począwszy od jutra, patrole wojskowe będą zatrzymywać uchylających się. Ci, którzy się nie stawią, naruszą wydane rozkazy, zostaną bez sądu rozstrzelani.
Komendant Neapolu, Scholl”.
Powszechne powstanie stało się wówczas nieuniknione, mieszkańcy miasta stanęli przed wyborem: walka albo śmierć lub deportacja. We wszystkich dzielnicach miasta ludzie ze wszystkich środowisk rozpoczęli spontanicznie organizować się i gromadzić broń. Masowo dołączyli do nich żołnierze włoscy, którzy od 8 września przebywali w okolicy. Z ukrycia wydobyto wiele ukrytej wówczas broni. 26 września jeszcze nieuzbrojony, wściekły tłum stawiał opór niemieckim łapankom i uwalniał młodych ludzi przeznaczonych do deportacji.
Powstanie było zrywem całkowicie spontanicznym, nie posiadano planu, żadnej organizacji i w żaden sposób nie zostało ono wcześniej przygotowane. Do walki z Niemcami wzywało Radio Bari i radiostacje alianckie.
Po 8 września w wielu dzielnicach Neapolu i w okolicy miasta ukryto licznych alianckich jeńców i żołnierzy włoskich chcących uniknąć deportacji. 21 września Niemcy ogłosili, że przekażą tysiąc lirów i racje żywnościowe za każdego zadenuncjowanego alianckiego jeńca. Pomimo panującej w mieście nędzy najprawdopodobniej nie odnotowano żadnego przypadku wydania żołnierza alianckiego w ręce Niemców.
Miasto było grabione i niszczone przez Niemców. Szczególne oburzenie mieszkańców wywołało podpalenie uniwersytetu (spłonęło wiele tysięcy zgromadzonych woluminów; Niemcy uznawali uniwersytet za centrum antyfaszystowskie, rektor Adolfo Omodeo mówił swoim studentom m.in., żeby brali przykład ze swoich wykładowców, którzy są z pokolenia „Karsu i Piawy” – nawiązując tym samym do tego, że Włosi już raz pokonali w XX wieku germański żywioł), pierwszego ważnego budynku w mieście zaplanowanego do zniszczenia przez okupantów. Później przyszedł czas na strefę przemysłową miasta. Metodyczne zniszczenie Neapolu miało według rozkazu Hitlera zmienić go w „błoto i popiół”, nim do miasta wkroczą alianci.
12
września na ulicach miasta poległo kilkudziesięciu żołnierzy obu stron,
a około 4000 Neapolitańczyków i żołnierzy włoskich zagoniono do prac
przymusowych. Tego dnia płk Walter Scholl, dowodzący siłami zbrojnymi
okupującymi miasto, zarządził godzinę
policyjną i wprowadził stan oblężenia, wzywając do przekazania w
niemieckie ręce wszystkich winnych stawiana zbrojnego oporu i grożąc
zabiciem 100 Neapolitańczyków za każdego zabitego Niemca.
Rankiem 13 września na murach miasta pojawiła się następująca
proklamacja (staram się z grubsza oddać sens, a nie przetłumaczyć
dosłownie):
1. Ze skutkiem natychmiastowym przejąłem dziś całkowite dowództwo nad Neapolem i okolicą.
2. Każdy mieszkaniec zachowujący się spokojnie i zdyscyplinowanie
będzie miał moją ochronę. Jednak każdy, kto otwarcie lub podstępnie
działa przeciwko niemieckim siłom zbrojnym zostanie aresztowany. Ponadto
jego kryjówka i najbliższe sąsiedztwo zostaną zrównane z ziemią. Za
każdego zabitego lub rannego Niemca odpłacimy po stokroć.
3.
Zarządzam godzinę policyjną od 20.00 do 6.00. Tylko w przypadku
ogłoszenia alarmu możliwym będzie wyjście na ulicę i udanie się do
najbliższego schronu.
4. Obowiązuje stan oblężenia.
5. W przeciągu 24 godzin zostanie przekazana cała broń i amunicja
wszelkiego rodzaju, w tym karabiny myśliwskie, granaty ręczne itp.
Każdy, kto po tym terminie zostanie złapany z bronią, zostanie
natychmiast aresztowany. Broń i amunicję należy przekazywać niemieckim
patrolom.
6. Mieszkańcy zachowajcie spokój i rozsądek. Rozkazy
te i przeprowadzone represje są konieczne ponieważ wielu niemieckich
żołnierzy i oficerów, którzy nie zrobili nic poza wypełnianiem swoich
obowiązków, została tchórzliwie zamordowana lub ciężko raniona, w
niektórych przypadkach ranni są źle traktowani lub maltretowani w sposób
niegodny ludności cywilnej (tu było najtrudniej – anzi in alcuni casi i
feriti anche vilipesi e maltrattati in modo indegno da parte di un
popolo civile).
Neapol, 12 września 1943 podpisał Scholl pułkownik.
12 września mnożyły się incydenty: rozstrzelano ośmiu włoskich jeńców
na via Cesario Console, niemiecki czołg otworzył ogień z działa do
studentów gromadzących się w rejonie uniwersytetu, a strzelano także do
marynarzy i funkcjonariuszy publicznych na piazza Bovio. Jednak
incydentem, który najbardziej wstrząsnął Neapolem tego dnia była
egzekucja (rozstrzelanie) na schodach głównej siedziby uniwersytetu
24-letniego marynarza Andrea Mansi, urodzonego w 1919 r. w Ravello,
którą naocznie widziało tysiące mieszkańców (w tym późniejszy
dziennikarz Antonio Ghirelli) siłą zapędzonych na miejsce przez
żołnierzy niemieckich.
Tego samego dnia 500 osób doprowadzono
siłą do Teverola w rejonie Caserty, gdzie byli świadkiem egzekucji 14
karabinierów, „winnych” uniemożliwienia niemieckim saperom zniszczenia
urządzeń w Palazzo dei Telefoni (łatwo się domyślić, że chodzi o
centralę telefoniczną), a następnie odpierających z bronią w ręku atak
na ich koszary na via Marchese Campodisola, aż do wyczerpania amunicji.
Tylko 12 i 13 września w Neapolu zginęło kilkudziesięciu żołnierzy
włoskich i 27 cywili oraz wymordowano 185 osób przebywających w
szpitalach (to drugie ze sporym znakiem zapytania, bo wspomina o tym
tylko jedno źródło, ale faktem jest, że po 8 września z wiezień
zwolniono wielu ludzi, w tym opozycjonistów, wielu z nich trafiało na
leczenie do szpitali).
Dotąd rosnący opór Neapolitańczyków był
jedynie szeregiem spontanicznych wystąpień (doszło do kilkudziesięciu
różnych starć, brali w nich udział także żołnierze i marynarze).
Niebawem jednak w zorganizowany sposób zaczęto gromadzić broń: 22
września mieszkańcy dzielnicy Vomero przejęli tę należącą do żołnierzy
107. baterii (plot?), 25 września zabrano 250 karabinów ze szkoły
wojskowej, 27 września zajęto kilka składów broni i amunicji. Już od 15
września ze znajdującej się w Poggioreale fabryki Mira Lanza wynoszono
broń i amunicję.
Powstanie
znane jako „Le quattro giornate di Napoli” (cztery dni Neapolu) było
zrywem niepodległościowym, w którym cywilni mieszkańcy miasta i wojsko
wierne rządowi południa (król, Badoglio) oswobodzili je z okupujących
sił Wehrmachtu. Skutkiem insurekcji było
nadanie miastu najwyższego odznaczenia państwowego Medaglia d’Oro al
Valor Militare i fakt, że wkraczający 1 października 1943 roku do
Neapolu żołnierze alianccy znaleźli je porzucone przez Niemców i nie
musieli toczyć ciężkich walk ulicznych. Sam Neapol, a zwłaszcza jego
infrastruktura portowa, był głównym celem operacji „Avalanche”
(lądowanie pod Salerno; 50 km od Neapolu). Powstanie nie było motywowane
politycznie, było wyrazem zniechęcenia wojną jego mieszkańców, którzy
chcieli zapobiec jego zniszczeniu. Neapol był pierwszym z dużych
europejskich miast, które skutecznie powstało i pokonało niemieckiego
okupanta.
W latach 1940-1943 roku Neapol (mający wówczas ponad
milion mieszkańców; wg. innych danych ok. 900 tys.) padał ofiarą
ciężkich bombardowań, szacuje się, że w ich wyniku zginęło ponad 25 tys.
cywili (80% w 1943 r., gdy miasto atakowały USAAF), a kilkadziesiąt
tysięcy zostało rannych lub uznano za zaginionych, nie wspominając o
ogromnych szkodach dla dziedzictwa artystycznego i kulturowego (4
grudnia 1942 r. Bazylika Santa Chiara została częściowo zniszczona;
podczas gdy tylko podczas bombardowania 4 sierpnia 1943 r. zginęło ponad
3000 osób; około 600 zabitych i 3000 rannych odnotowano w wyniku
eksplozji statku „Caterina Costa” w porcie 28 marca 1943 r.). Ważnym
czynnikiem wpływającym na nastroje mieszkańców był panujący w mieście
głód, brakowało także wody pitnej i gazu.
Wraz z postępami
aliantów przywódcy ruchu antyfaszystowskiego w Neapolu, Fausto Nicolini i
Adolfo Omodeo, nawiązali kontakt z ich przedstawicielami i rozpoczęli
przygotowania do próby wyzwolenia miasta. Od zawieszania broni z 8
września w okolicy miasta znajdowało się wiele oddziałów armii włoskiej,
które pozbawione rozkazów marszałka Pietra Badoglia nie wiedziały, co
począć. Przewaga w Kampanii leżała wówczas zdecydowanie po stronie
Niemców (20 tys. vs. 5 tys. żołnierzy włoskich). Sytuacja szybko
przerodziła się w chaos, gdy wielu wyższych oficerów porzuciło wojsko.
Szczególnie jaskrawym była ucieczka generałów Riccardo Pentimalli i
Ettore Del Tetto, na których spoczywała wojskowa odpowiedzialność za
prowincję Neapol. Ostatnim czynem Ettore Del Tetto było przekazanie
miasta Niemcom i wydanie manifestu, który zakazywał zgromadzeń i dawał
prawo okupantom do otwarcia ognia w stronę tłumu w przypadku
niestosowania się do poleceń.
Sporadyczne, ale krwawo
stłumione próby oporu odnotowano w Caserma Zanzur (koszarach), Caserma
dei Carabinieri Pastrengo (koszarach karabinierów) i w 21. Centro di
Avvistamento di Castel dell’Ovo (centrum obserwacyjnym w zamku Ovo,
punkt obrony plot. lub obrony wybrzeża). Szczególnie ciężkie walki
toczono o ostatnie z tych miejsc, gdzie artylerzyści i marynarze bronili
się do końca, a do jego zdobycia potrzeba było wsparcia czołgów.
Obrońców wzięto do niewoli, ośmiu z nich rozstrzelano przed frontem
palazzo dell’Ammiragliato (pałacu admiralicji).
Od 8 września
w całym mieście odnotowano szereg akcji, także zbrojnych, mniej lub
bardziej zorganizowanych, wymierzonych w okupanta. Wcześniej, 1
września, doszło do studenckiej manifestacji na piazza del Plebiscito i
zgromadzeń w Liceo Classico Sannazaro w dzielnicy Vomero.
9
września ok. 16.00 na via Foria żołnierze niemieccy próbowali rozbroić
agentów bezpieczeństwa publicznego (agenti di pubblica sicurezza) i
wojskowych z ich broni długiej (karabiny Carcano mod. 91 i pm Beretta).
Włosi odmówili, wzięli do niewoli około 20 Niemców i zdobyli pojazd
pancerny (mezzo blindato, co równie dobrze może oznaczać transporter
półgąsienicowy co Tygrysa…). Wkrótce Comando Militare Italiano
nakazało zwolnić jeńców i ukarało żołnierzy włoskich. Tego dnia doszło
też do starć cywili z Niemcami w okolicy Palazzo dei Telefoni, skąd
okupanci musieli się wycofać, i na via Santa Brigida. W tym drugim
przypadku pierwsze strzały oddał karabinier, który stanął w obronie
sklepu grabionego przez Niemców.
10 września, pomiędzy piazza
del Plebiscito i ogrodami Molosiglio, doszło do pierwszej dużej walki
cywili i żołnierzy włoskich, którzy zablokowali przejazd kilku
niemieckich pojazdów. W walce zginęło trzech marynarzy i trzech
żołnierzy niemieckich. Cześć wziętych przez Włochów jeńców zwolniono w
wyniku mediacji włoskiego oficera, który nakazywał rodakom puścić
wszystkich Niemców i oddać zdobytą na nich broń. W odwecie Niemcy
podpalili Bibliotekę Narodową i otworzyli ogień do tłumu.
11
września w rejonie Riviera di Chiaia mały oddział niemiecki zaatakował
posterunek bezpieczeństwa publicznego umieszczony w jednym z hoteli,
prowadząc do niego m.in. ogień z broni maszynowej. Włoscy agenci
odpowiedzieli ze swoich karabinów Carcano, wybiegli na ulicę i wzięli
Niemców do niewoli. Tego dnia Niemcy wkroczyli do portu, zajmując lub
zatapiając szereg włoskich okrętów (lista w tabeli w tym artykule: https://it.wikipedia.org/wiki/Quattro_giornate_di_Napoli).