Twardy opór w Kombolcha
Zmasakrowane zwłoki włoskich żołnierzy, wojna w Etiopii. Zdjęcie ze zbiorów Istituto Luce, datowane na 27 grudnia 1935. Dzisiaj je znalazłem na stronie tego archiwum, tamta wojna była zupełnie odczłowieczona, a osławiony gaz był tylko jednym z jej elementów. Do niej jeszcze z pewnością wrócę, ale teraz nadal wątek walk w Afryce Wschodniej podczas II WŚ.
Do 17 kwietnia 1941 książę Aosta i podległe jemu osobiście wojska wycofały się 240 km na północ od Addis Abeby do Kombolcha. Tam miał okazję porozmawiać z cofającym się z Erytrei Fruscim, jego siły nadchodziły właśnie z południa. Na miejscu postanowiono pozostawić kolejną ariergardę, podczas gdy ich główne siły powinny połączyć się na grzbiecie Amba Alagi, jednej z najbardziej niegościnnych i wysokich gór w rejonie. Amba Alagi było oddalone o 210 km na północ od Kombolcha. Tylną strażą zgodził się dowodzić Frusci. Za wojskiem księcia postępowali Południowoafrykańczycy, nie potrzebowali przewodników, poruszali się szlakiem wyznaczonym przez porzucone zużyte płaszcze, plecaki, hełmy, puszki, porzucone pojazdy oraz martwe konie, wielbłądy, muły i ludzi. Znajdowano wielu żywych Włochów leżących w błocie, jednak tak słabych, lub chorych. że nie byli w stanie mówić.
Właśnie rozpoczął się sezon deszczowy, jeden z batalionów żołnierzy z Południowej Afryki został odcięty przez gwałtowny potop w pobliżu Kombolcha. Frusci mógł pomyśleć, że to boska interwencja, kiedy to zobaczył. Jego ludzie skorzystali z okazji i ostrzelali tkwiącego w strugach deszczu przeciwnika. Jego siły składały się z dwóch batalionów Ascari i czterech Czarnych Koszul, artylerzystów, saperów i marynarzy, razem 4500 ludzi. Przez następne pięć dni ci żołnierze byli atakowani w padającym deszczu przez brygadę południowoafrykańską i tysiące etiopskich partyzantów. Ci ostatni nie byli już zorganizowanymi oddziałami, a raczej ogromnym tłumem (partyzanci ostatniej godziny, jak w kwietniu 1945 r. we Włoszech…). Do 22 kwietnia Frusciemu zagroziło oskrzydlenie jego pozycji, nakazał więc odwrót. Ten został wykonany w uporządkowany sposób, a ostatni obrońcy swoje pozycje opuścili dopiero 25 kwietnia. Jego skromne siły straciły aż 400 zabitych i 1400 rannych i chorych.
Frusci zostawił małą grupkę w Dessie, jedynie 8 km od Kombolcha, ale ta nie walczyła dobrze, zwłaszcza, gdy południowoafrykańscy saperzy wysadzili jedyny most, którym można było się wycofać. Dowodzący włoską grupą zgodził się poddać, jeżeli dowódca południowoafrykańskiej brygady, Dan Pienaar, zgodzi się ochronić ich włoskie kobiety i dzieci oraz zapewnić opiekę chorym i rannym. Pienaar dał słowo i zezwolił swojemu personelowi medycznemu przekroczyć front. Kiedy wkroczyli do miasta odnaleźli budynki wypchane 1500 włoskich kobiet i dzieci oraz szokującą liczbę przykutych do łóżka chorych i rannych żołnierzy: 2766 askarysów i 5258 Włochów!