Kochanki Mussoliniego
PIERWSZE PODBOJE MUSSOLINIEGO:
Pierwsze uczuciowe niepowodzenie spotkało Benita u progu XX wieku ze strony młodej dziewczyny o imieniu Vittoria, siostry jego gimnazjalnego kolegi. Pisał do niej listy pełne młodzieńczego entuzjazmu, dołącza do nich bukieciki fiołków. Po dłuższym oczekiwaniu na wybrankę swych westchnień pod bramą jej biura nie był w stanie wykrztusić z siebie najbanalniejszego choćby komplementu. Młody Mussolini poniósł ciężką porażkę, postanowił wówczas, że już nigdy nie zazna podobnego upokorzenia od kobiety.
O młodej wieśniaczce, która była jego sąsiadką w Dovia di Predappio, imieniem Virginia B. pisał, że była „biedna …lecz miała delikatną cerę” oraz „dość ładne rysy”. Mussolini opisywał swój brutalny kontakt seksualny z tą kobietą: „Wziąłem ją na schodach. Rzuciłem w kącie, pod jakimiś drzwiami i posiadłem. Podniosła się zapłakana i upokorzona i przeklinała mnie przez łzy. Powiedziała, że odebrałem jej cześć. Nie przeczę. Ale jakiego rodzaju cześć miała na myśli?” (INNE TŁUMACZENIE: „Pewnego dnia zabrałem ją na górę, rzuciłem na podłogę przy drzwiach i po chwili była moja. Powstała z płaczem i wśród łkań rzucała na mnie obelgi. Twierdziła, że odebrałem jej honor. Prawdopodobnie było to prawdą. Jakiż jednak honor mogła posiadać?”). Później utrzymywali regularne kontakty seksualne jeszcze przez trzy miesiące. Był rok 1901 (choć zachować chronologię w tym artykule było bardzo ciężko, wiele informacji jest sprzecznych, ale akurat tym razem najbardziej chodzi o ukazanie charakteru Mussoliniego jako człowieka i daty nie są tu sprawą kluczową). Miał jeszcze wiele podobnych kochanek, wszystkim obiecywał małżeństwo. Oczywiście tych obietnic ani śniło mu się spełniać. Kilku z nich zostawił też „pamiątkę” – chorobę weneryczną. Choć jest to kwestionowane, czy Mussolini w tym okresie cierpiał na tego rodzaju przypadłość.
Kolejne doświadczenia Benito zdobywał już za opłatą (można też wyczytać, że pierwsze doświadczenia zdobywał w ten sposób w młodym wieku). Zaprowadził go do burdelu kulawy, sprośny i bardziej doświadczony kolega – Benedetto Celli. Taryfa w owym burdelu w Forli wynosiła 50 centymów. Mussolini wspominał to zdarzenie tak: „Posadziwszy mnie na kolanach, zaczęła mnie podniecać pocałunkami i pieszczotami. Była to kobieta siwiejąca, o ciele obwisłym od zwałów tłuszczu”. Burdel opuszczał ze zwieszoną głową, zataczając się jak pijany. „Miałem wrażenie, że popełniłem przestępstwo”.
Potem sypiał z setkami kobiet. Jak sam potem przyznawał już jako nastolatek rozbierał wzrokiem każdą napotkaną dziewczynę. Nim ukończył osiemnaście lat, gdy uczęszczał do szkoły w Forlimpopoli, był częstym gościem miejscowego burdelu. W swojej autobiografii, we fragmencie napisanym w młodości, podczas jednego z częstych pobytów w więzieniu, wspomina chwilę spędzone z pewną ladacznicą, która „sączyła pot każdym porem swego zwiotczałego ciała”. Mussolini pisał też o tym, że uwiódł i pozbawił cnoty swoją kuzynkę i kilka jej przyjaciółek, lecz spotkania te były zwykle krótkie i pozbawione prawdziwej rozkoszy. Podczas jednej z wizyt w burdelu zaraził się syfilisem. Kuzynce Venuście zwierzył się, że „w szesnastym roku życia zgubiły go kobiety”, przestrzegał ją także przed rozwiązłym trybem życia. Wykazał też odpowiedzialność, pilnował, by nie piła z jego szklanki. Venusta była jego przyjaciółką, chodzili razem na tańce, a w nocy… na cmentarz, gdzie w blasku księżyca czytał jej napisane przez siebie miłosne wiersze i sonety. Młody Mussolini pisywał też piosenki – „Dzieweczko, nie patrz na mnie, może mnie kochasz naprawdę, lecz serce, o którym marzysz, jest jadu pełne…”.
GIULIA FONTANESI:
Gdy był nauczycielem w Gualtieri spotkał piękną dwudziestolatkę imieniem Giulia Fontanesi, żonę żołnierza. Giulia była też matką. Według Benita „nawiązała się między nami nić sympatii” i zaczęli ze sobą korespondować. Pierwsza randka odbyła się w ukryciu, Mussolini tak ją wspominał: „Giulia oczekiwała mnie na progu. Miała różową bluzkę, którą wyraźnie było widać w półmroku. Weszliśmy na górę po schodach i przez dwie godziny należała tylko do mnie”. „Wracałem do domu pijany z miłości i rozkoszy”. O zdradzie dowiedział się jej mąż, oczywiście wybuchł skandal. Małżonek prosił rodzinę w liście, żeby starym włoskim zwyczajem wypędzono ją z domu. Giulia wynajęła więc pokój, w którym mogła dawać upust swej namiętności do Benita. Mussolini: „Dzięki temu byliśmy swobodniejsi. Odwiedzałem ją każdego wieczoru. Czekała na mnie w drzwiach. To były czarujące miesiące”. Mussolini zupełnie zawładnął tą kobietą, odkrył dzięki niej swoją uwodzicielską moc. Opuściła dla niego męża wraz z dzieckiem na utrzymaniu. Pisał o niej: „Nasza miłość była gwałtowna i nienasycona. Dysponowałem nią do woli. Przyzwyczaiłem ją do mej zazdrości i tyrańskiej miłości, słuchała mnie ślepo i robiłem z nią, co chciałem”. Mussolini dręczył swoją kochankę, bił, pewnego razu zranił ją nawet nożem w udo. Innym razem, gdy go nie posłuchała i sama poszła na potańcówkę, rzucił się na nią na ulicy i ugryzł w ramię. Kochał się z nią dziko i samolubnie, co okaże się charakterystyczne dla wszystkich jego kontaktów z kobietami.
Tak Mussolini opowiadał o Fontanesi Clarze Petacci (zapisek z 24.XI.1937): „Tak, [moją] kobietą była Giulia, piękna i poetycka, romantyczna, jak kwiaty, gwiazdy, księżyc, zachód słońca… Była romantyczna, może aż za bardzo. Seks też, ale dopiero później. Na pierwszym miejscu była poezja: ‘Nie przyniosłeś mi fiołków ani poezji’. Czasami patrzyłem na nią ze zdziwieniem: była wrażliwa, delikatna, bardzo piękna. Kochałem ją, trwało to cztery miesiące. Miała pojechać ze mną do Szwajcarii, ostatecznie nie pojechała. Później wyszła za jakiegoś pijaczynę, urodziła piątkę dzieci, teraz wszystkie są już nastolatkami. Jedno z nich napisało nawet list do mnie”.
Mussolini zwierza się (4.III.1938) Clarze: „Nie mogę sobie przypomnieć, żebym kochał w wieku dwudziestu lat… Dopiero kiedy wstąpiłem do wojska, obudziły się moje instynkty. Chodziłem do burdelu, gdzie kobiety doświadczone i wyuzdane wtajemniczały mnie w arkana miłości. Od tego czasu zacząłem traktować wszystkie kobiety tak jak te z burdelu. Dla mojej uciechy cielesnej”. Mussolini trafił do wojska w 1905 r.
ANDŻELIKA BAŁABANOW (Angelica Balabanoff):
W Szwajcarii spotkał studentkę medycyny, uciekinierkę z Polski. Stała się ona kolejną kochanką przyszłego Duce, chwile spędzone z nią w łóżku określił jako „niezapomniane”. Wówczas zaraził się też ponownie chorobą weneryczną od pewnej mężatki w średnim wieku. Była „na szczęście starsza i słabsza” i „kochała go do szaleństwa”.
Pierwszą stałą kochanką Benito Mussoliniego została rosyjska agitatorka komunistyczna, Andżelika Bałabanow (1870-1965). Była starsza o 14 lat, wówczas miała 36 lat. Jak przyzna Mussolini, wprowadziła go w świat polityki i socjalistów. W marcu 1904 Andżelika wygłaszała w Lozannie przemówienie z okazji trzydziestej trzeciej rocznicy Komuny Paryskiej. Wydarzenie zorganizowała Włoska Partia Socjalistyczna (PSI). Na sali są zastępy robotników, którzy wybrali Konfederację Helwecką, uciekając przed nędzą włoskiej wsi z początku wieku. Na Sali znajduje się jej towarzysz Włodzimierz Iljicz Uljanow (Lenin). Obecny jest też pewien mężczyzna, którego obecność absorbuje jej zmysły. Jest to młody człowiek, którego Andżelika widzi po raz pierwszy. Ma pełną wyrazu twarz, niestaranny ubiór, a bijący od niego zapach wyróżnia go spośród innych robotników. „Po raz pierwszy ujrzałam ludzką istotę w równie opłakanym stanie”, wspominała potem w swojej książce „Ma vie de rebelie”. Andżelika dalej opisuje swoje pierwsze odczucia: „Podobno był wiejskim nauczycielem, ale mówią, że dużo pije, że był okropnie chory i nieustannie ściąga sobie kłopoty na głowę”. Po wstępnej wymianie zdań konkludowała: „Mówi, że jest socjalistą, ale nie wygląda na to, żeby wiele wiedział o socjalizmie”. Tym mężczyzną był Benito Mussolini.
Bałabanow była córką bogatej burżuazyjnej żydowskiej rodziny pochodzącej z Ukrainy. Studia ukończyła na Wolnym Uniwersytecie w Brukseli. Intelektualistka, swobodnie posługuje się kilkoma językami. Kobieta wyzwolona, ognista brunetka, bywalczyni domów ważnych osobistości ze światowych elit komunistycznych.
Bałabanow w mgnieniu oka uległa czarowi młodszego od niej bojownika. Obydwoje podkreślają w swoich relacjach doskonałe porozumienie intelektualne między nimi oraz ważną rolę Andżeliki jako przewodniczki. Bałabanow: „Może właśnie dlatego, że wiedział, z jakiego środowiska się wywodzę, a częściowo dlatego że byłam kobietą, której nie musiał nieustannie ‘dowodzić’, że jest wart tyle samo co inni, a może i więcej, moje rady czy też zarzuty nie irytowały go, nawet jeśli nie chciał się z nimi zgodzić. Przy mnie nie próbował ukrywać własnej słabości. (…) Przez cały czas trwania naszej współpracy darzyłam go przyjaźnią, gdyż wiedziałam, że jestem jedyną osobą, przy której może się zachować naturalnie, jedyną, przy której nie musi się wysilać na blef”. Dalej Andżelika o Benicie: „Potrzebował stale kogoś, kto byłby od niego zależny, natomiast z powodu własnej pychy nie zniósłby sytuacji odwrotnej”.
Andżelika nigdy nie rezygnuje z własnej niezależności. Jest pierwszą w jego życiu kobietą, która nie jest jedynie obiektem pożądania.
Mussolini o kochance: „Powtarzam raz jeszcze, Andżelice zawdzięczam o wiele więcej, niż ona sama przypuszcza. Była stróżem politycznej mądrości. Była wierna ideom, o które walczyła. By ich bronić, opuściła swój bogaty dom, rodzinę, burżuazyjną tradycję. Jej wspaniałomyślność nie znała granic, podobnie jak jej przyjaźń i nieprzyjaźń. Gdyby socjalizm mógł stworzyć jakąś liturgię, jakieś religijne obrzędy, w politycznych niebiosach święta Andżelika od Socjalizmu winna zajmować poczesne miejsce wraz z Marksem jako stwórcą ziemi i nieba. Gdybym jej nie był spotkał w Szwajcarii, pozostałbym nadal małym aktywistą partyjnym, niedzielnym rewolucjonistą”.
Andżelika nie pociąga Mussoliniego. Być może to właśnie spowoduje, że ich związek… potrwa tak długo. Kiedyś powie żonie Racheli: „Gdybym się znalazł na pustyni a jedyną kobietą tam obecną byłaby Andżelika, wolałbym zalecać się do koczkodana”.
Gdy był redaktorem „Avavti!” pracę w gazecie podjęła także Andżelika Bałabanow. Sam jako warunek przyjęcia tej funkcji zażądał by Bałabanow została jego zastępcą. Potrzebuje jej pomocy i oparcia. Kobieta zgadza się i przyjeżdża do Mediolanu. Zostaje też wybrana na członkinię komitetu wykonawczego PSI. Razem z Benito stoją na czele najbardziej poczytnego dziennika socjalistów. Najprawdopodobniej pod jej wpływem około 1910 r. zmienił swój wizerunek – Mussolini zaczyna nosić twardy kołnierzyk i kanotier.
W 1912 r. Bałabanow, Margherita Sarfatti oraz Anna Kuliscioff zakładają „La Difesa delle Lavoratrici” (Obrona Robotnic), magazyn mający zachęcić Włoszki do działań politycznych. Znaczną część wydatków z tym związanych pokrywa Sarfatti z własnych środków. Wszystkie trzy najważniejsze kobiety PSI adorują jednego mężczyznę, Benito Mussoliniego. Zebrania redakcji „La Difesa delle Lavoratrici” często kończą się starciami między kobietami. Sarfatti oczekuje, że wkład finansowy jaki ponosi pozwoli na publikowanie jej artykułów. Po głosowaniu jej artykuły bezceremonialnie odrzucono. Anna Kuliscoff usunęła Margheritę ze składu redakcji. Sarfatti wspomina to wydarzenie: „W obecności osłupiałych członków redakcji urządziła mi paskudną, nędzną scenę, niby jakaś caryca rzucająca się z knutem na niesubordynowanego mużyka. Wyszłam, tuląc do serca skorupy strzaskanego ideału”. Upokorzona kobieta chce teraz za wszelką cenę odegrać się, jej celem jest zdobycie naczelnego „Avanti!” – Mussoliniego, tylko dla siebie.
Sarfatti o Bałabanow: „Uznawszy Marksa i marksizm za swoją religię, którą wyznaje w sposób bałwochwalczy i maniakalny, w wielu językach rozpowszechnia słowo mistrza z właściwym dla wiary bezrozumnych komunikatywnym żarem, zaraźliwym niczym szkarlatyna. Doskonale pasowałaby do średniowiecznej procesji albo groty w Lourdes, kiedy tak się biczuje, chcąc wywołać cud”.
W 1918 r. Andżelika Bałabanow opuszcza Mediolan, by przyłączyć się do Lenina.
Margherita Sarfatti odebrała to jako zdradę i skomentowała to wydarzenie tak: „Nie miała poczucia humoru, ani poczucia piękna, zresztą na jej własne szczęście, bo w przeciwnym razie rzuciłaby się do najbliższej studni, ona, która tak niewiele miała do czynienia z wodą”. Sarfatti zresztą jeszcze długo będzie z niej szydzić, z jej włosów, „schronienia dla wszystkich możliwych insektów”, i ciągle opowiada o „płaskiej, kałmuckiej brzydocie Angeliki”.
LEDA RAFANELLI:
Mussolini przez pierwsze lata był wierny żonie Racheli, potem zawsze utrzymywał jednak przynajmniej jedną główną kochankę (z czego należy wysnuć wniosek, że jego znajomość z Bałabanow czasów „Avanti!” to już tylko przyjaźń, choć z tym mężczyzną nigdy nic nie wiadomo…). Pierwszą próbą zdrady była Leda Rafanelli.
W 1913 r. spotkał anarchizującą intelektualistkę, Ledę Rafanelli. Ich pierwszy kontakt miał miejsce podczas jednego z przemówień Mussoliniego. Niedługo potem opisuje go w swoim artykule jako „socjalistę czasów heroicznych (…), który jeszcze czuje, jeszcze wierzy, z pełnym męstwa i siły rozmachem”; „to mężczyzna” – konkluduje Leda. Benito wysłał jej kilka słów podziękowania, ona odpowiedziała zaproszeniem. Benito nie widzi przeszkód, jeśli to spotkanie zostanie utrzymane w tajemnicy.
Na spotkanie z nieznajomą mu kobietą Mussolini przybywa, mając na sobie niezwykle dystyngowany strój: surdut, trzewiki, melonik. Lena to osoba zmysłowa, „o prowokującym sposobie bycia, szerokich ustach i powabnych kształtach”. Nie jest zbyt znaną osobą. Nawróciła się na islam, przyjęła orientalny styl życia – chodzi w turbanie, nosi szerokie srebrne bransolety i ciężkie kolczyki. Jej mieszkanie także zostało urządzone w orientalnym stylu, wszystkie meble i przedmioty zostały przywiezione z Egiptu. W pokoju unosi się woń egzotycznych kadzideł. Na środku na żelaznym piecyku stoi naczynie z aromatyczną kawą parzoną po turecku. Jednak Mussolini poczuł się źle i musiał wyjść.
Parę dni później przysłał list z przeprosinami, tłumaczy się nieśmiałością (sic!) i „niezwykłą wrażliwością na zapachy orientalne”. Jako młody chłopak Benito wielokrotnie mdlał w kościele, nie znosił bowiem zapachu kadzidła. Mussolini nie zamyka jednak drzwi przed znajomością, pisze: „Spędziłem cudowne trzy godziny. Oboje lubimy samotność. Pani jej szuka w Afryce, ja pośród tłumu hałaśliwego miasta. Ale cel jest ten sam. Kiedy zapragnę oderwać się od wszystkiego, złożę Pani wizytę. Będziemy czytać Nietzschego i Koran”. Leda przyjmuje przeprosiny.
Benito i Leda wielokrotnie spotykają się sam na sam. Jednak Mussolini ma problem z usidleniem nowej zdobyczy. Aby się jej przypodobać kupuje… kompletny strój beduina. Przywdziewa burnus, tarbuch i naszyjniki z bursztynów.
Benito Mussolini miał zarzekać się: „Jestem wolny jak ptak. Przysięgam. Jeśli dowie się pani, że mam rodzinę, może mnie pani wypędzić ze swojego domu”. Benito gra rolę don Juana o kamiennym sercu, który czeka na kobietę doskonałą: „Widzi pani, każdy mężczyzna, czujący w sobie siłę, aby rozpocząć trudne, niezwykłe życie, potrzebuje muzy, pocieszycielki, rozumie mnie pani?”, ciągnie dalej: „Chciałbym, by mnie rozumiała aż do głębi duszy, chciałbym móc się jej zwierzać, a także by mnie inspirowała, doradzała mi, ganiła, kiedy popełnię błąd, rozumie mnie pani?”. Jego argumenty trafiają w płot, Leda nie kupuje opowieści o muzie. Na tym spotkaniu Benito mówi jej o miłości jaką darzą go Bałabanowa i Margherita Sarfatti.
Do romansu między Ledą a Mussolinim nie dochodzi.
INNA WERSJA: „Biedny” Benito nie wytrzymał, rzucił się na nią i zasypał jej twarz pocałunkami. Kobieta dopiero po fakcie miała dowiedzieć się, że jej kochanek jest żonaty. Tłumaczył jej, że Rachela nie przejmuje się jego miłostkami. Nazajutrz przysłał liścik: „Po czterech latach spokoju otwieram naszą miłością nowy rozdział mojego życia”. Nastawał na kontynuowanie romansu, tłumacząc, że każdy wydawca z prawdziwego zdarzenia potrzebuje utalentowanej kobiety na stanowisku oficjalnej kochanki. Leda nic do niego nie czuła, przestraszyła się temperamentu adoratora. W końcu zerwała z nim kontakty.
MARGHERITA SARFATTI (z domu Grassini):
Urodziła się w Wenecji w 1880 roku (zmarła w 1960 r.) w bogatej rodzinie żydowskiej. Była piękną, jasnowłosą kobietą o szmaragdowych oczach. Poślubiła Cesare Safatti, adwokata i działacza socjalistycznego. Od 1902 r. współpracowała z kulturalnymi rubrykami czasopism „Avanti!” (Sarfatti współfinansuje gazetę) i „Il Tempo”. Na początku drugiej dekady XX wieku poznała Benito Mussoliniego.
Pod koniec 1912 r. postanowiła za wszelką cenę opublikować swoje artykuły w „Avanti!”. Na spotkanie z Mussolinim przywdziała długi, rozkloszowany czarny płaszcz z eleganckim kołnierzem z gronostajów oraz futrzany toczek. Puka i nie czekając na zaproszenie wchodzi do gabinetu Benita. Mussolini nie zna kobiety, przerywa czytanie odbitek szczotkowych, zrywa się i podsuwa kobiecie krzesło. Margherita pragnie uzyskać propozycję stałej współpracy w rubryce kulturalnej, mówi: „Dzisiejsza sztuka, będąca wyrazem nowoczesności, może stanowić wyśmienitą siłę w działaniu politycznym…”. „Sztuka nie jest argumentem socjalistycznym. Co się zaś tyczy artykułów politycznych do gazety, którą kieruję, pisze je sam”, przerywa jej Mussolini. Zdenerwowana podaje przykład innej socjalistycznej gazet „La Voce”, w której wiele miejsca poświęca się wiadomościom kulturalnym. „Czytuję wyłącznie artykuły polityczne i filozoficzne”, znów pada nieprzychylna odpowiedź naczelnego. Rozpoczyna się dyskusja na temat ulubionych intelektualistów Mussoliniego – Sorela i Nietzschego. W końcu wypowiada: „Jestem człowiekiem poszukującym”. Rozmowa schodzi na jego koncepcję roli kobiet. Margherita, jak wspomina, nie zdołała się oprzeć „urokowi jego ruchliwych, wielkich oczu, żółtawych i świetlistych, mocno zarysowanych ust, nieco okrutnych w wyrazie, urokowi jego cytatów z Nietzschego i pełnej energii postawie”. W końcu Mussolini proponuje jej napisanie kilku artykułów „gratis”. Sarfatti odpowiada: „Nie pisuję ‘gratis’, żądam trzydzieści lirów za artykuł”. „Ja jako dyrektor dostaję bardzo mało, a czasem nawet nic”, targuje się Mussolini. „Dla mnie to kwestia zasad”, nie ustępuje kobieta.
Parę dni później w biurach „Avanti!” odbywał się koncert na którym była Margherita. Poczuła, że ktoś rozbiera ją wzrokiem: „Dwoje ogromnych, gorejących oczu paliło mnie i przeszywało (…)”. Sarfatti zaczyna odczuwać namiętność do Benita. Niebawem zostają kochankami (w 1912?).
Nim to nastąpiło Mussolini powiedział Ledzie Rafanelli (w 1913 r. na spotkaniu, kiedy przebrał się za Beduina): „Kochają mnie do szaleństwa dwie kobiety. Jedna jest raczej brzydka, ale duszę ma szlachetną i wielkoduszną, druga jest piękna, ale sprytna i chciwa z natury, nawet skąpa. To normalne jest Żydówką”, tą pierwszą była Bałabanowa, drugą zaś Sarfatti. Na tym samym spotkaniu wywiązał się dialog między Ledą (L) i Mussolinim (M), jest to moment w którym Benito oświadcza Ledzie kim jest ta piękna sknera:
L: Żona adwokata?
M: Tak, ściga mnie z tą swoją miłością, ale nigdy nie potrafię jej pokochać. Brzydzę się jej skąpstwem. Jest bogata i mieszka w wielkim pałacu przy Corso Venezia.
L: I nie znajduje pan w niej swojej wymarzonej muzy?
M: Nie, nigdy bym nie zezwolił, żeby weszła w moje życie.
Ich znajomość ma także podłoże intelektualne, Margherita koryguje i łagodzi nieco dziennikarski styl kochanka, szlifuje jego retorykę i kulturę. Sarfatti współuczestniczy w kierowaniu gazetą, rządzi pracami redakcji i czuwa nad ideologiczną spójnością napływających materiałów.
Margherita często wyjeżdża zagranicę, dba o podtrzymanie swoich zagranicznych koneksji. Uczestniczy w życiu paryskiej awangardy intelektualnej, wystawia tam spektakle. Przy tym zostawia Benita bez nadzoru, ten nie próżnuje nawiązując kolejne romanse…
Zwolenniczka interwencjonizmu, stała się muzą swojego kochanka wprowadzając go w mediolańskie środowiska futurystyczne i kulturalne. Gdy przeszedł operację po wybuchu moździerza w którym zginęło 5 jego podkomendnych, czuwa u jego wezgłowia. Wojna przynosi jej też inną tragedię, w styczniu 1918 na froncie alpejskim poległ jej syn. Jego towarzysze wysłali jej pukiel jego rudych włosów. Bilecik z kondolencjami przysyła jej także Gabriele D’Annunzio:
„Nie wiedziałem o tej śmierci na polu chwały. Czy przemawiając do młodych żołnierzy tam wysoko, nie zwracałem się także do niego? Czy mnie nie słyszał? Dlaczegóż go nie spotkałem? Z pewnością bym go rozpoznał pośród tysiąca. Nie pragnę Pani pocieszać. Nigdy nie pocieszam sam siebie. Ale czy on nie jest dziś bardziej obecny, obecnością nieustanną, bardziej żywą, aniżeli wówczas kiedy Pani palce dotykały tych pięknych rudych włosów?”.
Margherita jest wielbicielką poety, znają się od 10 lat. W czerwcu 1919 pośredniczyła w spotkaniu D’Annunzia z Mussolinim. Nie dość, że rywalizują o miano politycznego lidera, to jeszcze poeta składa jego kochance propozycję, by wspólnie odbyli lot na nowo otwartej linii Rzym-Tokio. Margherita aż przebiera nogami żeby lecieć, Mussolini dopiero zaczął kurs pilotażu. Na jego szczęście Gabriele D’Annunzio rusza na Fiume i pomysł wyprawy z Margheritą upada.
Mussolini zapowiada w „Il Popolo d’Italia” pomoc dla Fiume. Pod tym pretekstem jadą z Margheritą do Wenecji. Tam oddają się uciechom tego miasta. Śledzi ich tam policja, nieustannie kryją się w małych uliczkach i wśród kanałów, które Margherita, rodzima Wenecjanka, zna jak własną kieszeń. Benito opóźnia ich wyjazd do Fiume, ich pobyt w mieście dożów przypomina bardziej podróż poślubną.
W listopadzie 1919 Mussolini ponosi dotkliwą porażkę wyborczą. Zniechęcony przedstawia Marghericie różne pomysły na dalsze życie: „Ostatecznie mogę zostać murarzem, jestem bardzo dobrym murarzem! (…) Albo wybiorę się ze skrzypcami w podróż dookoła świata – wędrowny muzyk to cudowny zawód! (…) Jestem aktorem i autorem. Mój dramat w trzech częściach ‘Lampa bez światła’ jest już gotowy. Muszę go tylko spisać”.
Margherita postanawia pocieszyć Mussoliniego i obwozi go po całych Włoszech, jadą nad morze do Neapolu, ponownie odwiedzają Wenecję, gdzie odwiedzają dzielnicę antykwariuszy i Teatr Goldoniego, by następnie rozpierać się w fotelach luksusowego hotelu Danieli.
Rosnącej w siłę PNF pożyczyła z własnej kieszeni milion lirów. Namawiała Mussoliniego by zdecydował się na Marsz na Rzym. Gdy Benito zdobywa władzę ich romans wyhamowuje, czas ich codziennej zażyłości dobiegł końca.
Od 1918 roku do końca lat dwudziestych pisała do „Il Popolo d’Italia”. W latach 1922-33 kieruje także czasopismem „Gerarchia”. Dzięki niej czasopismo wiele miejsca poświęca kulturze. Angażuje też pewną liczbę artystów futurystów, jak Mario Sironi. Faszyzm ma być awangardowy pod każdym względem. Pisywała za Mussoliniego artykuły do amerykańskich gazet.
Na święta 1922 r. Mussolini wraca z Rzymu do Mediolanu. Natychmiast po przybyciu do miasta każe swojemu szoferowi Ercole Boratto zawieźć się do Margherity. Boratto wspomina: „O dość późnej godzinie Duce zażądał, aby go zawieźć na Corso Venezia. Stanąłem przed bramą, którą mi wskazał. Zastanawiałem się, co go do tego domu sprowadza, gdyż kazał mi się tam wieźć również za dnia, (…) kiedy ujrzałem służącą, która zeszła, by się ze mną zaznajomić. Oznajmiła mi bez ogródek, że tego rodzaju wizyt będzie sporo i że prawdziwym domem Mussoliniego jest właśnie ten dom…, należący do pani S. Na koniec uprzedziła mnie, że na zajutrz pojedziemy do willi nad jeziorem Como. Istotnie, następnego dnia Mussolini spędził przedpołudnie w prefekturze, a po południu udaliśmy się w kierunku jeziora Como, do skromnej willi należącej do pani S. Auto prowadził sam. (…) W willi zatrzymaliśmy się dwa dni. (…) Służąca opowiedziała mi wiele epizodów z życia kochanków, mówiła, że mąż pani S. wychodzi z domu za każdym razem, kiedy Mussolini się w nim pojawia. Zechciała mnie też wprowadzić w szczegóły tego, co się dzieje w alkowie zakochanych, o tych rzeczach, godnych zaiste lupanaru, pisać nie mogę”.
Mussolini znajduje sobie coraz to nowe kochanki, wspomina: „Pod samym jej nosem posiadłem inne kobiety. Na przykład Ester Lombardo lub Tessę. Właśnie tam, czemu by nie? Przecież były na miejscu. Zobaczyła mnie kiedyś w wiadomej sytuacji z którąś z nich i jedyną reakcją, na jaką się zdobyła, było ciśnięcie garścią żwiru w drzwi balkonowe”. Ester Lombardo była redaktorem naczelnym tygodnika „Vita femminile”.
Margherita coraz częściej występuje roli jego oficjalnej konkubiny. W 1924 r. umiera Cesare Sarfatti. Mimo, iż nigdy nie zostaje oficjalną partnerką Duce, cieszy się przywilejami. Kiedy pojawia się w teatrze albo muzeum, wszyscy powstają, żeby powitać ją oklaskami. Królowa Elena uczyniła z Margherity swoją damę do towarzystwa i ceniła sobie jej przyjaźń. Regularnie przyjmuje się ją w pałacu królewskim na Kwirynale. Asystuje też przy oficjalnych ceremoniach.
W 1925 r. Mussolini pojechał na Sycylię, miała tam miejsce kolejna erupcja Etny. Jedna z miejscowych gazet napisała, że gdy tylko pojawił się w okolicy wulkanu, erupcja ustała, a rzeka lawy zatrzymała się pod wpływem nadludzkiej mocy jego wzroku. Margherita chcąc zadrwić z Benita podsunęła mu ten artykuł. Opowiadała potem: „Proszę sobie wyobrazić, że uznał ten passus za całkiem naturalną konstatację, może także uwierzył, że naprawdę zatrzymał lawę”.
W 1926 r. opublikowała biografię Mussoliniego zatytułowaną „Dux”, kończyła się ona opisem jego oczu „płonących wewnętrznym ogniem”. Książka zawiera wiele ilustracji przedstawiających Benita w różnych sytuacjach – młodzieńca w faszystowskim mundurze, z lwicą w roli poskramiacza dzikich zwierząt, czy też na koniu pozdrawiającego tłumy. Margherita opisuje też drobne słabostki kochanka, czyni go wzruszająco ludzkim zarówno w napadach gniewu, jak i w momentach przygnębienia. Pierwsza edycja ukazała się… w Londynie. Margherita postanowiła bowiem rozkochać w Duce cały świat. Książka odnosi ogromny sukces, powstaje około dwudziestu jej tłumaczeń, w tym na turecki czy japoński. Stworzony image Mussoliniego – opatrznościowego i przyzwoitego człowieka kończy okres ich publicznego konkubinatu. Margherita pada ofiarą własnego geniuszu marketingowego. Kochający maż i ojciec Benito nie może przecież publicznie pojawiać się w towarzystwie kochanki. Ta zasada będzie dotyczyć wszystkie następne partnerki przywódcy Włoch.
By odbudować ich zażyłość Sarfatti sprowadza się na stałe do Rzymu. Przenosi się na via Nomentana. Zabiera ze sobą obrazy, zbiór rzadkich książek, ulubione dzieła sztuki i luksusowe meble. Do Villa Torlonia, nowej siedziby, Duce ma teraz dwa kroki. Początkowo ten zabieg zdaje się odnosić skutek, szofer Duce wspomina: „Czasem wieczorem Mussolini udawał się do S. i jechali razem na kolację do Casina Valadier albo na przejażdżkę po ulicach Rzymu”.
Stopniowo straciła swoje wpływy, natrafiła też na niechęć Eddy, od 1930 r. nie utrzymywała już prywatnych kontaktów z Mussolinim. Wcześniej zdarzało się, że udawała się do niej Rachela Mussolini, twierdząc, że jedzie odwiedzić rodzinę. Między nimi rośnie też inny mur. W 1934 r. Benito wraca z weneckiego spotkania z Hitlerem, ona w tym czasie wraca ze Stanów Zjednoczonych, gdzie rozmawiała z Rooseveltem. Margherita: „najuważniejszego i najbardziej zainteresowanego słuchacza miałam w Mussolinim. (…) Oprócz tego byłam pewna, że wkrótce odnajdę w którymś z jego przemówień lub artykułów moje własne obserwacje, odpowiednio wyeksponowane i błyszczące niczym diamenty”. Teraz jednak zaszła zmiana. Dalej wspomina Sarfatti: „Czekałam na pytania, jednak nie zadał mi żadnego. Wobec czego sama zaczęłam opowiadać. Daremnie się trudziłam. Kontakt z Hitlerem już zaczynał przynosić owoce. On, który przedtem potrafił mówić o nim z dużym chłodem, teraz, pierwszy, dał się przez niego opętać. Mussolini nie słuchał tego, co mówię. Zaledwie jednak wypowiedziałam parę słów, sięgnął po kapelusz i notatnik, jakby zamierzał wyjść” i dalej: „Więc nie chcesz nic usłyszeć o Ameryce? (…) Roosevelt ma dużą wiedzę na temat sytuacji we Włoszech. W związku ze swoim szerokim planem uzdrowienia gospodarczego powiedział mi o czymś bardzo ważnym, z prośbą, bym ci to powtórzyła, on proponuje, żeby…”. Benito przerywa zimo i gwałtownie mówiąc: „Tak… tak, dobrze, dobrze, ale już się robi późno. Muszę iść. Zresztą to mnie nie interesuje. Ameryka nie ma żadnego znaczenia militarnego. Jej armia i flota są guzik warte”. Margherita: „Upokorzona, rzuciłam się w moim gabinecie na sofę i gorzko zapłakałam. (…) Jakże bardzo się zmienił, upadł tak nisko, byłam przerażona”.
W 1938 r. Mussolini wydał prawa rasistowskie. Parę dni przed wprowadzeniem tych ustaw Mussolini mówi jednemu ze współpracowników: „Podjąłem kroki, by się od niej wyzwolić. Kazałem ją zwolnić z ‘Il Popolo d’Italia’ i odebrać jej kierownictwo ‘Gerarchii’, oczywiście za odpowiednim wynagrodzeniem”. Przed wyjazdem ekshumowała swojego syna i wystawiła mu wspaniały pomnik. Sarfatti opuściła Mediolan i wyjechała do Ameryki Południowej. Najpierw udała się do Urugwaju, potem na stałe osiadła w Argentynie. 10 lat później definitywnie zrywa z Mussolinim, odsprzedając setki listów, które do siebie pisali, pewnemu lekarzowi.
Przy okazji warto przytoczyć opinię Margherity o umiejętnościach Mussoliniego jako skrzypka (a te bywają kwestionowane), twierdziła, że była świadkiem : „jak odczytał a vista nuty ‘Primavery’ Vivaldiego, wykonując ten utwór z diabelską werwą”.
A na koniec złota myśl Margherity: „Biada człowiekowi, którego myśli krążą wyłącznie wokół jednej sprawy, szczególnie jeśli jest nią kobieta”.
IDA DALSER:
Jedną z kochanek Mussoliniego była neurotyczna Ida Dalser (1880-1937). Tą Austriaczkę Benito Mussolini zapoznał w Trydencie. (INNA WERSJA: Stanowiła ona remedium na nieudany romans z Ledą Rafanelli? – patrząc na daty raczej nie). W 1909 r. Ida otworzyła w Mediolanie salon masażu „U panny Idy – Orientalny Salon Higieny i Masażu”, miało to miejsce niebawem po ich poznaniu. Jej miłość jest czysta i bezinteresowna, dla dobra kochanka jest ona gotowa uczynić wszystko. Ściany jej mieszkania przy via Foscolo są pełne fotografii Benita. Pewnego razu Ida rzuciła się w ramiona Mussoliniego, by go ochronić przed sztyletem socjalisty, oskarżającego go o zdradę ich sprawy. Podczas jednego z wieców ucisza natomiast pewnego niezadowolonego aktywistę dwoma potężnymi policzkami. Kiedy po założeniu „Il Popolo d’Italia”, Mussolini pilnie potrzebował pieniędzy, Ida sprzedała całą swoją biżuterię oraz salon, by pomóc kochankowi. Kobieta mieszka teraz w wynajętym pokoju, Mussolini obiecuje, że niebawem zamieszkają razem. Wtedy właśnie dowiaduje się o istnieniu Racheli, postanawia zerwać kontakty z Benitem.
Mussolini pisze do niej: „Gorąco Cię proszę, nie przyspieszaj biegu wypadków, będziesz jeszcze piękna, szczęśliwa i podziwiana. Przecież wiesz, jak sprawy stoją. Skąd to zniechęcenie? Ten brak nadziei?”. Benito wynajmuje jej małe mieszkanko i zasypuje kolejnymi listami.
Kiedy dowiedział się, że zaszła w ciążę obiecał, że otoczy ją opieką. Mieli fizycznie i umysłowo upośledzonego synka o imieniu Benito Albino. Syn Mussoliniego urodził się, kiedy on sam walczył na froncie alpejskim. Gdy leżał w szpitalu po ranach odniesionych w eksplozji moździerza, zjawia się Ida i prosi by uznał syna za potomka. Przypomina też o składanej przez niego obietnicy poślubienia jej. Skołowany Benito pyta Margheritę Sarfatti cóż ma uczynić. Kochanka poradziła mu, by poślubił Rachelę, uważa, że ta „prymitywna ignorantka” i wieśniaczka w żaden sposób nie zagrozi jej jako rywalka. Pod koniec 1915 r. Mussolini poślubił Rachelę Guidi. Sam Mussolini panicznie obawiał się chorób i deformacji ciała, mimo to uznał oficjalnie chłopca za swego potomka. Przymusiła go do tego Ida, wnosząc sprawę do sądu. Mussolini uznaje Benito Albino za syna miesiąc później przed notariuszem w Mediolanie.
Gdy Benito zerwał z Idą, kobieta trafiła w końcu do szpitala psychiatrycznego. Patologicznie podejrzliwa i zazdrosna, wielokrotnie groziła Mussoliniemu śmiercią. Już w 1913 r. utrzymywała, że Benito złożył jej obietnicę małżeńską. Później zaczęła twierdzić, że ślub w istocie się odbył. Zarzekała się, że nie zdoła jej kupić za pieniądze, jakie łożył na wychowanie i utrzymanie dziecka (Benito płaci alimenty wysokości 200 lirów miesięcznie). W urzędach przedstawia się jako pani Mussolini, co pomogło jej otrzymać niewielki miesięczny zasiłek z merostwa w Mediolanie. Gdy Mussolini pracował w „Popolo di Italia”, miała zwyczaj stawać z synem, wątłym chłopcem z wielką głową, pod oknami redakcji i krzyczeć, by zszedł na dół, jeśli się odważy. Pewnego dnia (gdy Benito Albino był jeszcze niemowlęciem) Benito nie wytrzymał, zjawił się w oknie z pistoletem w dłoni i zaczął jej grozić. Mussoliniego musieli obezwładnić jego współpracownicy. Idę natomiast odprowadzono na komisariat, tam policja długo ją przesłuchiwała i próbowała zniechęcić do recydywy.
W końcu, w latach gdy Mussolini był u władzy, Ida podłożyła ogień pod hotelem „Bristol” w Tarencie, krzycząc przy tym, że jest żoną Mussoliniego. Zmarła w szpitalu psychiatrycznym w Wenecji w 1937 r. (1935?). Na mocy orzeczenia lekarskiego kazał ją tam umieścić Mussolini. Na ścianie pomieszczenia, gdzie była przetrzymywana, wyryła imię człowieka z którym znajomości zawdzięczała swoje cierpienie. Benito Albino trafił do sierocińca, tam przyspieszono jego adopcję. W czasie wojny został wysłany do dalekich Chin. W końcu jednak znalazł się w przytułku dla chorych psychicznie, gdzie zmarł w 1942 r. (Można wyczytać także, że chłopak umarł w Mediolanie, ale już podróż do Chin brzmi zgoła sensacyjnie, a co dopiero powrót chorego człowieka do Włoch?).
FERNANDA OSS:
W 1913 r. Benito poznaje w Trydencie Fernandę Oss, żydowską bojowniczkę. Z ich romansu rodzi się synek Rebel. Mussolini, mimo usilnych nalegań kobiety, nie uznaje chłopca za swojego potomka. Jest zupełnie obojętny wobec losów dziecka, nie uczynił najmniejszego gestu, gdy w wieku dwóch lat chłopiec zachorował. Wiadomość, że Rebel umarł, nie czyni na nim najmniejszego wrażenia. Marghericie Sarfatti wyznaje, że takie rozwiązanie sytuacji przyniosło mu „wielką ulgę”.
Mussolini ma też romans z Biancą Ceccato, była jego sekretarką w „Il Popolo d’Italia”. Clarze Petacci wspominał też inne miłostki: „Natomiast Candidy nie kochałem, była to taka sobie kobieta, taka kanapowa, podobała mi się. O tą Candidę to moja żona była chorobliwie zazdrosna. […] W Tolmezzo [w 1906 roku] dziewczyny szalały za mną. Byłem z taką jedną, co się nazywała Graziosa [Bocca] i z jeszcze jedną, która nie pamiętam jak się nazywała, ta to była strasznie zazdrosna”.
ANGELA CURTI CUCCIATI I ELENA CURTI:
Elena to ładna, jasnowłosa, nieślubna córka Mussoliniego i jego kochanki Angeli Curti Cucciati. Urodziła się w 1922 roku, wkrótce po tym jak jej ojciec został premierem. W czasach skwadryzmu męża Angeli aresztowano wraz z innymi faszystami za zabójstwo w Mediolanie komunisty, nauczyciela szkolnego. Angela poprosiła Mussoliniego, wówczas redaktora „Popolo d’Italia”, o pomoc. Nie wiadomo czy ten spełnił prośbę, natomiast między nim a Agelą zrodził się romans, którego efektem była Elena. Curti wyszedł z więzienia już po poczęciu Eleny. Nie wspominała ona dobrze człowieka (Curtiego), którego uważała za ojca: „Mój ojciec miał skłonność do przemocy, mama powtarzała, że to zły człowiek. Wpoiła mi wielki lęk przed nim”. Kiedy miała 8 lat Curti porwał Elenę i uwięził u dalekiego krewnego w Mantui. Pięć miesięcy później wysłano ją do zakonu urszulanek w Mediolanie. To zesłanie było efektem kolejnej prośby Angeli o pomoc u Mussoliniego. Siostry obdarzyły ją miłością i zapewniły poczucie bezpieczeństwa. W zakonie rozwinęła swoje zdolności artystyczne i intelektualne. Kiedy miała 18 lat z matką pojechała do prawdziwego ojca i wtedy poznała prawdę. Było to dla niej ciężkie przeżycie, jednak szok zamienił się w dumę ze swojego pochodzenia. Mussolini pomagał Elenie i Angeli.
Elena pracowała dla rządu RSI jako sekretarka w Ministerstwie Kultury Ludowej. Żywa, inteligentna, jeden z nielicznych powierników Duce. Jest ulubienicą ojca oraz wielu młodych oficerów i urzędników nowej republiki. W czasach RSI miała ledwo przekroczone 20 lat. Do wiosny 1944 r. mieszka w zarekwirowanym hotelu w Maderno, kilka kilometrów na północ od Salo. Jest także „oczami Mussoliniego w partii”, co dwa tygodnie przyjeżdżała do Duce i opowiada ojcu co widziała oraz o ogólnych nastrojach. Na początku maja 1944 zgłosił się do niej oficer lotnictwa Virgillo Pallottelli Corinaldesi (inne nieślubne dziecko Mussoliniego…) i oświadczył: „Przysyła mnie Duce. Powierzył mi tajną misją i życzy sobie, żeby mi pani towarzyszyła. Para budzi mniejsze podejrzenia”. Ich zadaniem było zorientować się jakie nastroje polityczne i militarne panują w Gorycji, Mussolini dowiedział się bowiem, że oficerowie i urzędnicy z tego miasta współpracują z partyzantami Tito. Chciał upewnić się czy informacja ta polega na prawdzie. Elena i Corinaldesi otrzymali samochód, w tym czasie luksus, często jednak wpadają pod ogień partyzantów. Córka Duce nie raz ratuje się kryjąc w przydrożnym rowie. Postrzelanym samochodem dotarli do celu, na miejscu nie stwierdzili nic podejrzanego. Elena wspomina: „…przeżyłam prawdziwą przygodę. Ryzyko, świadomość, że wypełnialiśmy tajną misję na zlecenie Duce. Byłam młoda, było to bardzo podniecające przeżycie”. Córka współczuła ojcu sytuacji w jakiej się znalazł: „Włosi byli przekonani, że ma niewiele wspólnego z nowym rządem. Podzielałam tę opinię. Uważał się za więźnia nad tym przeklętym jeziorem”.
Elena przeżyła wojnę. Po wyjściu za mąż przeniosła się do Barcelony, gdzie studiowała historię sztuki. Po powrocie do Włoch została znaną artystką.
ALICE DE FONSECA PALLOTTELLI:
23 marca 1938 Benito Mussolini oświadcza kochance Clarze Petacci: „22 dni całkowitej wierności. Nie sądziłem, że jestem do tego zdolny. Wierność duchowa, ta to była zawsze, ale ta cielesna, nie sądziłem, że jestem do niej zdolny. (…)Nie kosztuje mnie to żadnego wysiłku. Doskonale potrafię się opanować, nawet o tym nie myślę. Coś niesamowitego… Nie dotknąłem żadnej kobiety, nawet własnej żony. (…) Pięć dni temu po powrocie z opery, poszedłem do niej. Tego wieczoru miałem ochotę na moją żonę. (…) Wszedłem, powiedziała mi: ‘Co chcesz? Mam miesiączkę’. Wtedy ja w tył zwrot i uciekłem. Myślałem sobie: ta Clara to ma szczęście, nie przysporzyłem jej rogów nawet z własną żoną”. Ben trzyma się dzielnie, nie poprzestaje na tym rekordzie, zapis z pamiętników Claretty z 30.III.1938: „Wyobraź sobie, że to już trzydzieści dni, jak cię nie zdradzam. Wszystkie inne kobiety napawają mnie obrzydzeniem, zbiera mi się na wymioty. Nie wiem, jak mogłem to zrobić pierwszego marca, to była chwila upodlenia, czysto seksualny popęd”.
Licznik przestaje bić 2 kwietnia 1938, Mussolini zbywa kochankę: „Codziennie wydaje mi się przesadą, jutro się zobaczymy. Bądź spokojna, nie poniżaj mnie, nie jestem jakimś lubieżnikiem”. Claretta: „Po pięciu minutach pędzę przez Via Nomentana do willi Pallottelli. Jego samochód stoi przed drzwiami willi, niedaleko kręcą się straże. Czuję, że oszaleję, płacząc czekam aż wyjdzie. Spędza w środku 25 minut. Kidy wychodzi, biegnę za nim, wyprzedzam go, zwalniam. Widzi mnie, mój bieg go przeraża”.
Alice De Fonseca, po mężu Pallottelli, była piękną kochanką Duce z lat dwudziestych, pochodziła z angielsko-florenckiej rodziny. Z Mussolinim miała dwóch synów i córkę, 10 grudnia 1938 Clara zapisała w pamiętniku opowieść Benita: „Wczoraj odwiedziłem panią Pallottelli… Widziałem się z dziećmi i cieszę się, że się ich nie wyparłem. Tak bardzo się wzruszyłem, kiedy się do mnie przytuliły. Dziewczynka jest śliczna, jest najładniejszym dzieckiem w całym Rzymie. Jest rozkoszna, podobna do Anny”. Syn Virgilio znajdzie się w 45-tym w Dongo razem z Mussolinim.
9 kwietnia 1938 Ben opowiada Clarze: „Nigdy nie kochałem Pallottelli. Poznałem ją w Genui, niedługo po tym, jak przejąłem władzę. Była w hotelu razem z mężem, posłała mi bukiet kwiatów: ‘Włoszka z wyrazami wdzięczności’. Na drugi dzień zobaczyłem ją w hotelu, rozmawialiśmy, i tak powolutku wszystko się zaczęło. Później, w 1924-1925 wziąłem ślub kościelny, a niedługo potem ona, pamiętam, że zdradziła mnie z D’Annunziem. Pewnego wieczoru zdzieraliśmy korę z jednego z drzew w willi Torlonia i powiedziałem jej: Wiesz, jednego nie rozumiem, byłaś tam [w twierdzy Vittoriale D’Annunzia] cały tydzień, z czego trzy dni tylko z nim, mam więc chyba prawo coś podejrzewać. Dlatego też nie przychodź jutro, bo odeślę cię z powrotem. Dość tego, to już koniec. Oddałaś mu się’. Nie uwierzyła w moje słowa i przyszła na drugi dzień, a ja ją odepchnąłem. Odezwała się dopiero, kiedy jej syn potrzebował pomocy, tak właśnie zaczęło się wszystko na nowo”.
ROMILDA RUSPI MINGARDI:
Urodzona w 1900 r.
Mieszkając w Rzymie (już po przejęciu władzy) Mussolini nie potrafi się ograniczyć do jednej kochanki i żony. Zbyt rzadko bywa w Mediolanie u Margherity Serfatti. Znajduje sobie nowe kochanki. Serfatti zdaje sobie sprawę, że Benito miewa różne nowe przygody. Romilda Ruspi jest tą kochanką, która budzi w niej szczególną zazdrość. By odciągnąć Duce od tej kobiety, Margherita jedzie z Benitem na kilka dni wakacji. Spędzają je na wybrzeżu Castel Porziano, w willi, której użycza im sam król. Kąpią się razem i wylegują w słońcu. Nic to dla niezłomnej Romildy Ruspi, dociera także tam!
Mussoliniego ratuje szofer Ercole Boratto, wspomina: „Pewnego dnia, kiedy Duce był zajęty z R., uprzedzono mnie telefonicznie, że S. stoi pod bramą i zamierza udać się na plażę. (…) Postanowiłem rozegrać sytuację najlepiej, jak potrafię, wychodząc naprzeciw S., aby ją przed tym powstrzymać. Starałem się jej wyperswadować, że nie można widzieć się z Duce, zajęty jest bowiem rozmową z urzędnikiem z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, który przybył w bardzo pilnej sprawie. Od razu zauważyłem, że mi nie wierzy. (…) Spytała mnie o nazwisko gościa i po raz drugi musiałem ją okłamać, twierdząc, że nie jest mi znane. Zapytała w końcu, czy to nie panna R. Słysząc moją przeczącą odpowiedź, rozwścieczona, kazała zawrócić i odjechała, wykrzykując przekleństwa pod moim adresem”.
„Najgorętszy okres z Ruspi to lata 1926-27-28, i w sumie 1929 też. Mieszkałem jeszcze na Via Rasella, a latem w Villa Torloni” – wspomniał Benito Clarze Petacci.
W 1928 r. urodziła Mussoliniemu syna. Choć jak zwierzał się Clarze: „Tak naprawdę to nigdy nie byłem z nią do końca, zawsze wyciągałem wcześniej i to mnie denerwowało. (…) Tak, ale jednego dnia chwilkę zostałem”. Natomiast o dziecku mówi: „Jest tak do mnie podobne, jak moje… do twoich piersi”.
Romilda mieszkała w przybudówce w Villa Torlonia. Jest to częsty powód kłótni Claretty i Benita. Mussolini łoży na utrzymanie trójki jej dzieci. Na początku 1938 r. (jak wynika z pamiętników Clary) wyprowadziła się na via Belluno, nadal w bliskim sąsiedztwie rzymskiego domu Mussolinich.
Wzbudzała zazdrość Clary Petacci, zapisała w dzienniku takie zdania:
1937 r., „4 marca: W teatrze Argentina. Ona też tam była!”
Kwiecień 37’: „10: W operze. Nie chciałeś mnie. Była tam ona [Ruspi]. Sądziłam, że umrę z żalu, serce mi pękało (…)” oraz inny dzień tego miesiąca: „21: Rankiem u ciebie w Palazzo. Nie chciałeś, żeby ona mnie zobaczyła. Kiedy do mnie dzwoniłeś, mówiłam ci, byś ją zostawił. Ty: ‘Nie’”.
Później (24.XI.1937) Benito opowiada Petacci o Romildzie: „Nigdy jej nie kochałem, nigdy nic do niej nie czułem. Mogę to przysiąc na piątkę moich dzieci, nigdy nie kochałem tej kobiety, nigdy. Był to jedynie czysto fizyczny pociąg, seksualny, i do tego nic nadzwyczajnego. Świadczy o tym fakt, że miałem inne kochanki, spotkałem się z nimi na zmianę, a kiedy miałem ochotę, szedłem do niej. Tak mnie interesowała, że brałem inne kobiety na jej oczach…”.
Aż 9 listopada 1937 Mussolini oświadcza Clarze: „Ta kobieta wyjechała wczoraj wieczorem razem z dzieckiem. Nie chcę już o niej rozmawiać. Nigdy więcej nie wyciągaj tego tematu ani nie wymieniaj jej imienia. To już koniec, jest dalej niż Alaska”.
18 grudnia 1937 przyznaje się, że zdradził z nią Clare trzykrotnie. Jednak pada tylko stwierdzenie, że stał się to „w tych ostatnich miesiącach”.
Bój o Ruspi trwa w najlepsze też w kolejnym roku, 10 kwietnia 1938 Mussolini mówi Clarze: „Żal mi Ruspi: ma trójkę dzieci, dla mnie zostawiła męża, zresztą tak, jak ty, jednym słowem, nie mogę wyrzucić jej na bruk”.
Dwa dni później Ben dowiaduje się od Clary o mężczyźnie który odwiedził Ruspi, grzmi: „Daję tej kobiecie bardzo dużo pieniędzy i nie chcę, żeby miała kogoś innego. W takim przypadku może jej płacić ten mężczyzna. Nie będę jej utrzymywał, jeśli ułożyła sobie życie na nowo. (…) Nie chcę wychodzić na głupka. (…) Jeśli utrzymuję jakąś kobietę, ma ona wobec mnie pewne zobowiązania…”.
24 sierpnia 1938, ponownie dziennik Claretty, cytuje Benita: „Powiem prosto z mostu, [Ruspi] przyszła do willi Torlonia. Powiedziała mi: ‘Udało ci się mnie pozbyć z domu, w którym mieszkałam przez wiele lat, jesteś zadowolony? Mam jedynie 2000 lirów, musisz mi pomóc etc. Nie chcesz pójść ze mną ostatni raz?’. Zostawiłem więc konia i poszedłem”.
Niestety dostępna literatura nie kontynuuje jak dalej potoczyły się losy Romildy Ruspi. W dziennikach Clary Petacci spór o nią trwa przez cały 1938 r.
MAGDA CORABOEUF DE FONTAGNES:
Hrabina, pisarka i francuski szpieg.
W 1937 roku (1936?) do Rzymu przybyła francuska aktorka nosząca pseudonim „Fontagnes”. Jej prawdziwe nazwisko brzmiało Magda Coraboeuf. Pisywała ona do „La Liberte”, miała przeprowadzić wywiad z Duce. Gdy się spotkali… odmówiła powrotu do Paryża, nim Mussolini nie pójdzie z nią do łóżka. Benito nie dał się długo szantażować i oczywiście uległ. Uczynił to z właściwą sobie gwałtownością. Gdy kochali się po raz pierwszy, usiłował udusić ją szalem. Magda była jedną z tych kobiet, która była świadkiem jak Mussolini gra na skrzypcach zaraz po zakończonym stosunku. Prasie potem powiedziała: „Przebywałam w Rzymie dwa miesiące, a Duce miał mnie w tym czasie dwadzieścia razy”. Mussolini naiwnie zwabiony, próbował potem uciszyć plotki. Oferował Magdzie pieniądze, był to fatalny błąd, kobieta była bowiem w nim zakochana, a w ten sposób jedynie ją obraził. Poinformował ambasadę i policję Francji, że Magda nie jest osobą mile widzianą we Włoszech. Kobieta zareagowała gwałtownie, spróbowała się otruć. Gdy ta próba samobójcza się nie powiodła, strzeliła do ambasadora francuskiego w Rzymie, którego obwiniała o „utratę miłości najwspanialszego mężczyzny na świecie”. Została aresztowana i skazana na więzienie za umyślne uszkodzenie ciała. Policja rewidująca jej mieszkanie odnalazła ponad trzysta fotografii Mussoliniego. Po wojnie ponownie została aresztowana, tym razem za szpiegostwo na rzecz państw „Osi”. W 1960 r. w Genewie ponownie zażyła truciznę, tym razem zmarła.
Mussolini opowiadał o niej Clarze: „Ta kobieta kosztowała mnie zniknięcie ważnych dokumentów. Ufałem jej. Była szpiegiem. Robiła notatki. Były to moje opinie o królu, o Sabaudczykach, o niektórych politycznych osobistościach. Wszystko to opublikowała. No cóż”. Gdy Clara pyta co jej zrobił, odpowiada: „Była szpiegiem” i zapadła cisza. Mimo wyraźnej sugestii, że została stracona, opuściła Italię cała i zdrowa… kochanek pozujący przed kobietą na bezwzględnego?
MARIE-JOSE (Maria Józefa Sabaudzka):
Syn Benita Romano ujawnił po latach jeszcze jeden romans ojca, tym razem z… przyszłą królową Włoch, Księżną Piemontu Marie-Jose (1906-2001). Clara Petacci pisała o zazdrości o ówczesną księżniczkę w swoich pamiętnikach. Maria-Jose była żoną następcy tronu księcia Humberta (w przyszłości Humbert II).
6 listopada 1937 Clara zapisuje w dzienniku wspomnienia Duce znad morza: „Przyszedł Bastiano i powiedział mi: ‘Przyszła Maria Sabaudzka i pyta, czy może przyjść tutaj do pana’. ‘Ależ oczywiście, niech przyjdzie’. Byłem półnagi… pośpiesznie się przykryłem i założyłem spodnie. (…) Przychodzi i mówi: ‘Czyżbym przeszkadzała?’. ‘Ależ nie, wasza wysokość, proszę bardzo…’. Jednym ruchem ściągnęła sukienkę i… Była prawie całkiem naga, krótkie majteczki i dwa malutkie paski na biuście. Byłem pod wrażeniem. Oczywiście nie dawałem po sobie poznać, tylko myślałem sobie: ‘Cóż, jest co nieco naga’. Naturalnie też ściągnąłem spodnie. (…) [Maria Józefa] kładła się zaraz obok mnie, nasze nogi prawie się dotykały, a ona była na wpół naga. (…) Dobrze pływała, miała świetną kondycję. Od czasu do czasu ocierała się o moje nogi, nie wiem, czy robiła to specjalnie. Oczywiście ja nie zrobiłem nic, by się jej przeciwstawić. (…) Jeśli mam być szczery, to w ogóle mnie nie poruszała, nie czułem najmniejszego impulsu…”. Dalej Mussolini: „Jakakolwiek kobieta nie przyszłaby tutaj i nie położyła się prawie naga obok mnie, od razu bym ją wziął. Ale jej nie, w ogóle na mnie nie zadziałała… Na drugi dzień przyszła jeszcze bardziej skąpo odziana. Miała zieloną chustkę na głowie i czarne okulary, biust prawie na wierzchu. (…) Powiedziała: ‘…Przyszłam tylko z pokojówką, bardzo prostą kobietą, zaufaną, została w chacie… Układała się we wszystkich możliwych pozycjach, na brzuchu, d… Ale nic się we mnie nie poruszyło, byłem nawet zdumiony…”. „W lipcu przyszła jeszcze dwa razy. Powiedziała mi: ‘jestem bardzo szczęśliwa, jestem w ciąży’. Ale była jeszcze bardziej roznegliżowana niż poprzednio…”.
Gdy opowiedział to Clarze zapytuje ją: „Dlaczego nie jesteś o nią zazdrosna? Co to za przeczucie, że jedna była moją kochanką, a druga nie? Czujesz to, jak to? I odgadujesz, zawsze odgadujesz. (…) Na przykład jesteś pewna, że nigdy się nie zbliżyłem do księżnej, i tak jest”. Claretta jest wyjątkowo spokojna o wierność Bena akurat w tym przypadku, żartuje nawet, że wiadoma część jego ciała jest najwyraźniej republikaninem.
2 stycznia 1938, Mussolini opowiada kochance: „Przyszedł do mnie Sebastiani mówiąc: ‘Księżna Piemontu pytała się, czy ma pan prywatny telefon’. Nie, nie wiecie, że nie mam prywatnych ani telefonów, ani numerów? ‘Dobrze’ powiedział, ‘w każdym razie prosiła, by przekazać, że to jest jej prywatny numer’”.
A jednak, w liście do Antonia Terziego, byłego zastępcy redaktora naczelnego „Corriere Della Serra” z 1971 r., Romano Mussolini inaczej opisuje tę znajomość ojca. „Mogę stwierdzić, że ojciec często mówił w domu o romantycznych i politycznych stosunkach między nim a Marie-Jose” – napisał. List po latach znalazł syn dziennikarza wśród pozostawionych przez niego dokumentów i opublikował w jednym z włoskich tygodników. Wdowa po Romano uznała autentyczność listu.
DUCE – SYMBOL SEKSU:
W chwili gdy Benito Mussolini przejął władzę był już nienasyconym rozpustnikiem. Z maniackim upodobaniem usiłował uwieść każdą atrakcyjną kobietę, która znalazła się w jego otoczeniu. Ercole Boratto, szofer Duce w latach 1922-1943 pisze w pamiętniku: „Dla niego pierwszym pragnieniem, jakie zaspakajał natychmiast po wyjściu z ministerstwa, było spotkanie z którąś z kochanek w celu dopełnienia obowiązków pozazawodowych”. Benito nie zaprzątał sobie głowy zbędnymi ceregielami, brał każdą kobietę z szaleńczą pasją. Nie zawracał sobie głowy szukaniem łóżka. Najczęściej robił to na podłodze lub blacie biurka. Takie szczegóły jak zdejmowanie spodni czy butów także mało go wówczas zajmowały. Akt seksualny służył jedynie jego przyjemności. Nie przejmował się zbytnio odczuciami partnerki czy jej wygodą. W chwili orgazmu wybuchał lawiną gwałtownych przekleństw, potem przez chwilę był czuły i romantyczny. Zdarzało mu się brać skrzypce i grać sentymentalne melodie. Po zwierzęcym przeżyciu jakim była dla Benita miłość fizyczna, gdy zaspokoił swe żądze, partnerki budziły w nim cieplejsze uczucia. Nigdy nie dawał prezentów i nie wymagał czułości.
Z wiekiem jedynym jego wymaganiem było, aby partnerka nie była zbyt chuda. Lubił gdy partnerki mocno pachniały. Uwielbiał woń potu, działały na niego również ciężkie, duszące perfumy. Sam Mussolini nie zawsze znajdował czas na kąpiel, często po prostu skrapiał się wodą kolońską. Czasu na golenie też zazwyczaj nie udało mu się znaleźć. Zdarzyło mu się nawet zjawić z trzydniowym zarostem na audiencji u królowej Hiszpanii. Przyprawiło to monarchinię nieomal o zawał serca. Późno nauczył się myć zęby, a Rachela Mussolini skarżyła się, że trudno go było namówić do zmiany koszuli.
Mimo wszystko kobiety lgnęły do Mussoliniego. Władza była tak silnym afrodyzjakiem, że kobiety z wyższych sfer stały wręcz w kolejce, by wejść do jego łóżka. Jego kochankami były przypadkowe petentki, dziennikarki, żony członków partii, aktorki, artystki (np. Magda Brard Borgo – pianistka) służące, hrabiny (np. Giulia Brambilla Carminati) i cudzoziemki. Była to też np. Anna Normandia, dyrektorka galerii sztuki na Via Nomentana w Rzymie. Kobiety te z dumą wspominały chwile spędzone z Mussolinim. Wiele twierdziło, że odpowiada im tak bezceremonialne podejście dyktatora. Jedna z partnerek opowiadała, że początkowo jego niezdarna gra wstępna polegała na brutalnym miętoszeniu piersi – „naciskał je jak trąbki klaksonów w samochodzie”, to wzbudziło w niej odrazę. A jednak powracała ona potem w jego ramiona, gdyż nie potrafiła się oprzeć „tak wszechwładnemu mężczyźnie”. Pewna wiejska nauczycielka z Piemontu, powołując się na prawo pierwszej nocy, chciała nawet ofiarować mu swoje dziewictwo w dniu ślubu z miejscowym cieślą. Guido Mazza, teoretyk współpracujący przy opracowaniu faszystowskiej koncepcji nowej męskości, zauważa, że gdy Benito zwraca się do kobiet „czują, jak ich słabość staje się siłą”. Dalej Mazza: „Iluż spośród nas widziało, jak padały przed nim na kolana?”.
Benito Mussolini: „Nie lubię brać kobiety. Za pierwszym razem jestem przejęty, nie wiem, jak to będzie. Później się przyzwyczajam i innych już nie pamiętam”.
Cecil Sorel, wybitna aktorka z zespołu Comedia-Francaise, przybyła do Rzymu by grać w „Mizantropie” Moliera. Także ona miała okazję spotkać się z Mussolinim w jego gabinecie Mappemonde. Cecil relacjonowała: „Duce mnie oczekiwał. W ogromnej sali, podobnej niemal do świątyni, początkowo widzę wyłącznie jego oczy. Błyszczą i płoną wewnętrznym ogniem, który zdradza nieposkromioną wolę i całkowitą pewność triumfu”. Aktorka wspomina dalej: „Ledwie zaczął do mnie mówić i słuchać tego, co ja mówię zaczęłam z pasją studiować jego rysy. Nieruchomy, skoncentrowany, tajemniczy, wszystko widzi, sam pozostając w ukryciu. Jednakże jeśli osoba gościa lub jego słowa wzbudzą w nim zainteresowanie, natychmiast myśl zaczyna rzeźbić tę twarz tak, że w mgnieniu oka rysują się na niej to powaga, to znów ironia albo wyraz wręcz tragiczny. Jest tysiącem mężczyzn jednocześnie, tysiąc mężczyzn nosi w sobie i trudno mu ich wszystkich opanować. Uwalnia się od tej opresji dopiero wówczas, kiedy nadawszy swym ustom wyraz pełen pogardy, kwituje sprawę wybuchem śmiechu”. Benito rozmawia z Cecil dobrą godzinę, obiecuje też podziwiać rozmówczynię w teatrze tego samego wieczoru. Kobieta pyta o przyczyny zapału, z jakim Włosi adorują swojego przywódcę. Mussolini odpowiada: „Wiedzą, że na nich patrzę… Wiedzą, że kocham moją ojczyznę. Rządzić można tylko przez miłość”. Gdy Cecil Sorel wychodziła z Palazzo Venezia myślała tylko o jednym – nie ma na świecie nic bardziej fascynującego jak uśmiech Duce.
Księżniczka Paula von Sachsen-Holstein była co najmniej dwa razy przyjmowana przez Duce, wspomina: „On jest dobry! Ten olbrzym, ten tyran jest dobry! Człowiek, który uśmiecha się w taki sposób, może być jedynie dobry… Kiedy już wychodziłam, unosząc w głębi mego serca głęboką słodycz oczu Duce, w mroku czułam dążące w ślad za mną jego spojrzenie”.
Ellen Forest, holenderska literatka pisze, że Mussolini jest „jak kryształowy kielich pełen aromatycznego wina” oraz, że „nie chciałoby się uronić z niego ani jednej kropli, nie chciałoby się też, z obawy przed rozlaniem, wychylić wszystkiego jednym haustem. Pragnęłoby się powoli smakować to wino, tę przyjaźń, wraz z wszystkimi jej przymiotami, w chwili, w której nic nie zakłóci naszego skupienia”.
Pisarka Margarita Fazzini stawia Duce obok Napoleona. Miał on, jej zdaniem, odziedziczyć zalety cesarza, jego nieposkromioną wolę, wyrazistość. Mussolini potrafi porwać za sobą tłumy, tak samo jak „pierwiastek kobiecy”, „który zawsze odczuwa pociąg do uwodzicielskiej siły, w każdym razie gdy pochodzi ona od mężczyzny. Tłum, tak jak kobieta, potrafi rozpoznać mężczyznę, mężczyznę prawdziwego”.
Jednak zdarzało mu się czasem zaangażować emocjonalnie. Lubił gdy aktualna kochanka towarzyszyła mu na jakimś wiecu lub innej oficjalnej imprezie, wmieszana w tłum. Jednej z pań ofiarował specjalną torebkę z lusterkiem, dzięki któremu stale mogła obserwować Duce.
A co na to Włosi? Głośno komentowali seksualne upodobania Mussoliniego, nie było w tym jednak krytyki, lecz pochwała jego jurności.
Mussolini często spędzał wakacje w Riccione – perle Adriatyku, to znane uzdrowisko w Romanii, w rodzinnych stronach Mussoliniego. Także na wczasach Benito nie miał spokoju od chmar wielbicielek pragnących ujrzeć go bez munduru. Sam oczywiście skrzętnie korzystał z takiej okazji. Gdy tylko wchodzi do wody, w ślad za nim rusza „istna mgławica kobiet” w różnym wieku, nawet nie zrzucają sukienek by nadążyć za idolem. Na plaży są nie tylko Włoszki, Quinto Navarra, kamerdyner Mussoliniego, wspomina, że najbardziej fanatyczne są Niemki, Jugosłowianki i Węgierki, donośnym krzykiem oznajmiają swój podziw dla „atletycznych kształtów Duce”. Tego roku krążyła plotka o chorobie Benita. By zadać jej kłam, Mussolini po wyjściu z wody zaprezentował szereg ewolucji na końskim grzbiecie. Na koniec uniósł się w strzemionach i zawołał: „a teraz idźcie dalej rozpowiadać o mojej chorobie!”. Takimi sztuczkami budował swój wizerunek silnego mężczyzny.
Mało tego! Nawet oficjalne rozmowy z zagranicznymi politykami odbywały się na plaży w Riccione. W 1933 r. Austria była zagrożona przez nazistowskie Niemcy. Kanclerz Engelbert Dollfuss poszukiwał w Duce sojusznika. Panowie spotykają się na plaży, oczywiście z udziałem nieodłącznej prasy. Austriak pojawia się w koszuli i krawacie, Mussolini prowadzi rozmowy z nagim torsem. Mimo napiętej sytuacji międzynarodowej rozmowy toczą się w luźnej atmosferze. Dollfuss jest olśniony „korpusem Mussoliniego”: „Aby zostać Mussolinim, zapaśnikiem stworzonym do rządów silnej ręki, trzeba mieć budowę Duce. (…) Patrzcie na tę pierś i szyję, spójrzcie na tę głowę, zwróconą w stronę mężczyzny po lewej, a dostrzeżecie idealne podobieństwo z wykutymi w marmurze wizerunkami starożytnych Rzymian”. Jeżeli tak reagował mężczyzna, to czyż można się dziwić szałowi jakiego doznawały na punkcie Mussoliniego kobiety?
Zwolennicy podziwiają jego „wspaniałą napoleońską szczękę”. Drugim obiektem zainteresowania są usta Duce. Usta „ogromne, pogardliwe, zaciśnięte arogancko i agresywne wobec wszystkiego, co powolne, pedantyczne, przewrażliwione i płaczliwe” twierdził Filippo Marinetti (poeta-futurysta i jeden z założycieli PNF). Ludzi, którzy spotkali Mussoliniego, fascynowały też jego oczy, o „jasnych źrenicach obracających się błyskawicznie, jak u wilka”. Nie sposób było oprzeć się ich czarowi, nawet wbrew własnej woli. Rino Alessi, dziennikarz związany z bolońskim „Giornale dell Mattino”, twierdził zaś, że Mussolini zmierza na szczyt, „z całą dumą swego charakteru, która uwidocznia się w wyrazistym łuku jego brwi”.
Sam Mussolini (M) o swojej urodzie tak rozmawiał z Clarą Petacci (C):
M: Kochasz moje ciało? Mówiono mi, że należy do najpiękniejszych w Italii.
C: Kto to mówił?
M: Pewien człowiek powiedział mi na plaży: „Mussolini, masz najwspanialszy tors ze wszystkich mężczyzn na tej plaży”, a ja mu na to: „Nie tylko na plaży, w całych Włoszech”. Jednak wszystko psują te krzywe nogi. Ta k… Margherita [Sarfatti] mówiła, że są paskudne.
W październiku 1937, w rocznicę marszu na Rzym, pod Palazzo Venezia gromadzi się tłum. Obydwoje czują podniecenie spowodowane entuzjazmem tłumu. Benito pokazuje Clarze fotografię zrobioną przez jakiegoś Amerykanina i mówi: „Patrz, jaka silna, pełna woli szczęka! To zrozumiałe, że kobieta może się zakochać w takim mężczyźnie i tak jak ty może spać z moim zdjęciem pod poduszką. Kiedy mówię o tej urodzie, nie przemawia przeze mnie próżność. Spójrz na ten nos, na te usta. Sama powiedz, czy kobieta może nie zakochać się w takim mężczyźnie?”.
Była kochanka, Francesca Lavagnini, zapraszała Mussoliniego u schyłku wojny do Argentyny.
Gdy pod koniec wojny Hermann Göring wysłał ultimatum do Hitlera, domagając się władzy. Hitler wpadł w szał, nazwał marszałka lotnictwa impotentem. Zaś w scenerii upiornego berlińskiego bunkra zajmowano się pewną plotką. Córka Göringa wykazywała bowiem zastanawiające podobieństwo do… Duce. Mussolini mieszkał pewien czas u Göringów i Emmy, żona marszałka, bardzo go polubiła.
Liczba podbojów Mussoliniego mogła być zawyżona przez majordoma Quinto Navarra, który pisał o tym w swoich wspomnieniach – „Memorie del cameriere di Mussolini”.
Józef Szelchaus, w latach 30-tych adwokat Świętej Roty Rzymskiej i korespondent z Rzymu czołowych polskich gazet, także przewodnik po Rzymie i autor uznanej za władze PRL-u za antysowiecką książki „W zaułkach Rzymu” tak wspomina kochanki Mussoliniego: „Dyktator Włoch był człowiekiem małostkowym i mało krytycznym. Obserwowałem go przez lat przeszło dziesięć (…). Wiedziałem, że był rasowym dziennikarzem. Wyszkolił się w socjalistycznym dzienniku ‚Avanti’. Pisał, jak mówił. Rzeźbił zdania. Pasjonował. Porywał… Miał wiele kobiet w swoim życiu. Szalały za nim. Zdolne były do wszelkich ofiar. Hrabina Margherita Sarfatti była mu wierna do końca swoich dni, chociaż Benito ją porzucił. Mimo to napisała o nim piękną książkę ‘Dux’ (…). Panna Krystyna X. z Warszawy cieszyła się z objęć Mussoliniego zaledwie kilka dni. Zdołałem przekonać jej ojca, aby córkę szybko zabrał z Rzymu, gdyż wiedziałem o tym, że OVRA nie dopuści do tego, żeby cudzoziemka poznała tajemnicę Pałacu Weneckiego. Młodziutka Claretta Petacci była mu najwierniejsza”.
A co sam dyktator myślał o zdradzaniu żony? Zwierza się, a jakże, kochance, Clarze Petacci: „Oczywiście, bardzo źle się z nią obchodziłem. Miałem dzieci pozamałżeńskie, miałem kochanki. Czuje się jednak usprawiedliwiony ze względu na okoliczności. W końcu czy od mężczyzny takiego jak ja, któremu przytrafiła się cała masa okazji…, można oczekiwać, że będzie szedł przez życie prostą drogą? Wszyscy mężczyźni zdradzają swoje żony, nawet synowie fryzjerów. Dla każdego z nich nie ma usprawiedliwienia. A ja przynajmniej jakieś usprawiedliwienie mam”.
Najtrafniej Benito Mussolini podsumował sam siebie: „Mam dwa oblicza, i ten drugi jest człowiekiem niedobrym”. Tak zwierzył się Clarze.
LISTY DO MUSSOLINIEGO:
Do Mussoliniego pisywały kobiety z wszystkich warstw społecznych. Przedstawiały mu w listach swoje prośby i pragnienia. Co miesiąc Benito Mussolini otrzymywał 30-40 tysięcy listów od przedstawicielek płci pięknej. Dla porównania „rekord” Adolfa Hitlera to 12 000 listów, jednak liczba obejmuje cały 1934 rok. Listy przechowywano w archiwach państwowych, w osobistym sekretariacie Duce. Mussolini w przeciwieństwie do Niemca czasami odpisywał na kobiecą korespondencję. Niektóre z nich zostały zaproszone do Palazzo Venezia, gdzie oczywiście mogły zaznajomić się ze swoim Duce w sposób bardziej intymny. Co ciekawe tolerował krytykę składaną pod jego adresem przez kobiety, mężczyznom wygłaszającym równie surowe sądy nie uszłoby coś takiego na sucho. W przeciwieństwie do nazistowskich Niemiec, gdzie Gestapo potrafiło solidnie nastraszyć kobiety, które wyrażały w liście niepochlebne opinie, w faszystowskiej Italii OVRA nie podejmowała takich działań względem kobiet piszących listy do Mussoliniego.
Oto przykłady listów wysyłanych do dyktatora przez Włoszki:
Modena, 6 lipca 1929
„Ekscelencjo,
piszę do Pana, drżę cała i jestem ogromnie zakłopotana. Jednak wspomniawszy Pana słowa o tym, że trzeba mieć odwagę i nigdy nie wolno się cofać, podjęłam decyzję, żeby do Pana napisać, wierząc, że przeczyta Pan ten skromny bilecik. Piszę pełna wiary i ufności, że Pan go przeczyta, i naprawdę czuję się bardzo szczęśliwa… Mam nadzieję, że któregoś dnia, kiedy poczuje się Pan zmęczony i będzie potrzebował dwóch godzin odpoczynku, zechce mi Pan udzielić dziesięciominutowej audiencji. Gdyby to mogło się stać, byłabym najszczęśliwszą z kobiet… Będę wdzięczna, jeśli zechce Pan być tak miły i uprzedzi mnie parę dni wcześniej, bym mogła się przygotować do podróży. Ufna, z sercem pełnym nadziei, ślę Panu te słowa najbardziej oddana i posłuszna Adela R.”.
Florencja, 8 maja 1936
„Duce,
w tym dniu Komunii świętej, dla mnie szczególnie uroczystym, moje myśli biegną do Pana, którego zawsze uważam za drugiego ojca. W podniosłym momencie, kiedy otrzymałam Jezusa, pragnęłabym przyjąć Go z Pana błogosławionych rąk! Wyobraziłam sobie, że to Pan! Ja, taka młoda i niedoskonała… Tak egoistyczna: przyjąć Pana jednocześnie z Jezusem! Złożyć na języku, złożyć na piersi, na moim biednym sercu. Jakie by to było szczęście! Margherita V.”.
Ferrara, sobota 2 czerwca 1934
„Duce,
osoba posiadająca dużą liczbę autografów, znając moje długoletnie doświadczenie w tej dziedzinie, zwróciła się do mnie z prośbą o analizę grafologiczną… Oto, co jej odpowiedziałam: ‘Śmiały charakter tego pisma i pochylenie w prawo świadczą o odwadze, zapale i silnym charakterze. Pismo to łączy wielką inteligencję i ludzką wyrozumiałość z oznakami odwagi fizycznej (w przypadku pochylenia w prawo skłonnej poświęcić własne siły dla dobra świata), odwagi psychicznej (rozciągnięty kształt liter oraz ich ruch odśrodkowy na końcu wyrazu), odwagi moralnej (regularne linie i energiczne, zawsze długie poprzeczki nad literą T), z czym spotykam się po raz pierwszy na przestrzeni wieloletniego doświadczenia’.
Niechże Pan, o Duce, zechce sobie przedstawić moje poruszenie, kiedy osoba owa wyjawiła mi, że ów krotki rękopis, który zbadałam, wyszedł spod Pana ręki. Muszę panu wyznać, że gdzieś w głębi serca mój ukryty instynkt kobiety podsunął mi przeczucie, że jedna tylko Istota jest zdolna skreślić takie litery: Duce! Błagam Pana, niech Pan obdarzy pełną pokory kobietę chociażby linijką swojego autografu. Bym mogła zeń czerpać odwagę i niezłomną wiarę w Pana dzieło!
Z faszystowskim pozdrowieniem
Agostina B.„.
Rzym, 29 lipca 1923
„Ekscelencjo Mussolini,
Dziś Pana urodziny. Kiedy mój tatuś żył jeszcze, na każde urodziny przygotowywałam dla niego piękny liścik i kładłam go ukradkiem pod jego kubek albo serwetkę. Dziś tatuś już nie żyje, mama wyjechała, a babcia w trudnych chwilach często mi powtarza, że Pan jest naszym ojcem, aniołem i opiekunem naszej wielkiej i pięknej rodziny, jaką są Włochy: życzę Panu zatem radosnych urodzin. Chciałabym, żeby Pan znalazł ten list na stole, tak jak mój ojciec: patrzał wtedy na mnie, uśmiechał się, a kiedy czytał, jego oczy czerwieniały i wstawał, by mnie uściskać. Nie wiem, kiedy przeczyta Pan ten list, lecz jeśliby Pan mógł spełnić moją prośbę i posłać mi swoją fotografię, byłoby to dla mnie jak uśmiech tatusia. Cały album już zapełniłam Pana fotografiami wyciętymi z gazet. Ale fotografia z Pana dedykacją wypełni pustkę, która od trzech lat panuje w naszym domu.
Ersilia R.”
Reggio Emilia, 14 lutego 1935
„Wodzu Włochów,
Podziw, bezgraniczna wiara w Pana osobę, począwszy od pamiętnego roku 1919, przyświecający Panu wyraźny cel, świetlana przyszłość Włoch inspirują mnie, młodą kobietę, do napisania tego listu. Dziś, kiedy Pana tytaniczny i boski sen stał się rzeczywistością, pozwalam sobie przesłać Panu własną kompozycję liryk ‘Dux’, nawet jeśli nie jestem w stanie sprostać temu tematowi, płynie on z gorącego, pełnego wdzięczności serca włoskiej kobiety, która widzi w Panu nieziemską Istotę, posłaną na ziemię przez Boga dla dobra ludzkości. Oddana – Vera B.M., Via don Giuseppe Androli 2, Reggio Emilia.
DUX
Prosty, mocny i dumny na swoim rumaku
O męskiej twarzy rzymskiego herosa,
Jakby w brązie odlany, z promiennym wejrzeniem
Oczu wielkich i władczych – oczu wodza,
Z czołem geniusza, jasnym i wysokim,
O ustach i szczęce silnego człowieka:
Takim jest Duce!”.
Mussolini zanotował: „Moim zdaniem to jest urocze!”.
Venegono Superiore, 13 stycznia 1940
„Duce,
Jako młoda faszystka, pragnę, jeśli to możliwe, dostąpić zaszczytu otrzymania od Pana choćby jednego słowa w tym dniu bliskim i jakże ważnym. Ekscelencjo, być może żądam zbyt wiele, ale tak wielką mam nadzieję, że Pan odpowie pozytywnie. Mam 20 lat i 3 lutego wychodzę za mąż. Chciałabym przedtem przyjechać do Rzymu, żeby przynajmniej Pana zobaczyć, ale ponieważ nie jest to możliwe, posyłam Panu moje ślubne migdały i proszę Pana o choćby jedno słowo, które doda mi odwagi na początku nowego życia, które chciałabym, żeby było godne faszystki… Niechże Pan będzie tak miły i sprawi przyjemność jednej ze swych dalekich duchowych córek, która sama nie mogąc przybyć, by Pana zobaczyć, zadowoli się małą linijką skreśloną Pana ręką, jednym jedynym słowem.
R.Severina”.
Duce zapisał: „Przysłała cukierki w bombonierze z białego metalu. Cukierków brak, pudełko wygląda na puste”.
Falconara, 9 sierpnia 1942
„Duce,
Znajduję się w bardzo smutnej sytuacji, zatem pragnę się odwołać do Pana ogromnej dobroci, gdyż uważam Go za mego anioła stróża.
Różne i zmienne dzieje rodzinne sprawiły, że zostałam pozbawiona maszyny do szycia, która zapewniała mi utrzymanie, toteż chcąc nadal zarobić na chleb, musiałam się zdecydować na pracę w fabryce masła. Ale ilekroć mam tam iść, na myśl, że nie mogę wykonywać wyuczonego zawodu, który jest moją pasją, zbiera mi się na płacz.
(…) Jestem dziewczyną z ludu, a Pan tyle dobrego robi dla ludu, który Pan tak kocha. Mam ogromną prośbę, i tylko wielka potrzeba, w jakiej się znajduję, dodaje mi odwagi, żeby ją wypowiedzieć: proszę, niechże mi Pan podaruje maszynę do szycia, a tym bardziej błogosławić będę Pana imię, o ile jest to w ogóle możliwe.
Pańska oddana, Jole A. Palazzo Ferrovieri, Falconara”.
Mussolini notuje: „Dowiedzieć się o maszynę do szycia”. Następnie za pośrednictwem prefekta Ankony dostarcza kobiecie do rąk własnych maszynę do szycia marki Necchi.
Acquacalda (Lukka)
„Ekscelencjo,
Jestem faszystką, nazywam się G. Maria di Oliviero i mieszkam w S.Cassiano a Vico. Od niemal dwudziestu lat pracuję jako robotnica w Acquacalda, przestrzegając dobrych obyczajów. Dziewiętnaście lat temu zaręczyłam się z faszystą P.Angelo, również zamieszkałym w Vico, który po dwóch latach został powołany do oddziału królewskich karabinierów, w którym pozostaje do dziś.
Oświadczał mi się wielokrotnie, pragnąc, byśmy po dziewiętnastu latach narzeczeństwa mogli się połączyć, ale za każdym razem spotyka się z odmową. Dzisiaj cel naszego życia możemy osiągnąć jedynie dzięki aktowi wielkiej łaskawości. Zwierzchnicy mojego narzeczonego nie chcą nam zezwolić na małżeństwo. (…) Proszę mi wybaczyć ten emocjonalny ton! Pan może zrozumieć nieskończony ból, który przygniata moje serce. Od dziewiętnastu lat czekam na chwilę, kiedy będę mogła założyć rodzinę! (…) Ale mam 35 lat i jeśli dalej będę zwlekać z małżeństwem, mój mąż przejdzie na emeryturę i będę zmuszona zrezygnować z radości macierzyństwa. Kierując się odruchem zwyczajnej litości i człowieczeństwa, może mi Pan okazać swą łaskę.
G. Maria Paolina”.
Sekretarka Mussoliniego notuje: „W załączeniu świadectwo dobrego prowadzenia się”.
Rzym, 1935
„Do jego Ekscelencji Przywódcy Rządu,
Nie miałam odwagi ani czasu, żeby dzisiaj na Piazza Venezia rzucić się pod koła Pańskiego automobilu w chwili, gdy wjeżdżał w bramę słynnego pałacu.
Ekscelencjo, jestem nauczycielką bez etatu, mam dziecko, które straciło ojca, i dwóch braci służących w wojsku w Afryce, od czerwca nie otrzymuję wypłaty, teraz odbierają nam dom. Dokąd się udać? Co począć?
M.ilmenia”.
Siena, 14 grudnia 1925
„Duce,
Wczoraj widziałam Pana podczas jego burzliwej wizyty w naszym starożytnym mieście. Nasze spojrzenia skrzyżowały się: patrząc na Pana, wyraziłam Mu wzrokiem mój podziw, oddanie i odkryłam moje uczucia. W mojej piersi bije prawdziwe serce, a nie jakaś rozmiękła gąbka, jak u tych zastępów młodych kobiet, które witały Pana na placu, niemalże narażając Pańskie życie na niebezpieczeństwo. Żeby aż połamać kraty w pańskim samochodzie, chcąc Pana dotknąć: idiotki, morderczynie, jakże ich nie cierpię!
Aż do Pana przyjazdu do naszego miasta byłam najnieszczęśliwszą na świecie kobietą. Nieszczęśliwie poślubiona człowiekowi zimnemu jak sznur zapętlony wokół szyi, lękałam się, że nigdy nie poznam miłości mojego życia. Dzisiaj wiem, że Pana kocham. Czytam w gazetach, że bardziej Pan lewituje, aniżeli żyje: wszystko poświęca Pan dla Włoch, nie jada Pan, nie pije, nie sypia. Zatem lewituję i ja: odkąd Pana ujrzałam, ja także nie jem, nie piję, nie śpię. Ileż się wczoraj nabiegałam, żeby nie stracić Pana z oczu.
Niepokoiłam się na myśl, że w końcu zemdleję, a jednak nim całkiem opadłam z sił, zobaczyłam, że mój widok głęboko poruszył Pańskie serce: powiedziało mi o tym Pana spojrzenie pełne ciepła.
Tu, na sieneńskiej ziemi, rośnie kwiat, który czeka tylko, by go zerwać. Niech mu Pan nie pozwoli zwiędnąć, gdyż jeśli się Pan doń przybliży, znajdzie Pan ogród namiętny, oddany, a przy tym i dyskretny.
Michela C.”.
Piza, 14 listopada 1927
„Szanowny Duce,
Nie znając adresu małego Romano, przesyłam bezpośrednio na Pańskie ręce skromny podarunek dla Pana syna, W.
Z wyrazami poważania Florina D.”.
Mussolini łasy na prezenty, opatrzył liścik komentarzem skierowanym do sekretarki: „Czy prezent nadszedł?”. Kobieta była wytrwała, a prezent dla Romano był jedynie koniem trojańskim. 10 stycznia 1928 zmieniła inicjały i zwróciła się do Mussoliniego z nową prośbą:
„Duce,
pragnęłabym Pana poznać, byłby to dla mnie tak wielki zaszczyt. Kiedy może mnie Pan przyjąć? Niech żyje Mussolini!
Pańska oddana Florina de F.”.
Trydent, 15 czerwca 1940
„W Pana mowie z 16 maja oświadczył Pan, że w polityce ‘nie ma miejsca na sentymenty. W polityce liczy się tylko interes’. Powinien Pan wiedzieć, że lud włoski nigdy nie zezwolił, by kierował nim paskudny interes. Lud włoski bije się dla honoru. Duce, wypowiedzenie wojny Francji jest czynem niegodnym. Człowiek honoru nie dobija rannego. Przejdzie Pan do historii okryty infamią…
Lina Romani„.
Rapallo, 3 października 1934
„Duce,
Właśnie nadszedł telegram z gratulacjami z okazji moich setnych urodzin i cieszę się jego lekturą bez konieczności założenia okularów, gdyż Bóg położył na mym życiu Swoją opatrznościową dłoń, pomagając mi przezwyciężać wszelkie przeszkody z odwagą i radosnym sercem, i jak dotąd, upływa ono bez większych trudności…
Każdy Pana dzień będzie mniej męczący, jeśli przed snem wypije Pan szklankę ratafii z białych winogron, tak jak ja mam to w zwyczaju od osiemdziesięciu lat (…) Ponieważ ratafia im starsza, tym jest lepsza, posyłam Panu w prezencie sto cudem zachowanych dzięki moim staraniom butelek, które choć nie maja tylu lat co ja, niewiele są młodsze, gdyż napełniliśmy je z mężem w dniu, w którym Rzym został ogłoszony stolicą. (…)
Powinien Pan w karafce napełnionej dobrym sokiem winogronowym macerować przez dziesięć dni trochę cynamonu, goździków i kolendry. Po upływie tego czasu należy codziennie mocno potrząsnąć karafką, przez co składniki zmieszają się i doskonale zmacerują. Dziesiątego dnia kupujemy piękną kiść dojrzałych białych winogron z dużymi ziarenkami, z których wyjmujemy pestki i wrzucamy je do rondla, na łagodnym ogniu, ciągle mieszając i pilnując, żeby nie rozgnieść ziaren, które wkrótce zaczną pękać same. Wówczas należy je przetrzeć przez sito i, zebrawszy sok, wystudzić. Na pół litra nalewki dolewamy pół litra soku do karafki, gdzie znajdują się już pozostałe składniki zanurzone w alkoholu. Ratafia jest niemal gotowa, jednak po upływie miesiąca trzeba ją jeszcze przefiltrować, dodając cukru. Im dłużej postoi, tym bardziej wyrafinowany będzie jej aromat! A każdy kieliszek doda jeden dzień życia pijącemu. Zatem życzę Panu, aby i Pan dożył stu lat!
Pańska zobowiązana Carmen G.”.
Bibliografia (UWAGA! Bibliografia zbiorcza dla tematu “Kobiety Mussoliniego”, obejmuje też np. córki Il Duce – Eddę czy Elenę Curti):
Robert Wallece I zespół redakcyjny Time-Life Books, „Kampania Włoska”, Warszawa 1999
James Holland, „Piekło Italii”, Warszawa 2008.
Mariusz Skotnicki, „Uwolnić Duce! Gran Sasso 12 września 1943 r.”, [w: Technika Wojskowa Historia 5/2011]
Greg Annussek, „Jak Hitler uratował Mussoliniego”, Warszawa 2007
Roman Dąbrowski, „Sto dni Mussoliniego”, Warszawa 2002
Santi Corvaja, „Hitler i Mussolini”, Warszawa 2004
Philippe Foro, „Włochy faszystowskie”, Kraków 2008
Nigel Cawthorne, „Życie erotyczne wielkich dyktatorów”, wyd. 1996
Anna Popek, „Życie prywatne dyktatorów XX wieku”, wyd. 2012
Dian Ducret, „Kobiety dyktatorów”, Kraków 2012
Jarosław Kaniewski, „Benito Mussolini… jakiego nie znamy”, wyd. Audioclub 2006 (audiobook mp3)
Claretta Petacci (pod red. Mauro Suttory), „Tajemnice Mussoliniego – Pamiętniki 1932-1938”, Warszawa 2010
Pingback: Kochanki Mussoliniego: pierwsze podboje » Wojna Mussoliniego
Pingback: Kochanki Mussoliniego: Giulia Fontanesi » Wojna Mussoliniego
Pingback: Kochanki Mussoliniego: Andżelika Bałabanow (Balabanoff) » Wojna Mussoliniego
Pingback: Kochanki Mussoliniego: Leda Rafanelli » Wojna Mussoliniego
Pingback: Kochanki Mussoliniego: Margherita Sarfatti » Wojna Mussoliniego
Pingback: Kochanki Mussoliniego: Ida Dalser » Wojna Mussoliniego
Pingback: » Wojna Mussoliniego
Pingback: Angela Curti Cucciati i Elena Curti » Wojna Mussoliniego
Pingback: Kochanki Mussoliniego: Alice De Fonseca Pallottelli » Wojna Mussoliniego
Pingback: Kochanki Mussoliniego: Romilda Ruspi Mingardi » Wojna Mussoliniego
Pingback: Kochanki Mussoliniego: Magda Coraboeuf De Fontagnes » Wojna Mussoliniego
Pingback: Kochanki Mussoliniego: Maria Józefa Sabaudzka (Marie-Jose) » Wojna Mussoliniego
Pingback: Kochanki Mussoliniego: Duce – symbol seksu » Wojna Mussoliniego
Pingback: Kochanki Mussoliniego: Listy wielbicielek » Wojna Mussoliniego