Siatka szpiegowska kapitana De Martini
Rycina przedstawiająca port Massaua, z prawej i u dołu widoczne sambuki. Te wszechobecne na Morzu Czerwonym łodzie rybackie i transportowe nie zawsze musiały być tym, na co wyglądały…
Uciekam załatwić swoje sprawy i chwilę odsapnąć. Wpisy wracają w środę wieczorem. Pozdrawiam i zapraszam. Teraz afera szpiegowska z Afryki Wschodniej.
Początki życia capitano Francesco De Martini są nieco tajemnicze. Nie ma pewnych danych o czasie i miejscu jego narodzin. Badania włoskich historyków prowadzą aż do Mezopotamii i rodziny włoskich handlowców, a prawdopodobnym rokiem urodzenia jest 1903. U zarania wojny włosko-abisyńskiej sergente maggiore (starszy sierżant) De Martini służył w tzw. colonna Ruggero-Litta Modignani, znanej (wg. mnie powszechniej) także pod nazwą „Colonna Dancala” – kolumna/grupa Danakilska (czyli jeszcze inaczej formacja walcząca na tzw. francie wschodnim tej wojny; przypominam i polecam: Etiopia 1935-1936 – Brudna wojna Mussoliniego), która pokonując upalny klimat i jałowe oraz niemal nieznane ziemie zajęła Sardò, stolicę regionu Aussa. Był wówczas adiutantem dowódcy grupy – Sottotenente Gianfranco Litta Modignani. Za udział w tej wyprawie otrzymał w 1936 r. awans do stopnia Sottotenente (ppor.) i objął dowodzenie jedną z dwóch bande w Gruppo Bande Dancalia, tej poruszającej się na wielbłądach (bande = jednostka wojsk tubylczych, do niedawna myślałem, że nieregularnych, ale chyba przynajmniej w kawalerii było jednak inaczej).
Włoski historyk (lub autor wspomnień) Vittorio Beonio Brocchieri tak opisuje jego osobę: „Był dziwną osobą, krępy, miał wąsy, żywe oczy, słyszałem jak tytułują go sergente maggiore, ale w rzeczywistości nie ubierał się ani jak żołnierz, ani jak szlachcic. Miał meksykańskie spodnie, buty landsknechta (?), czerkieskie nakrycie głowy, za pasem miał zatknięty nieregulaminowy pistolet, jak z kryminału (dokładnie z żółtej literatury: https://it.wikipedia.org/wiki/Letteratura_gialla), na szyi zielona chusta na arabską modłę i u pasa gigantyczna ładownica. Powiedział mi, że urodził się w Mezopotamii we włoskiej rodzinie: ‚Rozumiem trochę po włosku, ale lepiej mówię i piszę po arabsku i znam na pamięć dużą część Koranu. Mówię także po amharsku, lepiej niż wielu Abisyńczyków; nie mam wykształcenia, ponieważ gardzę szkołą: mając trzynaście lat uciekłem z domu, by z kilkoma kompanami przeżyć przygodę na pustyni, z pistoletami w ręku przeciwko Beduinom i brygantom (w tym wypadku bandytom, https://it.wikipedia.org/wiki/Brigante)”.
Inny autor, Giuseppe Puglisi, jako miejsce jego urodzenia podaje Syrię, De Martini miał także znać co najmniej 10 języków lub dialektów arabskich i środkowowschodnich. Swoją służbę wojskową rozpoczął we Włoszech jako czołgista. W stopniu caporale maggiore (starszy kapral) przeniósł się do Addis Abeby, gdzie od 1928 r. został kierowcą (w oryginale „pilota”) jednego z trzech Fiatów 3000A armii etiopskiej. Później odnalazł się już w armii włoskiej najeżdżającej ten kraj.
W 1940 r. De Martini w stopniu kapitana piechoty (capitano di fanteria) służył w Erytrei w Servizio Informazioni Militari (S.I.M.; wywiad wojskowy). Jego doskonała znajomość miejsca i lokalnych języków powodowały, że powierzano mu niebezpieczne misje w dzikich miejscach, jak Pustynia Danakilska, gdzie efektywnie przeciwdziałał misjom przeprowadzanym przez Brytyjczyków za włoskimi liniami. Często sam działał na terytorium wroga.
W lipcu 1941 r. dostał się do niewoli, po kilku tygodniach zdołał zbiec i ukryć się w dzikim terenie, poszukiwał możliwości odzyskania kontaktu z włoskimi dowództwami i SIM. Gdy padła ostatnia włoska reduta – Gondar (27 listopada 1941), postanowił, podobnie jak wielu włoskich żołnierzy i cywilów kontynuować opór. Przyjął zadanie stworzenia siatki szpiegowskiej.
Jedną z najważniejszych akcji zorganizowanych przez De Martini było wysadzenie w powietrze 1 sierpnia 1941 wielkiego magazynu amunicji i innych zdobycznych materiałów w Daga, w pobliżu Massauy. Po tym wydarzeniu nie mógł on już dłużej przebywać w Erytrei. Na tropie włoskiego oficera była brytyjska policja wojskowa. Włoch przeprawił się przez Morze Czerwone za pomocą motorówki do Jemenu (lub Jeddah – wł. Gedda; w Arabii Saudyjskiej). Stąd, na pozornie nieszkodliwych rybackich sambukach, z załogami złożonymi z erytrejskich marynarzy, którzy pozostali wierni Włochom, którzy przezwali go „Abba Bahr” (ojciec morza, wł. padre del mare), zorganizował system obserwacji alianckich konwojów i okrętów wojennych pokonujących Morze Czerwone. O obserwacjach informowano drogą radiową Supermarinę (dowództwo marynarki). De Martini nie był jednak do końca zadowolony z nudnej pracy wywiadowczej, w lipcu 1942 r. zorganizował kolejną serię akcji sabotażowych wymierzoną w brytyjskie cele na erytrejskim wybrzeżu. Ostatnia z tych akcji, przeprowadzona 21 lipca, okazała się dla niego fatalna. Podczas powrotu miał problemy ze swoim małym sambukiem „Zam Zam”, z tego powodu zatrzymał się na wysepce Melma, jednej z wysp archipelagu Duaiat, znajdującym się wzdłuż arabskiego wybrzeża.
Tam, 1 sierpnia, kiedy De Martini przeprowadzał niezbędne naprawy, zaskoczył go krążownik pomocniczy „Arpha”. Okręt, bazując prawdopodobnie na informacjach uzyskanych od tubylców, przez kilka tygodni przeczesywał tamtejsze wody, w efekcie biorąc do niewoli De Martiniego i pięciu innych Włochów. W niewoli pozostawał do 1946 r. Po odzyskaniu wolności powrócił do Włoch i pozostał w szeregach włoskiej armii, dosłużył się stopnia Generale di Brigata. Zmarł w 1980 roku. O charakterze tego człowieka niech świadczy fakt, że po wojnie, 11 marca 1949, zwrócił się do brytyjskiego Ministerstwa Wojny z żądaniem wypłacenia odszkodowania za spalenie jego łodzi, uzyskał uprzejmą, ale odmowną odpowiedź 4 stycznia następnego roku. Za swoje czyny w Afryce Wschodniej De Martini otrzymał najwyższe włoskie odznaczenie, Medaglia d’Oro al Valor Militare.