Akcja Decima MAS w Aleksandrii (2)
Szkic ataku „maiali” na Aleksandrię. Kolejno kursy trzech żywych torped poruszających się razem i już po rozdzieleniu.
Blisko wejścia do portu marynarze zatopili zbiorniki balastowe torped, teraz ponad wodę wystawały tylko głowy komandosów. Nurkowie otworzyli zawory aparatów tlenowych i zanurzyli się. Mała łódź motorowa krążyła w okolicy wejścia do portu i obrzucała okolicę bombami głębinowymi, eksplozje były boleśnie odczuwalne, zwłaszcza dla zanurzonych pod wodą ludzi. De la Penne i pozostali piloci skierowali się ku boi w pobliżu bramy w zaporze. Z boi biło światło w stronę wchodzącego do portu okrętu, otwarto bramę. Włosi zanurzyli torpedy i skierowali się do wąskiego wejścia do aleksandryjskiego portu. Torpeda de la Penne została porwana wtedy w dół i obaj marynarze opadli na dno. Wówczas nad nimi przesunął się kadłub okrętu, a jego śruby zawirowały nad ich głowami. Przeczekali, aż przeszedł nad nimi drugi okręt. Zaraz za nim wślizgnęli się do portu. Gdy wypłynęli na powierzchnię i de la Penne wystawił głowę z wody, akurat mijał ich trzeci okręt. Mieli szczęście, fala odrzuciła torpedę i boję, ale nikt nie dostrzegł niczego podejrzanego. Po dwóch pozostałych torpedach nie było ani śladu. Torpeda głównodowodzącego ruszył za ostatnim okrętem, którym okazał się niszczyciel. Gdy ten skręcał do przystani, torpeda przemknęła pod jego rufą. Minąwszy dwa krążowniki przycumowane rufami do falochronu, odnaleźli wreszcie pancernik. Jednak był to internowany francuski pancernik „Lorraine”, dopiero za nim stał ich cel – „Valiant”!
Przestrzeń między pancernikami była rozświetlona. Gdy torpeda poruszał się ku swojej ofierze z wody wystawała jedynie głowa de la Penne. Wówczas natrafiono na kolejną przeszkodę, pancernik otaczała sieć przeciwtorpedowa. W miejscu połączenia dwóch jej fragmentów udało się odnaleźć przerwę między pływakami. Wynurzywszy torpedę, de la Penne wraz z Bianchim szamotali się, próbując utorować sobie drogę. Pojazd zgrzyta o sieć, kombinezon de la Penne został przerwany, a do środka wdzierała się woda. Była 2.00 gdy przeszli z torpedą na drugą stronę. Bliżej pancernika de la Penne otworzył swój zawór aparatu tlenowego i zszedł sześć metrów pod wodę. Ruszyli ku rufie wielkiego pancernika, w ciemności wpadają na jego kadłub, była 2.19. Wtedy ich silniki zatrzymały się a torpeda opada na 17 metrów i zaryła w mule. De la Penne usunął stalową linę która owinęła się wokół śruby. Drugi członek załogi, bosman Bianchi, zniknął bez śladu. De la Penne sam przesunął torpedę pod okręt. Wtedy do jego aparatu tlenowego dostała się słona woda, by nie zablokować dopływu tlenu nurek musiał ją przełknąć. Włoch kierował się na odgłos pracujących pomp „Valianta”. Gdy dźwięk rozlegał się dokładnie nad nim uniósł głowę i uderzył o kadłub. Cała szarpanina z mułem i liną trwała 20 minut. Bez pomocy Bianchiego de la Penne nie był w stanie ani wyciągnąć ładunku wybuchowego, ani tym bardziej umieścić go pod kilem. Umieścił zatem torpedę z ładunkiem pod kadłubem pancernika i nastawił zapalnik czasowy. Musiał pozostawić torpedę i ratować się bez pomocy drugiego komandosa.
De la Penna wynurzył się, wreszcie mógł oddychać bez aparatu tlenowego. Głośny plusk gdy wychodził z zanurzenia zdradził go jednak. Gdy płynął rozległy się krzyki. Gdy przyśpieszył padły strzały, kule trafiały w wodę w jego otoczeniu. Dotarł w końcu do boi kotwicznej… tam ukrył się już Bianchi. Gdy spadł z torpedy ukrył się za boją by nie narobić hałasu w czasie poszukiwań. Dowódca zdecydował, że muszą się poddać. Po łańcuchu kotwicznym, ciągnącym się od boi do „Valianta”, de la Penne próbował dostać się na jego pokład. Jednak znowu padły strzały, Włoch spadł do wody i wrócił do boi. Tam obaj komandosi czekali na Brytyjczyków. Była godzina 3.30, zapalnik nastawił na 6.20.