1. Jedna ze zniszczonych wież baterii Chaberton, najwyżej położonego dzieła fortyfikacyjnego w Europie. 2. Moździerz Schneider-Creuseot kal. 280 mm. Broń ta zasłynęła zniszczeniem włoskiej baterii Chaberton (vide dzisiejszy wpis). W czasie I WŚ pokazała swoją bezwzględną skuteczność podczas walk o twierdzę Verdun. 3. Zdjęcie wykonane podczas ostrzału baterii Chaberton przez francuskie moździerze Schneider kal. 280 mm.
W momencie przystąpienia Włoch do wojny baterię Chaberton obsadzało 320 ludzi pod dowództwem Cap. Spartaco Bevilacqua i Ten. Mario Bagliani. W pierwszych dniach działań zbrojnych pozostała praktycznie nieaktywna, w przeciwieństwie do innych baterii GaF, które podejmowały pojedynki artyleryjskie z bateriami francuskimi. Podczas chwil spokoju kpt. Bevilacqua nakazał wzmocnić straże, by wykluczyć możliwość ataku z zaskoczenia.
Kilka kilometrów dalej, w dolinie Valle di Cervières, Francuzi od jakiegoś czasu przygotowywali się do zaradzenia niebezpieczeństwu, jakie niósł z sobą włoski fort. Plany przygotowywano i rozpoczęto wdrażać od 1937 r. Wiosną 1940 r. dwie sekcje moździerzy Schneider kal. 280 mm (16 t wagi; masa pocisku 200 kg, w tym 60 kg materiału wybuchowego) zostały zlokalizowane w pełnej tajemnicy w rejonie Poet Morand i Eyrette. Stanowiska były osłonięte skalnym urwiskiem, dzięki czemu były trudne do zlokalizowania i osłonięte od ognia włoskiej baterii, a same mogły skutecznie razić Chaberton. Dowództwo nad czterema moździerzami powierzono porucznikowi artylerii Miguet, który po wybuchu wojny założył swój punkt obserwacyjny w forcie Infernet, naprzeciwko włoskiej baterii.
Chaberton wszedł do akcji 20 czerwca, wraz z atakiem dywizji „Sforzesca” i „Assietta” w rejonie Montgenèvre. Celem dla ośmiu wież włoskiej baterii stały się forty Janus (gros ouvrage) i Gondran (petit ouvrage), następnie ogień przeniesiono na inne umocnienia w rejonie Briançon. Po południu nakazano baterii skupić intensywny ogień na pozycjach francuskich w dolinie Valle Cerveyrette, gdzie trwał atak wojsk włoskich.
W pierwszych godzinach 21 czerwca francuska bateria ciężkich moździerzy, która poprzedniego dnia milczała z powodu mgły szczelnie skrywającej Chaberton, wystrzeliła swój pierwszy próbny strzał. Eksplozja zatrzęsła całą górą. Włosi zrozumieli, że ze strony przeciwnika zagraża im niewykryte dotąd niebezpieczeństwo. Z każdym kolejnym wystrzałem pociski spadały coraz bliżej. Z punktu obserwacyjnego Janus i z Croix de Toulouse (1,962 m n.p.m.) francuscy oficerowie przekazywali por. Miguet swoje uwagi, a ten nanosił poprawki i podawał nowe koordynaty podległym mu sekcjom. Ostrzał ponownie zaczęła utrudniać mgła. W końcu jednak udało się Francuzom obramować cel, bezpośrednie trafienia były już tylko kwestią czasu.
Około 17.00 mgła rozwiała się całkowicie. Rozpoczął się dramat. Trafiona została pierwsza z wież, zginął jeden z członków jej obsługi, a ciężko ranny został działonowy. Kilka minut później trafienie otrzymała piąta wieża, gdzie zginęła pięcioosobowa załoga. Niebawem w ruinę zmieniona została stacja kolejki linowej. Dwa kolejne trafienia oderwały od podstawy kazamatę trzeciej wieży. W ostatniej chwili udało się włoskim artylerzystom zapobiec eksplozji podręcznego składu amunicji. Pomimo zagrożenia włoska bateria cały czas prowadziła ostrzał.
Korytarze i galerie Chamberton spowił kurz i dym, wszędzie dało się słyszeć wrzaski rannych, panował chaos. Ocalali Włosi ruszyli gasić pożary i na pomoc rannym. W akcji ratunkowej wyróżnił się sergente maggiore Ferruccio Ferrari, który sam będąc ciężko rannym pomógł uratować licznych rannych kolegów. Ferrari zmarł kilka dni później w Pinerolo na skutek odniesionych obrażeń, został odznaczony Złotym Medalem Waleczności Wojskowej.
Dowódca baterii widząc, co się dzieje, nakazał przenieść niezaangażowanych w żadne obowiązki ludzi i materiały wybuchowe do podziemnych schronów. Tymczasem uciszone zostały kolejne wieże. Nieprzerwany ostrzał prowadziły już tylko dwa nietknięte dotąd włoskie działa. Postawa włoskich artylerzystów była godna podziwu, ale niesłusznie uważali oni, że znajdują się pod ostrzałem Fort des Têtes położonego w pobliżu Briançon. Włosi odpowiadali ogniem w tamtym kierunku, ale była to beznadziejna walka.
Podczas ostrzału zginęło dziewięciu ludzi, kolejnych 50 było poparzonych lub rannych. Sześć z ośmiu dział zostało definitywnie wyłączonych z walki, zniszczona została stacja kolejki linowej, zerwano łączność. Nocą rannych znoszono na noszach aż do znajdującej się w dolinie drogi, skąd zabierały ich ambulanse.
Francuzi wystrzelili w ciągu trzech i pół godziny 57 pocisków z ciężkich moździerzy, podczas akcji nie ponieśli żadnych strat. Nieskuteczne okazało się włoskie rozpoznanie z powietrza, które z powodu ciężkich warunków pogodowych nie zdołało zlokalizować pozycji francuskich moździerzy.
Ostrzał Chaberton trwał także w kolejnych dniach, ale gęsta mgła niemal wykluczała prowadzenie precyzyjnego ognia. Siódma i ósma wieża włoskiej baterii w kolejnych dniach nadal uparcie wspierały ataki własnej piechoty. 23 czerwca wsparto atak na górę Chenaillet, co spowodowało kontrakcję francuskich ciężkich moździerzy, które odpowiedziały wystrzeleniem kolejnych 14 pocisków – tym razem niecelnych. Żadna z późniejszych akcji ogniowych Francuzów nie zbliżyła się nawet poziomem celności do niszczycielskiego pierwszego ostrzału.